Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Stres na randkach, jedzenie ze śmietnika i inne anonimowe opowieści

45 185  
221   99  
Dziś przeczytacie m.in. o strachu przed dentystą, żałobie po rodzicach, stresie na randkach i próbach zaprzyjaźnienia się z sąsiadami.


#1.

Jestem już po trzydziestce. Od zawsze miałam krzywe, powywijane we wszystkie strony zęby i niewyrośniętą żuchwę, do tego paniczny strach przed dentystą i oprócz użalania się nad sobą nie robiłam z tym nic. Życie mi upływało na marzeniach o pięknym uśmiechu, a tymczasem moja własna, prywatna wada zgryzu zaczęła się pogłębiać, zęby rozchodzić, żółknąć i próchnieć. Wstyd wyjść do ludzi, wstyd uśmiechnąć, wstyd nawet oddychać, bo z paszczy wydobywają się trujące wyziewy, zamiast miętowej bryzy. Ile razy już, już chciałam umówić się do dentysty i tyle razy z płaczem rezygnowałam. W końcu przyszedł dzień, w którym moje przednie zęby rozeszły się tak bardzo, że przypominałam bobra z zarośniętymi siekaczami. Bardzo zaniedbanego bobra. Jakoś się przemogłam, poszłam do dentystki (pierwszy raz od wielu lat), a ta... złapała się za głowę. Paradontoza, zapalenie dziąseł, zaawansowana próchnica, wada zgryzu, niedorozwinięta żuchwa, przerost górnej szczęki. Od dentysty przeszłam pod opiekę ortodonty, od ortodonty do chirurga plastycznego twarzy i z powrotem do ortodonty na leczenie pooperacyjne. Wyleczyłam próchnicę, paradontozę, wyprostowałam zęby, przeszłam skomplikowaną i wyjątkowo bolesną operację wydłużenia żuchwy i skrócenia górnego podniebienia. Mnóstwo cierpienia, ogrom bólu, morze wylanych łez. I wiecie co? Dzisiaj, po prawie trzyletnim leczeniu, tak sobie patrzę w lustrze na te moje bielutkie, prościutkie ząbeczki i myślę sobie, jaka to głupia byłam, że nie poszłam do dentysty piętnaście lat wcześniej.

#2.

Często wyciągam z kosza na śmieci różne owoce i warzywa, które wyrzuca moja współlokatorka. Dokładnie je myję i jem, bo nie lubię, gdy ktoś marnuje jedzenie.

#3.

Wstyd mi, że gdy nagle umarli moi rodzice, nie przeżyłam żałoby inaczej. Oczywiście, płakałam przez kilka dni, a potem zaczęłam się bawić. Tak, bawić. Chodziłam na imprezy, poznawałam ludzi, nawet na pogrzeb przyszłam pod wpływem.
Zostawili mi spadek, więc miałam z czego żyć. Zaniedbałam studia, pozostałą część rodziny. Nie byłam oparciem dla babć, które także straciły bliskie osoby. Odcięłam się totalnie od każdego, kto o rodzicach mi przypominał. Obcym ludziom w pubach przedstawiałam się nie swoim nazwiskiem. Był tylko bal. Potrafiłam pić i chodzić do pubów 7 dni w tygodniu, znali mnie już tam na wylot nawet właściciele. W jednym miałam nawet stały rabat. Przygodny seks też był normą. To, że niczym się nie zaraziłam to chyba cud. Ogólnie bardzo, ale to bardzo popłynęłam.

Ogarnęłam się dopiero po 1,5 roku. Skończyłam studia, znalazłam pracę, zaczęłam odwiedzać rodzinę. Naprawiłam to co mogłam, jednak nadal, gdy o tym pomyślę, to chce mi się wyć. Zbezcześciłam pamięć rodziców, nie okazałam im szacunku po ich śmierci. Jest mi przez to strasznie, ale to strasznie wstyd.

#4.

W młodości grałem na basie w niewielkim zespole. Pewnego dnia w końcu pozwolono nam zagrać na niewielkim festiwalu. Byliśmy bardzo szczęśliwi, podjarani i ogólnie przejęci. Gdy już nastał ten ważny dzień, w pewnym momencie kompletnie zapomniałem, co miałem grać. Cały utwór grałem tylko jeden dźwięk. Nikt nie zauważył. Bezcenne.

#5.

Chłop już koło trzydziestki, a boi się poznać dziewczynę, bo ma duży stres na randkach. Ile razy z jakąś się spotykałem, to cały się trząsłem. Jednak nie jakoś lekko, a bardzo. Na randkach nogi jak z waty, aż nie mogłem stać, tak nimi telepało, musiałem siedzieć. To samo ręce, nic nie mogłem w nich utrzymać. W głowie raptownie jeden wielki mętlik i pustka. Głos łamiący się i ledwo wydobywający się. Drżenie, częste korzystanie z toalety, ból brzucha, duszności. No i weź tu dobrze wypadnij na randce.

#6.

Mój mąż po kilkunastu latach pracy jako kierowca międzynarodowy odszedł z zawodu i znalazł pracę na miejscu.

Te lata nieobecności męża w domu zmieniły tak wiele, że ani ja, ani dzieci nie jesteśmy w stanie z nim wytrzymać. Uzmysłowiłam sobie, że tak naprawdę ani ja, ani dzieci nie znamy tego człowieka. Jest nam obcy. Wszystko mnie w nim denerwuje, nawet jego obecność i prawie cały czas się kłócimy.

Zaczynam się zastanawiać nad sensem tego małżeństwa. Nasz standard życia też mocno ucierpiał, bo zarabia 1/3 tego, co wcześniej. Tyle, chciałam to z siebie wyrzucić.

#7.

„Chodziło tylko o seks”. Nie potrafiłem tego zrozumieć, gdy słyszałem to zdanie w filmach, wypowiadane kiedy jakaś postać w filmie dokonała zdrady na ukochanym/ej. Nie rozumiałem, bo gdyby zdrada została dokonana z miłości do tej trzeciej osoby, to bym jeszcze zrozumiał: zakochała się, więc zdradziła. Nie rozumiałem zwłaszcza osoby wybaczającej, bo wydawało mi się, że szczególnie z tego konkretnego powodu powinna być niezadowolona.
Nie rozumiałem, dopóki sam nie doświadczyłem zdrady.

Przeraziła mnie perspektywa, że te wspaniałe chwile z ukochaną osobą dobiegły końca i już nie będziemy razem. Dlatego gdy usłyszałem, że to była jedna wielka pomyłka, że chodziło tylko o seks, ale ona nadal mnie kocha, to cieszyłem się, że chodziło wyłącznie o seks. Tak jakby fakt, że robiła to z kimś innym nagle przestał dla mnie mieć znaczenie, a liczyło się tylko to, że ona nadal mnie kocha (a przynajmniej tak twierdzi).

Wtedy już zrozumiałem, czemu te postacie mogły tak wypowiadać się na filmach.

#8.

Mamy po 30+ lat i mieszkamy z partnerem za granicą. Niedawno się przeprowadziliśmy i poznajemy sąsiadów. Dwie ulice dalej mieszka również polska para w podobnym wieku, więc nawet byłoby miło, ale... okazało się, że ci ludzie mają problemy, łącznie z zaburzeniami psychicznymi, gdzie jak sąsiadka bierze leki, to jest OK, a jak nie, to nie. Chyba zaczęło się od podejrzeń o to, że zarywam do jej faceta, bo „zapraszam go do siebie i piję z nim wódkę” i innych podejrzeń – tylko dlatego, że nie wzięła leków. Dokładniej było tak, że zapytałam, czy sąsiad pomoże mojemu facetowi naprawić auto, a mój go poczęstował domową nalewką, gdzie ja w tym czasie bawiłam się z dzieckiem. Jednego dnia zaprosili nas na grilla, przyszliśmy i nie było ani grilla, ani nic, bo jeszcze tego samego wieczoru kiedy nas zapraszali tak się pokłócili, że nie chcieli siebie widzieć następnego dnia.
Ostatnią nieudaną interakcją było poproszenie o pomoc, gdzie najpierw pomogli nam „bez problemu”, a potem usłyszeliśmy, że bez przerwy ich wykorzystujemy.

Ograniczyliśmy kontakt do minimum, pomimo ich przeprosin i tłumaczenia, że to przez to, że sąsiadka znowu zapomniała leków oraz zapewnień, że już jest OK. Nie mam ochoty stresować się tym, czy ktoś ma akurat dobry czy zły dzień, czy bierze regularnie leki czy nie...

W poprzednim odcinku m.in. lustro nad łóżkiem oraz ciotka symulantka

3

Oglądany: 45185x | Komentarzy: 99 | Okejek: 221 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało