Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wspaniały tata, baba za kierownicą i inne anonimowe opowieści

46 505  
187   61  
Dziś m.in. historia, od której cieplej na sercu, bardzo szczere dziecko i ksiądz z ogromnymi mocami. Będzie też o szczepieniach i o tym, dlaczego niektóre kobiety unikają łóżkowych igraszek.

#1.


Historia, która sprawia, że na serduchu robi się cieplej.

Parę lat temu znalazłam pracę dodatkową jako hostessa. Pracowałam w parze z pewną dziewczyną. Nasza praca poległa na staniu przez 11 godzin od 7 rano na dworze przy ruchliwej drodze i trzymaniu baneru reklamującego sklep.
Pogoda w dzień pracy była okropna. Od rana padał deszcz, grad, wiał siny wiatr i nie było żadnej nadziei, że to się zmieni.
Przez te 11 godzin mijało nas naprawdę dużo ludzi, jedni się śmiali (szczególnie ci w wieku 20-30 lat), inni mówili, że pewnie nam zimno i nam współczują. Jednak jednego pana, który nas mijał, zapamiętam do końca życia.
Był to straszy pan, który spacerował ze swoimi psami. Mijał nas cztery razy. Ostatniego zatrzymał się i zaczął mówić, że jest zimno, że powinnyśmy iść wypić coś ciepłego, jednak my odpowiedziałyśmy, że nie możemy odejść i musimy stać jeszcze 1,5 godziny.

Starszy pan odszedł, jednak po chwili zobaczyłyśmy go jak idzie w naszą stronę i niesie w ręku dwie herbatki dla nas. Podszedł, potrzymał baner, abyśmy mogły sobie wypić herbatę, życzył powodzenia i odszedł.

Miałam łzy w oczach. Jeszcze nigdy nie było mi tak miło jak w tamtej chwili.

#2.

Dziś rano nakładałam sobie maseczkę na twarz, kiedy mój pięcioletni syn wparował, niczym huragan, do łazienki. Zaintrygowany moją czynnością przez chwilę przyglądał się co robię, a następnie zapytał czemu właściwie nakładam sobie to świństwo na buzię. Wytłumaczyłam mu, że to taki specjalny krem, który sprawia, że zmarszczki znikają, a człowiek wygląda młodziej, piękniej i zdrowiej. Młody zmrużył oczy i z rozbrajającą szczerością odparł: „Obawiam się, że to nie działa”, a następnie odwrócił się na pięcie i wyszedł, zostawiając mnie samą z moimi kompleksami...

#3.


Wszystko zaczęło się, gdy byłem mały. Czasy pierwszego szczepienia. Wiadomo, że jak każdy dzieciak, za wszelką cenę chciałem uniknąć kontaktu z katem i jego narzędziem egzekucyjnym. I tutaj zaczyna się cała intryga mojej babci...

Na początek powiem, że od zawsze mieszkałem z rodzicami, siostrą i babcią razem w jednym domu. Byłem z nią bardzo zżyty. Wszędzie chodziłem z nią, jeździłem na wakacje w jej rodzinne strony itp. Była moją drugą mamą.

Jako że była ona pielęgniarką i pochodzimy z małego, 30-tysięcznego miasteczka, znała się na wylot z całym miejskim personelem pielęgniarskim. A dzięki niej wszystkie pielęgniarki znały mnie, jako że zawsze z nią chodziłem na szczepienia, badania itp., a ona wykorzystywała swoje znajomości. Od zawsze byłem zapisany do przychodni dziecięcej w naszym mieście, gdzie pielęgniarki były starsze i przyjaźniły się z moją babcią jeszcze z czasów szpitalnych. Tu powstała intryga babci. Ja, mały brzdąc, przeraźliwie bojący się pierwszego szczepienia i tego jak śmiertelnie jest bolesne, zostałem uratowany przez kochaną babcię! Ja nie chciałem, żeby w ogóle bolało, więc moja genialna, troskliwa babcia dogadała się na boku z koleżankami, aby mnie podpuścić.

Otóż babcia przed zastrzykiem powiedziała do pielęgniarki:
- Basiu, daj mu znieczulenie, żeby go nie bolało.
Wtedy pani Basia wzięła ten gazik nasączony alkoholem do dezynfekcji skóry, potarła miejsce do ukłucia tak jak to zawsze robią i wmówiły mi razem z babcią, że to właśnie jest znieczulenie. Uwierzyłem. Fakt, nie bolało, nigdy zastrzyki mnie jakoś nie bolały, ale cóż, może to efekt placebo.
To kłamstwo o znieczuleniu ciągnęło się za mną latami. Gdy byłem u dentysty, babcia wmawiała mi, że tu daje się inne znieczulenia niż na zastrzyk - mocniejsze. Wierzyłem.

Minęły lata. Skończyłem osiemnastkę. Jak wiadomo, w tym wieku każdy dostaje wezwanie na pewne szczepienie, nie pamiętam od czego, ale mniejsza z tym. Moja "rodzinna, dziecięca przychodnia" została zamknięta. Przeniosłem się do innej, takiej dla dorosłych. Chodziłem już oczywiście bez babci. Przyszedłem na szczepienie. Dorosły, duży chłop. Siadam na fotel, podwijam rękaw i mówię do lekarki:
- Tylko ze znieczuleniem poproszę!
Ona patrzy na mnie jak na debila lub nienormalnego. Poszedł face palm i pyta z niedowierzaniem:
- Chcesz zastrzyk, żeby zastrzyk mniej bolał?!
A ja do niej ze stoickim spokojem i półżartem w głosie:
- Nieeee, ja poproszę to słabsze, to pocieranie gazikiem.

Lekarka zaczęła się tak śmiać, że spadła z taboretu i wtedy mi to wytłumaczyła. Dostałem buraka życia i czułem się żałośnie.

TAK, do 18 roku życia wierzyłem, że dezynfekcja to znieczulenie... Nikt z rodziny nie wie o mojej głupocie. Zmieniłem po tym szczepieniu przychodnię.

#4.

Mój chłopak ma na imię Tomasz, więc w moim telefonie jest zapisany tuż obok taty. Wczoraj będąc w dobrym humorze napisałam wiadomość "Jesteś wspaniałym tatą!" i przez przypadek wysłałam ją do Tomka, zamiast do mojego ojca. Nie zorientowałam się aż do późnego wieczoru, kiedy to mój ukochany przyjechał pijany, bo był z kolegami "opić" fakt, że zaszłam w ciążę.
Przykro mi było wyprowadzić go z błędu, ponieważ nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego.

#5.


Mój kolega jest księdzem, ogólnie prawilny gość z tendencją do śmieszkowania. Opowiedział mi kiedyś historię, jak to chodził po kolędzie w jakimś bloku. Przechodząc do kolejnego mieszkania schodami usłyszał rozmowę dwóch pań z góry, która brzmiała mniej więcej tak:
- Sąsiadko kochana, nie mam święconej wody.
- To pani zwykłej z kranu wleje, nie ma różnicy.
- Dobry pomysł, tak zrobię.

Gdy już dotarł do mieszkania owej pani i poznał ją po głosie, chciał poświęcić tę rezydencję. Podchodzi do wody, mruczy, że coś mu nie pasuje, podnosi dłoń nad miseczkę i zamyka oczy. I tak oto odwraca się do gospodyni z tekstem: "Co mi tu pani daje? Toż od razu czuć, że to nie woda święcona".
Mina kobiety podobno nie do opisania. Ksiądz jej wytłumaczył, że zawsze może poświęcić zwykłą wodę, tylko trzeba powiedzieć.

Jestem pewna, że od tamtej pory kobieta jest głęboko wierząca, bo jak tu nie ufać księżom z takimi mocami?

#6.

Kilka miesięcy temu, jadąc autem, potrąciłam kobietę na rowerze (nic jej się nie stało, spokojnie!). Wysiadam z auta bardzo przestraszona, martwię się o nią, podbiegam i pytam, czy nic jej się nie stało, na co ona:
- No ku*wa, już drugi raz dzisiaj!

#7.


Historia sprzed kilku dni.
Jedna z głównych dróg w moim mieście. Ma ona jednak jedno dziwne skrzyżowanie - wykonując lewoskręt mam pierwszeństwo przed jadącym autem z naprzeciwka. Oznaczenie tego pierwszeństwa - prawidłowe.
Jadę więc sobie w miarę pewnie (zasada ograniczonego zaufania włączona). Daję kierunkowskaz. Auto z naprzeciwka zwalnia, po czym gwałtownie przyspiesza. No i niestety - mamy stłuczkę. Wysiadam z auta. Z tego drugiego wysiada facet w wieku około 60 lat. Od razu wydziera się na mnie: "No tak, baba za kierownicą! Jak pani nie umie jeździć, to do garów!". I tym podobne hasła. Odpowiadam więc grzecznie, że baba to wielkanocna, albo z piasku. I że niestety - ale to jest jego wina. Że nie patrzy na znaki. Facet do mnie znowu z krzykiem, że albo mu płacę 1000 zł za szkody, albo wzywa policję i dostanę dużo większą karę. Cóż. Odpowiadam grzecznie, że w takim razie wzywamy policję. Wybieram numer - a facet mówi do mnie, że przecież możemy się jakoś dogadać. No już niestety nie.
Panowie przyjeżdżają bardzo szybko. Zeznajemy. Policjanci tłumaczą temu panu, że to jego wina. Ponieważ ja mam kamerkę - pokazuję nagranie. Policjanci proszą nas o dokumenty. I cóż się tutaj okazuje - facet nie posiada przeglądu auta. Mało tego - nie posiada ważnej polisy OC. Był bardzo tym zdziwiony. Dostaje mandat, punkty, auto zabiera laweta na policyjny parking. Do tego wniosek do sądu.

Gość chciał wyłudzić kasę, strasząc mnie policją. Cóż. Kto babą wojuje, ten od baby ginie :)

#8.

Czytam anonimowe już od kilku lat i zauważyłam, że pewien temat powiela się na okrągło - "w naszym związku nie ma seksu", "zdradzam ją, bo mi nie daje", "ona nic nie robi w łóżku", "to zawsze ja wykazuję inicjatywę", "seks to tylko od święta". Być może was oświecę. Nie wypowiadam się za każdą kobietę, ale za naprawdę sporą część z nich.

W wielu, bardzo wielu przypadkach dziewczyna nie ma ochoty na seks, ponieważ NIE DOCHODZI. Tak, właśnie. Zobrazuję wam, jak to wygląda od strony wielu kobiet. Otóż jak powszechnie wiadomo, faceci na tym punkcie mają bardzo delikatne ego, wy zawsze musicie być tymi, którzy zadowolą swoją partnerkę jak żaden inny - dlatego kobiety kłamią, że mają orgazm.

Wyobraźcie sobie, że uprawiacie cudowny seks ze swoją partnerką, jest bliskość, namiętność, no i oczywiście orgazm. Bo jak by nie patrzeć, pod koniec zawsze chodzi o orgazm. A co jeśli go zabraknie? No właśnie, co gdybyście WY nigdy/ bardzo rzadko dochodzili podczas seksu? Kilka razy da się wytrzymać, przynajmniej dużo kobiet tak robi. A co jeśli to trwa tygodnie, miesiące, a nawet lata, a seks trwa tylko kilka minut?

Więcej orgazmu = więcej seksu. Zero orgazmu = zero seksu.

Narzekacie, że wasze partnerki po urodzeniu dzieci nie mają ochoty na seks - a z jakiej racji mają mieć, skoro żadnej przyjemności w formie orgazmu z niego nie mają? Po co mają wracać do czegoś, co tak krótko trwa i nigdy im nie przynosi spełnienia ? Ile wy byście takich stosunków wytrzymali? I nie, kobiety (w większości) wam o tym nie powiedzą, za bardzo zraniłoby to wasze ego.
23

Oglądany: 46505x | Komentarzy: 61 | Okejek: 187 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało