Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jestem masonem!

54 271  
706   301  
Przejmowanie kontroli nad światem, układy z reptilianami i dogrywanie umów żydowsko-iluminackich o zasięgach 5G i szczepieniach bywa niezwykle stresujące. Dlatego zdecydowałem się odreagować, pisząc kilka artykułów o wolnomularstwie, by przeprogramować wasze chipy w sposób podprogowy.
(RUN) program00832 {hator} chipS445 {hator} start5G {hator}



Mam nadzieję, że po tym wstępie szury uciekły już od monitora w poszukiwaniu aluminiowej folii, więc mogę pisać poważnie.

Na każdego, kogo ciekawi temat wolnomularstwa, czeka ocean książek, publikacji, wpisów, filmów i podcastów, tworzących chaotyczny miszmasz pozycji wartościowych, wiarygodnych i rzetelnych z tymi, które są zwykłymi bzdurami, czyjąś fantazją lub klasycznymi paszkwilami. Na początku bardzo trudno się w tym wszystkim połapać. Dlatego uznałem, że warto napisać na ten temat kilka słów.

Czemu nie warto sięgać po niektóre książki?

Na przykład „Masoneria polska 2023” Stanisława Krajskiego to klasyczny przykład wytworu wartościowego co najwyżej dla psychiatry, który badałby przypadek jego autora. Próbowałem kiedyś przebrnąć bodaj przez „Masonerię polską 2009”, ale mimo szczerych chęci nie byłem w stanie. Nagromadzenie bzdur i rzeczy wyssanych z palca mnie skutecznie zniechęciło. Zaznaczam, że wtedy ani nie byłem jeszcze wolnomularzem, ani nie mogłem przypuszczać, że nim kiedykolwiek zostanę (stało się to niemal dekadę później). W każdym razie sposób, w jaki Krajski i jemu podobni budują swoje fantazje, idealnie obrazuje znany mem.



Od miłośników teorii spiskowych nie da się dowiedzieć nic ciekawego ani wartościowego, nawet przez przypadek. To po prostu strata czasu.

Kolejną grupą, którą lepiej unikać, są książki pisane przez księży. Szerzej wątek relacji Kościół – masoneria omówię później, a tu skupię się tylko na publikacjach. Te dzielą się na dwie grupy, z których pierwsza to tradycyjne paszkwile mające na celu „ochronić owieczki przed szatańskim wpływem wolnomyślicielstwa i ogni piekielnych”, a druga to próby opisu masonerii, silące się na obiektywizm. Niestety nawet wśród tych drugich, które mogłyby okazać się cenne lub chociaż ciekawe, nie udało mi się jeszcze znaleźć nic, co rzeczywiście takie by było. Tu problem leży chyba w formacji klerykalnej, która narzuca nie tylko „postrzeganie pod tezę”, ale wydaje się też blokować rozsądek i dociekliwość.

Moim ulubionym przykładem jest ksiądz Andrzej Zwoliński, uważany w niektórych kręgach za autorytet w dziedzinie zjawisk społecznych, sektologii czy historii idei. Autor płodny i publikujący różne wydawnictwa, w tym poświęcone masonerii. Kompetencje dr. hab. księdza Zwolińskiego dobrze podsumowuje fragment jego książki „Wokół masonerii” z roku 1995:



Tymczasem w prawdziwym świecie:


Na zdjęciu członkowie londyńskiej Loży Złotej Zasady Nr 21, założonej w 1905 r. Nazwa odnosi się do złotej reguły braterstwa „Czyń innym tak, jak sam chciałbyś, by tobie czyniono”.


To ledwie wierzchołek góry lodowej przekłamań, od jakich roi się w książkach Zwolińskiego i innych duchownych (część z nich pisała pod pseudonimami)*. W efekcie większość takiej literatury opiera się na braku wiedzy uzupełnionym wymysłami, co w oczywisty sposób przekłamuje obraz, prowadząc do bzdurnych wniosków, na których autorzy opierają kolejne tezy, i tak w kółko. To dość zabawne, biorąc pod uwagę, jak wielu duchownych było i jest wolnomularzami. W Polsce również, ale o tym kiedy indziej. Rzetelne i wartościowe źródła to te pisane/tworzone zarówno przez samych wolnomularzy, jak i badaczy niezwiązanych z masonerią, ale interesujących się tematem, oraz rzetelnych krytyków wolnomularstwa.

