Żeby rozwiać twoje wątpliwości, na miejscu nie ma ukrytej kamery, kierowcy są trzeźwi i nie jest to scenariusz filmu katastroficznego - choć za taki z pewnością mógłby posłużyć. A wszystko to dzieje się zaledwie 30 km od Krakowa (klik).
Średnio dochodzi tu do 1,84 wypadku na miesiąc - najczęściej w dni deszczowe
Jak dotąd nikt nie zginął, ale obrażenia co niektórych były bardzo poważne (włączając w to otwarte złamania i amputacje)
Przy drzwiach do domu, gdzie większość z nas trzyma klucze, mężczyzna ma przygotowaną apteczkę, trójkąt, gaśnicę, kamizelkę odblaskową oraz klucze 10mm i 13mm (do odpinania akumulatora)
Na numer alarmowy 112 dzwonił już jakieś 50 razy
Dom nie jest tutaj jedyną ofiarą - mężczyźnie trzykrotnie (!) wjechano w samochód, raz w motocykl, a raz... w niego samego
Przyczyna wypadków nie jest do końca znana - najbardziej prawdopodobnymi opcjami jest połączenie wyjątkowo śliskiego asfaltu z krzywizną łuku (w połowie zakrętu łuk schodzi niemal do poziomu)
Jak to zawsze bywa w podobnych przypadkach, drogowcy nie widzą problemu
Biorąc pod uwagę, że sypialnia autora historii wychodzi na zakręt, zdarzają mu się bezsenne noce
A w całej tej historii zwraca on uwagę na to, jak zachowują się ludzie podczas wypadku
90% ludzi nie umie się zachować w nagłej sytuacji. Ja chyba z czasem już wypracowałem jakąś amatorską technikę, ale ludzie naprawdę nie mają bladego pojęcia o pierwszej pomocy, przepisach czy najzwyczajniej zachowują się jak idioci. Tłum gapiów, każdy z nich jest lekarzem, prawnikiem, policjantem i strażakiem naraz, przejezdni zatrzymują się na środku łuku, by popatrzeć cosiestało, randomowi Janusze targają na siłę ludzi z samochodów, nie zważając na kręgosłup... Jest tego mnóstwo. Najbardziej boli mnie jednak ta cholerna znieczulica. Ludzi ciekawi tylko i wyłącznie ich własna dupa, reflektor w oplu i rozjechana rabatka...