Szukaj Menu

Autentyki CXXIV - Jak zakonnicę przyprawić o zawał?

41 213  
11   20  
Mam nadzieję, że dzisiejsze, Noworoczne wydanie Autentyków, wszystkim, którzy skończyli sylwestrowe szaleństwa, umożliwi skuteczną kurację i nabranie sił przed dniem jutrzejszym. Tym, którzy jeszcze nie skończyli, i tak już nic nie pomoże :C Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i miłej lektury...

WIATRY TEŚCIA


Jako, że święta w pełni, to i rodzinne obiadki, posiadówki z krewnymi oraz różnego rodzaju happeningi. Dziś teściu, przy obiadku, kawał opowiedział, ale taki podchwytliwy, interaktywny i z drugim dnem:
[T]eściu - A jaki ma "wiatr" rodzaj?
[C]óra jego (me kochanie) - Ten wiatr, rodzaj męski.
[T] - A nie, tu się mylisz. To zależy.
[C] - ?
[T] - No zależy, czy piździ, czy podmuchuje.

by macjan

* * * * *

POMYLIŁ PIĘTRA

Tuż przed świętami męczę się ja na siłowni w piwnicy koszarowca, na zewnątrz odbywa się szkolenie saperskie. Raz po raz słychać okrzyk:
- Uwagaaaa!
...i po chwili wybuch, aż się szyby trzęsą. Po przewaleniu odpowiedniej ilości żelastwa, idę sobie pod prysznic obok siłowni, gdzie pluszczą się ci, co wcześniej skończyli. W pewnym momencie na zewnątrz słychać jakieś wrzaski, których treść zagłusza szum wody. Po chwili, na schodach, tupot ciężkich buciorów, otwierają się drzwi, wchodzi jakiś pechowy saper - oczy przestraszone, gęba osmalona, rozerwany rękaw od "moro", na twarzy trochę krwi. Spod sąsiedniego prysznica słyszę:
- Nieee gościu, piekło piętro niżej...

by thomas666

* * * * *

SZCZERA RADOŚĆ

W tym roku, po raz pierwszy, dzieci mojej kuzynki zrozumiały ideę Świąt Bożego Narodzenia. Mikołaj wszedł niezauważony i zostawił prezenty. Zaczęło się rozpakowywanie. Dzieci miały z góry ustanowione reakcje na prezent. Wiedziały, że powinno się cieszyć, skakać, krzyczeć. Jednym z prezentów była wielka tablica z mazakami. Zaczęły otwierać, ale ze złej strony. Natrafiły najpierw na tył, a tam była drewniana deska.
- Wow! Deska! Zawsze o takiej marzyliśmy! Super!
I jak tu nie kupować prezentów dzieciom...

by ciociaeusta

* * * * *

NA RATUNEK

Dziadek mój wspominał taką oto zabawną historię:
Działo się to kilkadziesiąt lat temu, gdy nie był jeszcze dziadkiem. Mieszkał na wsi z rodzicami, po których miał dziedziczyć gospodarkę, i z żoną - moją przyszłą babcią, do której pewnego razu przyjechała w odwiedziny jej siostra. Dziadek, wiedziony niemałym poczuciem humoru, wrzucił do studni swój beret i przyczaił się za rogiem. Po chwili po wodę przyszła jego żona i oczywiście zobaczyła pływające nakrycie głowy.
- Ratunku! Edzio utopił się! Hilfe! Hilfe! - podniosła raban (a była Niemką, dlatego przytaczam nieco po germańsku).
Na wołanie przybiegła jej siostra oraz matka rzekomego topielca:
- Dawajta drabinę, może jeszcze go wyciungniem!
I oto kobiety skoczyły po długą drabinę, kawalarz zaś okrążył oborę i, gdy one wszystkie targały już drabinę ku studni, przyłączył się na czwartego. Pospiesznie donieśli ją na miejsce i - dawaj! - opuszczają do studni; dziadek, jak na chłopa przystało, pomagał im w tym.
Już chciały baby pakować się do studni na ratunek, a tu - ŁOJEZU! - któraś zorientowała się, że "utopiony" stoi obok, pomaga i cieszy się z dowcipu!

by KoX

* * * * *

JAKI JEST NUMER TEJ PIZZERII?

Kolega, przed momentem, zamówił pizzę do firmy, jako że nam w brzuchach burczy... Ale ja już nie wiem sama, czy to pizza będzie...
Ale od początku... Oto jak wyglądała rozmowa telefoniczna [k]olegi z [p]izzerwoman:
[p] - Dzień dobry, nazywam się taka to a taka, w czym mogę pomóc?
[k] - Dzień dobry... hmmmm... Poproszę dwie pozycje... Na ulicę Czecha... Od tyłu...
[p] - Godzinkę?
[k] - Może być.

by KrissDeValnor

* * * * *

NIBY TO BOŻE NARODZENIE...

Rzecz działa się na tzw. opłatku pracowym. Szefuńcio mocno przejęty, podjął się wygłoszenia spicza z tej okazji. Zaczyna w te słowa:
- W przeddzień Świąt Wielkiej Nocy chciałbym...
Konsternacja, na twarzach poddanych widać wszystkie możliwe oznaki. Szok, obojętność, u bardziej odważnych śmiech, u bardziej wierzących przerażenie (bo może przyjdzie się przed Bożym Narodzeniem jajeczkiem podzielić?). W każdym razie, w powietrzu, czuć zapach sensacji... Jakaś liżyd**a, stojąca obok miłościwie panującego, podpowiada:
- Szefie! To Boże Narodzenie przecież...
- No i co? W nocy się przecież urodziło!

by leepsky

* * * * *

JAK NA SWOJE LATA, WYGLĄDA ŚWIETNIE

Dotyczy :
https://wiadomosci.onet.pl/1302741,2677,kioskart.html
Przed sekundą znajoma zadzwoniła. Coś tam miała jakiś kłopot w pracy i jak zwykle, miśkowy guru okazał się nieodzowny. Pierdzimy sobie potem na różne tematy i ją zagajam:
- Czytałaś ten artykuł, na głównej, na Onecie?
- Jaki? Podeślij linka.
- Poszedł...
- No dobra, mam... Zaraz przeczytam... o Matko!
- Co?
- Ale on się zestarzał!!!
- Stasiek? No daj spokój... Jak na swoje 84 lata wygląda świetnie.
- TO on już ma 84 lata? To ile on miał, jak grał w tym filmie?
- Eee... Kobieto... Spokojnie... Eee... W jakim filmie?
- No w "Misiu"!
- Kobieto, to nie Tym, tylko Lem!
- Oj, grunt, że nazwisko krótkie... Yyy... eee... A jak święta spędziłeś?

by Misiek666

* * * * *

BOŻONARODZENIOWA RZEPA

Prawosławny sąsiad, gościnnie w roli Mikołaja, zwraca się do 6-letniej bratanicy:
- No, Kinga, ale za ten prezent musisz mi coś zaśpiewać.
- A może być piosenka o rzepie? - dopytuje się pięciolatka.
- Może - zgadza się łaskawie Mikołaj.
Uradowane dziecko natychmiast intonuje:
- ...rzepa nna czysta, rzepa nna czysta porodziła Syna...

by chrypka

* * * * *

ZWYKŁA PROŚBA SZEFA

Szef tatusia dowiedział się, iż tata ma w domu płytkę, bodajże Urszuli i poprosił go, by wpadł po nią do domu (nie ma daleko). Tata ok. 6.30 wchodzi do przedpokoju, a ponieważ mama była (świeżo) na nogach, nie wchodził dalej, tylko powiedział do mamy:
- Podaj mi tą płytę Urszuli, którą ostatnio kupiliśmy i jedną czystą (jako, że potrzebował z jakiegoś powodu czystego CD-R).
Mama podeszła do szafki z "płytoteką" i wyjęła żądaną płytę Urszuli, po czym...
otworzyła barek i wyjęła butelkę wódki...

by kamicki

* * * * *

SZTUKA NOWOCZESNA

Usłyszane w hipermarkecie (pełnym ludzi, jak to przed Świętami), od pary młodych, kochających się stworzeń. Mężczyzna, patrząc na swą lubą, z zaciśniętymi (z radości?) zębami:
- Dwadzieścia minut musztardę wybierać! Do muzeum sobie pójdź!

by Kamilasty

* * * * *

OSTATNIE, CO PAMIĘTA...

Historia jest z trzeciej ręki. Otóż znajomy znajomego jest kierowcą karetki pogotowia. Pojechali do wypadku samochodowego, a tam jednego pechowca (kierowcę) wyciągnięto już z samochodu, a drugiego(pasażera) trzeba było wycinać (blachy się cokolwiek pozginały). Strażacy wycinają, a ekipa pogotowia gada z wycinanym. Gadają o tym i owym, w końcu ktoś zapytał:
- A co pan pamięta sprzed wypadku?
A wycinany:
- Ostatnie, co pamiętam, to jak powiedziałem "Zdzichu, prawa wolna"...
Na szczęście nic nieodwracalnego się nie stało.

by maja72

* * * * *

JAK ZAKONNICĘ PRZYPRAWIĆ O ZAWAŁ...

Mój ojciec ma znajomego lekarza weterynarii o nazwisku Kochanek. W miasteczku, w którym mieszka, znajduję się klasztor. Zakonnice hodują tam m.in. krowy i świnie, co wiąże się z inspekcjami weterynaryjnymi od czasu do czasu. Rzecz miała miejsce, jak był krótko po studiach i przeprowadzce do tego miasteczka. Wybrał się więc na pierwszą kontrolę do klasztoru.
Dzwoni do domofonu...
Zakonnica:
- Kto tam??
Weterynarz:
- Kochanek do siostry przełożonej...

Nikt z drugiej strony już się nie odezwał...

by radzisz


11