To jeden z tych dni, kiedy myślisz sobie: „Co będę w domu
siedział, kiedy na dworze tak ładnie?”. Czerwcowe słońce wręcz
zdawało się przyklaskiwać pomysłowi zgromadzenia radosnej ekipy
szaleńców gotowej szukać kłopotów. A że wszystkie warunki nam
sprzyjały, dość spontanicznie upchnęliśmy się w auta i
ruszyliśmy gdzieś pod Zieloną Górę, aby powałęsać się po…
największej fabryce materiałów wybuchowych w III Rzeszy.
Lepszych kompanów zgromadzić by się chyba nie dało. Oto bowiem
grupa czubków, z którymi odbyłem najbardziej szaloną, miejscami
graniczącą z wręcz samobójczymi manewrami, prawie dwumiesięczną
wyprawę do Ameryki Południowej, zgromadziła się w kompletnym
składzie. A skład ten „ubogacił” Piotrek Kawiak – człowiek,
który najlepiej czuje się wepchnięty głową w dół do kreciej
dziury i nie ma żadnych oporów, aby uprawiać wyjątkowo
ekscentryczny „nierząd” na OnlyFans. Z taką drużyną wiadome
było, że szwendanie się po zajmującym
1500 hektarów kompleksie
opuszczonych, doszczętnie splądrowanych przez Armię Czerwoną
betonowych budynków minie w przyjemnej, kulturalnej, dżentelmeńskiej
atmosferze.
Krzystkowice, czyli
dzielnica miasta Nowogród Bobrzański, były kiedyś niezależną
aglomeracją i do 1945 roku zwały się Christianstadt. Wtedy to też
z tym malowniczym miejscem pożegnali
się Niemcy, a obszar znalazł się w granicach Polski. Jeszcze rok
wcześniej założono tam komórkę obozu koncentracyjnego
Gross-Rosen, do którego ściągano więźniów z m.in. Siedmiogrodu
i Litzmanstadt (tak zwała się Łódź w czasie II wojny światowej).
Tymczasem w
pobliskim lesie już od 1939 roku trwały bardzo intensywne prace
nad gigantycznym kompleksem Alfred Nobel Dynamit Aktien-Gesellschaf,
czyli Kombinatem DAG Alfreda Nobla.
Bardziej dziś
kojarzony z zaszczytną nagrodą, szwedzki chemik już 1862 roku
otworzył fabrykę nitrogliceryny, niedługo potem wynalazł
detonator, a cztery lata później, eksperymentując ze wspomnianą
nitrogliceryną i ziemią okrzemkową, opracował dynamit – znacznie bezpieczniejszy i mniej wrażliwy na
mechaniczne bodźce materiał wybuchowy. Przedsiębiorca ten wkrótce
też otworzył całą sieć fabryk na terenie Europy.
Podobno Nobel był
pacyfistą i miał spore wyrzuty sumienia, że swoją fortunę
zarobił na produkcji ładunków, które znajdowały zastosowanie jako śmiercionośna broń. Najprawdopodobniej dlatego właśnie
przekazał cały swój majątek, czyli ok. 30 milionów szwedzkich
koron, na powołanie do życia
specjalnego funduszu, z którego to
wypłacać miano nagrody za osiągnięcia w nauce i literaturze.
Nobel zmarł w 1896 roku, z całą pewnością wierząc, że mimo
wszystko ludzie nie okażą się chorymi pojebami i jego wynalazki
znajdą zastosowanie, przede wszystkim, jako narzędzia mające
ułatwiać nam życie, a nie je odbierać. O, jakie to urocze…
W czasie I wojny światowej firma Nobel AG stała się największym europejskim
producentem materiałów wybuchowych, przejmując mniejszych
konkurentów. Przekształcone w spółkę akcyjną przedsiębiorstwo
rozpoczęło też intensywną produkcję amunicji i prochu dla Rzeszy
Niemieckiej, dość szybko stając się potentatem w tej branży. W
okresie międzywojennym fabryce wprawdzie zakazano wytwarzania
uzbrojenia wojskowego, ale po dojściu do władzy NSDAP firma znowu
wróciła do intensywnej produkcji amunicji w ramach przezbrajania
Wehrmachtu.
Na terenie całej Rzeszy powstało 30 fabryk spółki
Nobel Ag i IG Farbenindustrie. Ta ostatnia zajmowała się nie tylko
produkcją farb, ale także i gazów bojowych. W zakładzie
znajdującym się w Allendorfie, gdzie wytwarzano największą ilość
trotylu w Europie, pracowało 15 tysięcy przymusowych robotników i
więźniów obozów koncentracyjnych.
Latem 1939 roku
niemieckie Wojskowe Biuro Uzbrojenia rozpoczęło budowę jeszcze
jednej fabryki. Miał to być najnowocześniejszy na naszym
kontynencie zakład produkujący amunicję. Prace nad położonym w
Christianstadt obiektem trzymano w ścisłej tajemnicy, a całe
przedsięwzięcie ukryto pod nazwą „kryptonim wiąz”. W iście
rekordowym czasie powstało tam 820 budynków, 73 kilometry
prowadzących tam dróg oraz 34 kilometry torów kolejowych.
Zbudowano też systemy podziemnych korytarzy, dwie elektrownie, dwie
rozbudowane sieci wodociągowe, budynki administracyjne, plac
manewrowy,
burdel i remizę strażacką. Wzniesiono
też pięć potężnych silosów, które do dziś robią wrażenie
swoim rozmiarem. Chociaż w pewnych środowiskach krążą opowieści
o tym, że miały tam znajdować się wyrzutnie rakiet V1 albo
wręcz że planowano tam umieścić reaktory atomowe, to prawda jest
taka, że monumentalne silosy były niczym innym jak zbiornikami na
metanol –
naczelny surowiec wykorzystywany w kombinacie. Oczywiście
Niemcy używali darmowej siły roboczej w postaci więźniów
obozów koncentracyjnych. Ciekawostką jednak jest to, że zgodnie z
dyrektywą samego Adolfa Hitlera z 1942 roku, od robót związanych z
przemysłem zbrojeniowym odsunięto ludzi pochodzenia żydowskiego.
To dlatego w ciągu chwili z terenu zakładu zniknęli wszyscy Żydzi.
Prawdopodobnie zostali oni wywiezieni do Auschwitz i momentalnie
zgładzeni, bo jak już wspomniano – budowa tego obiektu była
objęta ścisłą tajemnicą.
Szacuje się, że
łącznie mogło pracować tam ok. 22 tysięcy więźniów.
Oficjalnie fabryka
zaczęła produkcję amunicji w 1943 roku. Wiele wskazuje na to, że w
Christianstadt powstała połowa niemieckich zapasów
heksogenu –
jednego z najsilniejszych ówczesnych kruszących materiałów
wybuchowych. Zresztą środek ten stosowany jest w armii do dziś.
Szczegóły
działania tej ogromnej fabryki do dziś nie są znane, bo nawet
niemieckim pracownikom tej fabryki zakazano prowadzenia jakiejkolwiek prywatnej dokumentacji, robienia zdjęć, a nawet opowiadania komukolwiek o swoim
zajęciu. Intrygujące jest to, że prawo to obowiązywało nawet po
wojnie!
Podwójna promocja homoseksualizmu!
Pewne jest natomiast
to, że na terenie Nobel AG produkowano podzespoły do rakiet V1 i
V2, natomiast nie dokonywano tam ostatecznego montażu. Podzespoły
wywożone były koleją na wyspę Uznam, gdzie kontynuowano produkcję
tej broni.
Mimo przykładania
bardzo dużej uwagi do środków bezpieczeństwa, nie obyło się bez
poważnej katastrofy. Miało to miejsce w grudniu 1944 roku, kiedy to
przypadkiem
doszło do detonacji 150 ton materiałów wybuchowych –
istotnego elementu rakiet V1. Eksplozja dosłownie zdmuchnęła z
powierzchni ziemi kilka budynków, kawał lasu oraz całkiem sporą
liczbę ludzi. Zginęło wówczas ok. 60 osób.
Na początku lutego
1945 roku na teren fabryki wkroczyła Armia Czerwona. Specjalna
brygada niemieckiej policji Wirth przez tydzień broniła zakładu, a
samo miasto aż pięć razy przechodziło z rąk do rąk, przez co
zostało doszczętnie zniszczone w wyniku tych krwawych walk.
Oczywiście po zdobyciu zakładów Rosjanie splądrowali co tylko
się dało i zabrali ze sobą łupy. Zniknęła również wszelka
dokumentacja. Dlatego też nie do końca wiadomo, nad czym jeszcze
pracowano w tym olbrzymim kompleksie. Nie jest więc wykluczone, że
mogły tam być opracowywane nowe, eksperymentalne urządzenia do
produkcji wojennych zgliszczy. Po tym, jak Rosjanie wyczyścili ten
obiekt z tego, co uważali za przydatne i wartościowe,
kompleks
został porzucony i pozostawiony na pastwę natury. Pewną jego część ogrodzono jednak siatką i przerobiono na
polską jednostkę wojskową. Mowa o przylegającym do szosy Nowogród
Bobrzański – Krzywaniec północno-wschodnim terenie kombinatu.
Tajemnicą pozostaje
też istnienie plątaniny podziemnych korytarzy, które mają się
rzekomo znajdować pod zakładem. Jak dotąd wiadomo o istnieniu
tunelu ściekowego o długości prawie 2 km, z czego mniej więcej
połowa nadaje się do eksploracji.
Po dwudniowym
pobycie na terenie dawnej fabryki Nobla mogę wam z całą
odpowiedzialnością powiedzieć, że do przeczesania wszystkich
zakątków tego arcyciekawego miejsca potrzeba by przynajmniej kilku
dób więcej, bo kompleks ten faktycznie jest olbrzymi. Dobrze też
mieć ze sobą szczegółową mapę położenia poszczególnych
obiektów –
nie wszystkie bowiem da się dojrzeć w gęstym lesie.
Oczywiście wchodzenie do budynków (oraz na nie) jest surowo zabronione, o
czym przypominają umieszczone tu i tam tablice informacyjne. Jeśli więc zachęciłem was do odwiedzin kombinatu i jednak zdecydujecie
się zajrzeć do jakiejś nieruchomości, a następnie spadłszy w
głąb dziury w betonowej podłodze, połamiecie sobie witki, to nie
miejcie do mnie pretensji. Uprzedzałem. My na szczęście wróciliśmy do domu
cali, zdrowi i bardzo z siebie zadowoleni.
Źródła:
1,
2,
3
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą