Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Tankowanie w powietrzu dziurawego jak sito mysliwca

23 198  
176   13  
Zwykle to myśliwce ratują inne, większe samoloty z opresji, ale czasami role się odwracają. Wojna w Wietnamie była pełna dziwnych i nietypowych sytuacji w powietrzu, również takich, gdy nieuzbrojona i podatna na uszkodzenia latająca cysterna ratowała z opresji samoloty myśliwskie. I nie zdarzyło się to tylko raz.
Model 367-80 firmy Boeing był projektem leżącym u podstaw komercyjnego samolotu pasażerskiego 707, jak również wojskowej latającej cysterny KC-135A Stratotanker. W 1954 roku Siły Powietrzne zakupiły pierwsze 29 sztuk z przyszłej floty 732 samolotów. Pierwszy samolot poleciał w sierpniu 1956 roku, a pierwszy produkcyjny Stratotanker został dostarczony do Castle Air Force Base w Kalifornii, w czerwcu 1957 roku. Ostatni KC-135 został dostarczony do Sił Powietrznych w 1965 roku.

KC-135 odegrał decydującą rolę także podczas wojny wietnamskiej, gdzie Stratotanker nie tylko umożliwiał innym samolotom dotarcie do północnowietnamskich celów i powrót, ale także holował je z powrotem do baz, gdy zostały poważnie uszkodzone przez wroga.

Jeden Stratotanker przekroczył nawet wietnamską strefę zdemilitaryzowaną (DMZ), aby uratować dwa myśliwce F-105 Thunderchief, którym zabrakło paliwa.


W książce "Thud Ridge" dowódca skrzydła Jack Broughton opisuje sytuację, w której dowodził lotem dwóch F-105, które próbowały uratować zestrzelonego porucznika, który był na terenie przeciwnika od tygodnia.

Helikoptery ratunkowe były już w drodze, gdy w jednym z nich pojawiły się problemy i oba zawróciły - zgodnie z procedurą. Odbyło się to w ramach obowiązujących procedur, ale w poprzednich takich sytuacjach niejednokrotnie jeden śmigłowiec był gotowy kontynuować akcję sam. Gdy A-1 Skyraider odlatywał znad terenu poszukiwań, został trafiony i zapalił się - wezwał Mayday. Broughton i jego skrzydłowy nie mając paliwa wrócili do punktu wyczekiwania na wypadek, gdyby i on się katapultował. A-1 zanurkował uzyskując dużą prędkości zniżania - nabranie prędkości miało ugasić ogień, ale jednocześnie wystawiało na próbę nasadę skrzydła nadwyrężoną już ostrzałem i płomieniami, co mogło doprowadzić do urwania skrzydła. Ogień jednak zgasł.

Broughton i jego skrzydłowy, Ken Bell, nie mieli teraz paliwa, by wrócić do domu. Wezwali pomoc - w końcu odpowiedział jeden z KC-135 ze Strategic Air Command. Wezwanie brzmiało jakoś w stylu: "Czy macie dla nas jakieś paliwo?", a odpowiedź była w stylu: "Nie bardzo, ale to co mamy chyba bardziej jest potrzebne wam, niż nam". Cysterna złamała zasady i udała się na północ od DMZ, aby się z nimi spotkać. Tankowiec był aktywem strategicznym - potrzebny do tankowania B-52 w powietrzu na wypadek wojny atomowej z Rosją.

Normalnie to myśliwce podlatują do cysterny. Myśliwiec i tankowiec lecą naprzeciw siebie w przeciwnych kierunkach. Po osiągnięciu pewnej odległości myśliwiec wykonuje zwrot o 180 stopni i manewruje tak, aby znaleźć się za tankowcem. Płk Broughton usłyszał od Bella "Szefie, nie jest dobrze", ponieważ miał tak mało paliwa. Skrzydłowy nigdy przenigdy tak nie mówi - meldunki powinny być spokojne i zgodne z regulaminem "2, Joker, Bingo, Mayday". Pułkownik Broughton wiedział, że mają tylko minuty.


Tym razem to cysterna wykonała zwrot na myśliwce - zakręt opadający, aby wyskoczyć przed dwa F-105. Gdy tankowiec wykonał manewr, w odrzutowcu Bella zgasł silnik. Lotnik obsługujący sondę do tankowania kazał pilotowi zejść do nurkowania - jakieś 10 do 20 stopni w dół, a następnie naprowadził go na pozycję przed szybującą 105-tką. Bell otworzył awaryjną turbinę napędzaną pędem powietrza, aby mieć zasilanie elektryczne i hydrauliczne bez włączonego silnika. Pamiętajcie, że pilot w tankowcu nie widzi tankującego samolotu - jest on za nim i pod nim - musi kierować się wyłącznie wskazówkami kontrolera sondy. Sonda wbija się w 105 Bella i pompuje paliwo. Jeszcze będąc podczepionym Bell wykonuje procedurę rozruchu silnika w powietrzu. Tymczasem odrzutowiec płk. Broughtona zaczyna się krztusić - jak w samochodzie, w którym zaraz zabraknie paliwa. Teraz to on wskakuje na sondę, zanim silnik się wyłączy, i pobiera paliwo. Wszystkie trzy samoloty wracają do bazy płk. Broughtona w Tajlandii - cysterna musiała tam wylądować, gdyż nie miała paliwa na powrót do bazy macierzystej.

Jestem pewien, że cała załoga tankowca została hospitalizowana z powodu masowego zatrucia alkoholem z drinków, które podano im w barze tej nocy. Każdy pilot myśliwca, który słyszy o tej historii ma ogromny szacunek dla wszystkich zaangażowanych w ten incydent. Naprawdę był to popis niesamowitego kunsztu lotniczego po stronie wszystkich biorących w tym udział. Ze strony pułkownika Broughtona i jego skrzydłowego dlatego, że nie porzucili samolotów w niebezpieczeństwie, a ze strony załogi tankowca - że ich ocalili.


Innego dnia, w innym tankowcu w czasie wojny w Wietnamie odebrano transmisję radiową:
"Mayday! Mayday! Mayday! Zostaliśmy trafieni przez rakietę" - zawołał głos przez radio.
Transmisja rozbrzmiewała w słuchawkach załogi KC-135 Stratotanker, która wracała do bazy po udanej misji tankowania w samym środku wojny wietnamskiej.

Emerytowany major Jim Hickman był nawigatorem w załodze tankowca, który odebrał sygnał alarmowy i doskonale pamięta wydarzenia, które miały miejsce wkrótce potem. Członkowie załogi wymienili spojrzenia i zaczęli rozważać swoje opcje, kiedy Hickman podjął decyzję.

- Lecimy po niego - powiedział.

Załoga tankowca odpowiedziała przez radio, zweryfikowała położenie zagrożonego F-111 Aardvark i skierowała się na północ, aż oba samoloty znalazły się w swoim polu widzenia.


Podleciał do nas od tyłu, podłączyliśmy sondę tankującą do gniazda w samolocie i zaczęliśmy przelewać paliwo - wspomina emerytowany nawigator.

Dopiero gdy operator wysięgnika zobaczył wylewające się z samolotu paliwo, zdał sobie sprawę z rozmiaru uszkodzeń myśliwca. Bezpieczne sprowadzenie samolotu i jego załogi do bazy miało wymagać odrobiny pomysłowości.

Mamy taką możliwość jak zablokowanie połączenia - opowiadał Hickam - Kiedy zablokujesz połączenie z samolotem, możesz go właściwie holować. Tak więc zrobiliśmy to i wciąż podawaliśmy mu paliwo.

KC-135 holował myśliwiec przez niebo Północnego Wietnamu z powrotem do Tajlandii. Kiedy zbliżyli się do bazy, z której operował F-111, operator wysięgnika odblokował połączenie, rozłączył się i myśliwiec bezpiecznie wylądował.

To było prawdopodobnie jedno z najdziwniejszych doświadczeń w całym moim czasie w Strategic Air Command - powiedział Hickman. - Było tam dwóch członków załogi. Gdyby się katapultowali, zostaliby schwytani i trafiliby do obozu.


Źródła: 1, 2
3

Oglądany: 23198x | Komentarzy: 13 | Okejek: 176 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

01.05

30.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało