Istnieje w USA program oswajania i ujeżdżania dzikich mustangów. Konie są następnie sprzedawane na aukcjach, z których dochód przeznaczony jest na cele fundacji.
Był więc sobie koń, a właściwie klacz. Nosiła numer 1236. Trzykrotnie podejmowano wobec niej próby oswojenia, zakończone niepowodzeniem. Klaczy przypięto łatkę "na mięso".
Aż, jak w bajce, znalazł się ktoś, kto postanowił dać jej jeszcze jedną szansę. Kto w nią uwierzył. Po 126 dniach klacz, która otrzymała imię Amira, razem ze swoją trenerką Maddy zaprezentowały się we freestylowym pokazie ujeżdżania.

https://www.youtube.com/watch?v=t6bAv7dMRx0

Pokaz zakończył się owacją na stojąco. I jak to w bajkach bywa, Maddy za wygraną w pokazie wykupiła Amirę. I żyją długo i szczęśliwie

Wydawało mi się, że ta bajka inaczej szła.

Śliczne i bajka tez fajniejsza od oryginału, ale... ale po co oswajać i ujeżdżać mustangi? Są piękne, takie jakie są. Prześlicznych kobyłek i koni pod siodło - ale jeszcze nie ujeżdżonych - po stajniach i hodowlach od metra. A mustangi niech sobie brykają wolne po prerii.

:gatinha coraz więcej terenów zabiera rolnictwo pod uprawę, środowisko naturalne mustangów się kurczy, dlatego się je odławia, niestety.

Zajebista fundacja. Wyłapujemy dzikie kunie, potem je oswajamy i sprzedajemy, żeby mieć kasę na łapanie dzikich kuni, które można potem oswoić a następnie sprzedać, żeby mięć kasę... A jeśli się nie da oswoić, to do gara.

Tych to podziwiam

Łamać wolę innej inteligentnej istoty Konie, delfiny, orki...


Nie
https://youtube.com/watch?v=gbLSjORIdFI

kjut

:jez_z_lasu

Fajne, tyle że konie do obydwu Ameryk przywieźli biali. Mustangi po prostu im uciekły i zdziczały.

Widzę, że narosło trochę nieporozumień. Chcę wyjaśnić, że odbywa się to tak: farmer kupuje kawał prerii na którym żyją między innymi mustangi. Farmer decyduje: tu wsio budiet kukuruza. Mustangi przeszkadzają w realizacji owej wizji, więc bezlitośnie się je odławia i przeznacza na konserwy mięsne dla psów
Link tylko dla odpornych:

https://www.youtube.com/watch?v=uvcd06Mywjc

Wolontariusze z fundacji "Extreme mustang makeover" starają się uratować jak najwięcej koni. Na pracę z jednym maja trzy miesiące. Rezultaty bywają imponujące:

https://www.youtube.com/watch?v=icsV8M8sJuU

Jeżu z lasu, to nie jest łamanie woli inteligentnego zwierzęcia. To przykład, jak może zgrać się człowiek i koń. Tu nie ma przemocy, siłą takich rezultatów nie osiągniesz. Tylko cierpliwością... i miłością.