1. Przyszedł do nas klient. Klienci do nas przyłażą raczej stali, albo po sprzedaż hurtową, ten był łysy, stary i stały. Ja się plączę po magazynie, Marcin (szef) mnie prosi o oryginalne HP11 wkłady kolorowe. W tym momencie kolega z produkcji (Rafał) zabiera mi lidy (to takie tasiemki z silikonem do zabezpieczania kartridży). I sobie idzie. Szybkim więc pędem daję Marcinowi te jedenastki przy kliencie i mówię ja - weź weź, ja lecę dogonić Rafała
M - a co z nim?
ja - a lidy mi zabrał i nie powiedział ile, z tymi Rafałami to zawsze coś nie tak. Zabiorą, nie powiedzą, przestępcze imię...
I pobiegłam.
I za chwilę wracam, klienta już nie ma, szef mi mówi:
M - Anka! Ale ja się za ciebie wstydzić musiałem!
ja - y... ale co?
M - bo ten gość od jedenastek to ma Rafał na imię...
2.
Andy (jakby ktoś nie pamiętał, również szef) mnie opierd*la, że nie pilnujemy papierów, że później towar się gubi... i te pe. Kilka fragmentów wymiany zdań:
a)
Andy - z przyjemnością bym was wysłał do konkurencji, żebyście popracowali i zobaczyli, jak to jest w normalnych firmach
ja - nie mów takich rzeczy, bo pójdziemy zobaczyć i nie wrócimy.
b)
Andy - (...) i wy później mówicie, że to nasza wina!
ja - nic nie mówię
Andy - ale myślisz tak
ja - tego nie wiesz
Andy - to nie jest wina jednej osoby, tu cały system zawala, niczego nie może być winna jedna osoba
ja - ta? a jak mówisz "ktoś zapie*dolił, Grzesiek albo ty" to jest już wina jednej osoby.
Andy - no bo...
ja - jasne, jak wina szefów, to wina wszystkich, a jak wina pracowników to jednego?! Aaaa no suuuper!
Andy - no masz rację
3. Zamówiłam sobie w pracowie na obiad pstrąga. Z głową. Po zjedzeniu bawię się tym łepkiem, wydłubuję oczka i... rzucam jednym z nich w Andrzeja.
Andy - za co?!
ja - za nic, rzuciłam na ciebie okiem tylko...
4.
Andy (woła z drugiego końca firmy) - Ankaaaa!!!
ja (biegnę, bo może coś ważnego) - co? co?!
Andy - nic, sprawdzam twoją czujność
M - a co z nim?
ja - a lidy mi zabrał i nie powiedział ile, z tymi Rafałami to zawsze coś nie tak. Zabiorą, nie powiedzą, przestępcze imię...
I pobiegłam.
I za chwilę wracam, klienta już nie ma, szef mi mówi:
M - Anka! Ale ja się za ciebie wstydzić musiałem!
ja - y... ale co?
M - bo ten gość od jedenastek to ma Rafał na imię...
2.
Andy (jakby ktoś nie pamiętał, również szef) mnie opierd*la, że nie pilnujemy papierów, że później towar się gubi... i te pe. Kilka fragmentów wymiany zdań:
a)
Andy - z przyjemnością bym was wysłał do konkurencji, żebyście popracowali i zobaczyli, jak to jest w normalnych firmach
ja - nie mów takich rzeczy, bo pójdziemy zobaczyć i nie wrócimy.
b)
Andy - (...) i wy później mówicie, że to nasza wina!
ja - nic nie mówię
Andy - ale myślisz tak
ja - tego nie wiesz
Andy - to nie jest wina jednej osoby, tu cały system zawala, niczego nie może być winna jedna osoba
ja - ta? a jak mówisz "ktoś zapie*dolił, Grzesiek albo ty" to jest już wina jednej osoby.
Andy - no bo...
ja - jasne, jak wina szefów, to wina wszystkich, a jak wina pracowników to jednego?! Aaaa no suuuper!
Andy - no masz rację
3. Zamówiłam sobie w pracowie na obiad pstrąga. Z głową. Po zjedzeniu bawię się tym łepkiem, wydłubuję oczka i... rzucam jednym z nich w Andrzeja.
Andy - za co?!
ja - za nic, rzuciłam na ciebie okiem tylko...
4.
Andy (woła z drugiego końca firmy) - Ankaaaa!!!
ja (biegnę, bo może coś ważnego) - co? co?!
Andy - nic, sprawdzam twoją czujność