Szukaj Menu

Autentyki CCXXVI - Szpitalne Andrzejki

40 977  
136   5  
Wiadomo jak to jest przed świętami. Najpierw latanie po sklepach, potem wymarzony prezent. Po stresie związanym z przedświąteczną gorączką, dobrym sposobem będzie lektura Autentyków w wigilię Wigilii. Jak można by się spodziewać, dzisiejsze historie będą w większości świąteczne.

INTELEKTUALNY WYŻ


Siedzimy na ćwiczeniach. Atmosfera taka, że sobie możemy pogadać na dowolne tematy. Koleżanka coś śmiesznego powiedziała, wszyscy się pośmiali, na co ona:
- No... Bo ja mam dziś wyż intelektualny.
A nasz prof. tylko pokiwał głową i dodał pod nosem:
- Tak... IQ skoczyło jej do 10...

by ktiwmr

* * * * *

FILOZOFIA SKLEPOWA


Dawno temu podsłuchany dialog między dwoma gośćmi w supermarkecie. Rozmowa wybitnie filozoficzna.
- Ehh... Zaruchałbym co...
- Noo... Ale nie ma jak wynieść.

by jurko1

* * * * *


Autentyki sklepowe, których, dzięki niezwykłym kolejom losu, byłem naocznym świadkiem.

SZAMPON


Sklep wielkopowierzchniowy, dział z kosmetykami.
[F]acet rozgląda się po półkach.
[H]ostessa - Mogę w czymś pomóc, doradzić?
[F] - Szukam szamponu.
[H] - A do jakich włosów?
[F] - Krótkich!

* * * * *

SAMOPOCZUCIE


Młody po chorobie. Budzi się rano, przeciąga i wyskakuje z łóżka żwawo.
No i jak się czujesz? Pytam.
- Jak młody bób!

by zgroza

* * * * *

FRYZJERSKI


Spotkałyśmy się z kumpelami i zaczęłyśmy oczywiście od wymiany komplementów, bo przecież cały tydzień się nie widziałyśmy.
I tak zauważyłam bardzo ładną fryzurkę koleżanki, więc pytam u kogo się Obcinała. Oto jaką dostałam odpowiedź:
- Ja jestem jak ta, no... EMU! Tnę się sama!!!

by milka177

* * * * *

DNIA MIŁE POCZĄTKI


Kumpel wszedł rano do biura i radośnie zawołał od progu:
- Dzień dobry!
Drugi, nie odwracając się od monitora, odparł:
- A ch*ja Ty tam wiesz...

by waber

* * * * *

PRACA WRE


Końcówka dnia pracy. Nudno. Nudno. Bardzo nudno...
Siedzę przy kompie i patrzę się w ścianę nad monitorem. Koło mnie kolega mierzy podręczną suwmiarką o rozsuwie 600mm co podleci (głównie powietrze i własne obuwie robocze). Stwierdziłam, że też sobie pomierzę bo i czemu nie.
Byłam właśnie na etapie kolejnego zsuwania i rozsuwania tego poważnego narzędzia pomiarowego beż żadnego konkretnego celu, kiedy do laboratorium wpadł kierownik. Chwilę roztargnionego omiatania pomieszczenia wzrokiem i całkiem poważne jakkolwiek dość niecodzienne stwierdzenie:
- Pani Kasiu, niech pani pójdzie... A nie, przepraszam, pani jest zajęta. Pani się suwmiarką bawi. Panie Janku proszę do magazynu z tym spisem pójść, bo to na wczoraj...

by nocardia

* * * * *

PREZENT


Kumpel rozmawia z żoną:
- W tym roku nic Ci nie kupię. Kasę Ci dam. Sama se coś kup, bo potem będziesz marudzić.
- Buuu... Kasę? A gdzie niespodzianka ???
- Niespodzianka będzie. Bo jeszcze nie wiesz... ile Ci dam ...

* * * * *

WIGILIA MARZEŃ


Zasłyszane w tramwaju:
- Idziecie gdzieś na wigilię?
- Nie. Zostajemy w domu. Odpoczywamy.
- I nigdzie? Nawet do rodziny?
- Nigdzie. Żona powiedziała, że ma dość.
- Respect dla żony stary!

by Misiek666


* * * * *

SYLWESTER SIĘ ZBLIŻA


Wczoraj w pracy paczkę robię. Zapakowałam toner dla klienta, wzięłam herbatkę, paczkę, podchodzę do szefa Marcina i pytam:
- Masz kielicha?
Marcin bez słowa odwraca się do szafki, wyjmuje rum, dolewa mi do herbaty.
[Ja] - Yyy... No, dzięki, ale mi chodziło o nalepki z kieliszkiem na paczki, żeby nie rzucali na poczcie...

by SatAnka

* * * * *

ADRES ZAMIESZKANIA

Wracamy z kontroli z kolegą. Jedziemy i mijamy ulice o wdzięcznej nazwie ul. Łużyczan. I pytam kolegi:
[J]a - Chciałbyś mieszkać na ulicy Łużyczan?
[K] Może.
[J] - Hmm a pomyśl, imprezka, 8 piw, chcesz wracać, zamawiasz taksówkę, wsiadasz i spróbuj powiedzieć gdzie mieszkasz...

by atb1979

* * * * *

SZPITALNE ANDRZEJKI


Z okazji Andrzejek urządziliśmy sobie imprezę. Żeby nie było nudno, padło postanowienie - impreza będzie przebierana. Jak pomyśleli - tak zrobili; pojawiła się Marylin Monroe, gdzieś tam przemknął zmasakrowany okrutnie samobójca...
Jak wiadomo, przy alkoholu niewiele potrzeba, aby człowiek zaczął wierzyć w swoje nadprzyrodzone zdolności. Kolega Marian usiłował wykonać bliżej nieokreśloną akrobację, nie biorąc niestety pod uwagę, że primo: jest pijany,
secundo: kostium może mu troszkę ograniczyć ruchy.
No i się poszkodował. Trzeba go wieźć do szpitala. Zadzwoniliśmy zatem po trzeźwego szofera, zapakowaliśmy się do wozu i jedziemy.
Na miejscu chirurg nie zadawał pytań, kazał tylko wnieść/wprowadzić kolegę do gabinetu, a my grzecznie usiedliśmy w poczekalni.
Oglądali się na nas wszyscy, pielęgniarka prawie wpadła na ścianę. Nic dziwnego, nie codziennie widzi się siedzących w rządku na ławce transwestytę, wampirzycę i dwumetrowego bobaska. Towarzyszył nam jeszcze kolega szofer, który wyciągnięty o drugiej w nocy z łóżka założył co było pod ręką i wyglądał ogólnie jak umyty żul.
Nie potrzeba było wiele czasu, żeby ktoś się wreszcie odważył.
- Przepraszam - zapytała grzecznie acz stanowczo pielęgniarka - mogę w czymś pomóc? Co się stało?
Na co odparłam z rozbrajającą szczerością:
- Nie nie, my tylko czekamy na misia pandę...

Rotfla zrobił nawet chirurg, który w tym momencie wychylił się z gabinetu.

by Kichawa


136