Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Co mają twoje buty do ostatnich słów skazanego na śmierć mordercy? – oto 5 firm o dość paskudnych sekretach

32 625  
263   63  
Wielkie korporacje, wielkie pieniądze i zazwyczaj... zero skrupułów. Tam, gdzie jest forsa, nie ma miejsca na sentymenty. Działalność znanych marek, o których zaraz przeczytacie, jest najlepszym dowodem na to, że za wielkimi biznesami kryją się czasem bardzo brzydkie czyny.

#1. Mountain Dew miał pomagać ci napruć się łychą

Zaczniemy niewinnie. Parę lat po zniesieniu alkoholowej prohibicji w USA branże związane z produkcją napojów wyskokowych znów mogły rozkwitnąć. Wielce zadowoleni z tego faktu byli bracia Barney i Ally Hartmanowie, którzy uwielbiali dobrą whisky. Najlepiej wymieszaną z jakimś słodkim napojem gazowanym. A tak się szczęśliwie złożyło, że mężczyźni ci mieli własną rozlewnię takich produktów, więc było w czym wybierać. Niestety – żaden z tych płynów nie pasował im jako idealny wypełniacz do szklanki z łychą. Postanowili stworzyć więc własną markę napojów służących do łączenia ich z wysokoprocentowymi trunkami. A żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości co do przeznaczenia tego produktu, bracia ochrzcili go „Mountain Dew” – dokładnie takim właśnie slangowym określeniem nazywano w XIX wieku bimber oraz szkocką whisky, w której Hartmanowie bardzo gustowali.


W 1948 roku nazwa ta została zastrzeżona tylko dla napoju z fabryki braci i szybko okazało się, że ten słodki płyn sprawdza się też bez dodatku alkoholu.

#2. Mercedes-Benz i maszyny śmierci

Zgodnie z wynikami śledztwa opublikowanego na łamach „Le Monde”, francuska sieć Auchan, pod pozorami „pomocy humanitarnej”, radośnie karmi rosyjskich żołnierzy swoimi produktami. Nie będziemy tu teraz rozprawiać o moralności tego marketowego giganta, ale istnieje spora szansa, że gdyby w sklepach tych istniał dział z wozami opancerzonymi, to (jako karetki pogotowia) trafiałyby one na front. Liczy się przecież popyt. Wystarczy spojrzeć na działania firmy Mercedes-Benz, aby przekonać się, że w biznesie nie ma miejsca na skrupuły. Przedsiębiorstwo to zaczęło swoją działalność jeszcze w latach 80. XIX wieku, kiedy to wypuściło na rynek „dyliżans” z dołożonym do niego silnikiem spalinowym.


Przez kolejne dekady kolejne pojazdy tej marki znajdywały nabywców głównie wśród ludzi zamożnych i nierzadko wpływowych. Takich na przykład, jak Adolf Hitler, dla którego wykonano specjalną edycję Mercedesa 770 z kuloodporną szybą.


Niedługo przed wybuchem II wojny światowej firma przerzuciła się głównie na produkcję ciężarówek wojskowych LG3000, silników do samolotów (DB600 i DB601), a z czasem innych maszyn, które trafiały potem do wyposażenia niemieckiej armii.


Aby hajs jeszcze bardziej się zgadzał, przedsiębiorstwo korzystało z darmowej siły roboczej w postaci więźniów obozów koncentracyjnych. Katorżniczą pracę w zakładach Daimler Benz mogło wykonywać nawet i 63 tysiące takich osób. Po wojnie szefostwo firmy wprawdzie biło się w pierś, oficjalnie przepraszało, a nawet wypłaciło równowartość 12 milionów dolarów na rzecz rodzin swoich „pracowników”, ale niesmak pozostał.

#3. Nike – Po prostu zrób to (najlepiej małymi rączkami azjatyckich pracowników)

Firma Nike powstała w 1964 roku i szybko postawiła na tanich pracowników ze wschodniej Azji. W latach 80. zaczęto głośno mówić o zakładach przypominających obozy pracy, gdzie za przysłowiowy „psi chuj” (czyli coś ok. 2 dolarów na dzień) pracowały indonezyjskie dzieci. I chociaż doniesienia te potwierdziły się w 1992 roku, przedsiębiorstwo potrzebowało całej dekady, aby wprowadzić regularne, wykrywające wszelkie nadużycia, kontrole w swych fabrykach.


A i tak nadal wybuchały skandale dotyczące niewłaściwego traktowania pracowników produkujących wyroby dla Nike. Chociażby w 2002 roku, kiedy to doszło do protestu 350 pracownic tajskiej fabryki obsługującej też takie marki, jak Reebok, Adidas, Levi Strauss. Firma zalegała z wypłatami o łącznej wysokości 400 tysięcy dolarów! Przy okazji okazało się też, że wiele pracownic zmuszano do harówki niezależnie od ich stanu zdrowia.


No i jest jeszcze geneza słynnego sloganu reklamowego Nike. W 2015 roku dyrektor ds. reklamy, Dan Wieden, potwierdził plotki, które krążyły już od lat – inspiracja dla tego hasła przyszła z dość mrocznej strony... Mowa o Garym Gilmorze – mordercy, który z zimną krwią uśmiercił dwie osoby. W przeciwieństwie do innych ludzi skazanych na karę śmierci, ten mężczyzna domagał się wręcz jak najszybszego wykonania wyroku. Kiedy już stał przed plutonem egzekucyjnym i został poproszony o wypowiedzenie swych ostatnich słów, Gilmore beznamiętnie rzekł „Zróbmy to już!” („Let’s do it!”). Jego zabicie było pierwszą egzekucją w USA od prawie dekady.


Jedenaście lat po wykonaniu wyroku, Wieden podczas spotkania z szefami Nike zasugerował użycie w kampanii marketingowej nieco zmodyfikowanych słów mordercy, które byłyby dla firmy idealnym wręcz sloganem reklamowym. I tak też właśnie się stało.

#4. Domino – pizzeria o „chrześcijańskich” wartościach

Pizzeria ta powstała po tym, jak bracia Tom i James Monaghanowie przejęli w 1960 roku restaurację pewnego Włocha. Knajpa zwała się DomiNick’s i znajdowała się w mieście Ypsilanti w stanie Michigan. Krótko potem James sprzedał bratu swoją połowę udziałów. Jako że nie miał pieniędzy, to zapłacił mu swym Volkswagenem Beetle, który to wcześniej służył do rozwożenia pizzy.


Odstawmy jednak samą historię błyskawicznej ekspansji tej sieciówki, a skupmy się na tym, w co Tom inwestował sporo swych zarobków. Przedsiębiorca ten wydał setki milionów dolarów na promowanie chrześcijańskich organizacji walczących z „moralną degrengoladą amerykańskiego narodu”. Oprócz katolickich fundacji edukacyjnych i rozgłośni radiowej Ave Maria (brzmi znajomo?), założył też antyaborcyjny komitet działań politycznych oraz firmę prawniczą zajmującą się szerzeniem w tej branży prawdziwych, chrześcijańskich wartości, do których zaliczyć należy: sprzeciw wobec przerywania ciąży, ideologii państwa laickiego, antykoncepcji i nade wszystko – małżeństw tej samej płci. Brzmi to trochę jak program partii dwunastu gwiazdek…


Ach, warto też nadmienić, że Tom Monaghan jest aktywnym członkiem Opus Dei oraz rycerzem łaski magistrackiej Suwerennego Wojskowego Zakonu Maltańskiego.

#5. Chiquita i bananowe skurwysyństwo

Importer bananów Chiquita to firma, która oficjalnie powstała w 1984 roku. Tak naprawdę jednak przedsiębiorstwo to ma historię znacznie dłuższą i mroczniejszą, niż może się wydawać. Wszystko zaczęło się w 1870 roku, kiedy to Lorenzo Dow Baker, kapitan pewnego statku, podczas pobytu na Jamajce zakupił tam 160 kiści bananów i za niezłą sumkę sprzedał je w New Jersey. Z czasem ten sam mężczyzna, do spółki z innym przedsiębiorcą, założył firmę United Fruit Company i wykorzystując nowoczesny system chłodzenia na statkach, zaczął sprowadzać do USA owoce. Głównie z Kostaryki, gdzie powstawały kolejne farmy bananowe, mające pokryć zapotrzebowanie na ten towar. Kolejne takie miejsca powstawały też na terytorium Panamy, Gwatemali i Hondurasu.


Po kilkunastu latach spółka stała się prawdziwym potentatem tej branży, przy okazji rozwijając swoją flotę do 35 statków oraz… dosłownie – przejmując kontrolę nad południowoamerykańskimi państwami! Tak było we wspomnianym Hondurasie, gdzie firma miała realny wpływ na decyzje polityczne (wliczając w to wybieranie tamtejszych władz) i ekonomię tego kraju. Korporacja miała więc swoje własne „republiki bananowe”, które to całkowicie uzależnione były od działalności owocowego potentata, a ten rękami polityków zapewniał sobie najlepsze warunki dla swego biznesu i podatkowe ulgi.


Największym dowodem na zamordystyczną działalność korporacji była tzw. bananowa masakra, która w 1928 roku miała miejsce w Kolumbii. Wówczas to na ulice miasta Ciénaga wyszła demonstracja osób zatrudnionych przez United Fruit Company. Ludzie ci byli niezadowoleni z fatalnych warunków pracy i jeszcze gorszych pensji. Po miesiącu protestów władze USA zwróciły się do kolumbijskiego rządu z oficjalną interwencją, stanowczo domagając się ochrony interesów amerykańskiej firmy. Do pomocy w opanowaniu sytuacji wyprowadzono wojsko i otworzono do Kolumbijczyków ogień. Trudno określić, ilu z nich straciło wówczas życie, ale szacuje się, że mogło to być nawet 2000 osób!


Późniejsze lata były okresem kolejnych niesprawiedliwości – np. za sprawą lobbingu firmy w latach 50. wywłaszczano gwatemalskich chłopów z ich własnych ziem, aby tworzyć tam kolejne plantacje bananowe. Ba, w Gwatemali z pomocą CIA udało się nawet obalić tamtejszy rząd i wprowadzić, sprzyjającą interesom UFC, dyktaturę wojskową.
W 1990 roku korporacja zmieniła nazwę na Chiquita. Szkoda tylko, że wraz ze zmianą nazwy firmy nie przyszła też zmiana kutasiarskiej moralności jej włodarzy. W tym czasie doszło do tzw. „wojen bananowych”, wypowiadanych rosnącym w siłę konkurentom, których największym przedstawicielem było przedsiębiorstwo Fyffes. Władze Chiquity kolejny raz udowodniły jak duże mają wpływy, nielegalnie przejmując dostawy rywala i niszcząc je (straty wycenia się na jakieś 10 milionów dolarów), fałszując dowody przeciw wrogowi, a nawet przekupując sędziów, aby ci pomogli im wygrywać kolejne sprawy wytaczane przeciw Fyffes.



Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
4

Oglądany: 32625x | Komentarzy: 63 | Okejek: 263 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało