Graliśmy sobie w pana (ch*** potocznie zwanym) we czterech: dwóch Polaków i dwóch przyuczonych kumpli-Angoli. Jednemu z nich karta wyjątkowo nie szła, czego nie omieszkaliśmy (jak to Polacy) skomentować. Na co on z typową brytyjską flegmą:
- Ja nie przegrywam. Ja tylko opóźniam moment mojego zwycięstwa...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą