Myślę, że imprezy sylwestrowe są przereklamowane.
Porozmawiajmy o przereklamowanym arcydziele znanym pod nazwą „eventy networkingowe”. Wszyscy ładnie się ubieramy, uzbrajamy w udawane uśmiechy i wymieniamy wizytówki, jakbyśmy grali w jakąś biznesową wersję karcianki z Pokemonami. W rzeczywistości to tylko pokój pełny ludzi udających, że są wzajemnie zainteresowani swoimi pitchami, podczas gdy w myślach kwestionują swoje wybory życiowe.
To jedyne miejsce, w którym zwykłe pogawędki urastają do rangi sportu ekstremalnego, a jedynym medalem, jaki zdobywasz, jest żal, że spędziłeś kilka godzin w niewygodnych butach.
Studniówka. Okazało się, że to nie była dobra zabawa i taniec z przyjaciółmi. Żenadometr wywaliło poza skalę.
Stary, studniówka to był dla mnie wielki zawód. Wydałam zdecydowanie za dużo pieniędzy na sukienkę tylko po to, żeby się średnio bawić.
Dorosłość.
Wesela.
Nastoletnie lata, szczególnie „słodka szesnastka”.
Jedna z lekcji życiowych, której nauczyłem się w ten trudniejszy sposób, jest taka, że ludzie, którzy osiągnęli najwięcej w szkole średniej albo najlepiej radzili sobie jako nastolatkowie, są najgorszym typem, z którym można się zadawać. Są żałosnymi, pełnymi wstrętu do siebie ludźmi, którzy będą ciągnąć cię w dół, jeśli tylko im na to pozwolisz.
Nawet mój brat jest tego przykładem. Z biegiem lat stawałem się coraz mniej godzien, by się z nim zadawać, a teraz jest po prostu zrzędliwym dziadem, choć ciągle jesteśmy przed trzydziestką. Ciekawe, jaki będzie za kolejne dziesięć albo dwadzieścia lat.
To samo tyczy się studiów. Wydaje ci się, że to będzie jakaś magiczna zmiana, ale w większości przypadków to tylko przedłużenie szkoły średniej.
Mam wyraźniejsze wspomnienia z grania w Halo niż z moich pierwszych pocałunków.- rangeljl
Pierwszy seks.
Festiwale muzyczne. Nie zrozumcie mnie źle, artyści są świetni, ale w rzeczywistości to tylko droga przygoda polegająca na nawigacji w tłumie, wątpliwej higienie i walka o to, by zerknąć na scenę w gąszczu smartfonów. To jak płacenie za uczestnictwo w ludzkiej wersji gry w Tetrisa z zajebistym soundtrackiem.
Kluby. Muzyka jest głośna, więc rozmowa albo jakakolwiek forma wartościowej socjalizacji jest wykluczona. Wszystko, co możesz zrobić, to podrygiwać do rytmu i sączyć drinki o zawyżonych cenach. Do tego dochodzi ciężar oczekiwania, że będziesz się przy tym dobrze bawić. Są pewne wyjątki, ale większość popularnych klubów jest po prostu głośna i obrzydliwa, pełna rozlanych drinków i płynów ustrojowych.
Fajerwerki. Nie wzbudzają we mnie jakichkolwiek emocji. Pssst, wziuuuum, bum – mam to w dupie.
Musisz to nagrać i potem nigdy tego nie obejrzeć. To jest prawdziwa wisienka na torcie.
Trójkąty w przypadku facetów. Jeśli robisz to dobrze, jesteś tak skupiony na zadowoleniu dwóch kobiet, że sam praktycznie nie masz szansy cieszyć się doświadczeniem.
Posiadanie dzieci. Rujnujesz swoje ciało dla podmiotów, które przez pierwsze dwa lata nie robią nic poza krzykiem, płaczem, sraniem i jedzeniem. Potem uczą się, jak doprowadzić cię do szału aby dostać to, czego chcą. A kiedy się już przyzwyczaisz, zaczynają dojrzewać i się ciebie wstydzić. Zaczynają cię unikać. Na końcu wyprowadzają się i dzwonią raz na miesiąc.
Nie mówię, że bycie rodzicem nie może być zajebiste, ale znam sporo samotnych matek na granicy załamania nerwowego.
Najbardziej przereklamowane życiowe doświadczenie? Czekanie w kolejce godzinami, żeby przejechać się na kolejce górskiej. Wytrzymujesz to oczekiwanie, budujesz wielkie oczekiwania i po minucie jest już po wszystkim, zostawiając cię z poczuciem straty czasu i rozmazanym zdjęciem na pamiątkę. Okazuje się, że dreszczyk emocji przeżywasz w kolejce, ale nie tej, o której myślałeś.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą