Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Historia jednej fotografii VIII – Eksplozja radości

22 300  
176   26  
Jest rok 1973. Rodzina wita pułkownika Roberta Stirma, który po pięciu latach pobytu w wietnamskiej niewoli wraca do kraju. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to niezwykła radość bijąca z twarzy 15-letniej Lorrie Stirm, która z otwartymi ramionami rzuca się na spotkanie z dawno niewidzianym ojcem. Ponoć czasem zdjęcie warte jest więcej niż tysiąc słów, ale w przypadku tej fotografii warto dodać kilka kropel dziegciu do beczki miodu...
Powyższe zdjęcie jest bardzo znane. W 1974 roku fotografka Associated Press Slava Veder zdobyła za tę pracę prestiżową Nagrodę Pulitzera.

Widzimy na nim amerykańskiego pilota wracającego do domu z wietnamskiej niewoli, gdzie spędził pięć i pół roku. Najstarsza córka (15 lat) biegnie w jego stronę z szeroko otwartymi ramionami, nieco z tyłu synowie (14 i 12 lat) i najmłodsza córka, która właśnie skończyła jedenaście lat.
I oczywiście żona – wysoka, smukła, uśmiechnięta.

Fotografia Burst of Joy. Od lewej do prawej podpułkownik Robert L. Stirm, Lorrie Stirm, Bo Stirm (Robert L. Stirm Jr.), Cindy Stirm, Loretta Stirm i Roger Stirm.


Co w takim razie mogło zakłócić radość tego dnia?
Trzy dni temu 39-letni mężczyzna, podpułkownik, otrzymał od żony list, w którym przeczytał: koniec, rozwód.

Zmieniłam się i wreszcie dojrzałam. Bob, wydaje mi się, że w głębi duszy sam rozumiesz, że między nami nic się nie ułoży. Życie jest zbyt krótkie. Kocham cię – wszyscy cię kochamy, ale musisz pamiętać, jak źle było nam razem. To nie twoja wina, po prostu nie pasujemy do siebie... Wszyscy jesteśmy z ciebie bardzo dumni. Nasze dzieci i ja codziennie modliliśmy się o Twój powrót. Wszędzie w domu są Twoje zdjęcia i nagrody. Zrobiłam wszystko, aby dzieci nie zapomniały o ojcu. Bardzo chciałabym się z tobą spotkać, kiedy wrócisz, ale zrozumiem, jeśli odmówisz.

To tylko część listu cytowanego w gazetach. Pilot nazywa się Robert Stirm, a jego piękna żona – Loretta. W bardzo młodym wieku Loretta poznała absolwenta szkoły lotniczej, a wyszła za niego w wieku 19 lat. Kochali się, kłócili – jak wszyscy. Doczekali się czwórki dzieci i nie planowali się rozwodzić. Potem jednak rozpoczęła się wojna w Wietnamie i 27 października 1967 roku bombowiec pilotowany przez Roberta został zestrzelony nad Hanoi. Tam Roberta pojmano do niewoli, gdzie nie miał lekko. W pewnym momencie oficer ważył mniej niż 50 kilogramów. Został zwolniony dopiero 14 marca 1973 r.

Robert Stirm w końcu mógł wrócić do domu. Po drodze czekał go postój w bazie na Filipinach w celu odpoczynku i przejścia przez niezbędne procedury biurokratyczne. To tam na Boba czekał list pożegnalny od żony. Był to dla niego najsilniejszy cios. W niewoli trzymał się, myśląc o dzieciach i ukochanej żonie. Oczywiście, mieli trudności w związku, ale mężczyzna wierzył, że wszystko można naprawić. Okazało się, że nie.

Niemal natychmiast po wykonaniu słynnego ujęcia, na którym zarejestrowano tylko radość i zero wyrzutów, rozpoczęło się postępowanie rozwodowe. Było długie i trudne. Stirm dowiedział się, że jego żona zaczęła spotykać się z innymi mężczyznami około rok po tym, jak został wzięty do niewoli. Zanim wrócił, kobieta zdążyła otrzymać już trzy (!) propozycje małżeństwa. Loretta trzymała wszystko w tajemnicy przed dziećmi.

Robert przegrał sprawę. Dzieci małżonków zostały podzielone po równo, wszyscy razem spotykali się w weekendy. Była żona otrzymała dom, samochód, alimenty w wysokości 300 dolarów miesięcznie i ponad 40% emerytury wojskowej należnej jej mężowi, podpułkownikowi. Dlatego w swoim nowym domu Robert nigdy nie powiesił na ścianie słynnego zdjęcia rodziny witającej go w bazie wojskowej w Kalifornii. Z powodu Loretty.

W poprzedniej części

2

Oglądany: 22300x | Komentarzy: 26 | Okejek: 176 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało