< > wszystkie blogi

czasem cos mi sie przysni lub wydarzy

papier jest cierpliwy. e-papier tez :)

walentynkowo, ale po swojsku :)

6 lutego 2014
czasy sa, jakie sa. zaiwania ten czas i czasy, i chwila... zadziwiaja nas nowe wynalazki i rozwiazania. kiedys jak synowi opowiadalem, ze w tv byly tylko dwa kanaly, a w zasadzie poltora, to sluchal jak opowiesci o zelaznym wilku. I nie mogl uwierzyc, ze trzeba bylo wstac do telewizora, zeby przelaczyc z kanalu na kanal. ba! ja sam nie moge uwierzyc, ze w podstawowce byl czczony niemal kazdy, kto mial kasprzaka lub grundiga (takie magnetofony kasetowe), bo moi rodzice to sie bawili przy muzyce z magnetofonow szpulowych (pamieta jeszcze dzis ktos co to bylo? :p ), zas radio zodiac bylo krzykiem techniki i na dwoch kolumnach z zakladow Fonica (wielkich jak pol biurka) dawalo czadu... no, ale czasy sie zmieniaja. pojawily sie komorki, podczas gdy kiedys telefon w bloku mialy dwie osoby i jak babcia dzwonila do mamy, to sasiadka z 2 pietra biegla do nas na piate: 'pani Elu, Mama dzwoni, cos pilnego, prosze do mnie'. telewizor stal sie czyms, co jeszcze niedawno wystepowalo w postaci mp4 odtwarzaczy jako hit, a obecnie kazdy telefon z dostepem do netu ma mozliwosc jego zastepowania (podczas gdy na mundial cale rodziny schodzily sie do sasiada, ktory mial kolorowy odbiornik TV), zas komputery sa ciensze niz kartka papieru...
co z tego wynika? a nic. wygoda, technologie nowe, postep... i zacofanie w kontaktach miedzyludzkich. dzis nie zapoznaje sie Mariolki w bibliotece. az dziw, ze jeszcze w ogole one istnieja. biblioteki. bo Mariolkom sie nie dziwie... w pomroku lat zaledwie kilkunastu, blysnely i zniknely magnetowidy, odtwarzacze video, a juz nawet odtwarzacze dvd. nie ma juz problemow z telefonami, ba! nie ma juz w zasadzie komorek, tylko smartfony. komputery z aparatem foto i dostepem do netu, na ktorych ogladac mozemy tv z sieci. no i w zasadzie zanikaja aparaty fotograficzne. ksiazki. gazety. slowo pisane, pocztowki... coz, kiedy zaczely jezdzic pociagi, zniknely dyzlizansy, taka jest kolej rzeczy - nomen, omen... odnosnie slowa 'kolej' i w kontekscie rozwoju. i tylko jednego mi zal. randek w starym stylu. poznawania sie, zagladania sobie w oczy, zapachu skory spoconej od emocji i dotyku, ktory potrafil zapalic fajerwerki pod powiekami, na piewszej randce. zeby sie dalo pogadac, a nie poklikac... pogadac nie przez telefon, skype czy gg, tylko patrzac sobie w oczy nad szklanka czegokolwiek. dobrze, ze przynajmniej piwo nie jest wirtualne, nad nim da sie jeszcze czasem posiedziec. o tempora, o mores. dobrze, ze cywilizacja idzie do przodu, zle ze ludzie stoja w miejscu. na szczescie dotyk to feeria barw nienasyconych pod powiekami, podczas gdy dwoje ludzi sie poznaje i to daje nam nadzieje, na normalne relacje wciaz, bo nic nie zastapi kontaktu bezposredniego i tych wybuchow synapsowych kiedy hormony szepca 'dotknij'... chociaz samymi opuszkami, koncem jezyka, ale dotknij i sprawdz... i tak rodza sie wybuchy wciaz. to jedno sie nie zmienia, poki co i niech tak zostanie :) kochajmy sie :)
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi