Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Piekielne autentyki XXXV

62 855  
200   17  
Dziś niecodzienna promocja, gumki do zapinania, klienci z infolinii oraz o miłej podróży samochodem. Zapraszam do lektury.

Wszyscy znamy promocje w supermarketach. Stoi hostessa lub dwie, przed nimi próbki produktów. Można się poczęstować serem, mięsem, pieczywem, jogurtem itp.

Kiedyś trafiłem na promocję. Dwie urodziwe hostessy w firmowych mundurkach. Eleganckie stoisko. Na ladzie firmowe talerze, na których wyłożony był promowany produkt spożywczy. Nic tylko brać i próbować.

Niestety nikt się nie częstował.

Promowanym produktem była... karma dla kotów.

Hostessy czerwone na twarzy. Klienci, w tym ja, nie byli skłonni do częstowania się. Za to zadawali pytania typu "Czy pani smakuje?"

Do dziś zastanawiam się - kto to wymyślił? Kto miał się poczęstować? Kto chodzi do marketów z kotem na zakupy?

by glan

* * * * *



Chciałem podzielić się pewną historią, na tyle zabawną, że często ją opowiadam znajomym, zawsze wywołując salwy śmiechu. Tym razem głównym bohaterem, nieumyślnie "piekielnym", zostałem ja sam.

Miejsce akcji: Jedna z wielu stacji paliw "pod muszelką" w stolicy.
Czas: Kilka lat temu, jedna z moich pierwszych prac zaraz po liceum. Już dawno tam nie pracuję, ale zawsze miło wspominam miesiące tam spędzone.

Był ciepły, wakacyjny dzień, godziny popołudniowe, ruch dość duży. Pod dystrybutor podjeżdża małżeństwo staruszków - ok. 70 lat.
Po zatankowaniu razem wchodzą dziarskim krokiem na stację, mężczyzna kieruje się w moim kierunku - do kasy, zaś małżonka "w półki", gdzie eksponowane były oleje silnikowe, hamulcowe, gaśnice, trójkąty i inne akcesoria do auta.

Dochodzi do obsługi. Starszego pana określę z pełnym szacunkiem [D]ziadek, natomiast jego małżonkę [B]abcia, no i oczywiście [J]a - wtedy młody chłopak.

[D] - Dzień dobry, chciałem zapłacić za paliwo z dystrybutora ósmego.
[J] - Poproszę tyle i tyle złotych. Coś jeszcze?
[D] - Taaak, dobrze, że mi pan przypomniał... - i tu zwraca się do żony - Znalazłaś?
[B] - Nie, no nie mogę znaleźć... Chyba nie ma... - krzyczy przez całą stację.
[D] - Niech pan poczeka - dołącza do babci i razem wertują półki, przestawiając butelki z olejami, szukają czegoś, rozmawiają między sobą o tym, że nie mogą znaleźć pożądanego artykułu.

W tym czasie ustawiło się kilka osób w kolejce do koleżanki na stanowisku obok - dwie kasy były czynne, lecz moja niestety zablokowana.

[B] - No nie znajdziemy, nic z tego... idź zapytać...
Znów podchodzi do mnie dziadek, spogląda na ludzi, po czym jakby ściszonym tonem mówi:
[D] - Wie pan, my teraz jedziemy na działkę i by mi się przydały takie te... Tylko nie wiem, czy pan ma. Yyyy, takie... No, wie pan...
[J] - ? - spojrzałem zaciekawiony, ponieważ nie posiadam daru czytania w myślach.
[D] - No ten... Nie wiem, jak to teraz określić, do tego, no wie pan...
[J] - Nie wiem, proszę powiedzieć co pan potrzebuje, do czego to służy?
Ludzi w kolejce obok coraz więcej, bo kasa zablokowana od dobrych kilku minut. W końcu dziadek wypalił:
[D] - GUMKI DO ZAPINANIA!
I dopiero teraz tak na dobrą sprawę zaczyna się akcja.
Ja milion myśli w głowie, ale zachowując pełen profesjonalizm, kryjąc uśmiech, pewny siebie odpowiadam:
[J] - No jak nie ma? Są przed panem - wskazując dłonią na prezerwatywy, które zazwyczaj na każdej stacji są przed kasami.
[D] - Toooo? Takie małe?
Ja znów nie wiem, co mam o tym myśleć, jak to odebrać...
[D] - W takich pudełeczkach? "To" się zmieści?
Ukradkiem spoglądam na ludzi w kolejce oraz na koleżankę ze zmiany, chcąc wychwycić, czy podzielają moją dezorientację. Oczywiście wszyscy z uwagą przysłuchują się obsłudze starszego pana, podobnie jak ja kryjąc zdumienie.
[J] - Dobre będą, polecam! - rzuciłem, żeby w końcu się zdecydował, bo już trochę mnie męczyła ta sytuacja, tym bardziej, że nowi klienci już zajmowali całą powierzchnię sklepu.

W tym czasie dołącza babcia.

[B] - No gdzie to jest, pokaż.
Dziadek wskazuje na kolorowe, niewielkie pudełka przed jej oczami. Małżonka bierze jedno z nich do ręki, ogląda, usiłuje przeczytać, co jest na nim napisane (dość małym druczkiem), w końcu zwraca się do mnie lekko oburzona:
[B] - Niiiiie, to nie takie! Nam chodzi o gumy do zapięcia walizek na bagażniku auta.
W tym momencie moja twarz w sekundę wyświetliła wszystkie kolory czerwieni, kończąc na krwistym bordowym. Koleżanka w śmiech, podobnie jak ludzie z kolejki, którzy obserwowali sytuację.

Chyba potwierdza się sformułowanie, że my, mężczyźni, myślimy tylko o jednym...

by salvador199

* * * * *


Do tej pory życie oszczędzało mi większych piekielności, ale przyszła kryska na Matyska.

Kilkoro z ludzi z pracy, jak również ja, miało dzisiaj spotkanie z managerami.
Dowiedzieliśmy się, że nie postępujemy zgodnie z nową polityką firmy, która została wprowadzona sześć miesięcy temu i zostaniemy pociągnięci do odpowiedzialności. Dowiedzieliśmy się też, że jak na razie konsekwencje nie będą poważne, bo na naszą korzyść działa to, że nikt nam o tej polityce nie powiedział.

Tak, odpowiemy za nierobienie czegoś, o czym nas nie powiadomiono. Przez sześć miesięcy nikt nie znalazł chwili, żeby chociaż e-maila wysłać.

by yourspecialitsupport

* * * * *


Mieszkam w Niemczech. Sama jestem emigrantką, ale przyznam szczerze, że szlag mnie trafia widząc zachowania i podejście niektórych obcokrajowców, szczególnie z krajów muzułmańskich.

1. Kilka miesięcy temu do miasta, w którym mieszkam, przybyła nowa, duża fala uchodźców, w związku z czym powstał specjalny nowy obóz. Mój znajomy zajmował się tam pracami wykończeniowymi. Jak wyglądało życie w obozie?

Dziesiątki dobrze zbudowanych chłopów siedziało całymi dniami na d*pie grając w karty lub oglądając telewizję, narzekając, że robotnicy za głośno pracują i im przeszkadzają. Raz mój znajomy zwolnił już całą ekipę do domu i został sam z jednym pracownikiem dokończyć robotę. Okazało się, że trzeba poprzestawiać kilka gratów, co ciężko było zrobić w dwójkę. Drugi robotnik, również emigrant, poprosił uchodźców nieco łamanym, lecz ichnim językiem, aby im pomogli. Ci tylko się roześmiali i stwierdzili, że nie są robolami i oni tu nie przyjechali jakichś mebli targać. Tu doszło to ostrej dyskusji między robotnikiem a uchodźcami, którzy w końcu rzucili się na niego bodajże w pięciu. Interweniowali pracownicy obozu, grożąc, że po następnym takim incydencie firma straci kontrakt na roboty wykończeniowe.

2. W mieście, gdzie mieszkam, jest niezwykle ciężko znaleźć mieszkanie. Generalnie jeśli się tu przeprowadzasz, to masz szczęście jak znajdziesz cokolwiek, a mieszkania spełniającego twoje wszystkie wymagania możesz szukać i kilkanaście miesięcy bez skutku. Nie mówiąc już o cholernie wysokich kosztach wynajmu.

Ostatnio na jednej ze stron na FB trafiłam na taki post. Facet opisał historię dwóch syryjskich chłopaków, kuzynów, którzy ze względu na wojnę wszystko stracili i przybyli do Niemiec jako uchodźcy. Chodzą na kurs integracyjny, chcą podjąć pracę, no cud, miód i orzeszki. Problem jest tylko taki, że szukają mieszkania, bo muszą opuścić obóz. Koszta czynszu przejęte przez państwo. Wymagania co do mieszkania:
- Minimum 2, a najlepiej 3 lub więcej pokoi.
- W centrum miasta (max.10 minut metrem do centrum).
- Kompletnie umeblowane z pełnym wyposażeniem kuchni.
- Balkon/taras, piwnica, garaż podziemny.
- Najlepiej budynek nie starszy niż 10 lat.

Komentarze pod postem oferujące:
- Mieszkanie jednopokojowe - coooo? Przecież oni są w dwójkę, jeden pokój to za mało!
- Pokoje w domu jednorodzinnym pod miastem - za daleko, a w ogóle to co wy sobie wyobrażacie? Oni nie będą mieszkać z innymi ludźmi.
- Mieszkanie na obrzeżach miasta, lecz na linii metra - za daleko, oni nie będą pół godziny do centrum jechać.

Pojawiły się też posty krytykujące tak wysokie wymagania, dające przykłady na to, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Zostały szybko zjechane tekstami o braku empatii, nietolerancji, rasizmie.

3. Pracuję jako barmanka. Do knajpy często przychodzi pewien Tunezyjczyk. Chłopak bodajże 27-letni, żonaty z Niemką, świeżo upieczony ojciec. 2 lata w Niemczech, w tym rok na bezrobociu. Nie pracuje, bo oferują mu za małe stawki (on poniżej 13 euro na godzinę nie będzie pracował), na budowę nie pójdzie, bo to za ciężka praca, do agencji pośrednictwa pracy też nie, bo oni wykorzystują ludzi. Jego żona to idiotka (jego słowa), bo powinna iść do pracy, w końcu dziecko ma już 2 miesiące, a ta krowa ciągle w domu siedzi. Na moje pytanie, czy on chciałby siedzieć w takim razie w domu z dzieckiem, stwierdził, że oczywiście nie - żona ma iść do pracy i opłacić opiekunkę.

Facet ciągle podrywa mnie i inne barmanki. Kiedyś, gdy po raz kolejny próbował mnie obłapiać, wykrzyczałam mu w twarz, że jest po prostu świnią, aby podrywać mnie w tak bezczelny sposób, podczas gdy jego żona opiekuje się w domu ich dzieckiem. Uśmiechnął się tylko i stwierdził:
- Ja jestem z Tunezji, u nas mężczyzna może mieć wiele kobiet i one muszą to zaakceptować.

4. Obok naszej knajpy znajduje się iracka restauracja. Ich pracownicy często przychodzą do nas po pracy, również właściciel tego przybytku pojawia się od czasu do czasu. Generalnie chłopaki są zawsze głośno, piją zdecydowanie za dużo i okazują obsłudze zdecydowanie zbyt mało szacunku, niestety zostawiają u nas też duże pieniądze, przez co szef kazał nam te zachowanie tolerować. Ostatnio jednak i jemu puściły nerwy.

Otóż chłopaki sobie u nas świętowali, popili, zaczęły się już głupie komentarze pod adresem barmanki, próby obłapiania. Pijany właściciel restauracji najzwyczajniej w świecie wpakował jej rękę w stanik, za co dostał siarczysty policzek. Pod adresem mojej koleżanki poleciała niezła wiązanka szmat, k*rew i dziwek i towarzystwo ulotniło się bez płacenia rachunku.

Następnego dnia nasz szef, nieobecny przy całej awanturze, wybrał się do restauracji celem rozmówienia się z chłopakami. Usłyszał, że pracują u niego same dz*wki, co najpierw świecą cycem, a potem udają niedostępne, a tak naprawdę same się proszą o ściągnięcie majtek. Szef dał właścicielowi restauracji po gębie za te słowa, od tej pory cała ekipa ma zakaz wstępu do naszej knajpy.

Ma rację ten, kto napisze, że ta historia to po prostu hejt na emigrantów z krajów muzułmańskich. Musiałam sobie ulżyć :)

by digi51

* * * * *


Kolejny piekielny klient infolinii. Problem? Faktura oczywiście:

[J] Ja [K] Klient

[J] - Witam, w czym mogę pomóc?
[K] -No ja chciałem zapytać, gdzie faktura się podziała moja?
[J] - O którą fakturę chodzi?
[K] - O grudniową.
[J] - Ma pan włączoną fakturę elektroniczną, czyli powinna być na pańskiej skrzynce mailowej.
[K] - Ale ja nie mam maila! Ja tam podałem jakiś wymyślony!
[J] - I tu ma pan odpowiedź, jeżeli podał pan "wymyślony" adres e-mail, to na ten adres, niezależnie od tego jaki by nie był absurdalny, system wysyła fakturę.
[K] - No to czemu mi listownie nie wysłaliście?
[J] - Ponieważ, jak mówiłem, włączył pan fakturę elektroniczną, a to że podał pan nieistniejący adres, to, z całym szacunkiem, pański problem. Sugerowałbym więc albo założyć i podać nam prawdziwy adres e-mail, albo wyłączyć e-fakturę, aby przychodziły faktury na adres domowy.
[K] - Ale wtedy zniżkę stracę! A tak mam 5,99 zniżki za tę e-fakturę!
[J] - Którą traci pan w przypadku faktury opłaconej po terminie. Czy w czymś jeszcze mogę pomóc?
[K] - W niczym... BIP BIP BIP

PS: Wymyślony adres ukochanego klienta brzmiał mniej więcej tak: "ABCD@WB.BL".

by Armageddonis

* * * * *


Jak sprawić, aby z twojego dziecka śmiano się przez całą podstawówkę i gimnazjum? Wystarczy dać mu imiona Jan Paweł. Uwaga! Działa tylko, gdy masz na nazwisko Papierz.

(Jakby coś - mam na opublikowanie tej historii zgodę kolegi Papierza.)

by theQ

* * * * *


Na moim osiedlu, prawie naprzeciw drzwi do mojej klatki, stoi duży, murowany śmietnik.
Każdego dnia zjawia się kilku okolicznych zbieraczy lub bezdomnych. Jako że przychodzą wieczorami i nie wywlekają śmieci, większość osób nie ma raczej zbyt wielkich obiekcji, w każdym razie nikt ich nie przegania.

Kilka miesięcy temu zaczęła się pojawiać pani z córką. Kobieta w wieku średnim, córka chyba małoletnia jeszcze, zbierają gazety, puszki i tak dalej. Widać, że obie dość zabiedzone, brudne.

Po zrobieniu porządków w szafach wypełniłam cały wór ubrań i butów, które są na mnie już za małe lub przestały mi się podobać. Jakieś swetry, bluzki, spodnie, w dobrym stanie. Była tam jeszcze jedna pościel, która na nową kołdrę nie pasuje i koc z jakąś Hanną Montaną czy czymś podobnym i płaszcz.

Zwykle takie ubrania oddawałam do kontenerów lub zanosiłam do placówek, ale odkąd zobaczyłam dwie swoje bluzki, które zostały oddane "dla biednych" wycenione w okolicznym lumpeksie, staram się sama rozdawać po znajomych.

Jestem dość niska i raczej szczupła, więc kiedy przyuważyłam przy śmietniku wspomnianą kobietę z córką, pomyślałam, że na oko to ciuchy na dziewczynkę będą pasować, więc podeszłam do nich i zagaiłam z pytaniem, czy chce trochę ubrań, ciepłych, na dziewczynę będą dobre.

Kobieta się ucieszyła, trochę ponarzekała, że jej Kasia (czy tam Krysia) to swetrów nie ma, że buty przeciekają, że ma jeszcze dwójkę dzieci młodszych, itp.

Koniec końców, następnego dnia miała przyjść po torbę, przyszła, zadowolona, podziękowań nie ma końca, aż mi się głupio zrobiło.
Zaczyna przebąkiwać, że może jeszcze jakieś pieniądze dać, na jedzenie. Na alkoholiczkę nie wyglądała, ale portfela ze sobą nie wzięłam, żeby nawet pójść ten chleb jej kupić, bo pieniędzy nie daję nigdy.
Kobieta trochę zaczęła fukać, że ona potrzebuje, że głodna, że mam DAĆ teraz.

Pomyślałam: "dać palec, weźmie rękę", więc to jej proszenie ucięłam, adres jadłodajni podałam (a bo znam i wiem, że tam każdy dostanie jedzenie, może to nie kawior, ale ja sama kaszę jadam, więc nie ma co królowej Wiktorii zgrywać), do domu się zawinęłam.

Pół godziny później wychodziłam do sklepu i przyznam, że trochę mnie zamurowało. Większość ubrań leżała po prostu na chodniku przed blokiem, ale kogoś fantazja poniosła i pościel na małym śmietniku okręcił, a buty na ogrodzonym trawniku przed blokiem leżały.

Podniosłam. Część, na szczęście ta mniejsza, była tak ubrudzona ziemią, piachem z chodnika - podejrzewam, że ktoś to buciorami podeptał - że trzeba było wyrzucić. Pozostałe ubrania w miarę dobrym stanie po prostu wrzuciłam do reklamówki, tej samej, w której dawałam, a która walała się po trawniku i położyłam na śmietnik.

Następnego dnia po ciuchach nie było śladu, ktoś zabrał.

A kobietę z tą dziewczyną widzę czasem, gdy wieszam pranie na balkonie. Ale już nie ma sensu awantury robić, po podejrzewam, że jeszcze z zaskoczenia w pysk zarobiłabym.

by zegarka

* * * * *


Będzie śmiesznie/obrzydliwie - zależy od wrażliwości czytającego.
Sobota, godzina 22. Pusta dwupasmówka, prowadząca w stronę jednego z większych miejskich osiedli. Jedziemy powolutku, z prędkością patrolową. Z drugiej strony nadjeżdża czerwone audi starego typu, prędkość niewielka, ale tor jazdy z prostym ma niewiele wspólnego. Nietrzeźwy na bank.

Szybka decyzja, robimy nawrotkę i zatrzymujemy.
Kolega podchodzi do audicy od strony kierowcy, tamten opuszcza szybę, standardowa formuła (prawo jazdy i dowód rejestracyjny samochodu poproszę). Facet mocno zmieszany, coś tam się rozgląda, kombinuje jak koń pod górkę, ale w końcu podaje stosowne dokumenty... Kumpel bierze i... dokumenciki coś się lepią, a kierowca zmieszany wyciera rękę w tapicerkę siedzenia... Kolega zagląda głębiej przez szybę i zaczyna rozumieć...

Na szybie uchwyt na telefon, telefon włączony, a na ekranie pani z dużymi hmm... argumentami, oddaje się "ćwiczeniom" na gibkość z dwoma wąsatymi grubasami. Kierowca ma spodnie do połowy półdupków zsunięte, a kolor jego twarzy z sekundy na sekundę bardziej przypomina przecier pomidorowy.

Tak... Pan postanowił umilić sobie podróż z pracy, oddając się "innym czynnościom seksualnym" za kierownicą.
500 zł i 6 punktów karnych bez żadnej dyskusji.

Kolega z patrolu 30 minut spędził na stacji przy umywalce. Praca w policji to nie taka bułka z masłem :)

Pan kierowca był trzeźwy.

by DarylDixon
1

Oglądany: 62855x | Komentarzy: 17 | Okejek: 200 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało