To najstarsza z planszowych gier dot. upajania się w sztok. Gracze rzucają kośćmi i przesuwają swoje pionki na kolejne pozycje, gdzie bardzo często znajdują się polecenia wymagające od nich trzeźwości... jamy gębowej. I tak więc, jeśli zawodnik nie wypowie prawidłowo jezykołamacza, zmuszony będzie do wlania w siebie karnej kolejki wódki.
„W wysuszonych sczerniałych trzcinowych szuwarach sześcionogi szczwany trzmiel bezczelnie szeleścił w szczawiu trzymając w szczękach strzęp szczypiorku i często trzepocząc skrzydłami.”
Większość graczy pada po kilku minutach od rozpoczęcia zabawy.
W czasach, gdy nie było komórek z pożerającymi czas grami, uczniowie radzili sobie z nudą grając w tzw. „Okręty”. Mimo że za planszę rozgrywki służyła kartka papieru, emocje były ogromne. Niedawno na rynek wypłynęła nieco bardziej zaawansowana wersja tejże gry, która dzięki alkoholowemu urozmaiceniu spowoduje, że emocje będą jeszcze większe. Zasady są takie same, z tym że każdy z okrętów przeciwnika zbudowany jest z jednego, bądź kilku, wysokoprocentowych szotów. Co ciekawe - podobno gra obfituje w nagłe zwroty akcji - z każdym kolejnym ruchem talent strategiczny przeciwnika drastycznie się zmniejsza...
Twistera, grę starszą niż polska lista obowiązkowych lektur szkolnych, znają wszyscy i tłumaczenie jej zasad byłoby najzwyklejszą stratą czasu. Tymczasem twister w wersji pijackiej jest idealnym sposobem na rozkręcenie swingersowej orgietki dla osób lubujących się w akrobatycznym seksie bez zabezpieczeń.
Zasady są takie same, z tym że za każdym razem, gdy któryś z zawodników popełni błąd, karą będzie wódczany szot i zdjęcie jednej z części garderoby. I tak właśnie tatuś poznał mamusię, synku...
Hazard to zło. A my lubimy zło. Zło i seksowne laski. Nie ma lasek? Kurczę, Zbyszku - trzeba się napić. Oto ruletka dla lubiących gorzałę bywalców kasyn. W tym jednak wypadku nagrodą jest procencik.
Coś czujemy, że i w tej konkurencji mistrz Kasparow górowałby nad każdym zawodowym szachistą, a alkoholowe procenty nie tylko nie rozpraszałyby klarowności jego myślenia, ale i dodałyby mu animuszu.
Połączenie intelektualnej rozrywki z odmóżdżającym łojeniem wódki to pomysł mocno ryzykowny, a sama gra może szybko zamienić się w regularną bójkę pijanych w sztok zawodników, którzy w alkoholowym amoku stwierdzą, że przesuwanie figur po szachownicy jest zwyczajnie nudne.
Kolejna zbezczeszczona szkolna gra z długą tradycją. I kolejny doskonały powód do picia. A tak przy okazji - pierwsza wersja „kółka i krzyżyka” powstała w I wieku naszej ery w Cesarstwie Rzymskim. Kto wie? Być może i już wówczas pijacka wariacja tej rozrywki miała miejsce podczas słynnych cesarskich orgii, gdzie wino lało się strumieniami, a urodziwe niewiasty taśmowo brzuchacone były przez wysoko postawionych biesiadników?
Rzutki to najczęstsza, poza „Piłkarzykami”, zabawa w każdym szanującym się pubie. Wiadome więc było, że kwestią czasu jest pojawienie się na rynku pijackiej, domowej wersji tej gry. Podobnie jak w oryginale, tak i tu największą radość wywołuje trafienie rzutką w środek tarczy - zgodnie z zasadami alkoholicznej odsłony gry, wówczas wszyscy uczestnicy muszą zwilżyć swe usta kieliszkiem pełnym wódki.
BONUS
Co dzielniejsi, zaprawieni w barbarzyńskim machaniu łbem Bojownicy kojarzą kultową kapelę Manowar. To amerykański zespół, który grając pompatyczny heavy metal, sławi męstwo i wszystko to, co każdy prawdziwy facet robić powinien, aby w ogóle posiadać prawo do nazywania siebie facetem.
Zasada manowarowej gry pijackiej jest banalnie prosta: szykujemy sobie min. pięćdziesiąt kieliszków z wódką, odtwarzamy losowy utwór tej grupy i wlewamy w siebie kolejkę za każdym razem, gdy usłyszymy wzmiankę o wojnie, młotach bojowych, mieczach, odwadze, stali, krwi, śmierci, bohaterstwie i honorze. Najtwardsi pijacy padają przed rozpoczęciem się drugiej zwrotki...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą