Gdyby słuchać bazarowych handlarzy, to wszystko kupione u nich jest dla nas okazją życia. Czasem się zdarza, że rzeczywiście tak jest. Trzecia odsłona skarbów wyłowionych na bazarach, w sklepach z używanymi gratami i złomowisku.
W 2011 roku na łamach Daily Mail Thea Jourdan opisała historię, która się jej przytrafiła. Parę lat wcześniej, gdy grzebała w sklepie z używanymi gratami, wpadła jej w oko błyszcząca broszka. Błyszczała, więc ją kupiła za 20 funtów. Broszka spodobała się jej czteroletniej księżniczce i trafiła w jej rączki, dziewczynka nosiła ją do szkoły i na plac zabaw. Kiedy się znudziła, broszka trafiła do szkatułki z biżuterią. Kilka lat później zwróciła ona uwagę pani, którą Thea zaprosiła do domu, by wyceniła jej pierścionek zaręczynowy w celu ubezpieczenia. Pani zbadała specjalnym urządzeniem mniejsze kamienie i stwierdziła, że są to prawdziwe diamenty. Przyjrzała się też dużemu, ale uznała, że musi to być szkiełko, bo naturalne kamienie nie są takie czyste i posiadają wady. Thea postanowiła dowiedzieć się więcej. Wkrótce okazało się, że broszka należała kiedyś do prawdziwej księżniczki, i była częścią XIX-wiecznej tiary. Duży kamień okazał się topazem, i to nie byle jakim jakim, topazy o takim kolorze i czystości trafiały tylko do rosyjskiej rodziny carskiej.
W 2017 Meksykanin Hugo Sanchez udał się do swojego znajomego mechanika Ralpha Garcii. Powiedział mu, że na okolicznym złomowisku znalazł starego Forda Mustanga z kremową karoserią, kupił go za równowartość 5000 dolarów i chciałby go odremontować tak, żeby przypominał filmową legendę, Eleanor z filmu „60 sekund”. Ralph obejrzał zmodyfikowany samochód i odezwała się w nim intuicja mechanika. Szybko okazało się, że samochód, który miał stać się kopią filmowej legendy, sam jest filmową legendą, większą i prawdziwą. Był to zaginiony Mustang GT fastback z 1968, który brał udział w najsłynniejszej scenie pościgu w historii kina. Jeden z dwóch mustangów, które w filmie „Bullit” prowadził Steve McQueen. Pierwszy z tych samochodów jeździł i wyglądał ładnie. Jego historia po zakończeniu zdjęć była doskonale znana. Drugi pojazd był „kaskaderem”, uczestniczył w niebezpiecznych ujęciach. Po zakończeniu zdjęć Max Blachowski, który przygotował samochody do zdjęć i opiekował się nimi na planie, uznał, że samochód nie nadaje się już do użytku i oddał go na złomowisko. Wszyscy myśleli, że samochód został przemielony, jednak okazało się, że ktoś go kupił, wywiózł do Meksyku, gdzie go przemalował i ponownie oddał na złomowisko. Samochód stał tam prawie 40 lat i jakimś cudem uniknął zniszczenia. W ramach podziękowań za odkrycie pan Garcia otrzymał od pana Sancheza 50% udziałów w skarbie i razem zaczęli prace nad renowacją. Więcej o tym mustangu
poczytasz tutaj.
W 2007 roku kolekcjonerka i handlarka sztuką Laura Stouffer ruszyła na łowy w second handach Południowej Karoliny. Jej łupem padła oprawiona w ramy kopia obrazu z połowy XIX wieku. Nie był to materiał na potencjalny zarobek, wydruk po prostu wpadł pani Laurze w oko i kosztował grosze. W domu postanowiła pogrzebać przy nowym nabytku. Odkryła, że między wydrukiem a kartonowymi plecami ramki znajduje się coś jeszcze. Okazało się, że był to oryginalny plakat filmowy z 1930 roku. Plakat reklamował film „Na zachodzie bez zmian” i został wyceniony na 20 000 dolarów.
Kolejne znalezisko również wypłynęło w Południowej Karolinie. Emerytowany handlarz antyków, który przedstawił się jako Leroy, znalazł w jednym ze sklepów dobroczynnych obraz. Właściwie obraz niespecjalnie go interesował. Zależało mu na ramie, o której wiedział, że pochodzi z XIX wieku. Całość została wyceniona na astronomiczne 3 dolary, więc Leroy długo się nie zastanawiał. Zastanawiać zaczął się w domu – skoro rama pochodzi z XIX wieku, to obraz pewnie też, i może być trochę wart. Sam nie był w stanie tego ocenić. Zagadkę udało się rozwiązać jego synowej za pomocą programu telewizyjnego „Antiques Roadshow” (jego brytyjską edycję emituje polskojęzyczne BBC Lifestyle, polecam). Okazało się, że obraz jest starszy niż rama i pochodzi z XVII wieku. Nie udało się ustalić autora, ale obraz miał pochodzić ze szkoły malarstwa flamandzkiego w Amsterdamie. Ekspert z programu wycenił dzieło na 20 000-30 000 dolarów. Obraz został wystawiony na aukcji. Wygląda na to, że pięć osób widziało w nim coś, czego nie zauważył ekspert. Po zaciętym boju obraz został sprzedany za kwotę 190 000 dolarów.
W 2013 roku pewien pan z Australii postanowił zaszaleć w miejscowym sklepie z gratami i kupił sobie dziwny kielich z kwiatowym motywem za równowartość 4 dolarów. W końcu postanowił przeprowadzić małe śledztwo. Dotarł do pani pracującej w domu aukcyjnym Sotheby's, która powiedziała mu, że jest to wyjątkowe znalezisko. Okazało się, że jest to chiński kielich z rogu nosorożca, który pochodził z XVII lub XVIII wieku. Pan, który postanowił nie ujawniać swoich danych, wystawił go na sprzedaż w 2015 roku. Kielich został zakupiony przez kogoś, kto też wolał zostać anonimowy. Wiadomo tyle, że kielich wrócił do Chin za skromną sumę 75 640 dolarów.
W 2010 roku Randy Guijarro z Kaliforni postanowił nabyć kilka starych fotografii. Były one wykonane techniką ferrotypową – w dużym skrócie, są to fotografie wykonane na żelaznych tabliczkach. Za każdą z nich zapłacił po dolarze. Jedna z nich nie dawała mu spokoju. Postać młodego mężczyzny, który pozował do zdjęcia z kijem do krykieta, wydawała mu się dziwnie znajoma. Podejrzenia potwierdziły się. Okazało się, że mężczyzna to słynny Billy the Kid, a fotografia jest jedną z jego dwóch, o których dziś wiemy. Znalezisko zostało wycenione na 5 000 000 dolarów.
W poprzednim odcinku
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą