Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

"99% klientów jest normalnych, a ten 1% to kosmici" - Praca farmaceuty w dobie koronawirusa

63 280  
313   97  
Cześć. Jestem farmaceutą. Z powołania – bo to ważne. Pracuję w sieci aptek – to chyba mniej ważne. Już od jakiegoś czasu, widząc na Joe Monsterze opowieści o pracy w różnych zawodach, zamierzałam Wam też napisać kilka słów ode mnie.


Teraz, gdy świat opanowała pandemia wirusa, a przy okazji pandemia paniki, to chciałabym Wam pokazać, jak to wygląda z naszej strony. Nieco pominiętej strony, bo lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom medycznym, sprzedawcom, dostawcom itd. – wszyscy dziękują. Nie umniejszając ich roli – o nas nic nie słyszałam. A szkoda, bo bez nas też byłoby Wam ciężko żyć.

Zacznę od małego wyjaśnienia – fachowych pracowników aptek są dwa „rodzaje” – magister farmacji, farmaceuta, osoba po studiach wyższych z wymaganym półrocznym stażem w aptece oraz technik farmaceutyczny. Ten drugi skończył policealne technikum – i niestety tu mamy bardzo dużą różnorodność, bo technika mogą być państwowe, z całkiem sensownym poziomem, jak i takie weekendowe, które kończy niemal każdy, kto zapłacił za semestr... W aptece zawsze na zmianie musi być obecny farmaceuta – wymaga tego od nas prawo – tylko on może wydać część leków dostępnych na receptę i jest tak jakby „kierownikiem zmiany”. Farmaceutów na rynku jest niedużo. Jak mogę – pomagam zaprzyjaźnionym aptekom i obstawiam zmiany w moje dni wolne. Dlatego spojrzenie tutaj będzie nie tylko z jednej apteki.

Obsada

Tak jak powiedziałam, w aptece musi być obecny choć jeden farmaceuta. Na ten moment mamy bardzo dużo osób na tzw. opiece nad dziećmi. W aptekach, w których pracuje 5-6 osób, średnio 3 siedzą w domu z dziećmi. Na szczęście jeszcze żadnego z nas nie dopadła kwarantanna, bo byłoby koszmarnie.
Stąd decyzja „góry”, żeby skrócić czas otwarcia aptek. Dzięki temu pracujemy po 8-10 albo nawet 12 godzin, ale jednego dnia, drugiego pracuje już inna osoba. Mamy wówczas czas na odpoczynek. Czasem jednak trzeba wziąć 2-3 dni z rzędu, to jest trochę gorsze.

Ochrona

Jesteśmy niejako na pierwszej linii frontu, nie oszukujmy się, do apteki zazwyczaj przychodzą ludzie chorzy. Mamy dostępne maski, rękawiczki, płyny do dezynfekcji (dumnie to brzmi, teraz został już tylko spirytus skażony hibitanem). Ostatnimi czasy weszło zalecenie, żeby obsługiwać pacjentów przez tzw. okienko do obsługi nocnej. W aptekach, w których nie jest to możliwe, obsługujemy normalnie, przy otwartych drzwiach. Wywieszona jest kartka, by w środku nie znajdowało się więcej niż trzy osoby jednocześnie – pacjenci są już przyzwyczajeni i stosują się do zaleceń. Dodatkowo zostały zamontowane tak wyczekiwane szyby przy okienkach.

Pilnuję mój zespół, żeby maksymalnie co godzinę każda z nich (pracują same dziewczyny) poszła dokładnie umyć ręce. Po każdym kontakcie z receptą bądź gotówką dezynfekujemy ręce stojącym obok płynem antybakteryjnym. Poza tym raz na godzinę, dwie, robimy minutę przerwy na dezynfekcję stanowisk bądź okienka.

Ja osobiście nie noszę maseczki – różne są na ten temat opinie, dominują jednak zalecenia, by zdrowe osoby ich nie zakładały. Koleżanka ubiera, bo twierdzi, że to pomaga jej się bardziej pilnować i nie dotykać twarzy – całkiem mądry sposób. Zastanówcie się, ile razy drapiecie się po nosie, dłubiecie w zębach czy przypadkiem oprzecie brodę na rękach?
Nie noszę również rękawiczek – nie potrafię w nich pracować, jednak całe szczęście nie ma u nas w aptece już wielkich kolejek i mogę co te 20-30 minut wyjść na porządne mycie rąk wraz z dezynfekcją.
Po wejściu do domu, zanim przywitam się z domownikami – od razu idę pod prysznic, mycie wraz z włosami, wszystkie ciuchy lecą do prania, fartuchy pracownicze też piorę i prasuję po każdej zmianie.

Praca

Jak zmieniła się moja praca ze względu na koronawirusa? To, co mi teraz bardzo doskwiera, to braki leków. Standardem mojej pracy jest to, że często brakuje leków – to na cukrzycę, to na astmę, to na tarczycę (odsyłam do „leków zagrożonych brakiem dostępności” - w styczniu ta lista liczyła lekko ponad 300 pozycji, dzisiaj – 1587!). Na ten moment, ze względu na panikę i dezinformację, brakuje podstawowych leków, jak Pyralginy, Ibupromu czy Aspiryny. To są chwilowe braki, bo ludzie ruszyli do aptek i zabezpieczają się na zapas, na co producenci się nie przygotowali. Co nie zmienia faktu, iż dzwoniąc do hurtowni chciałabym mieć komfort zaopatrzenia apteki w podstawowe leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe.
Przy okazji dementuję: ibuprofen nie został potwierdzony jako lek, który zwiększa namnażanie się wirusa – kolejny fake news.

Na ten moment wrócił spirytus salicylowy na rynek, są dostępne maseczki, ale dalej brak płynów dezynfekcyjnych. Mamy zapas leków, o których mówiłam wyżej, na najbliższe 2 tygodnie – bazujemy na tym, że jedna substancja chemiczna niejedno ma imię (pamiętajcie, Ibuprom, Nurofen, Ibuprofen i Ibum to to samo!). Mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy.

Pacjenci

Jak zachowujecie się Wy, będąc po drugiej stronie? Większe obostrzenia, dotyczące obecności trzech osób w aptece, wprowadziliśmy dwa tygodnie temu. Na początku był problem, parę razy musiałam wypraszać pacjentów z apteki – trzeba to zrobić delikatnie, tekst: „wypad stąd, nie potrafisz liczyć, głąbie?” by się raczej nie sprawdził, choć parę razy miałam ochotę go użyć ;) Na ten moment grzecznie zaglądają, liczą bądź po prostu pytają, czy mogą wejść. Od tygodnia mamy również linie oddzielające nasze stanowiska – tu niestety jest dużo gorzej, pacjenci mimo wszystko podchodzą dość blisko.

Coraz więcej widzę osób, które przychodzą do apteki w rękawiczkach. A potem płacą drobnymi... Po to są zalecane płatności zbliżeniowe, żeby w aptece pozbyć się ciążących monet. A tak realnie to nie wiem dlaczego, ale naprawdę sporo ludzi płaci gotówką, choć tak dużo się teraz mówi o zwiększonych płatnościach zbliżeniowych, że jest to bezpieczniejsze itd. My nawet dezynfekujemy nasze terminale!

Inny temat to po co przychodzą ludzie do apteki w czasie pandemii? Tu już jest zdecydowanie lepiej. Wczoraj obsłużyliśmy około 300 osób, z czego trzy były... ciekawe.
Jeden pan się awanturował, że w sklepie nie wydziwiają i obsługują normalnie, a u nas jakieś okienko. Drugi pan przyszedł po niecierpiący zwłoki krem pod oczy, a trzecia pani była zdziwiona, że mamy do wyboru tylko trzy preparaty na przebarwienia...

Tak że średnia standardowa, 99% normalnych, a ten 1% to kosmici.

Ceny

Chciałabym Wam opowiedzieć parę przykładów, jak to działa. Jeszcze w styczniu wspomniany wcześniej spirytus salicylowy kupowaliśmy za około 1,20-1,50 PLN. Cena sprzedaży to w zależności od apteki 1,99 lub 2,49. Na ten moment ten sam spirytus – nie, nie nabrał nagle jakichś magicznych właściwości – kupuję w hurtowni za... 4,50 netto! Cena poszybowała do 5,99 dla pacjenta.

Maski, których nie nazwałabym chirurgicznymi – cena jeszcze trzy miesiące temu to około 50-70 groszy. Na ten moment przychodzą po około 5 zł netto. Doliczając podatek, to około 6 złotych brutto, więc sprzedajemy za 6,99 lub 7,99. Jak to powiedział mój znajomy – są one cieńsze niż chusteczki z Biedronki, a cena lichwiarska.

Płyny antybakteryjne – już teraz niedostępne – rok temu potrafiliśmy kupić od producenta w dużych ilościach za około 3 zł brutto, latem szło to jak świeże bułeczki w cenie 4 zł dla pacjenta. Dziś? Oferty spływają od firm. Ostatnia to 26 netto za 80 ml... To jest naprawdę przegięcie. Ja rozumiem, że jest popyt – to zwiększa się cenę. Ale kilkanaście, a nawet w przypadku maseczek – kilkaset razy?!

Inna kwestia to teraz znów niedostępne leki przeciwwirusowe, które de facto nie mają udowodnionego działania na koronawirusa – słynne Tamiflu. Dostawy z października mieliśmy za około 60-65 zł netto, te z lutego to już grubo ponad 120 zł. Czaicie? Ten sam lek, wzrost w przeciągu kilku miesięcy o 100%!

Apel

Nie mogłoby się zakończyć bez apelu w Waszą stronę. Wiem, że jesteście młodzi. Wiem, że jedyne leki, które pewnie kupujecie, to osławiony już Nurofen na ból głowy i czasem Gripex na przeziębienie. Wiem, że do apteki przychodzicie może czasem po dermokosmetyki i produkty na trądzik, ewentualnie antybiotyk dla Waszego dziecka.

Ale pamiętajcie, że znaczna część naszego społeczeństwa cierpi na choroby przewlekłe – nadciśnienie, cukrzycę, astmę, choroby tarczycy, choroby układy nerwowego czy choroby psychiczne. Oni muszą brać leki regularnie, muszą mieć do nich dostęp.
A co będzie, jeśli nas zabraknie? Nurofen wciąż kupicie na stacji benzynowej, jakieś gripexy pożyczycie od koleżanki/sąsiadki/brata, ale oni?

Dlatego mój apel – nie wykupujcie leków w za dużych ilościach, ale pamiętajcie, by mieć w domu coś przeciwbólowego. Przepuśćcie starszych ludzi w kolejce do apteki. Bądźcie dla siebie życzliwi, dla nas również, nie krzyczcie, że w aptece za rogiem dostaliście coś kiedyś bez recepty, a w tej w centrum miasta jest ten lek 2 złote tańszy.

Ale przede wszystkim #zostańwdomu. My nie możemy. Robimy to dla Was!
8

Oglądany: 63280x | Komentarzy: 97 | Okejek: 313 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

07.05

06.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało