Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CCIX - Umiesz po francusku?

44 401  
3   15  
"Codzienny koszmarek: Ziobro i Kaczmarek.
Naród pilnie słucha... Kto kogo wy**cha?" *

Dzisiejsze Autentyki pozwolą Wam na odpoczynek od tego „koszmarku”. Za to dowiecie się, ze należy czytać zwolnienia lekarskie i dokładnie dopytać się, kto Was będzie operował. Ponadto sprawdźcie, gdzie korzystacie z toalety i komu udzielacie przysługi, gdyż ten ktoś może się odwdzięczyć...


DOWÓD WDZIĘCZNOŚCI

Urlop w pełni, więc do domu przyjechałam, żeby z rodzicami pomieszkać. Niestety wyszło tak, że całymi dniami jestem sama, bo oni pracują. Dziś z pracy pierwsza wróciła mama. Uśmiech na twarzy i wyciąga likier i ptasie mleczko, bo ktoś się koniecznie chciał za coś tam odwdzięczyć. No fajnie, będzie coś na wieczór. Wrócił tata. Mama się chwali, co dostała, a on siedzi z miną Giocondy i za nic nie możemy wydusić, z czego się tak parszywie cieszy. Po godzinie się przyznał:
- No... Bo ja też coś dziś dostałem... Taki, ekhm, prezent za dobrze dobraną ofertę... Tylko się małpy nie śmiejcie!
I wyciągnął z kieszeni marynarki kolorowy różaniec w plastikowym pudełeczku. Podobno pachnący, ale nie sprawdziłam.

by ktiwmr

* * * * *

PRZYGOTOWANIE


W niedzielę, albo w tygodniu wieczorami, gramy sobie czasem z kolegami w siatkówkę. Na naszej wioseczce mamy do wyboru dwa boiska - jedno przyszkolne, pełnowymiarowe, na utwardzanym podłożu, a drugie mniejsze, na działce kumpla, dość prowizoryczne, ale z czymś na kształt piasku, gdzie gramy w plażówkę. I w zależności od tego czy jest nas mniej czy więcej, spotykamy się albo na jednym, albo na drugim. Dziś było nas mniej. Pierwszy raz od dość dawna, bowiem w wakacje zwykle jest kilku juniorów. Wybraliśmy więc boisko do plażówki, wszyscy już rozgrzewamy się, na bosaczka, w samych spodenkach. Wszyscy, oprócz jednego stałego gracza, który robił dziś do później i uprzedzał mnie rankiem, że jeżeli w ogóle się wyrobi, to zadzwoni do mnie, gdzie i o której gramy. Kumpel dzwoni. Mówię mu co i jak, po paru minutkach podjeżdża rowerkiem. Ubrany w czyściutkie, nowiutkie adidasy, białe skarpeteczki, spodeneczki i biała koszuleczka z krótkim rękawkiem. Zsiada i od razu woła:
- Kurcze, Paweł, mogłeś rankiem wspomnieć, że będziemy grali w plażówkę. Bym się mentalnie przygotował...
A drugi kumpel zza butelki z mineralką:
- Tak się teraz mówi na staropolskie "umył nogi"?

by pablo_zdw

* * * * *

GDY NAGŁA POTRZEBA...


Z pewnego forum:
Na koniec podróży - desperackie poszukiwania toalety w Sztokholmie. Potrzeba była nagląca, a w pobliżu żadnego WC. Ostatnim wysiłkiem woli dobrnąłem do czegoś w rodzaju knajpy dla harleyowców. "Parking tylko dla harley’ów - japońskie maszyny będą złomowane" - głosił znak przed wejściem. Z trudem przyswoiłem literki, a pot już obficie zrosił moje czoło. W pędzie minąłem brodatego właściciela rozpartego przed wejściem. W środku było jakby pustawo, ale nie zwróciłem na to uwagi. Uwagę pochłonęła strzałka z napisem WC. Resztkami woli dopadłem klamki i znalazłem się w krainie ulgi. W środku obmyśliłem taktykę.
"Facet sobie pewnie myśli, że jestem cham i hołota i tylko do WC wpadłem. To ja mu pokażę, że to nieprawda. Kawy już wieki nie piłem, trudno, odżałuję i zamówię, chociaż cena pewnie z kosmosu" - kombinowałem myjąc ręce. Wychodzę, patrzę, a tu właściciel stoi przede mną uśmiechnięty i zagaja:
- Hello!
- Hello! - Odpowiadam  i pytam, czy nie mógłbym dostać czegoś do picia.
- Sorry synu, to moje mieszkanie! - Rzecze brodacz.
Odprowadził mnie do drzwi. A mógł zabić...

by kmieciu_88

* * * * *

NIEBEZPIECZEŃSTWA SILNEGO UCISKU


Poszłam ja sobie wczoraj do stomatologa w celu dokonania kosmetyki mojej paszczy. Małżonek koniecznie chciał zobaczyć jak dentysta będzie piaskował mi kły, więc udał się ze mną. Rąbnęłam się leniwie na fotel, doktorek uczynił swą powinność, a ponieważ jest sympatycznym człowiekiem, to zazwyczaj po wizycie ucinamy sobie jakąś pogawędkę. Doktorek zaczął opowiadać, jaką krzywdę ludzie potrafią sobie zrobić własną szczoteczką do zębów (podobno niektórzy tak zapamiętale szorują, że prowadzi to do zaniku kości i osuwania się dziąseł). Na koniec wywodu doktorek rzekł:
- Wie Pani, medycyna doskonale zna przypadki zanikania różnych tkanek, spowodowane częstym i silnym uciskiem.
W tym momencie, niewiele myśląc, odwróciłam się na fotelu w kierunku ślubnego i wycedziłam z jadem w kąciku ust:
- Już nigdy nie dotkniesz moich piersi....

by waber

* * * * *

ŻÓŁTE SŁONECZKO


Mój miał gygy, ale używał z rzadka. A potem to już wcale nie. Ale zwisał na mojej liście jako to czerwone słoneczko, wisiał, wisiał... Do czasu. Któregoś dnia, w 15 minut po tym, kiedy to zakontraktowany wyszedł z domu, a ja siedziałam przy komputerze, wziął i się zapalił na żółto.
Hmmm.....
- Cześć - zaczepiam, bo jestem żona, to mogę zaczepiać, nie?
- Cześć - odpowiedział najbezczelniej w świecie, zamiast zniknąć, jak już polazł na lewiznę.
- Cześć - gadam jak potłuczona, z braku pomysłu na porażające re.
- Cześć - odpowiedział mój. - Kim jesteś?
Tu mnie, przyznam się, zaskoczył na maxa.
- Twoją żoną - wycedziłam.
Cisza. Mam cię, draniu, se myślę.
- JAKĄ ŻONĄ?! NIE JESTEM ŻADNĄ PIERDOLONĄ W D**Ę LESBĄ!
Przeprosiłam. Bardzo przeprosiłam. Wygasłe giegie mojego przeszło w posiadanie panny, dość nerwowej, jak widać. Było mi głupio.
Tego samego dnia, późnym popołudniem, w dalekim kraju nad Wisłą, najlepszy kumpel mojego siedział sobie przed kompem. Ku jego miłemu zaskoczeniu zobaczył, że koleś nieoczekiwanie zapalił się na żółto, udostępniając się światu.
Ucieszył się, że pogadają wreszcie. Pewnie i uśmiechnął pod nosem. Zawisł nad klawiaturą, żeby się przywitać i jak zawisł, tak został. Trochę mu się zawirowało. Zwątpił we wszystko, co dotychczas wiedział.
Przy żółtym słoneczku jego znanego, zdawałoby się, kumpla, pojawił się napis: kocham Cię, Mariusz...

by konwalia

* * * * *

HIPNOTYZER


Młody (lat 7) bawi się w hipnotyzera. Bierze więc coś imitującego wahadełko i macha matce przed nosem mówiąc:
- Jesteś bardzo śpiąca...
A po chwili z uwagą wpatrując się a nią dodaje
- I bardzo brzydka...

by felixos

* * * * *

PIERWSZA OPERACJA


Młody chirurg na naszej białej po raz pierwszy operował wyrostek. Rączki mu się trzęsły, adrenalina tryskała uszami. Audytorium pokaźne: chirurg I, chirurg II, ten biedny nowy, anestezjolog, pielęgniarka anestezjologiczna, dwie instrumentariuszki, jacyś studenci... I profesor! Młody ma już nerwicę napadową, aż dziw, że z litości ktoś nie zaproponował mu głębszego na odwagę. Podchodzi do niego profesor, klepie go po ramieniu:
- Więcej wiary w siebie kolego! Najważniejsze, żeby pan się w palec nie skaleczył!
Wtedy "konspiracyjnym" szeptem chirurg I do chirurga II:
- Może niech go od razu w trumnie operuje, a nie na stole operacyjnym, po co sprawiać kłopot personelowi...
No i zaczęło się, w wielkiej ciszy przerywanej tylko prośbą o podanie jakiegoś żelastwa profesor nie wytrzymuje i spokojnym tonem, acz najwyżej irytacji mówi:
- Człowieku tylko wyrostek! Całą resztę niech pan pakuje z powrotem do środka!
Operacja się udała...
...Pacjent przeżył.

by nobodys_wife

* * * * *

SPŁYW


Wczoraj rano z kolegą z pracy pojechaliśmy na spływ kajakowy. Był to mój pierwszy spływ w życiu. Pytamy się organizatora ile trwa dopłynięcie do mety. No i miało to trwać jakieś pięć godzin.

Godzina 9
Wsiadamy do kajaki i zaczynamy wiosłować. Nawet nieźle nam to szło. Spokojna trasa.

Godzina 12
Po drodze jakaś pani nam machała i robiła zdjęcie.

Jest godzina 14
Płyniemy już ładne 5 godzina mety nie ma. Ale nic ...Płyniemy dalej

Jest godzina 15
Spotykamy nad rzeką rybaka. Pytamy się gdzie jest spalony młyn, bo tam miało być miejsce mety. Pan robi wielkie oczy i mówi że młyn był jakieś 25 km temu

Jest godzina 15:01

Ooooooo Kuuurfaaaa!
Pan powiedział że nas może tam zawieść bo ma samochód. Kazałem koledze jechać a ja zostałem z kajakiem.

Godzina 16:14
Siedzę na pustkowiu nad rzeką. Widzę że z daleka idzie nasz wybawca z wielkim wilczurem. Po koledze ani śladu. Ale zaraz...Co on niesie w ręce?

Godzina 16:15
Koleś niesie w ręce strzelbę. Nogi mi się ugięły w kolanach. Myślę sobie. Zabił Grześka gdzieś w lesie a teraz wrócił po mnie... Facet jest już 5 metrów ode mnie... Powiedział mi tylko że zawiózł kolegę na miejsce i że powinny za chwilę po mnie przyjechać.

Godzina 17
Nadjeżdża odsiecz. Koleś ze strzelbą stoi obok mnie a ja stałem z rękami u góry. Miny kajakowiczów bezcenne. Myśleli że wszedłem jakiemuś rolnikowi na teren..

by brogman

* * * * *

DAMA


Kolega pracował kiedyś w firmie windykacyjnej. Dostał zlecenie na jakąś babeczkę, która wiecznie coś tam zalegała i na dodatek była z gatunku tych co wyżej s*a niż d**ę ma. Dzwoni do niej. Baba dyskutuje. W końcu już lekko zniecierpliwiony zaczyna nieco bardziej obcesowo do niej wyjeżdżać i finalnie:
- Jak Pan się odzywa do damy?
- Szanowna Pani... Pani dla mnie nie jest "D" jak DAMA tylko "D" jak "DŁUŻNIK"!

by Misiek666

* * * * *

SĘDZIA


Mam kolegę, miły, nader ugrzeczniony młody człowiek, który przy pomyślnych monsunach i łasce ministra Ziobry ma spore szanse zostać sędzią. Oczywiście, jak to w życiu bywa, ów kolega poza kilkoma sympatycznymi zaletami, charakteryzuje się też całkiem imponującym wachlarzem wad, typu egocentryzm, zadufanie, narcyzm i wręcz niewiarygodne zamiłowanie do wyrażania swych myśli prawniczych po łacinie, ku rozpaczy współaplikantów, nie mówiąc o przeciętnych klientach sądu.
Ostatnio ucząc się z koleżanką wspominamy właśnie wyżej opisanego:
- A wiesz jak Marek będzie prowadzili swoje rozprawy jak dostanie etat?
- ??
- W obrządku łacińskim, po łacinie, tyłem do sali, przodem do orła...

by black_kitty

* * * * *

NA STACJI


Będąc na jachtach na mazurach w tym roku zostaliśmy z kumplem wysłani aby zatankować zbiornik do naszej mydelniczki, ok poszliśmy na stacje która była w porcie (ta z orzełkiem) a tam wiadomo jeden dystrybutor + koleś z obsługi i kasa z mini sklepem. Kolo nam zalał zbiornik po czym idziemy płacić. Kumpel pochodzi do kasjerki i w te słowa:
- Jedyneczkę poproszę
Babka musiała ze śmiechu odejść na chwilę od kasy.

by dimin

* * * * *

ZWOLNIENIA LEKARSKIE


Po stażu zaczęły się specjalizacje ale każdy jakąś tam robótkę w przychodni ciągnął. No i w rejonie jak to w rejonie - często schodzili się uczniowie i studenci po lewe zwolnienia. Ponieważ wszyscy pamiętaliśmy, że po takie lewizny za dawnych lat łaziliśmy sami więc nigdy się nie odmawiało. No ale dlaczego sobie przy tym nie poszaleć i nie poprawić humoru? Jeden ze znajomych każdemu "lewusowi" wstawiał na zwolnieniu kod 609 (stare kody jeszcze były - nie ICD 10). Oznaczało to zapalenie żołędzi. Dawał tak bez względu na płeć osobnika.
Mnie zdarzyło się dać zwolnienia na (kodów niestety już nie pamiętam) "obrażenia powstałe na skutek bliskiego upadku statku kosmicznego", "Karłowatość przysadkową" (na 3 dni), "Zderzenie z taborem kolejowym" i "Acefalię" (dziecko rodzi się bez mózgu - też chyba na 3 dni). Raz poniosła mnie ułańska fantazja i zamiast kodu wpisałem "Oligodendrofobia chronica exacerbata susp.". Oznacza to mniej więcej: "Podejrzenie zaostrzenia przewlekłego lęku przed niewielką ilością drzew". Do dziś się zastanawiam coby było, gdyby to trafiło w ręce jakiegoś łacinnika. No ale to szło do zawodówki fryzjerskiej to chyba miało niewielkie szanse.

by Brunner

* * * * *

NOWY ADRES

Pracuję jako instruktor pracowni informatycznej, mam pod opieką 5 osób(niepełnosprawnych). Mają oni zakaz opuszczania pracowni pod moją nieobecność. Jedynym usprawiedliwieniem takiego wyjścia jest wyjście za potrzebą.
Jednak zwłaszcza jeden z nich strasznie lubi uciekać (na fajeczkę, na fajeczkę) kiedy tylko wyjdę. Jak wracam, zaczynam od pytania - gdzie on jest? Kryją się wzajemnie, łobuzy, żaden go nie wyda...
Dziś było inaczej. Wracam, już mam tradycyjnie zapytać, kiedy widzę karteczkę na jego monitorze. A na niej napis:
"mój obecny adres: wc@sraczyk.pl”

by centi

* * * * *

TAJEMNICE ZAGINIĘCIA

Na infolinii:
- Dzień dobry. Zaginęła mi kartka, ta wasza, i chciałam ją zastrzeżyć !
- Jaki to był rodzaj karty Proszę Pani? Visa? Mastercard? Maestro?
- NIE NIE TAKA! To była karta... Eeee... BURSZTYNOWA!
- Bursztynowa to była proszę pani Komnata... Też zaginęła...

by Misiek666

* * * * *

UMIESZ PO FRANCUSKU?

Siedzimy w pracy i kombinujemy. Mamy małą zagwozdkę bo pewna dokumentacja która do nas doszła jest tylko w języku francuskim. Nagle olśnienie! Jedna ze sprzątaczek była kiedyś, przez jakiś czas w Paryżu. Więc szybko:
- Pani Ewo! Umie pani po francusku?
- Nie umiem, ale się nie brzydzę...

by Beast_Slayer

_________
*by Centi

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM

POLECAMY:

Nowy blog komiksowy Marcina Skoczka!

Kliknij i poznaj Dżizasa!

Dżizas - nie wie kim jest i gdzie jest. Generalnie wie, że nic nie wie. Ma wrażenia... Żyje ideami, bo gdyby nie one, to by spał i nic nie robił. Lubi twarożek z chipsami. Chcesz go poznać? To wejdź na:
https://dzizas.com/

Oglądany: 44401x | Komentarzy: 15 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

26.04

25.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało