Współczesne filmy porno to prawdziwe, sterylne perełki. Kopulujące gwiazdy kina szturchanego wyglądają niczym plastikowe manekiny, jakość HD sprawia, że gołym okiem możemy zobaczyć pasożyty radośnie roznoszące choroby płciowe, a bajeczne, sztucznie podkręcone kolory każą nam wierzyć, że każdy leniwy lodzik powinien wyglądać niczym scena z „Avatara”.
Cofnijmy się jednak o parę dekad, czyli do czasów, kiedy rozwój przemysłu XXX dopiero nabierał tempa, a na planach filmów dla dorosłych królowały bujne wąsy i jeszcze bujniejsze bobry.
Tak – od tego siwego, homoseksualnego artysty, co to z puszki zupy pomidorowej Campbell uczynił dzieło sztuki (oprócz tego bez porozumienia z DC Comics wyreżyserował też film „Batman Dracula” - wiedzieliście o tym?). Andy stanął także za kamerą dzieła o tytule „Blue Movie”. Była to produkcja opowiadająca o pewnej niebrzydkiej małolacie, która przysięgła mamie, że zachowa dziewictwo do dnia swego ślubu. W praktyce dzieło to pełne jest natchnionych rozmów o wojnie w Wietnamie oraz najprawdziwszego, niesymulowanego seksu.
Był rok 1969 i tego typu rzeczy nie pokazywano szerszej publiczności. A jednak film Warhola stał się pierwszym pornolem, który wyświetlano na dużym ekranie – głównie dlatego, że kino, w którym „Blue Movie” wyświetlano należało do samego artysty… Zresztą po premierze pracownicy New Andy Warhol Garrick Theater zostali aresztowani, a filmowy materiał skonfiskowano.