Przypomniało mię się jak szwagier z teściową przyjechali na parę dni. Pierwsza myśl to wyjść do piwnicy po ziemniaki i wrócić po trzech dniach ale jako wprawiony bojownik stanąłem na wysokości zadania i jakoś udało się nie pozabijać siebie i wszystkich wokół.
Wracam z pracy i patrzę - Pan Wołodyjowski. Leży na oparciu sofy. Kurczę! Nie doceniłem małolata... nudził się, wziął sobie z półeczki i poczytał. Ot tak. Tak samo jak ja obiecuje sobie od dawna. Że znajdę chwilę. Że usiądę. Złapię kubas z herbatą. Odpłynę wraz z klasykiem...
- Dobry wybór - zagaiłem wskazując na knigę.
- No, lepszej nie było. Tylko ta blokowała okno, żeby się nie zamykało.
****
a najżałośniejsze było to, że to była k*wa Lalka i też g*wno się znam
Wracam z pracy i patrzę - Pan Wołodyjowski. Leży na oparciu sofy. Kurczę! Nie doceniłem małolata... nudził się, wziął sobie z półeczki i poczytał. Ot tak. Tak samo jak ja obiecuje sobie od dawna. Że znajdę chwilę. Że usiądę. Złapię kubas z herbatą. Odpłynę wraz z klasykiem...
- Dobry wybór - zagaiłem wskazując na knigę.
- No, lepszej nie było. Tylko ta blokowała okno, żeby się nie zamykało.
****
a najżałośniejsze było to, że to była k*wa Lalka i też g*wno się znam
Ostatnio edytowany:
2015-06-30 01:27:13