Zagadki i tajemnice zawsze nas pociągały, aczkolwiek nie lubimy,
kiedy pytania pozostają bez odpowiedzi. Niestety nie każda
historyczna łamigłówka znalazła swój finał w postaci logicznego
i rzeczowego wyjaśnienia. Na niektóre czekać trzeba długie
dekady, a rozwiązanie innych nadal czeka na swój moment. Może to
właśnie ten brak jednoznacznej odpowiedzi sprawia, że historie, o
których dziś opowiemy, wywołują lekki niepokój?
#1. Morderca mógł ukrywać się w domu swych przyszłych ofiar
W 1922 roku bawarską
wsią Hinterkaifeck wstrząsnęła straszna informacja –
sześcioosobowa rodzina farmerów została brutalnie zamordowana. Ich ułożone w stos zwłoki znaleziono w pobliskiej stodole, gdzie –
jak sugerowali policjanci – zabójca zwabił część swych ofiar. Nie
wiadomo co było tu bardziej przerażające – fakt, że autor tej
zbrodni nie został złapany, czy to, że dom, w którym mieszkała rodzina, był… nawiedzony. Pół roku przed morderstwami
pokojówka farmerów zwolniła się z pracy, bo nie mogła znieść
tajemniczych dźwięków dochodzących ze strychu i twierdziła, że mieszka tam duch.
Na terenie
nieruchomości znajdowano też przedmioty, których kupna nikt nie
pamiętał, a krótko przed swoją śmiercią Andreas Gruber – pan
domu – opowiadał swoim sąsiadom o śladach na świeżym śniegu,
które prowadziły z lasu do maszynowni. W domu regularnie słychać
było dziwne hałasy, w tym trzeszczenie podłogi, tak jakby
ktoś po niej chodził. Nikt jednak sprawy tej nie zgłaszał
policji, a Gruber kilkukrotnie nieruchomość przeszukiwał, jednak nie
natrafił w niej na żadnego intruza.
31 marca morderca
zwabił do stodoły po kolei czterech członków rodziny. Każdego z
nich zabił, roztrzaskując mu głowę kilofem, a następnie wrócił
do domu, gdzie w ten sam sposób pozbawił życia niedawno
zatrudnioną pokojówkę oraz dwuletniego wnuka gospodarzy. Przez
kolejne trzy dni nic nie wskazywało na to, że coś złego mogłoby się
stać z farmerami. Z komina ich domu leciał dym, a przez okna widać
było palące się światło. Jedynym niepojącym dla mieszkańców
wsi zjawiskiem było widywanie wieczorami przez niektóre osoby
tajemniczego mężczyzny, który to zasłaniał sobie twarz i ewidentnie
unikał kontaktu z kimkolwiek.
Zwłoki rodziny znaleziono
dopiero czwartego dnia od jej zabicia. Zanim na miejsce
dotarła policja, Lorenz Schlittenbauer – mężczyzna, który
zawiadomił stróżów prawa o makabrycznym odkryciu – przenosił
ciała z miejsca na miejsce, poprzesuwał różne przedmioty i
ugotował sobie posiłek w kuchni ofiar. Naruszenie miejsca zbrodni
zdecydowanie nie ułatwiło prowadzenia śledztwa. Podczas sekcji
zwłok udało się jednak ustalić, że siedmioletnia wnuczka
Grubera nie zmarła od razu po otrzymaniu ciosu kilofem. Jej agonia
trwała jeszcze wiele godzin, podczas których dziewczynka wyrywała
sobie włosy z głowy.
Nie był to napad
rabunkowy – w domu znaleziono sporo pieniędzy i kosztowności.
Tymczasem morderca żył na farmie przez kilka dni od dokonania
zabójstw. Świadczą o tym nie tylko zeznania sąsiadów, ale i
fakt, że ktoś nakarmił bydło, zjadł pieczywo, a nawet
spałaszował parę rzeczy ze spiżarni. Nie wiadomo więc co było
motywem tej zbrodni – pewne natomiast jest to, że ofiary przez
długi czas mieszkały pod jednym dachem z ich przyszłym katem, a
niepokojące dźwięki, które słyszano w domu, wydawane były przez
kogoś znacznie bardziej niebezpiecznego niż jakaś zbłąkana
dusza.
Śledztwo trwało aż
1955 roku, kiedy to dochodzenie ostatecznie zakończono. 31 lat
później, kiedy pojawiło się parę nowych poszlak, niemiecka
policja przesłuchała jeszcze kilka osób, jednak nie rzuciło to
nowego światła na tę zagadkę i do dziś sprawa okrutnego
morderstwa rodziny z Hinterkaifeck uważa się za jedną z
najbardziej makabrycznych niewyjaśnionych zbrodni w niemieckiej
historii.
#2. Najgorszy czas,
w jakim mógłbyś żyć, miał miejsce 1487 lat temu
Według Starego
Testamentu wkurzony bóg Jahwe postanowił zrobić psikusa
Egipcjanom dręczącym Izraelitów i zesłał im na głowę okrutne
plagi. Jedną z nich było „zgaszenie” słońca na trzy dni. Tyle
wystarczyło, aby ciemiężcy wpadli w popłoch. Problemy te wydają
się doprawdy błahe w porównaniu z wydarzeniami, które miały
miejsce w 536 roku naszej ery. Wówczas to duża część Europy,
Bliskiego Wschodu i Azji pogrążyła się mroku na długi czas.
Historyk bizantyjski
Prokopiusz napisał o tym okresie takimi słowami: „Słońce
świeciło bez blasku, jak księżyc, przez cały rok”. Za ten
fenomen odpowiedzialna była gęsta, ciemna chmura, która przysłoniła
niebo. Wpłynęło to na drastyczne obniżenie się temperatury na
północnej półkuli. W Chinach tymczasem spadł śnieg… Nie do
końca wiadomo, czym była owa „mgła”, ale ostatnie hipotezy
wskazują na erupcję islandzkiego wulkanu i towarzyszące jej
uwalnianie się do atmosfery gigantycznej chmury pyłu. Na domiar
złego dosłownie parę lat później doszło do dwóch kolejnych
erupcji, przez które niskie temperatury utrzymywały się i
zapoczątkowały trwającę aż do 560 roku n.e. mocne ochłodzenie klimatu.
Ta naturalna katastrofa doprowadziła do gwałtownego
zatrzymania rozwoju rolnictwa, skrajnego nieurodzaju i głodowej
śmierci milionów ludzi. Żeby tego było mało, w tym podłym dla
ludzkości okresie wybuchła epidemia dżumy, która w połączeniu z kryzysem głodu pochłonęła życie dziesiątek milionów osób.
A całe to fatum
zaczęło się od gęstej mgły, która przysłoniła słońce...
#3. Autor popularnej
książki z zagadkami zmarł zanim czytelnicy zdołali rozwiązać
łamigłówki, które dla nich przygotował
I na koniec coś nieco weselszego. Byron Preiss był amerykańskim pisarzem i wydawcą, który zasłynął z wypuszczenia
na rynek w 1982 roku książki pt. „The Secret – A treasure hunt”. Była to
publikacja ilustrowana przez Johna Jude’a Palencara, artystę znanego w kręgach miłośników literatury z
gatunku horror/fantasy,
zawierająca dwanaście pięknych grafik oraz tyleż przypisanych do
nich wierszy.
Zadaniem czytelników było rozwiązać ukryte w
tekście i w malunkach zagadki, które to wskazywały lokalizację
ukrycia na całym terenie Stanów Zjednoczonych tuzina skrzyń. We wnętrzu
każdej z nich znajdować się miał klucz, który należało
dostarczyć Preissowi, a ten w zamian zobowiązał się wręczyć
znalazcy drogocenny klejnot o wartości 10 tysięcy dolarów.
Już
rok po wydaniu książki trójka nastolatków zlokalizowała jeden z
kufrów. Na obrazku ukryte było lustrzane odbicie zarysu stanu
Illinois, a także kilka charakterystycznych lokacji w Chicago,
tymczasem obraz łucznika sugerował, że skarb znajdować się mógł
w parku Grand Park, a fragment wiersza „(...) L siedzi” chłopcy
odczytali jako odniesienie do pomnika siedzącego Lincolna. Skrzynia znajdowała
się pod (również zaznaczonym na grafice) elementem ogrodzenia.
Kolejny klucz
odnaleziono 21 lat później. Niestety w 2005 roku Preiss dokonał swego żywota. Wydawca nie prowadził żadnego rejestru ani jakiejkolwiek innej
dokumentacji ukrycia skrzyń, więc swój sekret zabrał do grobu. Od
tego czasu klejnoty przeszły w ręce jego rodziny, która
zobowiązała się wydawać je każdemu, kto dostarczyłby im znalezione
klucze. W 2019 roku, podczas prac budowlanych, udało się odnaleźć trzecią ze skrzyń. Ta
ukryta była w bostońskiej dzielnicy North End, a jej wykopanie
zostało uwiecznione na filmie przez reporterów z Discovery Channel.
Nadal brakuje jednak dziewięciu skarbów, a szansa na ich
zlokalizowanie maleje z roku na rok. Po przeszło czterech dekadach
skrzynki mogły ulec zniszczeniu, ponadto poszukiwanie ich kompiluje
fakt, że wiele ze wskazówek mocno się zdezaktualizowało – w
ciągu ostatnich 40 lat dokonano przecież wielu remontów
w publicznej przestrzeni, co wpłynęło na zmianę miejskiego
otoczenia. Bardzo więc możliwe, że podpowiedzi ukryte w książce prowadzić będą donikąd...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą