Ja pamiętam dokładnie mimo, że miałem 10 lat wtedy. Byliśmy z rodzicami na imieninach u znajomych. Co ciekawsze solenizant był milicjantem. Ale takim z krwi i kości oficerem kryminalnej. Nie dał się wciągnąć do partii. I tak po 22:00 pukanie do drzwi. Jakiś dwóch sierściuchów, że ma się stawić na komendzie. Powiedział, że jest lekko pijany i jak wytrzeźwieje to dojedzie. Myślał, że jakieś ćwiczenia. Daleko to od nas nie było, bo na Targówku. Wróciliśmy z buta. Cisza taka panowała. Mróz. Dużo skrzypiącego śniegu. No, a rano już nie było teleranka. Stary działał w S i miał trochę bibuły więc pod podłogę schowaliśmy pod klepkę. Ze trzy tygodnie później dzwonek. Matka patrzy przez wizjer. Milicja. Stary zbladł, w domu panika.
Na szczęście się okazało, że tam gdzie mieliśmy działkę była seria włamań. Na naszą działkę też i sprawcy zostali złapani. Ojciec miał się tylko stawić na identyfikację fantów
Ale mało się wtedy nie zesraliśmy całą rodziną ze strachu. To fakt. Nikomu nie życzę takiej sytuacji.