:yoop Właśnie dotychczas narracja większości feministek była (i jest) taka, że molestowanie zaczyna się od języka, że molestujący sprawdza jak daleko się może posunąć.
Wkleję cytat osoby mądrzejszej ode mnie:
"Tak, ale na tym też polega problem z #metoo. Bo tymi molestującymi, a często i gwałcącymi na randkach bardzo często są właśnie nie oblechy, a „dusze towarzystwa”. Goście, których wszyscy lubią. Goście, którzy potrafią sobie okręcić innych wokół małego palca. I jeśli nie będą czuli, że im nie wolno, że pewne zachowania po prostu nie przejdą, to będą się posuwać coraz dalej i dalej. Bo mogą. Bo mają sprawność w społecznej manipulacji i przekonywaniu ludzi, że to wcale nie tak, że to niewinne było, że sama chciała, że wariatka histeryzuje itp."
I wtedy nagle na scenę wjeżdżają Kazia Szczuka i inne warszawskie elity feminizmu, całe na biało, i przekonują że Janusz Rudnicki gdzieżby tam nie molestuje, bo ma takie poczucie humoru. Dziwnym trafem tylko do kobiet, o tym żeby skoorwysynami nazywał nieznajomych mu mężczyzn nic mi nie wiadomo, ale sądzę że gdyby tak było to narażałby się na solidne wgniecenia maski.
W realu i na internecie znam sporo dziewczyn i kobiet które protestowały z okazji Czarnego Protestu, często poza Warszawą, w powiatowych miastach, narażając swoje prace i znajomości. I te dziewczyny i kobiety czują się przez warszawskie elitki zdradzone i są mocno wkoorwione tym faktem.
--
Od narzekania boli głowa i rozwolnienie gwarantowane!