Litwa, choć położona tak blisko jak to możliwe, nie jest zbyt chętnie wybierana jako kierunek wakacyjnych podróży. Nawet jeśli na pozór mało zachęcająca turystycznie, jest jednak niezwykle ciekawym państwem o długiej, bogatej historii!
Jeśli spojrzeć na współczesną mapę Europy, Litwa nie przedstawia się na niej szczególnie imponująco. Z powierzchnią ok. 65 tys. km² jest niecałe sześć razy mniejsza od Polski. Nie zawsze jednak tak było – przed laty Litwa prezentowała się znacznie bardziej okazale. Było to w czasach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zapoczątkowało je zjednoczenie księstw plemiennych w 1240. Przetrwało aż do 1795, w 1385 r. wchodząc w unię z naszą miłą ojczyzną. Powstała wówczas Rzeczpospolita Obojga Narodów – twór nie byle jaki, w swojej największej świetności sięgający niemal 1 mln km²!
Po co obchodzić jeden dzień niepodległości, skoro można obchodzić dwa? Akurat w przypadku Litwy ma to uzasadnienie – i faktycznie w ciągu roku dwa święta poświęcone odzyskaniu suwerenności są obchodzone. To dni wolne od pracy, podczas których organizowane są obchody. Pierwszy – 16 lutego – odwołuje się do wydarzeń z 1918 roku, kiedy Litwa, mając do wyboru zwierzchność Niemiec lub Rosji, wybrała niezależność. Która nie trwała zresztą długo – w 1940 na Litwę wkroczyli Sowieci. 11 marca 1990 roku ogłoszono "przywrócenie niepodległości Litwy" – i ten dzień również jest świętowany.
23 sierpnia 1989 r. dwa miliony osób na Litwie, Łotwie oraz w Estonii chwyciło się za ręce, tworząc ciąg, który zapisał się w historii jako „Bałtycki łańcuch”. Nieprzerwany, miał ponad 600 km długości. Data, jaką wybrano, nie była przypadkowa – była to 50. rocznica podpisania protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow, porozumienia między III Rzeszą a ZSRR, na mocy którego kraje bałtyckie zostały uzależnione od Związku Radzieckiego. Bałtycki łańcuch trafił do Księgi rekordów Guinnessa jako najdłuższy jeszcze wówczas ludzki ciąg. Dzisiaj tytuł ten przysługuje łańcuchowi z Bangladeszu, w którym 5 milionów ludzi utworzyło odcinek sięgający 1050 km.
Język litewski jest jednym z ciekawszych – przynajmniej z punktu widzenia językoznawców. Przede wszystkim warto wiedzieć, że nie zalicza się on do języków słowiańskich. Należy do grupy języków bałtyckich – bardzo starych, mających swoje korzenie m.in. w sanskrycie, a do tego w większości wymarłych. Najstarsze wyrazy wciąż używane w litewskim liczą sobie ponad 5 tys. lat. Żywe języki bałtyckie pozostały wyłącznie dwa – łotewski i właśnie litewski. Charakterystyczną cechą tego ostatniego są końcówki „-as” czy „-is”, dodawane nawet do zagranicznych słów czy nazw własnych. Wiliam Szekspir po litewsku to… Viljamas Šekspyras.
W wielu krajach świata prezenty na Wielkanoc przynosi zajączek, co… wydaje się dość grubymi nićmi szytą intrygą. Tylko przecież tego brakuje, by zające latały z fantami. Na Litwie wygląda to nieco inaczej. Drobne upominki przynosi Velyku Senelė, czyli wielkanocna babcia (nie mylić z babką). Żeby jednak nie było zbyt realistycznie, i w tej opowieści pojawiają się króliki – to pomocniki Senelė, które wspierają ją w przygotowaniach. Barwią pisanki i zapełniają koszyki podarunkami. W oczekiwaniu na wizytę wielkanocnej babci litewskie dzieci ręcznie przygotowują gniazda, w których spodziewają się znaleźć prezenty.
Różne kraje mają różne symbole – kolory, zwierzęta, kwiaty i inne rzeczy, w mniejszym lub większym stopniu kojarzące się z danym państwem. Litwa też ma… swój narodowych zapach. „Lietuvos Kvapas” – co w tłumaczeniu oznacza po prostu
Zapach Litwy – to formuła opracowana przez Galimard, jedną z najstarszych i najbardziej cenionych francuskich firm wytwarzających perfumy. Łączy aromaty bergamotki, dziko rosnących kwiatów, imbiru, malin z bazą z ambry, cedru i drzewa sandałowego. A gdyby komuś było mało, w sprzedaży jest też dopasowana świeca zapachowa.
Litwini przyczynili się do wielu interesujących wynalazków w bardzo praktycznych dziedzinach. Swoje zasługi mają też w dziedzinach nieszczególnie praktycznych. Pomińmy jednak te społecznie akceptowalne i przydatne, a skupmy się tylko na jednym – znanym jako…
euthanasia coaster. To zaprezentowany w 2010 r. projekt litewskiego doktoranta, Julijonasa Urbonasa, który przedstawia kolejkę górską, taką, jaką można by spotkać w każdym wesołym miasteczku, tylko z bardzo niewesołym przeznaczeniem. Celem jest bowiem, aby… nikt nie wyszedł z niej żywy. Przestraszeni, ubawieni, a potem martwi – pasażerowie odchodzić mają z klasą i uśmiechem na ustach. Do ich śmierci prowadzić ma niedotlenienie mózgu wywołane zbyt dużymi przeciążeniami podczas przejażdżki.