Może to się wydać zaskakujące, ale masoni bardzo sobie cenią prace krytyczne i autorów, którzy badają wolnomularstwo w sposób obiektywny, zupełnie z nim nie sympatyzując. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że niektóre z tych prac uznawane są przez masonów za bardziej merytoryczne i wartościowe niż część pisanych przez masonologów będących masonami.

Przykładowi współcześni autorzy, których mogę polecić:
Masoni: Tadeusz Cegielski, Mirosława Dołęgowska-Wysocka, W. Kirk MacNulty.
Niemasoni: Norbert Wójtowicz, Tadeusz Nasierowski, John Dickie, Barb Karg.
Bardzo ciekawą pozycję albumową wydała Muza w 2007 r. Nie wiem jednak, czy autor Jeremy Harwood jest czy nie jest masonem.

* W tym miejscu muszę uczciwie zaznaczyć, że na przykład na stronie Wielkiego Wschodu Polski wśród polecanych lektur znajdują się również pozycje ks. Stanisława Załęskiego oraz ks. Andrzeja Zwolińskiego. Osobiście jednak pozostaję wobec nich sceptyczny z powodów wymienionych wyżej.


Wnętrze świątyni masońskiej – londyńska loża Andaz.

Ciekawostka:

Jaka znana polska pieśń została napisana przez masona i wszystkie wymienione w niej nazwiska również należały do masonów?

Odpowiedź: Hymn Polski.
Wybicki, Dąbrowski, Czarniecki i Bonaparte, wszyscy byli wolnomularzami (tylko o ojcu i Basi źródła milczą 😉) .
Na marginesie dodam, że w wersji pierwotnej w rękopisie Wybickiego pojawiał się w ostatniej zwrotce jeszcze Kościuszko, który też oczywiście był wolnomularzem.

Czym nie jest wolnomularstwo?

Zanim spróbuję zdefiniować, czym jest wolnomularstwo, opowiem czym na pewno nie jest i dlaczego, odnosząc się do najpopularniejszego mitu.

Niestety, masoni rządzą światem tylko w mokrych snach miłośników teorii spiskowych. Niestety, bo gdyby naprawdę rządzili, świat bez wątpienia byłby o wiele lepszym miejscem (słyszę, jak niektórym w tym momencie zgrzytają zęby 😉). Ja wiem, że wiele osób chciałoby, aby za całe zło była odpowiedzialna jakaś grupa, a masoni spiskowali w piwnicach, ustalając kurs dolara, ganiając nagie dziewice po brukowanych mozaikach i pijąc krew tych, co dali się zaszczepić. Domyślam się nawet, że jakaś część ludzi w takim właśnie celu podejmie próby dołączenia do wolnomularstwa, lecz niestety wtedy prędzej lub później się nim srogo zawiedzie.

Czemu nie jest możliwe, by masoni mogli „pociągać za sznurki” na świecie?

Najprostszą przyczyną jest fakt, że nie istnieje coś takiego jak jednolita masoneria. Nie tylko istnieją różne rytuały, w jakich pracują warsztaty, ale przede wszystkim różne są obediencje, do których przynależą (obediencje to niezależne struktury zrzeszające loże), a i tak każda loża wolnomularska, zrzeszona w ramach obediencji, działa wedle indywidualnych zasad i priorytetów. Po prostu w wolnomularstwie nie ma czegoś takiego jak władza centralna.

Obediencje (w większych krajach jest ich kilka zupełnie od siebie niezależnych) same sobie ustalają podstawowe zasady organizacyjne, nie ingerują jednak w same prace lożowe. Każda loża stanowi mocno indywidualny warsztat z unikalnym klimatem, charakterem i własnymi priorytetami. Dodatkowo warto zaznaczyć, że loże nie muszą być nigdzie zrzeszone i mogą działać niezależnie. Nierzadko też zdarza się, że z jakichś względów warsztaty zmieniają obediencję.
Jeśli dodamy do tego umowny podział na odłamy masonerii liberalnej, umiarkowanie liberalnej, ezoterycznej, konserwatywnej, umiarkowanie konserwatywnej itd., to mamy prawdziwy obraz różnorodności tego ruchu.

To już powinno wystarczyć, by wszelkie teorie spiskowe spuścić w toalecie, ale pójdę o krok dalej.

Masoneria to nie tylko zbiór odmiennych organizacji i zrzeszeń, ale przede wszystkim zbiór indywidualistów o bardzo zróżnicowanych poglądach, doświadczeniach i niekiedy diametralnie różnym postrzeganiu rzeczywistości, którzy w ramach prac lożowych uczą się między innymi asertywności i krytycznego myślenia.

Dlaczego jest to istotne? Wojsko opiera się na formowaniu żołnierzy w taki sposób, by wyzbyli się indywidualności i bezkrytycznie słuchali przełożonych. Im można wydawać rozkazy, których nie będą kwestionować. Jeśli dowódca powie: zaatakujcie tamten dom, to to zrobią, bo taka jest ich rola.

Podobnie rzecz się ma w sektach, gdzie guru oczekuje bezwarunkowej uległości i posłuszeństwa. Nawet religia opiera się na dogmatach i bezkrytycznym im podporządkowaniu. Jeśli kapłan poleci wiernym, by w imię boga (Jezusa, Jahwe, Allacha) przestali rozmawiać z sąsiadami ateistami, to większa część się do tego zastosuje, a niektórzy zrobią to gorliwie.

Natomiast jeśli Wielki Mistrz (lub ktokolwiek inny) próbowałby narzucić masonom swoją wolę, to musiałby liczyć się z krytyką i dyskusją. Każdy mason bowiem rozważyłby, czy polecenie nie narusza etyki, dobrych obyczajów i jego osobistego systemu wartości, a w razie konfliktu lub wątpliwości odmówiłby wykonania polecenia. Nie bez powodu masoni byli i zawsze będą solą w oku systemów totalitarnych i religijnego fundamentalizmu. Ich nie da się po prostu kontrolować tak, jak „zwykłych” ludzi.



Więc czym jest wolnomularstwo?

O rytuałach, wtajemniczeniach i symbolice będę pisał w kolejnych częściach, a tu tylko ogólnie staram się zarysować temat, więc pomijam szczegóły. Podkreślę jednak, że wolnomularstwo nie jest tajne, tylko dyskretne, co stanowi ogromną różnicę. Tak naprawdę nie ma chyba nic związanego z masonerią, co nie zostałoby już wielokrotnie opisane na przestrzeni wieków (ogrom wspaniałych prac o wolnomularstwie powstał za granicą, ale niektóre w końcu powoli pojawiają się w przekładach i u nas). Ach! Są oczywiście tajemnice wolnomularskie, z których największą jest, że… Ale to innym razem 😉

Najprościej mówiąc, wolnomularstwo jest dyskretnym, międzynarodowym ruchem społecznym dążącym do doskonalenia społeczeństw poprzez indywidualne doskonalenie jednostki. Można też ładniej powiedzieć, że masoneria stara się sprawić, by dobrzy ludzie stawali się lepszymi.
Opiera się to na prostej zasadzie: im sami jesteśmy lepsi, tym na lepsze zmieniamy nasze otoczenie.
Oczywiście łatwo to powiedzieć i wydaje się bardzo oczywiste, ale w praktyce ani łatwe, ani oczywiste nie jest. Wystarczy się rozejrzeć wkoło.

Wolnomularstwo posługuje się alegorią, a więc przekazuje wiedzę w sposób symboliczny. Co ciekawe, wcale nie wskazuje nikomu, co i jak ma robić ani do czego dążyć. Nie daje gotowych rozwiązań, a jedynie pewien rodzaj narzędzi, które mogą pomóc człowiekowi w jego indywidualnej drodze. Tak, wiem, że teraz robi się tajemniczo i postaram się o tym kiedyś szerzej napisać, a na razie spróbuję rozbudzić waszą fantazję. Nie wiem, kim jesteście, jakie macie poglądy polityczne i społeczne ani w co wierzycie, ale wyobraźcie sobie taką scenkę:

Przy jednym stole siedzą: wyborca PiS-u, zwolennik Konfederacji, polityk z Platformy, klasyczny anarchista, zatwardziały antyklerykał, przykładny katolik, ateista, ksiądz i osoba niebinarna. Towarzystwo mieszane: kobiety i mężczyźni w różnym wieku. Wszyscy wiedzą, jakie kto ma poglądy i… Wyobrażacie to sobie? Wszyscy wiedzą, kto jest kto, popijają wino, jedzą i rozmawiają ze sobą uprzejmie i bez ciśnienia, a nawet z przyjemnością.

Możecie to nazwać absurdem, utopią albo głupim żartem. Ja to nazywam piątkiem.

Oczywiście żartobliwe, bo powyższa kumulacja jest tylko hipotetyczna i w prawdziwym życiu byłaby bardzo trudna do uzyskania. Trudno mi sobie wyobrazić ten zestaw polityczny, jako że uwzględnia formacje populistyczne, nawołujące do łamania prawa człowieka, no ale kto wie… Jedną z reguł kultury wolnomularskiej jest ta mówiąca, że nie rozmawiamy o „polityce i religii”, a przynajmniej nie tak, by mogło to nas poróżnić.

W każdym razie powyższe zestawienie miało na celu pokazanie, że jedną z najważniejszych idei masonerii jest budowanie płaszczyzny uczącej szacunku dla odmiennych poglądów i porozumienia ponad podziałami*. Z moich skromnych doświadczeń wynika, że to potrafi pięknie działać.

* Naturalnie trzeba uwzględnić, że wszystkie szczytne idee ograniczone są zawsze czynnikiem ludzkim. Nie ma co się oszukiwać, że wszyscy masoni uwalniają się od przywar, bo tak stać by się mogło chyba tylko w snach. Ale bez względu na to, że symboliczne ociosywanie kamienia jednym wychodzi lepiej, a innym gorzej, liczy się to, że każdy z nich się stara, a wielu osiąga w tym mistrzostwo, sprawiając, że świat staje się trochę lepszy.


Wnętrze świątyni masońskiej w San Francisco, prawda, że skrajnie inne od londyńskiej, pokazanej powyżej?

Wolnomularstwo a religia, czyli czemu Kościół straszy masonami?

Temat jest złożony, jak każdy, w którym ścierają się różne idee przez wieki. Postaram się szczegółowiej opisać relacje między masonerią a Kościołem w kolejnych częściach, a tu na razie streszczę i uogólnię.

Przede wszystkim masoneria nie jest alternatywą ani konkurencją dla wiary. Jeśli ktoś wam tak powiedział, to po prostu was okłamał. Ba! W niektórych odłamach masonerii wiara w Boga (naszego katolickiego) i przysięganie na Biblię są obowiązkowe. Na szczęście w innych, bardziej liberalnych, tak nie jest (inaczej ja, jako antyklerykał, nie mógłbym zostać wolnomularzem).

Generalnie za humorystyczny uznaję fakt, że w Polsce Kościół straszy masonerią i grzmi, że przynależność do masonów jest grzechem (na co od 27 listopada 1983 roku nie ma już podstawy w Kodeksie Prawa Kanonicznego*), a wiele krajów nie ma z tym żadnego problemu. Ba! Biskupi katoliccy zostają Wielkimi Mistrzami masońskimi i wszystko jest OK.
Dobrym przykładem jest Irlandia, gdzie Kościół Katolicki patronuje wolnomularstwu, a działalność lożowa stanowi narodową tradycję.

Już wiele lat temu śmiano się w Polsce, że jeśli mason stanie na granicy, jedną nogą po stronie polskiej, a drugą na przykład po niemieckiej, to w zależności od kierunku stania może wybrać, która połowa jego ciała popełnia grzech śmiertelny, a która nie grzeszy wcale.

Oczywiście muszę tu zauważyć, że nadal są (i pewnie zawsze będą) miłośnicy obskurantyzmu, którzy podnoszą i będą podnosić larum na każde hasło „mason”, w imię walki ze światem zdrowego rozsądku i humanizmu. Gdyby było inaczej, nie powstawałyby organizacje typu „ordo hipokrituris”, a część kleru nie śniłaby po nocach o powrocie pańszczyzny 😉

* Z KPK usunięto zapisy o masonerii, ale przed jego ogłoszeniem Kongregacja Nauki Wiary wydała deklarację podtrzymująca opinię, że zasady wolnomularskie są niezgodne z nauką Kościoła. Taki fikołek.


Wnętrze świątyni masońskiej, tym razem z Kornwalii.

Co w ogóle Kościół zarzucał na przestrzeni lat masonerii, poza takimi „drobnostkami”, jak wsparcie zjednoczenia Włoch, a więc de facto likwidację państwa kościelnego, czy też udział w rewolucji francuskiej?

W dwóch bullach papieskich, z których pierwszą wydał Klemens XII w 1738 r., sformułowano trzy zarzuty:
  1. Masoni zbierają się w tajemnicy i odprawiają jakieś tajemnicze rytuały, więc na pewno coś knują.
  2. Masoni uważają, że wszyscy ludzie są sobie równi.
  3. Masoni uważają, że wszystkie religie są sobie równe. Była to reakcja na fakt, że wolnomularstwo będące ówcześnie najbardziej wolnomyślnym kierunkiem filozoficznym, zyskiwało coraz większą popularność w kręgach oświeconych, które usiłowały zrzucić z siebie dogmatyczne okowy religijne.

Zarzuty wymienione w bullach dziś wydają się śmieszne, ale i tak krótko się do nich odniosę:

Ad 1) Tak, masoneria jest dyskretna i osnuta aurą tajemnicy. Nie ma to jednak związku ze spiskami, kultem szatana czy innymi pierdołami, a po prostu z faktem, że jest ruchem inicjacyjnym, a więc oddzielającym wtajemniczonych od profanów. To dokładnie takie samo oddzielenie, jakie do niedawna stosowane było w wojsku, w którym młodzi rekruci dopiero po inicjacji stawali się „żołnierzami”, żeglarze stawali się „wilkami morskimi” po przepłynięciu równika i zwyczajowym rytuale, a dzieci stawały się uczniami po pasowaniu. Takie rytuały otaczają nas z każdej strony nawet dziś, choć nie zawsze zdajemy sobie z nich sprawę. Dziś, po latach, wszystkie masońskie rytuały zostały już wielokrotnie opisane i nie stanowią żadnej tajemnicy, ale spróbujcie znaleźć gdzieś informacje o tym, jak wygląda rytuał podniesienia na wyższe stopnie hierarchii kościelnej, i nie mówię o zdawkowych informacjach ani części oficjalnej, a o całym rytuale, którego większa część odbywa się „za zamkniętymi drzwiami”.

Ad 2) Koncepcja równości wszystkich ludzi była szokująca i obrazoburcza w ówczesnej feudalnej Europie, a Kościół potrzebował wielu lat, by ostatecznie uznać tę równość za fakt. Choć nawet dziś niektórym wciąż przychodzi to z trudem.

Ad 3) Równość wszystkich religii to zarzut, który stracił sens w chwili, gdy w kościele katolickim powstał ruch ekumeniczny, a niektórzy co bardziej światli księża zaczęli przebąkiwać o możliwości zbawienia poza Kościołem Katolickim.
Jakkolwiek na przestrzeni lat pojawiały się ze strony Kościoła różne mniej lub bardziej absurdalne zarzuty (niektóre były nawet w jakimś ograniczonym stopniu uzasadnione), to żaden z nich nie wytrzymuje krytyki niezależnych badaczy.

Podsumowując ten pobieżnie zarysowany wątek, należy jasno stwierdzić, że krytyka teologiczna jest absurdalna* u samej podstawy, zakładając istnienie wypracowanej przez wolnomularstwo spójnej i jednorodnej „doktryny masońskiej”. Taka natomiast nie istnieje i istnieć nie może, bo kłóciłaby się z podstawowymi regułami rządzącymi bractwem.

* I znów dla pewnej równowagi dopiszę tu, że pomijając całe głupoty, jakie Kościół wymyślał przeciw masonerii, to dostrzegam pewien problem teologiczny, który jeszcze długo będzie stał na drodze pojednania i akceptacji. Otóż jednym z założeń religii jest ta, że człowiek został stworzony na obraz Stwórcy, a więc jest dziełem doskonałym i skończonym, tak jak świat. Masoni natomiast wierzą, że człowiek może i powinien się ulepszać, a co za tym idzie, poprawiać też świat wokoło. Dla konserwatywnych teologów to zgrzyt i rozbieżność nie do pogodzenia. Ale czas płynie, świat się zmienia i Kościół razem z nim. Skoro kler zaakceptował zniesienie niewolnictwa i pańszczyzny, zmiany społeczne, a nawet z trudem przyjął, że ludzie mają takie same prawa, bez względu na kolor skóry czy płeć (a akceptacja odmiennych orientacji już puka do jego drzwi), to może za jakiś czas zauważy również, że on sam jako instytucja wciąż się zmienia, co nie jest niczym złym, skoro i sam Pan Bóg zmienił się również (inaczej zupełnie niepotrzebny byłby Nowy Testament).



Pisząc o trudnych relacjach między Kościołem a masonerią, przypomniała mi się pewna anegdota, która – gdy myślę o niej po latach – już na etapie szkoły podstawowej ujawniła moje wolnomyślicielstwo.

Byłem ciekawskim dzieciakiem i lubiłem męczyć otoczenie pytaniami. Jedną z moich „ofiar” stał się niezbyt sympatyczny ksiądz, który uczył nas religii. Pewnego dnia zapytałem go o Dekalog, o to, czy ułożony jest w określonej kolejności dlatego, że na przykład trzecie przykazanie „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił” jest ważniejsze od piątego „Nie zabijaj”. Ksiądz obruszył się nieco, uznając mnie zapewne za bezczelnego dzieciaka, ale odpowiedział, że tak nie jest, że wszystkie przykazania mają taką samą wartość i ich kolejność nie ma znaczenia. Zapytałem wtedy, czy w takim razie możemy zamienić miejscami szóste z dziesiątym i czytać: 4. Czcij ojca swego i matkę swoją; 5. Nie zabijaj; 6. Ani żadnej rzeczy, jaka jego jest; 7. Nie kradnij… Za co zostałem stanowczo wyproszony tego dnia z lekcji religii. Może faktycznie byłem nieco bezczelny 😉



Na koniec obrazoburcze zdjęcie masonów z kapłanami, bo ważniejsze jest to, co łączy, a nie to, co dzieli.


Zdjęcie z Brazylii. Wyszła wtedy z tego niezła imba ;)

To tyle na razie. W następnej części zagłębię się nieco w tajemnicze rytuały i symbole albo opowiem o historii wolnomularstwa w Polsce, a może rzucę trochę światła na metodę wolnomularską, wymyślę coś jeszcze lub na tym jednym tekście zakończymy. Wszystko w zależności od tego, czy ten wstęp do tematyki wolnomularskiej Wam się spodoba, a więc jak się do niego odniesiecie w komentarzach i ocenach.

Tymczasem żegnam się na chwałę Wielkiego Architekta Wszechświata i dla postępu ludzkości!

Wasz Brat w fartuszku.

👉 Czytaj część drugą tutaj

25

Oglądany: 54271x | Komentarzy: 301 | Okejek: 706 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało