by agawka
* * * * *
TO NIE BASIA
Znajomego mojego teściowa, na imię ma Barbara. Ostatnio jego żona chciała skontaktować się z mamusią za pomocą jego telefonu. Szuka, szuka i nie może znaleźć w spisie owej Basi. Ale, że numer znała na pamięć, stuka, akceptuje, a na wyświetlaczu pojawia się:
by kolleck
* * * * *
NIE KAŻDEGO TYM OBRAZISZ
Dzień nie zapowiadał się jakoś specjalnie pechowo lecz widząc minę majstra można by odnieść inne wrażenie.
W drodze na budowę zajechaliśmy do przydrożnej knajpki w staropolskim stylu na jakiś obiad.
- Oj coś marny masz pan dzisiaj humor - mruknąłem znad talerza z zestawem typu "schabowy+zasmażana kapusta"
Majster powoli gmerając w swojej kapuście westchnął:
- Straszny niefart mam od przedwczoraj...
- Dlaczego? - spytałem.
- A bo wiesz pan, fuchę taką jedną miałem u gościa żeby garaż wymurować...
- Panie majster, to przecież robota na jeden dzień, a i grosz dobry...
- Ooooo jaki wielki pieprz... - zdziwił się majster nadal gmerając w kapuście.
Przyjrzałem się bliżej...
- Majster ten pieprz to nogi ma i chyba latał kiedyś...
- No faktycznie. Widzisz pan, jaki mam niefart? Nawet zjeść nie mogę. Siedem lat nieszczęścia w mordę je**ne... - rzekł majster odsuwając swój talerz od siebie.
- Ale co się stało? - spytałem kontynuując niezrażony konsumpcję.
- Bo widzisz pan, stawialiśmy ten garaż u takiego artysty, pedzia...
- Pedzia?
- No pedzia prawdziwego... artysty... No i na podwórku stały takie jakieś gipsowe figury, że niby rzeźby jakieś, czy coś. No i wjeżdżał Kamazem, to jedną potrącił - wziął i zbił... A ten mnie mówi, że mi też potrąci za to i wziął potrącił... Panie, szkoda gadać, bo dla takiego, to nawet zwyczajowe "Ch*j ci w d*pę" ma inne zastosowanie...
Trudno było nie przyznać racji...
by stalko
* * * * *
KOMUNIKAT SERWISOWY
Podchodzi dzisiaj jeden kolo do jednego z bankomatów testowych. Załącza go. A tu zamiast logo taki śliczny stylizowany napis:
"Marek! Bardzo Cię proszę. Nie grzeb dzisiaj we mnie bo znowu coś spierdolisz i koledzy będą musieli zostać po godzinach. Twój bankomat."
by Misiek666
* * * * *
KOBIETO! DBAJ O SWOJĄ MYSZKĘ!
Dziś koło południa, kiedy ciężko harowałem na kromkę chleba, szlag mnie trafił... W takich warunkach to ja nie będę zdrowia tracił (mając na myśli myszkę optyczną z nieprawdopodobną zawartością "kotów" i innego syfu na spodzie)!
Jak pomyślałem, tak zrobiłem - praca na bok i szoruje gryzonia.
Tym nagłym buntem zainteresowała się koleżanka pracująca obok. Podeszła, popatrzyła, po czym strąciła mnie z krzesła tekstem:
- No ja swoją myszkę musze też odrapać... Taka mam jakąś brudną i owłosioną...
by g0rbash
* * * * *
I O TO CHODZI!
Nasz dostawca kalkulatorów jest jednocześnie przedstawicielem Durexa.
Wpada rzeczony jak po ogień i zaczyna zachwycać się nową gumką super-hiper-niezwykłą. Klepie tak chyba z 10 minut, kulturalnie go zlewam, zajmując się czymś innym. Wreszcie skończył i podaje mi maleńką paczuszkę:
- Masz bonusa.
Jako, że w czasie pracy raczej nie używam takich akcesoriów, odpowiedziałem grzecznie bez zastanowienia:
- A na ch*j mi to?
Andrzejek poklepał mnie po ramieniu:
- Dokładnie stary, dokładnie...
by SuperLamer
* * * * *
ŻĄDA ZA DUŻO
Z racji dostępu do torrenta i innych p2p, zaglądają do nas koleżanki, oczywiście z żądaniami nowości kinowych. Ostatnio jedna z nich (nie blondynka) stanęła obok fotela kumpla i władczym głosem wyrecytowała swe żądanie:
- ’Ja Wam pokażę’, ’Francuski numer’, ’Tylko mnie kochaj’.
Reakcja kumpla była błyskawiczna:
- Nie mogę! Żona mnie zabije!
by taciak
* * * * *
TEŻ BIJESZ REKORDY NA IMPREZACH?
Z racji pełnionych obowiązków, musiałem się spotkać w właścicielem całkiem popularnej dyskoteki. Nie znalazł dla mnie czasu w dzień, więc przyszedłem w "normalnych" godzinach.
Siedzimy przy stoliku i rozmawiamy sobie o różnych bzdurach, w tle barmanka przyjmuje zamówienie na drinka.
Kątem oka widzę jak do wysokiej wąskiej szklanki wsypuje do oporu kostki lodu, potem leje kieliszek soku i kropelkę wódki - i już szklanka pełna. Musiałem nieświadomie zrobić głupią minę, bo szefunio przechwycił mój wzrok i sam za nim podążył, obracając się w kierunku baru. Czując chyba potrzebę wytłumaczenia się przede mną, od niechcenia stwierdził usprawiedliwiającym tonem:
- No, troszkę przesadziła...
I potem taki jeden z drugim opowiada, że dwanaście drinków i nic...
by Bladerunner
* * * * *
DZIEŃ ŁĄCZNOŚCIOWCA
Na imprezie z okazji Dnia Łącznościowca w kopalni, gdzie spotkali się telemonterzy pracujący pod ziemią, telefonistki, konserwatorzy z centrali i dyspozytorzy metanometrii kiedy wszyscy mieli już dość w czubie, jeden z telefonistów dołowych pije razem z jednym z dyspozytorów i mówi do niego:
- U was na tej dyspozytorni są takie dwa ch*je - jeden to Lucek, a drugi Galiński. W sumie to jest jeszcze jeden taki sk**wiel, nie wiem, jak on się nazywa, ale on tak ciągnie jedną nogą.
Dyspozytor wychylił kielicha i w ogóle się nie odezwał.
Potem okazało się, że ten dyspozytor nazywał się Lucek Galiński, a żeby tego było mało - był kulawy!
by xhorusx
* * * * *
JOLKA, MECZ!
Późno skończyłem pracę i jak wariat pędziłem do domu, aby zdążyć na finał (piwko w lodówce już od wczoraj). Wpadam do domu zdyszany, z obłędem w oczach. Koleżanka pyta się zaniepokojona:
- Co się stało?
- Mecz! Jolka, mecz!
- ??? Sam sobie mecz głupolu...
P.S. A mecz to zamiast porywający jakiś me(ł)czący był, eh...
by best30
* * * * *
DOBRE WYCHOWANIE
W sklepie, przed stoiskiem nabiałowym, stoi dość długa kolejka.
W kolejce kilka kobiet typu "moher", pokaźnych rozmiarów młoda kobieta z wózkiem, a za nią dwóch starszych panów.
Obok wózka chodzi dziecko, które jest zainteresowane wszystkim.
Młodej mamie usta się nie zamykają...
- Magdziu! Nie ruszaj!
- Magdusiu! Mówię zostaw!
- Magdziu! Chodź tutaj! ...Powiedziałam nie ruszaj!
- Magdziu! Bo cię pan zabierze - zobaczysz!
Takie i tym podobne teksty wylewają się z ust matki bez przerwy. Starsze panie patrzą z uwielbieniem na dziewczynkę i jej wyczyny.
Po chwili do kolejki doszedł brudny menel z brodą i nosem jak truskawka, celem zakupu czegoś na kaca i przygląda się tej sytuacji.
- Magdusiu! - po raz chyba setny nawołuje matka, zbliżając się wreszcie do sprzedawczyni.
- A w d*pę! To posłucha! - odzywa się, typowym dla swojego stanu głosem, patrzący nerwowo "truskawkonosy".
- W d*pę to pan powinien dostawać za młodu! - kwituje jedna z pań.
- Żeby pani szanowna wiedziała, że dostawałem! I to nie raz. Dzięki temu wyrosło się na człowieka. Teraz wystarczy, że ktoś z flaszką raz zawoła, to idę natychmiast.
by Samorodek
* * * * *
MASZ OCHOTĘ NA TROCHĘ SOCZKU?
To było jakieś 10 lat temu z okładem, w Jastrzębiej Górze, w okresie wakacji. Przebywałem z kolegą Wojtkiem na miejscowym polu namiotowym. Zaplecze sanitarne tegoż obiektu sprowadzało się do podwójnej drewnianej budy z "serduszkami wyrżniętymi w drzwiach", tzn. dwie kabiny oddzielała tylko "ścianka" z cienkich desek, oklejonych gazetami.
Na wyjeździe tym raczyliśmy się głównie importowanym ginem (który z powodu likwidacji Pewexów, można było kupić taniej niż "Stołową"). Jako popitki używaliśmy tzw. "soczku" - czyli zagęszczonego syropu owocowego rozrobionego z kranówą. Tyle gwoli wprowadzenia w temat.
Akcja odbyła się pewnego poranka, kiedy ciężko skacowani udaliśmy się do "przybytku" w wiadomym celu (zaznaczam, iż chodzi o dłuższe posiedzenie). Przypadkiem Wojtek wszedł do jednej kabiny, a mnie, ponieważ szedłem trochę za nim, ubiegła jakaś dziewczyna.
No więc stoję sobie i czekam na swoją kolej, no i faktycznie - drzwi się otwierają, dziewczę wychodzi ze sracza, robi dwa kroki po czym... staje jak wryta, patrzy na drzwi drugiej kabiny (gdzie siedzi Wojtek), po czym odchodzi z wyrazem totalnego szoku na twarzy.
Sprawa wyjaśniła się później w namiocie. Kiedy opowiedziałem zajście Wojtasowi, posiniał, zatkało go i mówi:
- Wiesz, myślałem, że to ty wyłazisz z tej drugiej kabiny, bo już skończyłeś, więc zawołałem za tobą "ZRÓB JESZCZE TROCHĘ SOCZKU!!!".
by koziol1