Telefon zadzwonił niespodziewanie. Pełen najgorszych przeczuć, z duszą na ramieniu podniosłem go ze stołu i powietrze nieco uszło z mych płuc. Dzwonił znajomy. Po krótkiej rozmowie namówił mnie na kilka partyjek szachów w pobliskim pubie. Naturalnie nie wspominał nic o spożywaniu piwa, gdyż ten trunek jest niesmaczny i nie komponuje się z grą w szachy . Jakoś tak jednak wyszło, że do pierwszej partii zamówiliśmy sobie po kufelku złocistej ambrozji i zasiedliśmy do gry. Po kilku minutach wokół nas przysiadło się kilku obserwatorów, którzy po jakimś czasie zadeklarowali chęć rozegrania partii. "Nie ma sprawy, ale gramy o kufel piwa", powiedział znajomy. Oczywiście ja nie mogłem wypowiedzieć tych słów, gdyż jestem człowiekiem szlachetnym, pozbawionym nałogu hazardu, oraz zdeklarowanym altruistą, który nie pobiera jakiejkolwiek gratyfikacji za przyjemność grania w szachy.
Po kilku... rozgrywkach, podczas których zmienialiśmy się przy szachownicy, grono chętnych do grania stopniało do zera, więc zaczęliśmy znów grać ze sobą. To znaczy ja i znajomy dla uściślenia (piszę to, ponieważ jest tu pewne grono osób, którym trzeba wszystko dokładnie wytłumaczyć).
Po kilkunastu posunięciach okazało się, że obydwa moje gońce chodzą po białych polach a jego po czarnych. Koniec bajki
Po kilku... rozgrywkach, podczas których zmienialiśmy się przy szachownicy, grono chętnych do grania stopniało do zera, więc zaczęliśmy znów grać ze sobą. To znaczy ja i znajomy dla uściślenia (piszę to, ponieważ jest tu pewne grono osób, którym trzeba wszystko dokładnie wytłumaczyć).
Po kilkunastu posunięciach okazało się, że obydwa moje gońce chodzą po białych polach a jego po czarnych. Koniec bajki
--
"Jesli potrafisz zadać własciwe pytanie - odpowiedź pojawia się samoistnie", Sin-Itiro Tomonaga.