Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych CXX

23 527  
5   5  
Kliknij!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

POLOWANIE

Wychowywałam się na wsi i jako dziecko miałam w zwyczaju znoszenie do domu najróżniejszych zwierząt, które zwykle potem były poddawane eksterminacji przez tatę albo dziadka, żeby nie było ich za dużo. Szczególnie wielki sentyment miałam do kotów, ale zawsze mi "ginęły", kiedy okazywało się, że nie wyłapują wszystkich myszy w promieniu pięciu kilometrów. Znalazłam sobie taką piękną, małą, czarną kotkę i z przerażeniem patrzyłam na to, że była zupełnie oswojona, a mysz widziała raz w życiu i ciężko przestraszona na jej widok uciekła. Bardzo się martwiłam, że skończy jak te poprzednie, więc wpadłam na genialny pomysł (5 albo 6-letnie dziecko), że sama nałapię myszy i położę je gdzieś w okolicach kotki, żeby wyszło na to, że ona je złapała.
Ściganie ich po stodole okazało się zbyt trudne. Biegały zbyt szybko, i jak na złość zawsze znajdowały sobie jakąś szczelinę, żeby się w niej schować, a moja rozpacz z czasem stawała się tym większa, że kotka sama nic nie złapała. Któregoś razu zauważyłam za beczką do przechowywania zboża wielkiego szczura. Wydedukowałam sobie, że im większe to coś, tym większe szanse na przeżycie dla mojej kotki. Weszłam na beczkę i walnęłam go czymś od góry. Nie pamiętam już czy to była łopata czy motyka, w każdym razie gruby, drewniany kołek wbił się w szczura i trochę go uszkodził. Uderzyłam jeszcze dwa razy i stwierdziłam, że szczur jest martwy, więc wsunęłam rękę i wyciągnęłam go stamtąd...
Martwy jednak nie był. Drapał, gryzł i był równie mocno zdeterminowany, żeby uciec - jak ja, żeby mu na to nie pozwolić. Ostatecznie szczur uciekł, a Babcia zobaczyła mnie całą zakrwawioną. Przeczuwałam że zgodna z rzeczywistością odpowiedź może okazać się dla mnie zgubna i wkręciłam jakiś tekst o tym, że się przewróciłam na żwirze. Zostałam opieprzona, ale nie bardziej niż za innym razem.
Epilog:
Żwir to żwir, rany się umyło, polało wodą utlenioną i luz. Dwa dni później Babcia znalazła mocno pokiereszowanego, martwego szczura, a kotka zniknęła jakiś miesiąc później - czyli w zasadzie wszystko na nic. Od tego czasu minęło prawie ćwierć wieku (lub ponad ćwierć), a ja dalej mam na dekolcie, pomiędzy piersiami bliznę - ślad po szczurzych zębach. I do tej pory nie wiem jakim cudem nie rozchorowałam się potem na jakieś świństwo, bo nikt mnie nawet przeciw tężcowi nie zaszczepił...

by Medithanera @

* * * * *

SZAMPAN

Kiedyś byliśmy całą rodzinką na jakimś weselu. W trakcie uczty, mój dziadek stwierdził że trzeba komuś tam szampana dolać, a ze nie było żadnej otwartej butelki w pobliżu to stwierdził pewnie że kolejną otworzy efektownie (huk, piana wylewająca się z butelki i takie sprawy). Niestety coś tam poszło nie tak, bo korek wyleciał z butelki, walnął w sufit, odbił się, walnął w jakiś pustą miskę odbił się i skończył podróż w okolicach oka dziadka. Efekt - oko podbite korkiem od szampana.

by Levon @

* * * * *

PAMIĄTKA

Ta historia dotyczy mojego ex ale pozwolił mi o tym napisać. Sam się wstydzi. Mieszkał sobie na wsi, w parterowym domku ze stajnią, stodołą i takim betonowym "basenem" na obornik i takie tam. W wieku 5 lat wymyślił sobie mega oryginalną zabawę tzn. stał na murku gnojarni, ściągał spodnie i sikał na kury. Te nie były chyba zachwycone bo jedna podbiegła i z rozmachem dziobnęła go w widocznego, za przeproszeniem, siusiaczka... Krew się polała ale mamie się nie przyznał... Do dziś ma czerwoną bliznę na samym czubeczku.

by Asheene @

* * * * *

DOROSŁYM BYĆ

Mając lat około 4 chciałem być duży i dorosły jak mój tata. Częstokroć obserwowałem, jak tata się goli. Któregoś pięknego dnia, gdy łazienka była wolna od razu zabrałem się do roboty. Maszynka (ze świeżutką, piekielnie ostrą żyletką) i trochę wody. Moją mamę zaalarmowała zbyt wielka cisza w domu. Znalazła mnie w łazience z maszynką do golenia w ręku i całą twarzą we krwi. Szczęśliwie miałem jakieś wcześniejsze zadrapanie, które ściąłem i rozmazałem maszynką krew po całej twarzy. Niemniej mina mamy wielce przerażona. Skończyło się na słownym upomnieniu.

by Cooperfield @

* * * * *

SKOK

Zima, jak zima to sanki, lód i różne szaleństwa. Osiedlowy kult to były skoki narciarskie na sankach. Jak to wyglądało? Z jakiejś górki lało się maaase wody i na drugi dzień - śliskie jak ulał. Znaleźliśmy świetną górkę. Szeroki zjazd, długi i w ogóle. Na następny dzień przyszedł czas na zjazd. Była jedna rzecz która mnie przerażała - przed samym wyskokiem po obu stronach zjazdu były dwa drzewa oddzielone od siebie o około 1.5m.
Kumple uchachani, jak to świetnie się zjeżdża no, ale teraz moja kolej! Odepchnąłem się nogami, położyłem na brzuchu na sankach i jadę! Oczywiście drzewo było jak magnes - przyciągnęło mnie do siebie (było to prawe drzewo) i prawą stroną sanek przedzwoniłem w nie dosyć mocno, po czym zacząłem lecieć i wyładowałem na chodniku 2 metry dalej. Efekt? Blizna 15 cm na lewym udzie ponieważ zahaczyłem o kant sanek i niezapomniane wrażenia. Kumple przez kilka dni zwali mnie Małyszem.

by Rinleez

* * * * *

WCZUŁ SIĘ

Miałem około 10 lat. Rodzice zabrali mnie do kuzyna w górach. Zawsze mi się tam podobało bo rzeka płynie około 15 m przed domem. Złe nadeszło, kiedy rodzice z wujami pojechali na zakupy, a mnie i kuzynów zostawili w domu. Wybraliśmy się nad rzeczkę robić tamę. Pech tak zachciał, że mam nieobliczalnego kuzyna, który łatwo wciąga się w zabawę. Zabawa polegała na tym, by zrobić jak największą strugę wody wrzucając kamienie do wody. Mojego brata nigdy nie interesowały takie rzeczy, więc zajął się budową tamy. Nadeszła kolej kuzyna Damiana, chwycił największy kamień w okolicy i najbardziej płaski, wziął zamach jak przy rzucie młotem. Kamień poleciał do góry i wylądował na plecach mojego brata . Oj co się działo. Przybity biedak do dna nie wiedział co się dzieje. Po wizycie u lekarza okazało się, że ma łopatkę pękniętą w pół i żebro połamane. Tak to jest jak się za bardzo wczuwa w zabawę.

by JacooPL @

* * * * *

BRAMA

Moi dwaj kumple kiedyś wracając ze szkoły, chcieli pójść na skróty przez działki. Niestety tego dnia brama (konkretniej to dwie bramy oddalone o jakieś 3 m, takie solidne bramy z kolcami na górze, były jednak zamknięte, ale czy to ich powstrzymało ? Nie. Weszli na pierwszą bramę, a kumpel chcąc "oszczędzić" trochę czasu skoczył z niej na drugą myśląc że złapie się palcami między kolce. Prawą dłonią dobrze złapał, ale lewą nie trafił i kolec wbił mu się w dłoń, prawie na wylot. Dłoń goiła się dwa tygodnie.

by Dino120

* * * * *

BEZPIECZNE OGNISKO

Od zawsze miałem z kumplem z bloku zajawkę na robienie ognisk. Znudziły nam się małe ogniska pod balkonem, więc wbiliśmy się na plac przyszłej budowy. Jako prawie dorośli (11, 12lat) postanowiliśmy zrobić bezpieczne, zabezpieczone ognisko. Jako że nigdzie dookoła nie było kamieni, zapaliliśmy ognisko w 2 oponach. Na początku wszystko było fajnie, ale po chwili zauważyliśmy że na osiedlu jest jakoś czarno. Jak się okazało całe osiedle było w czarnych chmurach dymu z opon. Postanowiliśmy zgasić nasze oglnicho, ale nie było czym. Mój kumpel jako mieszkający na parterze bloku nieopodal pobiegł po wodę, a ja stałem i patrzyłem na ognicho. Po 15 min jego nieobecności zacząłem się denerwować, ale pocieszałem się myślą: "Pewnie znalazł dużą butelkę". Niestety, jak go zobaczyłem miał ze sobą butelkę 0,33l i jak by tego było mało nie do końca napełnioną, bo jak stwierdził : "Chciało mi się pic po drodze". Ale cóż trzeba było czymś zgasić to ognisko. Ale jak to zazwyczaj na budowie bywa znaleźliśmy 5l baniak z czymś. Z racji tego że była to ciecz zaraz ruszyliśmy do gaszenia. Jak się później okazało, na nasze szczęście, była to herbata, która niestety nadal w niczym nie pomogła. Postanowiłem chwycić się ciężkiego sprzętu i znalazłem dużą ciężką deskę. Kumpel nawet nie wiedział co mam zamiar zrobić, dopóki nie usłyszał mojego krzyku od którego aż zatrzęsły się szyby w oknach na całym osiedlu. Jak do mnie dobiegł wpadł w śmiech, ponieważ moje ręce miały śmieszne kropki i jak by tego było mało paliły się. Tak, pacnąłem deską w opony i trochę gumy i innych świństw na rękach mi osiadło. Powiedziałem sobie wtedy, że to już koniec z palącymi się materiałami sztucznymi. Ale jako niezbyt szczęśliwy zrobiłem sobie w ciągu życia jeszcze parę takich kropek na różnych kończynach.

by Roma @

* * * * *

SPRAWDZIŁ

W czasach mojego zamierzchłego dzieciństwa, byłem nad wymiar spokojnym dzieckiem. Rodzina wspomina, że wystarczyło postawić nocnik, obstawić go zabawkami i gdzieś niedaleko włączyć bajki w TV. Wtedy znikałem z oczu i uszu rodziny, tak też stało się pewnego wieczoru gdy miałem 1,5 roku. Koralgol w tle, ja na tronie i obracam się do zabawek, matula prasuje obrus. To prasowanie nie takie zwykłe, ponieważ obrus miał być idealnie gładki, więc leżał na prześcieradle i wszystko odbywało się na podłodze. Matula wstała do kuchni, a ja zaciekawiony czy to błyszczące jest ciepłe czy zimne , wstałem z nocnika i podszedłem do żelazka. Chwilę później wrzask w całym domu, ponieważ żelazko jednak było ciepłe, gorące znaczy się. Wszystko skończyło się na wizytach w różnych szpitalach, w jednym z nich nawet chcieli amputować mi dłoń (czar doświadczonych lekarzy), jednak dłoń została gdzie była a oparzenie zostawiło spore blizny na wnętrzu prawej dłoni. Jestem po jednej operacji wygładzającej i mam ciekawy wzorek.

by Exige

* * * * *

ZAPOZNAŁ SIĘ

Mój brat i jego ex-dziewczyna niesamowicie miło się zapoznali. Mianowicie podczas bardzo młodzieńczych standardowych zabaw zdarzyło jemu i drugiemu bratu poddenerwować grupkę dziewczyn, które bawiły się pod blokiem. Akcja okazała się na tyle gorąca, że płeć żeńska postanowiła ich złapać, aby ostatecznie "spuścić im łomot". Bracia uciekli przed rozwścieczoną hordą do klatki i biegli w górę bloku po schodach. Nieszczęśliwie się złożyło, że na schodach leżała całkiem sporych rozmiarów deska. Bystry braciak postanowił wzorem bohaterów z TV rzucić ją w dół w kierunku pościgu, by tym zniechęcić prześladowczynie. Deska trafiła jedną z napastujących dziewczynek prosto w głowę, przynosząc w skutkach natychmiastowy upadek na ziemię i płacz. Dziewczyny postanowiły się poskarżyć naszej matce, która szczerze była zdziwiona, że po trafieniu w głowę TAKĄ deską ona nie dość, że wciąż żyła, to jeszcze była w stanie płakać. Co było w domu nie muszę chyba tłumaczyć. Jednak najciekawsze jest to, że krótko po tym zaczął się wieloletni romans obojga. Ech, miłość od pierwszego uderzenia deską w głowę.

by Codziennie @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 23527x | Komentarzy: 5 | Okejek: 5 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało