A było to tak:
Onego razu Chuck wybrał się na zakupy. Po to, by kupić nowe spodnie wytrymujące kppniaki z półobrotu. Już miał kopnąć w twarz taksówkarza, ale ten odwrócił się i grzecznie zapytał:
- To dokąd jedziemy?
Chuck ów adres podał. Na to taksiarz rzekł, że tam kolejki straszne i że takie spodnie, a nawet i lepsze może kupić w pewnym butiku. Czak się zgodził. Po zakupach taksiarz zaproponował, żeby tak słynny gość odwiedził jego dom rodzinny. Chuck przystał.
W wejściu powitała go gromadka dzieci i z okrzykami:
- Narysuję panu laurkę.
- Chce się Pan pobawić ze mną moją lalą? Rzuciły się na Czaka.
- Dzieci idźcie na górę - rzekł gospodarz - a Pana zapraszam do salonu.
Żona zrobiła pyszne ciasto. Gosposia naparzyła czaju, po czym rzekła:
- Ryszardzie, podaj gościowi śmietanki z laski swojej.
Na co taksiarz rzekł:
- Tylko najpierw umyję rączki.
Zadziałała wyobraźnia i Czak z odruchem wymiotnym wybiegł w mróz. On Maczo i śmietanka z laski. Nie pamiętał ile biegł. W końcu zatrzymał się przed wysokim budynkiem. Kopał w jakieś drzwi długo. Nikt mu nie otwierał. Zmęczony zasnął. Zrobiło sie błogo...
O 23.30 telewizja podała, że w Warszawie zamarzł kolejny bezdomny. Podobno kopał z półobroru drzwi do PKIN, ale one solidne były.
23.32. Mieszkanie gdzieś w Warszawie...
- I ty chciałeś być słynniejszy ode mnie bucu - rzekł Rysio z Klanu. Nie ze mną te numery, Chuck... Z naturą nie wygrasz... Prawdziwy bohater może być tylko jeden. Świat był za mały na nas dwóch...
I zasnął snem sprawiedliwych z poczuciem kolejnej udanej intrygi. A wiatr szumiał: Pozostał Rasiak, Rasiak, Rasiak...
A sen się śnił: Siekiera, siekiera, siekiera...
Onego razu Chuck wybrał się na zakupy. Po to, by kupić nowe spodnie wytrymujące kppniaki z półobrotu. Już miał kopnąć w twarz taksówkarza, ale ten odwrócił się i grzecznie zapytał:
- To dokąd jedziemy?
Chuck ów adres podał. Na to taksiarz rzekł, że tam kolejki straszne i że takie spodnie, a nawet i lepsze może kupić w pewnym butiku. Czak się zgodził. Po zakupach taksiarz zaproponował, żeby tak słynny gość odwiedził jego dom rodzinny. Chuck przystał.
W wejściu powitała go gromadka dzieci i z okrzykami:
- Narysuję panu laurkę.
- Chce się Pan pobawić ze mną moją lalą? Rzuciły się na Czaka.
- Dzieci idźcie na górę - rzekł gospodarz - a Pana zapraszam do salonu.
Żona zrobiła pyszne ciasto. Gosposia naparzyła czaju, po czym rzekła:
- Ryszardzie, podaj gościowi śmietanki z laski swojej.
Na co taksiarz rzekł:
- Tylko najpierw umyję rączki.
Zadziałała wyobraźnia i Czak z odruchem wymiotnym wybiegł w mróz. On Maczo i śmietanka z laski. Nie pamiętał ile biegł. W końcu zatrzymał się przed wysokim budynkiem. Kopał w jakieś drzwi długo. Nikt mu nie otwierał. Zmęczony zasnął. Zrobiło sie błogo...
O 23.30 telewizja podała, że w Warszawie zamarzł kolejny bezdomny. Podobno kopał z półobroru drzwi do PKIN, ale one solidne były.
23.32. Mieszkanie gdzieś w Warszawie...
- I ty chciałeś być słynniejszy ode mnie bucu - rzekł Rysio z Klanu. Nie ze mną te numery, Chuck... Z naturą nie wygrasz... Prawdziwy bohater może być tylko jeden. Świat był za mały na nas dwóch...
I zasnął snem sprawiedliwych z poczuciem kolejnej udanej intrygi. A wiatr szumiał: Pozostał Rasiak, Rasiak, Rasiak...
A sen się śnił: Siekiera, siekiera, siekiera...
--