Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

7 najbardziej irytujących trendów na YouTubie

45 005  
216   187  
Jak ten czas zaiwania! YouTube właśnie wszedł w pełnoletniość. Platforma, która początkowo służyła do oglądania zgranych z VHS-ów teledysków, stała się przedziwnym tworem audio-wizualnym, na którym możemy zarówno porechotać do filmów z kotami, jak i podpatrzyć wszelkiej maści światowe trendy, jak i zaserwować sobie opiniotwórczą, przerywaną reklamami, papkę. Niestety, jak to zwykle bywa – im więcej treści, tym więcej rzeczy, które irytują. A YouTube ma do siebie to, że nie tylko przyjemne trendy dość szybko się mnożą.

#1. Żebranie o suby

O ile reklamy wmontowywane w treść klipów mogę jeszcze jakoś zrozumieć (jak by nie patrzeć, dzięki nim twórcy zarabiają, a nic tak nie motywuje do rozwijania się, jak zastrzyk gotówki za swoją pracę), to już wkurza mnie to błaganie o „łapki w górę” i „subskrybowanie kanałów". Jeśli uznam dany filmik za interesujący, to z dziką chęcią sam kliknę w ten cholerny dzwoneczek czy inne dziadostwo, żeby móc być na bieżąco z kolejnymi dziełami autora materiału, który obejrzałem.


Jak słyszę to żebractwo, to przed oczami staje mi łzawy widok zabiedzonego jegomościa w brudnych, poszarpanych ubraniach. Najlepiej z wtulonym w niego pieskiem wymuszającym swymi smutnymi oczami moją reakcję. No i kurde dam tego zyla, no dam. Dla pieska. Na karmę… Mam nadzieję, że youtuberzy nie zorientują się, że nic tak nie działa na człowieka jak biedny piesek albo chudy kotek, bo pewnie zacząłbym subskrybować każdego twórcę bombardującego mnie takimi obrazkami – od kanałów dla operatorów mołdawskich snopowiązałek, po te dla miłośniczek malowania pazurków odżywkami z chomiczej kaki.

#2. Wysyp wszechwiedzących autorytetów

Komentowanie otaczającej nas rzeczywistości nie jest złe, ale „branie na chłopski rozum” skomplikowanych tematów, których ogarnięcie wymaga głębszej wiedzy z zakresu chociażby epidemiologii czy medycyny, jest zwyczajnie niebezpieczne. Szczególnie gdy zabiera się za to wrzeszczący kafar z siłowni albo ringowy celebryta i niedoszły obrońca Jasnej Góry. To niestety tendencja obecna nie tylko na YT. Wszakże od lat efektowną karierę robi inżynier z Akademii Górniczo-Hutniczej, który „leczy zawały” lewoskrętnymi wykałaczkami, a żyjąca już 4000 lat wokalistka, która nie była Ewą, od dawna walczy z niewidzialnymi bytami, szczepionkami i Billem Gatesem.


#3. „Lajf-haki” z dupy

Pamiętam jak parę ładnych już lat temu wpadłem z wizytą do kumpla, który w tamtym czasie bardzo poważnie wsiąknął w oglądanie tzw. „filmów z żółtymi napisami” i wiedziony youtubowym algorytmem zabrnął do rejonów tego portalu, gdzie roiło się od kanałów domorosłych twórców prostych urządzeń łamiących prawa fizyki. Czego tam nie było? Budowanie perpetuum mobile z magnesu, stalowej kulki i wiązki miedzianego drutu, montowanie instalacji z kosmicznym dżinksem, który to sprawi, że twój Passat przestanie ssać diesla i zostanie zasilony wolną energią…


Wbrew pozorom, dziś oglądając modne, viralowe nagrania, gdzie pomysłowi twórcy pokazują tzw. „life-hacki”, czyli sprytne triki, co to mogą ułatwić ci codzienne życie, przypominam sobie mojego ziomeczka, który był o krok od rozpoczęcia budowy kondensatora strumieni do swego wehikułu czasu. Większość filmików w stylu „Jak naprawić wgniecenie w samochodzie za pomocą liścia kapusty” to zwykłe, clickbaitowe fejki.

#4. Filmy na YouTubie, na których ludzie reagują na filmy na YouTubie

Dobra, może jestem już starym, zrzędzącym boomerem, albo dziadersem, który nie kuma współczesnych trendów, ale błagam – niech ktoś mi wyjaśni o co chodzi z tymi filmikami, w których dużą część obrazu zajmuje czyjaś głowa oglądająca jakieś inne video? Nawet nie zdawałem sobie sprawy ze skali tego zjawiska, dopóki w celach badawczych nie ugrzęzłem w tej części odmętów YouTube'a. Wyszedł trailer świeżego filmu o superbohaterze w spandeksie? Pyk! I już mam dziesiątki nagrań z jakimiś anonami oglądającymi zwiastun i cieszącymi się niczym szympans na widok banana. Nowy film z kotami na kocimiętkowym haju? Pyk! I już jakiś znudzony, dłubiący paluchem w kichawie, gość zachwyci miliony widzów swoją teatralną reakcją.


Prawdziwą perełką natomiast są filmiki pokazujące odzew ludzi na po raz pierwszy usłyszany utwór jakiejś legendarnej kapeli. O, na przykład puśćmy komuś „Bohemian rhapsody” i patrzmy, jak mu dech w cyckach zapiera. „Ej, ale czy widzowie uwierzą, że ktoś mógłby nigdy nie słyszeć o Queen?”. Uwierzą, o to się nie martw.


#5. Pranki

Jedyny rodzaj pranków jaki akceptuję, to taki, w którym dowcipniś dostaje po paszczy od wyjątkowo pozbawionego poczucia humoru osiłka. Niestety jednak – nawet i te nagrania są zazwyczaj bardziej ustawione niż przetargi publiczne. Zdecydowana większość tych materiałów bije po oczach sztucznością i przez to bawi chyba tylko posiadaczy mózgów przepalonych tłustymi blantami.


#6. Kanały o „ratowaniu zwierząt”

YouTube pełen jest filmików, które wyglądają mniej więcej tak – podczas przechadzki brzegiem rzeki jakiś przypadkowy dobry człowiek usłyszał wrzask małego kociątka, które wpadło do przerębla. A że akurat uczynny gość ma w zwyczaju nagrywanie wszystkiego 24/7, udało mu się zarejestrować także i akcję ratunkową przerażonego zwierzęcia. Paręnaście milionów internautów oglądających nagranie doceniło ten gest miłosierdzia i ukradkiem wytarło łezkę z kącika oka. Tymczasem jutro ten sam człeczyna o dobrym serduszku uratuje pieska, który wpadł do studni, a pojutrze wyjmie bełt od kuszy z krowiego zadka i uratuje chomika, co to wlazł do sokowirówki. No takie szczęście ten facet akurat ma, że za każdym razem, gdy wyjdzie z domu, aby ponagrywać sobie ulicę, trafia mu się jakieś stworzenie boże do uratowania…


Prawda niestety jest taka, że wiele kanałów o tej tematyce to skurwysyństwo w najczystszej postaci – zwierzaki celowo są przez ich twórców wrzucane w różne miejsca, aby potem na oczach kamer autor bohatersko „uratował” je przed śmiercią. Mimo że problem co i rusz jest nagłaśniany, a kolejne filmy usuwane są z platformy, to widzowie ciągle łakną takich wzruszeń, więc trend ten tak szybko niestety nie zniknie.

#7. Clickbaitowe grafiki

Nie ma się co czarować – bardzo często to właśnie od tzw. thumbnaila zależy, czy klikniesz w dany filmik i poświęcisz mu cenne minuty swego życia. Twórcy starają się jak mogą, aby przyciągnąć twoją uwagę. Im bardziej krzykliwy i wkurwiający obrazek, tym większe szanse, że cię on zaintryguje. Kiedy więc jakiś youtuber nagrywa coś o wojnie na Ukrainie, to możecie być pewni, że w większości przypadków za grafikę posłuży twarz Putlera na tle atomowego grzyba. Koniecznie z jakimś krzykliwym, groźnie brzmiącym hasełkiem napisanym grubą czcionką w oczojebnym kolorze.


A może montujesz zestawienia o dzikiej naturze? Obrazek z otyłym susłem raczej nikogo nie przekona do odwiedzin, więc postaw na phtoshopową makabrę. Ludzie chcą chleba i igrzysk – to fakt znany od czasów wyuzdanych cesarzy rzymskich!


A jak nie masz pomysłu na fajną grafikę, to po prostu walnij na obrazku strzałkę wskazującą na dowolny obiekt. Serio – nie ma znaczenia, co takiego owa strzałka będzie pokazywała. To zawsze działa!

15

Oglądany: 45005x | Komentarzy: 187 | Okejek: 216 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało