Szukaj Menu

8 ciekawostek o tym, jak prawdziwi piraci różnili się od tych, których dzisiaj pokazują na filmach

69 005  
295   23  
Piractwo z bajek, filmów czy… internetu bardzo różni się od tego, jak wyglądało ono w rzeczywistości – chociażby na przełomie XVII i XVIII wieku. Okresu nazywanego „złotą erą” piratów.

#1. Piractwo wcale nie było aż tak nielegalne, jak się wydaje


Można odnieść wrażenie, że piratami zostawali tylko najwięksi zbóje wyjęci spod prawa, niebędący w stanie zarabiać w żaden uczciwy sposób. Nie do końca. Między innymi dlatego, że właśnie w pirackiej „złotej erze” Francja i Wielka Brytania zaczęły wydawać licencje pirata. Komu? Każdemu chętnemu, kto mógł w jakiś sposób zdobyć statek. Jaki miały w tym interes?

Pokrzyżowanie planów Hiszpanii, która przez Karaiby transportowała do Europy ogromne ilości złota. Jeśli tylko ktoś gotów był podzielić się łupem z francuskim czy brytyjskim rządem, dostawał oficjalne przyzwolenie na atak na hiszpańskie galeony. To prawdziwa i bardzo nieromantyczna historia piratów z Karaibów.
rmg.co.uk

#2. Przemoc nie leżała w pirackim interesie, co… bynajmniej nie wykluczało jej stosowania


Regularne boje między napadającymi a napadanymi, a także pomiędzy samymi piratami – taki obraz zapisał się w ludzkiej świadomości. Obraz błędny, bo całkowicie sprzeczny z logiką. Przede wszystkim statki kosztowały krocie, podobnie jak utrzymanie dobrej załogi. Wbrew interesowi było więc atakowanie siebie nawzajem, idealne starcie przebiegało zaś w ogóle bez przemocy.

Jak zwalczać przemoc? Oczywiście… przemocą. Kiedy już dochodziło do starcia, piraci wykazywali się tak ogromnym okrucieństwem, na jakie tylko byli w stanie się zdobyć. Chodziło o to, aby zyskać sławę takich, z którymi nie wolno zadzierać.
nytimes.com

#3. Piracki slang byłby strzałem w kadłub – i to z armaty


Wszyscy wiedzą, że pirata można poznać od razu po tym jak się odezwie, mówi przecież w specyficzny sposób i używa dużo „arghhh!”. W dodatku non-stop tylko rum mu w głowie i przechwałki o skarbach zakopanych na bezludnych wyspach… Nie do końca. Tak naprawdę piraci – jeśli chodzi o mowę – nie wyróżniali się w żaden sposób. Większość z nich pracowała wcześniej na zwykłych statkach, na przykład handlowych, gdzie nabierali zwyczajnych, codziennych nawyków.

Druga sprawa – od czasu do czasu każdy musi zejść na ląd, również poszukiwany przez władze pirat. Byłoby bardzo niepraktycznie z pirackiej strony, gdyby można było z łatwością rozpoznać go w tłumie innych marynarzy, prawda? Piracka mowa to kolejny z filmowych wymysłów.
thefreelibrary.com

#4. Tylko debil zakopywałby skarb, a potem jeszcze rysował do niego mapę


Jeden z najdziwniejszych mitów związanych z piratami dotyczy zakopywania przez nich skarbów. Piraci – przynajmniej w większości – głupi nie byli. Z jakiego powodu, do kroćset!, mieliby zakopywać zrabowane złoto? Na emeryturę, której dożycia (gdyby oczywiście taki koncept już panował) mieli jeszcze mniejsze szanse niż my obecnie? Pirat miał duże szanse na to, że zginie podczas wyprawy albo zostanie schwytany po powrocie.

Wszystkie łupy były więc natychmiast dzielone, zgodnie z rangą w pirackiej hierarchii, a następnie wydawane. Piraci bardzo sumiennie „żyli chwilą”, choć oczywiście zdarzyło się kilka przypadków w historii, kiedy łup został zakopany. Były to jednak przypadki sporadyczne i za każdym razem z intencją odebrania depozytu przy pierwszej nadarzającej się sposobności.
history.com

#5. Choć to całkiem praktyczne, piraci NIE nosili przepasek na jedno oko


Historycy ustalili, że przepaska zasłaniająca jedno oko doskonale nadawała się do maskowania jego braku. Stwierdzili też, że jako taka bardzo przydawała się na co dzień także tym, którzy oczu wciąż nosili komplet. Jedno oko „do jasności”, drugie „do ciemności” pozwalało widzieć dobrze… w miarę dobrze pod pokładem, bez konieczności czekania kilkunastu minut na przyzwyczajenie się do braku światła.

I w tych wszystkich dywagacjach zapomniano sprawdzić jednego – czy faktycznie piraci nosili takie przepaski? Nic na to nie wskazuje, a jeśli nawet, to wcale nie częściej niż zwykli ludzie z jednym pustym oczodołem. Koncepcja z ułatwianiem adaptacji do zmieniającego się światła została natomiast opracowana… przez amerykańskie wojsko w pierwszej połowie XX wieku.
benersonlittle.blog

#6. Piracka flaga była bardzo swobodnie interpretowana


Czaszka nad skrzyżowanymi kośćmi, umieszczona na obowiązkowym czarnym tle – to prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalny piracki symbol na świecie, rozpowszechniony, nie inaczej niż zwykle, głównie przez popkulturę. W tym przypadku nie jest on jednak całkowicie oderwany od rzeczywistości. Bo faktycznie te symbole były przez piratów wykorzystywane. Aczkolwiek bez jednego określonego wzoru.

Jedne załogi uważały, że to „zbyt minimalistyczne”, więc malowały na flagach całe szkielety, inne dodawały klepsydrę, by poinformować napadane statki, że ich czas się kończy. Jedną z ciekawszych flag legitymował się niejaki Walter Kennedy, który miał najwyraźniej spore problemy z decyzyjnością. Na swojej fladze umieścił czaszkę, skrzyżowane kości, nagiego mężczyznę, miecz ORAZ klepsydrę.
peterleeson.com

#7. Piraci naprawdę nie wozili się limuzynami


Piracki okręt dumnie pojawiający się na ekranie w kinie potrafi wywrzeć wielkie wrażenie. Trzymasztowy galeon samym swoim wyglądem musiał wzbudzać respekt wystarczający do tego, by wszystkie przepływające w pobliżu statki wyskoczyły z kosztowności. Problem w tym, że to tak jakby ktoś próbował wygrać zawody kartingowe kamazem (rozjechanie przeciwników nie wchodzi w grę). Prawdziwe pirackie statki były zdecydowanie mniejsze, najczęściej jednomasztowe.

Musiały przede wszystkim być zwinne, tak aby umożliwić szybką ucieczkę czy to ze skradzionym łupem czy to bez niego, jeśliby podczas napadu coś przebiegło nie tak. Do tego potrzebna była lekka „łódka” i stosunkowo niewielkie zanurzenie, by – po warszawsku – nie osiąść na mieliźnie. Skąd więc kinowy wizerunek gigantycznych pirackich okrętów? Stąd, że takie… po prostu wyglądają lepiej, a w dodatku łatwiej mieszczą wieloosobowe ekipy filmowe. Ot co.
independent.org

#8. Piraci byli pionierami równouprawnienia


Jako jedni z pierwszych właśnie piraci wiedzieli, że kolor skóry wcale nie determinuje zdolności do wykonywania określonych rodzajów pracy, także „na stanowiskach kierowniczych”. Ponieważ zdarzało im się – i to wcale nierzadko – napadać na statki przewożące niewolników z Afryki, co bardziej rokującym proponowali uwolnienie i angaż we własnej załodze.

Na niektórych statkach pirackich udział czarnoskórych sięgał nawet jednej czwartej, a wyższe stanowiska rozdzielano podług zasług, nie kolorów. Stąd chociażby ciemnoskórzy sterniczy czy kwatermistrzowie. Jednak nawet i bez odbitych niewolników pirackie załogi były bardzo mocno wymieszane pod względem narodowościowym, składając się z marynarzy z różnych stron świata. Było to „multi-kulti” w najbardziej utylitarnej postaci.
latimes.com
Tagi: piraci piractwo przemoc przepaska flaga statek
295