Zerżnięte.
Jedzie karetka "R" na sygnałach do pacjenta. Na pokładzie młody lekarz, pielęgniarka Krysia i sanitariusz. Za sterami bombowca, Wiesław - kierowca.
No i jadą tak, a Wiesław co chwilę łapie się za szyję, krztusi, dusi, charczy, ślina leci. A Krysia go jeb, jeb kuferkiem przez głowę.
Po takim strzale Wiesławowi atak przechodzi. No ale sytuacja powtarzała się kilka razy, z jednakowym scenariuszem zakończonym uderzeniem kuferkiem.
Stażysta przerażony (w końcu akcja dzieje się podczas jazdy na sygnałach), z każdą minutą robił większe oczy.
Aż w końcu sanitariusz mówi do niego:
- Nie przejmuj się, Krysi wczoraj mąż się powiesił i Wiesiek tak się z nią droczy.
Pan Zygmunt (podobnie jak Wiesiu) kierowca bombowca, siedzi na wizycie i dłubie w nosie. Rzecz dzieje się z powodu zaburzeń psychicznych. Matka nie może zrozumieć, że córka ma schizofrenię, w końcu olewa lekarza i ratownika pytając Pana Zygmunta: co Pan z siwymi włosami czyli najbardziej doświadczony życiowo w tym skromnym gronie, mógłby tutaj powiedzieć? Pan Zygmunt dopił zapobiegawczo zrobioną mu kawę i oświadczył: "po mojemu to ona jest jebnięta i to fest", po czym dodał zniecierpliwiony że go pytają - "jedziemy w pizdu".
Jedzie karetka "R" na sygnałach do pacjenta. Na pokładzie młody lekarz, pielęgniarka Krysia i sanitariusz. Za sterami bombowca, Wiesław - kierowca.
No i jadą tak, a Wiesław co chwilę łapie się za szyję, krztusi, dusi, charczy, ślina leci. A Krysia go jeb, jeb kuferkiem przez głowę.
Po takim strzale Wiesławowi atak przechodzi. No ale sytuacja powtarzała się kilka razy, z jednakowym scenariuszem zakończonym uderzeniem kuferkiem.
Stażysta przerażony (w końcu akcja dzieje się podczas jazdy na sygnałach), z każdą minutą robił większe oczy.
Aż w końcu sanitariusz mówi do niego:
- Nie przejmuj się, Krysi wczoraj mąż się powiesił i Wiesiek tak się z nią droczy.
Pan Zygmunt (podobnie jak Wiesiu) kierowca bombowca, siedzi na wizycie i dłubie w nosie. Rzecz dzieje się z powodu zaburzeń psychicznych. Matka nie może zrozumieć, że córka ma schizofrenię, w końcu olewa lekarza i ratownika pytając Pana Zygmunta: co Pan z siwymi włosami czyli najbardziej doświadczony życiowo w tym skromnym gronie, mógłby tutaj powiedzieć? Pan Zygmunt dopił zapobiegawczo zrobioną mu kawę i oświadczył: "po mojemu to ona jest jebnięta i to fest", po czym dodał zniecierpliwiony że go pytają - "jedziemy w pizdu".
--
We are House Atreides. There is no call we do not aswer. There is no faith that we betray.