Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Prawdziwa burza w świecie sztucznej inteligencji. Co się właściwie wydarzyło w OpenAI?

29 609  
103   31  
Do połowy listopada OpenAI uchodziło za firmę poważną, by nie napisać złowieszczą – niektórzy przekonywali, że to tam powstanie sztuczna inteligencja rodem z Terminatora. Na razie efektem prac nie jest Skynet, ale zrobiło się trochę filmowo. Tyle że raczej komediowo. Z funkcji dyrektora generalnego usunięto Sama Altmana, by po kilku dniach przywrócić go na stanowisko. W zamian usunięto... zarząd.


Siedziba OpenAI znajduje się w San Francisco i zapewne to w tym mieście Sam Altman urzęduje większość swojego czasu. Ale weekend w połowie listopada facet postanowił spędzić kawałek dalej w – Las Vegas, gdzie organizowano Grand Prix Formuły 1. Jak donosi The Wall Street Journal, młody prezes (38 wiosen) w pokoju hotelowym dowiedział się za pośrednictwem komunikatora Google Meet, że prezesem już nie będzie. Okazało się, że zarząd firmy „stracił do niego zaufanie”. Dobrze zrobili ci, którzy chwilę później, gdy sprawa ujrzała światło dzienne, przygotowali sobie wiaderko popcornu…

OpenAI, czyli organizacja dbająca o ludzkość...

OpenAI powstało w połowie ubiegłej dekady i początkowo była to organizacja non profit, która za cel stawiała sobie rozwój i badanie sztucznej inteligencji w taki sposób, by ludzkość mogła na tym skorzystać. W gronie twórców podmiotu znaleźli się m.in. Peter Thiel (współtwórca PayPala i znany inwestor), Reid Hoffman (współzałożyciel i były szef portalu LinkedIn) czy wspomniany już Sam Altman, który wówczas pełnił rolę szefa Y Combinator, czyli akceleratora start-upów technologicznych. Największe emocje wzbudzał oczywiście udział w przedsięwzięciu Elona Muska, chociaż ten po kilku latach wycofał się z przedsięwzięcia, tłumacząc to m.in. konfliktem interesów.



... i o siebie

Naprawdę ciekawie zaczęło robić się w 2019 roku, gdy powstała spółka zależna od OpenAI – ta w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki była już nastawiona na zysk. Ten ruch miał rozwiązać dwa podstawowe problemy: pozwolił szerzej pozyskiwać środki na rozwój, ale też talenty, które mógł łowić wizją udziałów i przyszłych wielkich zysków. Oczywiście spotkało się to z krytyką części środowiska, które wcześniej wspierało organizację – przekonywali oni, że głoszone do tej pory idee demokratyzacji SI ustępują bożkowi mamony.

Microsoft wesprze radą, chmurą. I miliardami dolarów

Mocnym argumentem na poparcie ich opinii miało być aktywne włączenie się w ten projekt Microsoftu. Korporacja z Redmond postanowiła wpompować w ten biznes miliard dolarów i udzielić wsparcia technicznego – od tej chwili systemy OpenAI miały być rozwijane z wykorzystaniem platformy chmurowej Azure. To oczywiście dodawało paliwa krytykom, którzy nie wierzyli, że takie zaangażowanie molocha IT będzie bezinteresowne. Tymczasem Altman, który w 2019 roku zrezygnował z szefowania Y Combinator i objął stery w OpenAI, przekonywał, że stworzenie prawdziwej sztucznej inteligencji będzie wymagało znacznie większych zasobów. I miał rację.

Na tym etapie nazwa OpenAI wciąż może niewiele mówić niektórym odbiorcom. Wystarczy jednak dodać, że to ten podmiot stoi za popularnym rozwiązaniem GPT, by już maksymalnie rozjaśnić sprawę. Niemal rok temu o projekcie tym zrobiło się bardzo głośno, gdy udostępniono bota o nazwie ChatGPT i tym samym zaprezentowano jego możliwości szerokiemu gronu odbiorców. W mediach starego i nowego typu zapanowała euforia: oto stanęliśmy jako gatunek u wrót nowego świata. W ciągu kilku następnych kwartałów zainteresowanie tematem nie słabło, a kolejni eksperci, czasem bardzo domorośli, przedstawiali wizje cywilizacji przebudowanej przez nadchodzącą SI.

https://www.youtube.com/watch?v=oc6RV5c1yd0
Wielkie zainteresowanie botem przełożyło się na… olbrzymi wzrost kosztów. Wykonanie każdego zadania zleconego chatbotowi wiąże się z wykorzystaniem mocy obliczeniowej, do czego niezbędna jest energia elektryczna. Do tego dochodzą koszty związane z infrastrukturą (nie tylko tą IT), bardzo wysoko wykwalifikowaną siłą roboczą, licencjami itd. Całe szczęście na początku tego roku przypomniał o sobie Microsoft, który zadeklarował, że w ciągu kilku lat wesprze OpenAI sumą 10 mld dolarów. Nie ma oczywiście nic za darmo – media podawały wówczas, że wpływy korporacji IT we wspieranym podmiocie zauważalnie wzrosły.

Niedługo później okazało się, że Microsoft nie zamierza wyłącznie przyglądać się postępom prac i służyć swoimi zasobami – firma postanowiła wykorzystać tworzoną namiastkę SI w swoich produktach: wyszukiwarce Bing, przeglądarce Edge czy usługach Microsoft 365, wcześniej znanych pod nazwą Office 365. Niektórzy zaczęli przypominać zakupy, jakich firma z Redmond dokonała w poprzednich latach. Na tej liście można znaleźć wielki serwis społecznościowy LinkedIn czy firmę Mojang (twórcy Minecrafta), generujące olbrzymie ilości danych, ale też, a może przede wszystkim, GitHub, czyli serwis przeznaczony dla projektów programistycznych. W ten sposób zapewniono sobie zaplecze. Łącznie nabytki te pochłonęły kilkadziesiąt miliardów dolarów, ale na biednego nie trafiło, a nie dopuszczono, by podmioty te trafiły w ręce konkurencji. Gdyby jeszcze to wszystko spiąć sensowną SI…

Twarz jednej firmy i całej branży

Wróćmy jednak do OpenAI. Kolejne miesiące 2023 roku nie zapowiadały trzęsienia ziemi w tej organizacji. Jeszcze w marcu udostępniono kolejną wersję GPT, która wywołała jeszcze większe poruszenie u odbiorców. Z kolei latem zakupiono nowojorski start-up Global Illumination, wykorzystujący SI do tworzenia kreatywnych narzędzi. Wydarzenie istotne, bo było to pierwsze przejęcie (przynajmniej oficjalnie) w historii firmy. Altman i jego współpracownicy podróżowali po świecie i przekonywali m.in. do stworzenia globalnej instytucji, która nadzorowałaby rozwój SI. Czegoś na kształt Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Bo SI, podobnie jak energia jądrowa, sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła – wszystko zależy od jej wykorzystania, przekonywali ludzie z OpenAI. Dlatego mocarstwa i wielkie firmy powinny usiąść do stołu i już teraz określić ramy korzystania z tej technologii.

https://www.youtube.com/watch?v=CmP3XXwKJ60
Przez lata wydawało się, że Sam Altman jest właściwą osobą do zarządzania OpenAI – takie głosy płynęły z firmy, ale też spoza niej. W ostatnich kwartałach stał się on nie tylko twarzą tej jednej instytucji, ale wręcz całej branży. Tym bardziej mogła zaskakiwać decyzja o zrzuceniu go z fotela prezesa kilka dni temu. W lakonicznym komunikacie zarząd firmy informował, że Altman nie był z nim do końca szczery i doszło do utraty zaufania. Jednocześnie podano, że Greg Brockman przestanie pełnić rolę przewodniczącego owego zarządu (pozostanie jednak w firmie), a miejsce Altmana zajmie tymczasowo Mira Murati, pełniąca wcześniej rolę dyrektor ds. technologii.

Oczy dziennikarzy, komentatorów i analityków zwróciły się na OpenAI, ale też na Microsoft. Szef korporacji Satya Nadella poinformował za pośrednictwem X (dawniej Twitter), że długoterminowa umowa z OpenAi nie wygasa, a Murati i jej zespół mogą liczyć na wsparcie wielkiego partnera. W tym momencie mogło się wydawać, że sprawa jest zakończona. Szybko jednak okazało się, że impreza dopiero się rozkręca.


Nie ma szefa, nie ma firmy

Nie minęło wiele czasu, a wspomniany przed momentem Greg Brockman ogłosił za pośrednictwem X, że odchodzi z OpenAI. W kolejnym wpisie informował zaś, że obaj z Altmanem są zszokowani decyzją zarządu i próbują ustalić, co właściwie zaszło. Oprócz ich dwóch zarząd składał się przede wszystkim z osób z zewnątrz. Wyjątek stanowił Ilya Sutskever pełniący rolę głównego naukowca OpenAI. I to on miał kontaktować się z Altmanem oraz Brockmanem zaraz przed trzęsieniem ziemi. Stało się jasne, że nikt z tego grona nie pojedzie w weekend na ryby.

Strony podjęły negocjacje w sprawie ewentualnego powrotu Altmana na stanowisko, a zakończyły się one… komunikatem szefa Microsoftu, który obwieścił światu, że zwolnieni top menedżerowie wstępują w szeregi jego firmy i staną na czele nowego zespołu, który zajmie się rozwojem zaawansowanej sztucznej inteligencji. Microsoft deklarował, że zapewni nowej komórce zasoby niezbędne do osiągnięcia sukcesu, a Brockman ujawnił, że nie przejdą sami do nowego pracodawcy. Z OpenAI zgarniał grube ryby, w tym trzech Polaków: Jakuba Pachockiego, Szymona Sidora oraz Aleksandra Mądrego.



Szybko okazało się też, że na tych transferach się nie skończy, a Microsoft nie będzie miał problemu ze znalezieniem odpowiednich ludzi do tworzonego zespołu. Zdecydowana większość z 770 pracowników OpenAI zagroziła zarządowi, że przejdzie do firmy Nadelli (a ta miała im zagwarantować przyjęcie), jeśli zmianie nie ulegnie decyzja w sprawie Altmana oraz Brockmana. Następstwem tego kroku miało być podanie się zarządu do dymisji. W mediach pojawiła się informacja, że pod tymi postulatami podpisało się 650 pracowników. Ich działania można oczywiście tłumaczyć wielką sympatią do byłego już szefa, ale w grę wchodził tu także czynnik ekonomiczny: załoga posiadała udziały w firmie. Dobrze jest być udziałowcem podmiotu wycenianego na dziesiątki miliardów dolarów, a tak to wyglądało do chwili zwolnienia Altmana. Jednak w weekend realny stał się scenariusz upadku tego interesu, więc te kilkaset osób pożegnałoby się z potencjalnymi fortunami.


Zarząd powołuje prezesów, a ci... wspierają Altmana

Gdy rozkręcał się bunt, zarząd wskazał już nowego szefa. Mirę Murati, która podobno chciała zatrudnić Altmana i Brockmana, zastąpił Emmett Shear. Wcześniej pełnił on m.in. rolę szefa Twitcha, który zresztą współzakładał. Nowy szef (bez doświadczenia w segmencie SI), także tymczasowy, ogłosił, że jednym z pierwszych kroków będzie zatrudnienie śledczego, który zbada zdarzenia prowadzące do tego chaosu i przedstawi raport w tej sprawie. Priorytetem miała też być rozmowa z pracownikami, partnerami oraz inwestorami w celu uspokojenia sytuacji, a kolejne zadanie to reforma struktury zarządzania podmiotem, bo ta wyraźnie zawiodła. To nie powinno dziwić – olbrzymi chaos zapanował w firmie, która tworzyła prawdopodobnie najważniejszą technologię przyszłości. Złośliwi mogliby zadać pytanie, czy to naprawdę ci ludzie mieli nas chronić przed niekontrolowanym rozwojem SI…

Pod wspomnianym listem z żądaniami skierowanym do zarządu podpisał się też… Ilya Sutskever, czyli przywołany wcześniej główny naukowiec OpenAI i członek zarządu firmy. Za pośrednictwem platformy X poinformował on, że głęboko żałuje swojego udziału w działaniach decydentów podmiotu, zapewnił, iż nie chciał zaszkodzić OpenAI i zadeklarował, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by zjednoczyć tę instytucję. Można odnieść wrażenie, że facet pozazdrościł koledze stanowiska i chciał go zastąpić, ale nie przewidział masowego odpływu pracowników. Zamiast rycerza na białym koniu, który wjechałby za kilka miesięcy, żeby uporządkować gabinet szefa, stawał się grabarzem biznesu.


Członkowie zarządu powrócili do negocjacji z Altmanem i ponoć nie chcieli mu ustąpić, ale pod ścianą miał ich postawić Emmett Shear, który zagroził, że opuści stanowisko. Na szybkie rozwiązanie sprawy coraz bardziej naciskali też inwestorzy. Microsoft, chociaż zainwestował najwięcej, mógł coś ugrać na ewentualnym upadku OpenAI (co nie zmienia faktu, że Satya Nadella miał się wściec, gdy dowiedział się o zamieszaniu u partnera). W przypadku pozostałych inwestorów w grę wchodziła raczej utrata środków.

Altman wraca, zarząd znika


Ostatecznie OpenAI poinformowało, że Sam Altman wraca na stanowisko, a wraz z nim Greg Brockman i pozostałe osoby, które miały trafić na listę płac Microsoftu. Znikał natomiast… dotychczasowy zarząd. Z tamtego grona ostał się Adam D'Angelo, do którego dołączyli Bret Taylor (stary wyjadacz z Doliny Krzemowej, który na koncie ma współpracę z najpotężniejszymi firmami IT) oraz Larry Summers (ekonomista, były rektor Harvardu i sekretarz skarbu w gabinecie prezydenta Billa Clintona). Ich zadaniem ma być powołanie… zarządu właściwego, w skład którego wejdzie maksymalnie dziewięć osób. Jedną z nich będzie ponoć Altman, miejsce przy stole przypadnie też Microsoftowi.
Pierwszy cel? Reset struktury zarządzania. Wygląda więc na to, że telenowela dobiega końca, scenarzyści z Hollywood mogą się zabierać do pracy, by za parę lat w kinach pojawił się film o wielkiej rozgrywce w branży SI.


Ale o co im właściwie poszło?

Dlaczego zwolniono Altmana? Możliwe, że tego się nie dowiemy i powtarzana będzie formułka o utracie zaufania. Oczywiście pojawiają się kolejne teorie na ten temat, nierzadko stanowią dla siebie zaprzeczenie. Z odmętów historii wyciągane są przeróżne szczegóły: z kim Altman rozmawiał, z kim się spotkał i po co, co chciał lub mógł budować… Wedle jednych opinii poszło o to, że szef za bardzo naciskał na przyspieszenie prac bez poszanowania zasad bezpieczeństwa, inni przekonują z kolei, że był hamulcowym. A finalnie mogłoby się okazać, że po prostu ktoś na kogoś krzywo spojrzał przy kawie i ruszyła lawina. W tym kontekście intryguje, co stanie się z Sutskeverem. Na razie nie ma go w zarządzie, ale dla firmy był chyba dość ważną postacią: główny naukowiec – taki tytuł zobowiązuje.

Całe to zamieszanie może się przysłużyć konkurencji. Z medialnych doniesień wynika, że telefony w ich biurach rozdzwoniły się w weekend. Klienci chcą mieć alternatywę na wypadek, gdyby w firmie zarządzanej przez Altmana znowu doszło do przepychanek. Kłania się stara prawda, że zaufanie buduje się latami, a stracić można je w godzinę. Ale też zalecenie, by nie trzymać wszystkich jajek w jednym koszyku. Dla branży może się to zakończyć pozytywnie, bo świat, zwłaszcza ten finansów, przestanie w końcu patrzeć na jednego człowieka i zarządzaną przez niego firmę w segmencie SI.

https://www.youtube.com/watch?v=4Ff2ZrhVkp0
Nie brakuje też pytań o przyszłość OpenAI. Bo wydaje się mało prawdopodobne, by wszystko wróciło na stare tory. Jeszcze kilka dni temu był to dość specyficzny twór: nieistniejący już zarząd sterował organizacją non profit, z którą powiązana była firma nastawiona na zysk. Ten ostatni był istotny, ale jednak nie nadrzędny, bo tak chcieli sami twórcy projektu (a wśród nich Altman). Zarząd miał podejmować decyzje, dzięki którym sztuczna inteligencja przyniesie korzyści ludzkości (czy to oznacza, że za taką korzyść uznano pozbycie się Altmana?).


Przez kilka lat to jakoś działało. Ale wraz z rozwojem firmy, pojawieniem się w niej nowych, ambitnych osób, a przede wszystkim udziałowców nastawionych na maksymalizację zysku, taka formuła musiała się wyczerpać. Przecież Microsoft nie pompuje tych miliardów dolarów, bo chce uchodzić w branży za dobrego wujka rozdającego cukierki. Korporacja liczy na przełom technologiczny, który przyniesie jej wymierne korzyści, pozwoli osiągnąć przewagę nad konkurencją. A w nowej formule zarządu może mieć na to większy wpływ. Nadella za pośrednictwem X wyraził nadzieję, że to wstęp do „skuteczniejszego zarządzania”.


Na razie dominuje opinia, że wygrali ci dobrzy, przepędzono czarne charaktery, jak przekonuje np. Marc Benioff, założyciel i szef Salesforce, czyli kolejnego giganta IT. Ciekawe, czy za kilka lat podobnie będziemy patrzeć na tę sprawę, jeśli OpenAI „dowiezie” i stworzy prawdziwą SI…?
3

Oglądany: 29609x | Komentarzy: 31 | Okejek: 103 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało