Witam drogie bojownictwo
Piszę, bo czekałam, czekałam i się nie doczekałam. Miałam nadzieję na jakąś małą chociaż wzmiankę, bo utarło się przez lata, że jak odchodzi ktoś ważny, tutaj też wspominamy i oddajemy malutki chociaż hołd. Może przeoczyłam dzieś na forum, w razie gdyby jednak nie, chciałabym, żeby tutaj też była jakaś mała wzmianka, bo jestem pewna że wśród bojowników też mamy oddane grono fanów.
21 lutego odszedł od nas znakomity muzyk i po prostu fantastyczny człowiek, gitarzysta Riverside- Piotr Grudziński. Dołączył do grona muzyków, którzy odeszli zdecydowanie za wcześnie (miał dopiero 40 lat) i pozostawił pustkę i niedowierzanie w sercach wielu ludzi, w tym też i moim.
Dzisiaj w Warszawie odbędzie się jego pogrzeb, na którym niestety nie mogę być, ale przy takiej okazji warto powspominać i m.in. dlatego też piszę ten post.
Miałam okazję widzieć Riverside na żywo 4 razy i każdy koncert był naprawdę kapitalnym doświadczeniem. W obecnie panującej dobie robienia z, nie bójmy się użyć tego słowa, głupich ludzi celebrytów, chłopaki z Riverside zawsze uderzali skromnością i, pomimo coraz wzybciej rosnącej popularności, zupełnie zwykłym luzem, tak rzadko spotykanym wśród znanych ludzi. Idealnym tego przykładem był Piotr. Skromny, zabawny, oddany muzyce, od razu dał się lubić- takim go zapamięta większość ludzi, którzy mieli okazję pogadać z nim choćby przez chwilę. Zaliczam się do tego grona szczęśliwców, po ostatnim koncercie w Manchesterze, na którym byliśmy razem z mężem, Piotr jako jedynu z zespołu do nas wyszedł, dzierżąc w ręku piwo i fajkę. Rozmawiał z nami chyba przez pół godziny, zupełnie tak, jakbyśmy sie znali od lat i tak po prostu wpadli na siebie gdzieś na ulicy.
Tak więc dziś, w ten bardzo smutny dla muzyki dzień, chciałabym wznieść toast za Piotra (u nas dzisiaj wieczór z whiskey i Riverside, tak ku pamięci), który porywał swoją grą i przyczynił się do powstania jednego z najlepszych polskich zespołów. Bardzo go brakuje, póki co chyba nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak Riverside nędzie funkcjonowało bez niego... Tak więc ku pamięci Piotra, ja od siebie życzę mu kapitalnych sesji z Hendrixem, Lemmym i wszystkimi, którzy tak jak on, odeszli i pozostawili po sobie piękną muzykę i pustkę, która już na zawsze pozostawi w okolicach serducha mały, nierozwiązany supełek.
Piszę, bo czekałam, czekałam i się nie doczekałam. Miałam nadzieję na jakąś małą chociaż wzmiankę, bo utarło się przez lata, że jak odchodzi ktoś ważny, tutaj też wspominamy i oddajemy malutki chociaż hołd. Może przeoczyłam dzieś na forum, w razie gdyby jednak nie, chciałabym, żeby tutaj też była jakaś mała wzmianka, bo jestem pewna że wśród bojowników też mamy oddane grono fanów.
21 lutego odszedł od nas znakomity muzyk i po prostu fantastyczny człowiek, gitarzysta Riverside- Piotr Grudziński. Dołączył do grona muzyków, którzy odeszli zdecydowanie za wcześnie (miał dopiero 40 lat) i pozostawił pustkę i niedowierzanie w sercach wielu ludzi, w tym też i moim.
Dzisiaj w Warszawie odbędzie się jego pogrzeb, na którym niestety nie mogę być, ale przy takiej okazji warto powspominać i m.in. dlatego też piszę ten post.
Miałam okazję widzieć Riverside na żywo 4 razy i każdy koncert był naprawdę kapitalnym doświadczeniem. W obecnie panującej dobie robienia z, nie bójmy się użyć tego słowa, głupich ludzi celebrytów, chłopaki z Riverside zawsze uderzali skromnością i, pomimo coraz wzybciej rosnącej popularności, zupełnie zwykłym luzem, tak rzadko spotykanym wśród znanych ludzi. Idealnym tego przykładem był Piotr. Skromny, zabawny, oddany muzyce, od razu dał się lubić- takim go zapamięta większość ludzi, którzy mieli okazję pogadać z nim choćby przez chwilę. Zaliczam się do tego grona szczęśliwców, po ostatnim koncercie w Manchesterze, na którym byliśmy razem z mężem, Piotr jako jedynu z zespołu do nas wyszedł, dzierżąc w ręku piwo i fajkę. Rozmawiał z nami chyba przez pół godziny, zupełnie tak, jakbyśmy sie znali od lat i tak po prostu wpadli na siebie gdzieś na ulicy.
Tak więc dziś, w ten bardzo smutny dla muzyki dzień, chciałabym wznieść toast za Piotra (u nas dzisiaj wieczór z whiskey i Riverside, tak ku pamięci), który porywał swoją grą i przyczynił się do powstania jednego z najlepszych polskich zespołów. Bardzo go brakuje, póki co chyba nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak Riverside nędzie funkcjonowało bez niego... Tak więc ku pamięci Piotra, ja od siebie życzę mu kapitalnych sesji z Hendrixem, Lemmym i wszystkimi, którzy tak jak on, odeszli i pozostawili po sobie piękną muzykę i pustkę, która już na zawsze pozostawi w okolicach serducha mały, nierozwiązany supełek.
--
W razie czego powiedz: Nie jestem lesbijką, ale się nauczę- Homer Simpson