Szukaj Menu

Autentyki CCXLI - Diagnoza

47 420  
221   14  
Czego boją się bojownicy? W dzisiejszych Autentykach pokażemy Wam, że bać się powinno egzaminów, niewyspanych kontrolerów biletów, totalnej inwigilacji no i przede wszystkim bliźniaków

BLIŹNIAKI

Będąc w Austrii na święta, zasłyszałam tam autentyk, który ponoć miał miejsce gdzieś na północy kraju. Otóż jakiś pan popił sobie, a potem wsiadł za kółko i oczywiście zatrzymała go policja, a konkretniej dwóch policjantów. Dokumenciki, itd, standardzik... W pewnym momencie [K]ierowca pyta się jednego z [P]olicjantów:
[K] - A wy to bliźniaki jesteście?
Policjanci lekko zdziwieni, bo ani trochę podobni:
[P] - Nie, a czemu pan tak myśli?
[K] - A bo mama was tak samo ubrała...

by nedia

* * * * *


WOŁANIE


Wczoraj moje bejbe ogląda stronę agnieszka.com.pl, czy jakoś tak, a konkretnie wlazł na część, ekhem, randkową (czego on tam kuffa szukał?). Jedna z ofert zawiera zdjęcie nastoletniej dziewoi w stroju góralskim, we wnętrzu w stylu tradycyjnym, pod nim dane kontaktowe i prosty, wzruszający opis:
"Kto mnie pokocha?"
Jeden z komentarzy do profilu:
"Na pewno Skaldowie"

by margot

* * * * *

MELOMANIA

Oglądamy sobie dzisiaj z Przytulanką "Batman: początek". Kto widział, ten wie, że nudne to i chwilami totalnie naciągane, więc można się świetnie na takim filmie bawić... komentując!
Bruce Wayne uruchamia tajne przejście wystukując trzy dźwięki na fortepianie w salonie. Strasznie to podziałało na moją wyobraźnię i musiałam to działanie zaraz uzewnętrznić:
- Bejbe, pomyśl tylko: grasz Chopina, a tu otwiera się tajne przejście...
Na co moja Przytulanka ze stoickim spokojem:
- Grasz Rubika, a tu uruchamia się zapadnia...

by margot

* * * * *

GEOGRAFKA


Pracuję w firmie, w której oprócz mnie jest zatrudnionych jeszcze kilku innych obcokrajowców. Moja szefowa(tzn. laska, która się uważa za szefową) ostatnio na papierosie w rozmowie z jakimś kolesiem zabłysnęła:
-No, mamy tu Norwega, Szwedkę, jednego kolesia z Finlandii, no i Polkę. Jeszcze tylko brakuje nam Rosjanina i będziemy mięli tu całą Skandynawię!

by annike

* * * * *

INWIGILACJA

Mój kumpel jest adminem w bibliotece uniwersyteckiej i wali mi teksta przed chwilą:
- Kufa Misiek... Nie jest dobrze!
- Co jest maaan?
- Kaczyński mnie widział... Wtedy... Wieczorem...

by Misiek666

* * * * *

BILET PROSZĘ!


1. Dramat by KvCh.
Miejsce: pociąg Szczecin Główny - Chojna, 4 przedział, 2 człon, EZT EN57.
Czas: 27.03.2008, ok. 23:10.
Występują: (J)a, (P)asażer - ubranie ubabrane tynkiem, gipsem, farbą, etc., (W)iaderko farby 10l, Aromat "E jakiśtam" (pewnie zgodny z naturalnym) - dla mnie coś w okolicach 40 %
AKCJA!

J - Dobry wieczór Panu, bilet do kontroli proszę.
P - Hrr... Hrrr... Bylyfyzystsyf, hrrr...
J - (Trącając lekkko kasownikiem w kolano) - Halo! Proszę Pana! Bilet Pana proszę - do kontroli...
P - (Otworzył oko) - No... (Zamknął oko) - Hrrr... Hrrr...
J - (Nosz kuźwa! Dokąd facet jedzie?) - Halo! Dobry wieczór! Słyszy mnie Pan? Pański bilet poproszę!
P - (Otworzył oboje oczu, omiótł wzrokiem okolicę, popatrzył mi chwilę prosto w oczy...): - Aaa... Położyłem ci na rusztowaniu. (Zamknął oczy.) Hrrr... hrrr... hrrr...
J - (Pochylając się nad "zwłokami" - tutaj wkracza aromat o sile jakichś 40 %)  - Proszę Pana, dokąd Pan jedzie? Chciałem bilet sprawdzić.
P - Co..? Bilet? Aaaa... - Schyla się nad wiaderkiem z farbą, które stoi między jego nogami... Otwiera wprawnym ruchem wiaderko, patrzy przez chwilę. Farba całkiem normalna - biała, nic nie mówi.Pan zamknął pokrywkę, popatrzył na mnie krzywo, zamknął cudnej barwy (czerwona?) oczęta i jął znów rzęzić...
J  (zmuszony sytuacją potrząsam - chwytając za ramiona - Panem Pasażerem) - Dokąd Pan jedzie?! Halo!
P - (Jakby otrzeźwiał) - Co się...? Aaa... - wyciąga z kieszeni - "miesięczny". Ja dziękuje, on również. (...) W Chojnie znów go budzę mówiąc, że pociąg skończył bieg.

Noc minęła szybko (Chojna przyjazd: 0:28/odjazd do stacji Szczecin Gumieńce 5:17 - jakoś się nie wyspałem zwłaszcza że 2. nocka z rzędu.) Podróż bez zakłóceń, tyle że ja coraz bardziej śpiący. Na Gumieńcach próba hamulca przy zmianie kierunku jazdy - jestem wolny: wracam na Główny autobusem komunikacji miejskiej. Usadawiam się wygodnie przyciskając torbę - "konduktorkę" do piersi. Oooooodjazd! - sen. (Trasa jakieś 0,5 h).

1a.
Ktoś trąca mnie w bark:
- Bilet proszszszsz....
J - (nieprzytomny) otwieram torbę, wyciągam "bloczek"  - Dokąd? - pytam. (...)
Cały autobus kwiczy ze śmiechu... (Ale... miałem miesięczny - służbowy).

by KvCh

* * * * *

NA EGAZMINIE


Egzaminuję ostatnio słuchacza (egzamin poprawkowy!!! dodam) Coś nie za bardzo mu idzie, ale stwierdzam ze wpiszę mu tą pozytywną ocenę do indeksu. Koleś podaje mi indeks, a tam nie ma mojego przedmiotu. Proszę żeby wpisał (studenci wiedzą co - przedmiot i wykładowcę). Podaję mu długopis, bo biedak nie posiadał przy sobie, a ten pisze i w pewnej chwili wypalił:
- A przepraszam, godność Pani?
Padłam.

by sphinceter

* * * * *


DEFEKT


Lekcja fizyki, ostatnio dyrektorka szkoły jest na wszystkich cięta i zdarza się jej "wizytować" różne lekcje, różnych nauczycieli, w celu znalezienia "haków" na swoich pracowników, lecz jestem pewien, że takiej sytuacji nie przewidziała.
Jest lekcja, nauczyciel przeprowadza doświadczenie, w pewnym momencie silniczek (element doświadczenia) przestaje działać. Reakcja na zaistniałą sytuację nauczyciela:
- Cóż, jest tu pewien defekt, ale nie będziemy się tym przejmować, a na pewno nie za takie pieniądze, jakie mi tu płacą...

by TieVoone

* * * * *

ROCZNICE


Korzystając z tego że :lukashero się zagapił i przeoczył swoje 5 lat na JM  - mówię do żony:
- Zobacz Myszko, jak ten czas leci... W listopadzie też będę miał pięciolatkę na JM...
A żona zamyślona:
- A w grudniu nasze dziesięciolecie...
Ja:
- Ale ja mówię o rzeczach przyjemnych!

BUM !

by Misiek666

* * * * *

U GINEKOLOGA


Mój lekarz ginekolog, to taki całkiem, całkiem jest. To znaczy, koleżanka stwierdziła, że straszny z niego ponurak i chyba nic nie jest w stanie go rozbawić. Taaa, powiedź Iwonce, że czegoś nie zrobi...
Jakoś nie mogę ścierpieć, gdy ktoś wygląda na smutasa i jakieś COŚ we mnie, rusza do walki z powagą. Z chęcią bym czasem zamordowała w sobie, to COŚ, bo nie raz mi obciachu strasznego narobiło...
Może bym i odpuściła i nie robiła z siebie pajaca, ale na moje dzień dobry, nawet nie podniósł oczu znad papierów. A fe, nieładnie panie doktorze.
Wlazłam na fotel, a ten dalej coś tam pisze. Głupio tak z gołym dupskiem siedzieć, bo i przeziębić się człowiek może więc słodko zawieśniaczyłam:
- Ajm redi panie doktorze!
Jeszcze się nie uśmiechnał, ale już wykazał czujność.
Po moim proszącym:
- No i niech mi pan tylko nie mówi, że podwozie do remontu... - chyba się lekko uśmiechnął. No i woda na młyn i dalej słodko paplam:
- Bo jak ostatnio coś z podwoziem było nie tak, to przyszłam do domu i mówię do męża: „Kochanie, będziesz musiał jakiś czas obejść się bez seksu.” A on mi na to: „Chyba ty kochanie...”
No i udało mi się wydobyć z pana doktora jakieś lekutkie hyhyhyhy.
Przy następnych wizytach się rozkręcił.
- Pani Iwono, a zna pani ten stary numer z zegarkiem? Po badaniu w panice pyta się pacjentki: „A czy ja miałem zegarek?!!!”
Kiedyś tam:
- Uffff, jeszcze tylko parę pacjentek i koniec, ale martwię się czy z tą w tej falbaniastej spódnicy nie będzie kłopotów...
- ???
- Bo wie pani, niektóre kobity, to się wstydzą rozdziewać i siadają na fotel w spódnicach. Jak ta sobie te falbany na głowę zarzuci, to gotowa mi się tu udusić...
Generalnie okazało się, że doktor nie jest ponurakiem, tylko zmęczony oglądaniem babskich tyłków.
- Znaczy jak pan przychodzi do domu, to raczej żona nie ma co liczyć na zabawę w doktora?
- No ostatecznie, to w laryngologa możemy się pobawić...


A i jeszcze to.
Idę z mężczyzna mojego życia, pan doktor z szerokim uśmiechem:
- Dzień dobry, nie żebym zdrówka nie życzył, ale kiedy się widzimy?
Mmż z zaciekawieniem:
- A ten przystojniak to kto?
- Mój ginekolog. Nie powiem, nie powiem delikatne i zręczne paluszki...
- Nie znam gościa, ale go ku*wa nie wiedzieć czemu nie lubię...

by Jaiwo

* * * * *

POLSKA GOŚCINNOŚĆ


Kila lat temu moja Mama (ELEGANCKA polonistka) wracała z jakiegoś bardzo ważnego spotkania grona pedagogicznego. Wstąpiła do "baru mlecznego" gdzie można było zjeść dobrze i szybko, ale gdzie obowiązywała "samoobsługa". Zamówiła rosołek i kotleta schabowego (dość POPULARNE dania) po czym zaniosła posiłek do stolika i poszła po kompocik. Wracając zobaczyła, że jakiś Murzyn zajada się jej rosołem. Nie zastanawiając się długo siadła i zabrała się za drugie danie myśląc, że "kotleta to ona mu nie odda". W milczeniu wymieniają spojrzenia, jedzą. Murzyn skończył - wyszedł. Mamusia skończyła. idzie do wyjścia, a na stoliku obok stoi jej nieruszony rosołek i kotlecik schabowy. Mina Mamusi bezcenna. A możecie sobie wyobrazić co Pan Murzyn myśli o naszych zwyczajach?

by stroke_ny@

* * * * *

KARTA ZGONU


Do koleżanki z Pogotowia Ratunkowego zadzwonił dyspozytor Policji:
- Wie pani, na [...] ulicy przy kopaniu rowu robotnicy wydobyli ludzkie szczątki. Czy może pani przysłać lekarza, żeby potwierdził zgon?.
Lekarz na karcie zgłoszenia napisał:
"Potwierdzam, że znalezione kości są martwe".

by ziggrin


221