A
więc należysz tych osób, które twierdzą, że lądowanie na
Księżycu zostało sfabrykowane, a szczepionki to wymyślony przez
spiskujących hodowców drobiu element programu depopulacyjnego?
Jesteś zatem idealnym odbiorcą teorii, która ponad 30 lat temu
wstrząsnęła umysłami rosyjskich telewidzów. Nawet dziś, w
czasach gdy wiele osób wierzy w zależność pomiędzy technologią
5G, a pandemią koronawirusa, wieść jakoby przywódca rewolucji
październikowej był grzybem, mogłaby przyprawić o ból głowy
niejednego twórcę filmów z napisami w kolorze dojrzałego Pikaczu.
W
1985 roku urząd sekretarza generalnego KC KPZR objął Michaił
Gorbaczow. Stało się to akurat w momencie wyraźnego pogorszenia
się relacji pomiędzy ZSRR a Zachodem. Nikt nie spodziewał się, że
nowy przywódca odetnie się od polityki swoich poprzedników i
postanowi wprowadzić drastyczne zmiany w kraju - gruntowną jego przebudowę, tak zwaną pierestrojkę. Oprócz modernizacji
gospodarki, zwiększenia swobód obywatelskich, a nawet walki z
alkoholizmem wśród Rosjan, Gorbaczow zaczął wycofywać radzieckie
wojska z Afganistanu oraz ze wschodnioeuropejskich baz. Przestał też
popierać „bratnie”, komunistyczne państwa i wyraził swoją
aprobatę dla zjednoczenia Niemiec, czym momentalnie
poprawił
relację ZSRR z zachodnimi sąsiadami.
Jedną
z głównych idei rewolucyjnych zmian zachodzących w Rosji i zarazem
politycznym sloganem Gorbaczowa była
głasnost (ros. „nagłaśnianie”)
– słowo, które w ówczesnym kontekście miało odnosić się do
poprawiania jakości życia Rosjan oraz informacyjnego otwierania się
na świat i odejścia od medialnej cenzury
W
telewizji, która dotąd zdominowana była przez propagandowe,
starannie wyselekcjonowane i zgodne z ideologicznym programem partii,
programy zaczęły pojawiać się materiały, o których jeszcze parę
lat wcześniej nikt nawet nie mógł śnić. Ograniczenie cenzury
sprawiło, że można było powiedzieć więcej. Można też było
się śmiać z rzeczy, symboli i osób, które dotąd uchodziły za
absolutną świętość. Problem w tym, że przyzwyczajeni do
prezentowanego przez długie dekady, betonowego przekazu sączącego
się z kineskopów, Rosjanie w pierwszych latach pierestrojki
mieli
spory problem z otworzeniem się na nowości i oddzieleniem faktów
od fikcji.
W
leningradzkiej telewizji wyemitowano audycję nazwie "Piąte koło". Był to, w zamierzeniu, dość interesujący program
łączący w sobie pogadanki na tematy społeczno-historyczne z
popularnymi w tamtym okresie elementami dziennikarstwa śledczego. Co
i rusz, na światło dzienne wychodziły nowe, dotąd zatajane, fakty
na temat tajemnic sowieckiej Rosji, więc młodzi redaktorzy mieli
ogromne pole do popisu. Tymczasem odbiorcy, przyzwyczajeni do
bezgranicznej wiary we wszystko, co podawane jest na łamach mediów, łykali kolejne sensacje niczym przysłowiowe pelikany.
17
maja 1991 roku zgromadzeni przed telewizyjnymi ekranami Rosjanie
mieli okazję zobaczyć nowe wydanie „Piątego Koła” i
dowiedzieć się rzeczy, które mogły wywrócić ich świat do góry
nogami. Przed kamerą zasiadło dwóch młodych mężczyzn –
ceniony krytyk filmowy Siergej Szołochow oraz, przedstawiający się jako historyk i znawca sowieckich dziejów, Siergej Kuriochin. Panowie
zasiedli w pomieszczeniu pełnym książek, aby poprowadzić
„Sensacje i hipotezy” - jeden z segmentów programu. Widzowie
spodziewali się porcji kolejnych, nieznanych im dotąd, informacji
podanych przez godnych zaufania, poważnych redaktorów.
A na takich
właśnie wyglądali Szołochow i Kuriochin.
Przez
następną godzinę, grający rolę oczytanego, uczonego i cenionego
wykładowcy, Kuriochin z absolutnie poważną miną rozwijał ideę
mówiącą o tym, że cała bolszewicka rewolucja nigdy nie doszłaby
do skutku, gdyby nie halucynogenne,
psylocybinowe grzyby, którymi to
posilać się mieli wszyscy bolszewiccy przywódcy i najbardziej znamienite
persony związane z tym wielkim przewrotem. Badacz opowiadał o
swojej podróży do Meksyku, gdzie podczas długiego śledztwa,
natknął się on na dawne rysunki, które nie tylko łączyły
tradycję spożywania enteogennych psychodelików z rosyjską
rewolucją, ale i wręcz przepowiadały jej losy. To zadziwiające
odkrycie, jak twierdził Kuriochin, nie mogło być przypadkiem, a
wręcz stanowiło dowód na to, że przez przyjmowanie pewnych środków
halucynogennych ludzie na całym świecie są w stanie dostroić się do „jednoczesnego, równoległego prądu myślowego”.
Mężczyzna wszystko to mówił
poważnym tonem, a dodatkowym elementem, który świadczył o tym, że
sprawa została przez niego dobrze przez niego zbadana, świadczyła
też jego obszerna wiedza na temat stosowania tego typu substancji przez
ludy Ameryki Środkowej. Historyk opowiadał nawet o meskalinowych
kaktusach i
fenomenie książek autorstwa Carlosa Castanedy!
Idąc
dalej, naukowiec z całym przekonaniem stwierdził, że istnieją
dowody na to, że halo-grzybki odegrały ważną rolę w samej Rosji
i wręcz zainspirowały cały, rewolucyjny ruch w 1917 roku. W pewnym jednak momencie ta intrygująca teoria zaczęła delikatnie zbaczać
w stronę, niewątpliwie – napędzanej narkotycznymi substancjami,
fantastyki.
„Mam
absolutnie niepodważalny dowód na to, że rewolucję październikową
przeprowadzili ludzie, którzy przez wiele lat spożywali niektóre
grzyby. I te grzyby, w trakcie konsumowania przez tych ludzi, wyparły
ich osobowości.”
- stwierdził Kuriochin. Okazuje się bowiem, że
przyjmowanie zbyt dużych ilości tych specyfików sprawia, że
przejmują one pełną kontrolę nad człowiekiem, zmieniając go nie
tylko psychicznie, ale i fizycznie!
W rezultacie Lenin – wielki miłośnik psylocybinowych tripów, sam
przeistoczył się w grzyba.
Dowodów na to Kuriochin miał całkiem
sporo i z kamienną miną opowiadał o grzybowej symbolice ukrytej na
obrazach przedstawiających lidera partii bolszewickiej, a nawet
stwierdził, że pancerny samochód, z którego Władimir Iljicz
wygłaszał swe przemowy, zawierał w sobie całą grzybnię, do
której to polityk był podłączony. Kolejne dowody (w tym m.in.
archiwalne zdjęcia) na poparcie swojej teorii historyk przedstawiał
tak szybko, że widz nie dostał nawet szansy na odrobinę refleksji
i został zalany potokiem skrajnie absurdalnych informacji, które w
dalszym ciągu brzmiały jak
efekt poważnego, rzetelnego śledztwa naukowo-dziennikarskiego.
Prowadzącemu
program Szołochow nie drgnął nawet kącik ust kiedy jego gość
taplał się w odmętach swoich psychodelicznych teorii. Aby dodać
do tej błazenady jeszcze więcej autentyczności, wyemitowano nawet
fragment wywiadu z prawdziwym mikologiem, w którym uczony podzielił
się z widami swoją wiedzą na temat psyclocybinowych grzybów.
W
rzeczywistości Kuriochin nie był żadnym naukowcem, ale
awangardowym jazzmanem, a jego muzyka znana była na
zachodzie Europy już we wczesnych latach 80. Nie był on jednak
rozpoznawalny w Rosji, więc większość widzów uwierzyła, że
facet przemawiający o grzybowym Leninie rzeczywiście był cenionym
wykładowcą. I tak też podczas gdy niewielka garstka widzów
zorientowała się, że program ten był ekscentrycznym żartem dwóch
młodych zgrywusów, to już większość zgromadzonych przed
telewizorami osób po zakończeniu seansu
była wstrząśnięta i
mocno zakłopotana. Przecież nikt nie odważyłby się mówić
kłamstw na temat Lenina! Czy to jednak oznacza, że człowiek, który
urósł do rangi symbolu Związku Radzieckiego, faktycznie mógł być
bliskim kuzynem pospolitej purchawki, borowika ponurego czy lejkowca
dętego?
Mocno
skonfundowani byli nie tylko „zwykli” widzowie, ale i bolszewiccy
weterani, którzy dzień po emisji programu dostali się do siedziby
Leningradzkiego Komitetu Partii Regionalnej, aby stanowczo domagać
się wyjaśnień w tej sprawie i potwierdzenia teorii, jakoby Władimir
Iljicz miałby należeć do królestwa grzybów. Oficjalne stanowisko
partii brzmiało tak:
„Informacja ta jest fałszywa, albowiem ssaki
nie mogą być roślinami”.
W ten sposób okazało się, że Lenin
nie tylko nie był grzybem, ale i same grzyby uznane zostały za
rośliny. To poważne, aczkolwiek zawierające ewidentny błąd,
oświadczenie partyjnego rzecznika dodało tylko komizmu całej tej
absurdalnej historii.
Efekt
działalności pierwszych, przedinternetowych rosyjskich trolli,
którzy puścili w eter ten uroczy fake-news był potężny. Ludzie
zaczęli kwestionować informacje podawane w mediach. Dostało
się też i samemu Leninowi – dotąd nietykalny symbol jedynej,
słusznej ideologii, który na oczach milionów widzów zostałośmieszony, już nigdy nie odzyskał swojej dawnej chwały.
https://www.youtube.com/watch?v=2huPGfwWgG0
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą