Zawsze żałowałem na okulary. Albo po prostu miałem inne, ważniejsze wydatki, gdy przychodziło do wymiany szkieł/kupna nowych okularów. I tak pół życia spędziłem chodząc w gównooprawkach posklejanych taśmą i patrząc przez najtańsze, po tygodniu porysowane i popękane jak pięty krokodyla szkła.
Wczoraj odebrałem nowe, wypasione okulary ze wszystkimi możliwymi "bajerami". I gdyby nie to, że dostałem w prezencie voucher do optyka, też byłyby to dziadowskie, druciane bryle z odpustowego straganu. Wracając wieczorem do domu spojrzałem w niebo. I pierwszy raz w życiu zobaczyłem, że Betelgeza jest czerwona. Stałem tak z dziesięć minut i nie mogłem się napatrzeć.
Mała rzecz.
Wczoraj odebrałem nowe, wypasione okulary ze wszystkimi możliwymi "bajerami". I gdyby nie to, że dostałem w prezencie voucher do optyka, też byłyby to dziadowskie, druciane bryle z odpustowego straganu. Wracając wieczorem do domu spojrzałem w niebo. I pierwszy raz w życiu zobaczyłem, że Betelgeza jest czerwona. Stałem tak z dziesięć minut i nie mogłem się napatrzeć.
Mała rzecz.