na ileż sposobów można tę "twórczość" interpretować..

Jeśli chodzi ci o wykorzystanie symbolu Polski walczącej, to on już został zbezczeszczony i spauperyzowany ostatnimi czasy przez pewne siły polityczne i młodym nieogarniętym tylko z tym może się kojarzyć...

Też mi się wydaje, że to niewiedza. Młodzieży się to nie kojarzy z oryginałem, bo tego w szkole nie uczą. Ewentualnie jak któryś przeczyta Kamienie na szaniec a nie same streszczenie, to może coś ogarnie.

Ale to czerwone coś, to całkiem ładnie komuś wyszło.

:hubbabubba masz rację. Obrzydzili nam ten symbol.

Gosiek, uczą, uczą, ale zawsze w grupie - niezależnie od wieku, płci, etc. - znajdzie się jakiś mądry inaczej.

:grzan mnie nie uczyli. Biorę info ze swoich doświadczeń... Historia na każdym etapie nauczania zaczynała się od starożytności i dopiero w LO udało się dotrzeć do XXw i to z biedą. Tak to ledwo, na szybkości, kończyliśmy na rozbiorach.

Ja miałem w ogólniaku historyczkę, która chełpiła się, że należy do PZPR i nawet kuref stara chwaliła się, że na zjazd ją zaproszono. Raszpla stara.

A jak misio się w II klasie ogólniaka zapytał o 19 września 1939 to dostał dwie dwójki na wstępie.

Na szczęście rok później zaczęło się zmieniać...

Jak się misio o dwa dni rypnął to i dwie bomby oberwał

Na lekcję mojej mamy wpadło kiedyś dwóch smutnych panów, bo wieść gminna niosła, że uczy o Katyniu. Zzielenieli jak usłyszeli jej lekcję, zaczęli tłumaczyć, że to nie tak, opier*liła ich od góry do dołu, że zakłamują historię. Poszła skarga do dyrekcji, mamę wezwano na dywanik, dyro szkoły wyciągnął dwa kieliszki, koniak i powiedział "Pani mamo ciecia, Pani mnie kiedyś albo o zawał, albo o kraty przyprawi, na zdrowie."

Kurfa co ja mam z tą datą zawsze piszę 19 zamiast 17 ... ale wtedy się nie rypnąłem

Gosiek, ale oprócz lekcji historii jest literatura wojenna, a w gimnazjum "Kamienie na szaniec", które wierzcie lub nie, robią spore wrażenie na uczniach, fragmenty "Pamiętnika.." Białoszewskiego no i K.K. Baczyński.

:grzan to napisałam o "Kamieniach..." Warunkiem jest, że ktoś je przeczyta. Na tym się skończyła litratura wojenna w mat-inf-angu. Jakieś tam wiersze jeszcze.

:grzan, wile zależy od osoby, która ma tą materię przybliżyć, czyli w tym przypadku od polonisty. Ja w średniej szkole przeżyłem gehennę, a nauczycielka potrafiła wpoić mi długotrwałą niechęć do literatury i wstręt do poezji. Jedynie słuszne interpretacje, wnioski wyciągane pod dyktando i kretyńskie interpretacje... I nie, nie był to socjalizm, a czasy po dziewięćdziesiątym pierwszym roku. Ot, wychowana w socjalizmie piewczyni nowego systemu potępiająca w czambuł wszystko, co między innymi jej dało możliwości osiągnięcia pewnego poziomu. Bo jakąś buntowniczką i kontestatorką to ona raczej nigdy nie była. Ale, by wpajać "nowe", była pierwsza...

aleście polecieli, a mnie chodziło o to, że nową ścianę dzieciaki zabazgrały...

A tak na serio, to raczej nie jest kwestia edukacji, a pewnego poziomu uwrażliwienia i empatii.

hubbabubba pewnie masz rację, ale istnieje jeszcze coś takiego jak pasja i samokształcenie, nie miałam wybitnych polonistek, historyk cham i buc do dzisiaj mi się śni w najgorszych koszmarach, a jakoś tak mimo wszystko ...