Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Garść rad na temat samochodów przed zimą oraz jak uchronić się przez dużymi cenami paliw

40 535  
274   108  
Ceny paliw wystrzeliły w kosmos. A zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej. Jak żyć? Krótko. Choć niekoniecznie. Poniżej kilka oczywistych oczywistości, które pozwolą zaoszczędzić kilka złotówek, a także w miarę bezproblemowo przetrwać zimę.

#1. Stan techniczny samochodu


Piszczenie hamulców wyeliminowane

Ciśnienie w oponach. Rzecz, na którą mało kto zwraca uwagę. A jak okazuje się, opony napompowane prawidłowo w ciepły dzień niekoniecznie będą prawidłowo napompowane, gdy przyjdą mrozy. Zadbaj o prawidłowe ciśnienie. Będzie to z korzyścią dla samych opon i Twojego portfela. Niskie ciśnienie w oponach to większe opory toczenia, większe zużycie paliwa i szybsze zużywanie się opon. Poświęć kilka minut miesięcznie na sprawdzenie ciśnienia w kołach. A samochód Ci się odwdzięczy.

Filtr powietrza. Kiedy ostatnio go wymieniałeś? Zapchany filtr to zmniejszone osiągi samochodu, a to prowadzi do mocniejszego wciskania gazu, by auto jechało. A mocniejsze wciskanie gazu to przepis na zwiększone zużycie paliwa. Filtr powietrza kosztuje niewiele, a naprawdę wiele zmienia. Filtr paliwa także.

Olej. Ten płyn jest niczym krew dla silnika. Ja mam zasadę wymieniać co roku lub co 10 000 km. Brak wymiany może się okazać kosztowny. Może nie wpływa on znacząco na podwyższone zużycie paliwa, ale na kosztowne kłopoty związane z przytarciem lub zatarciem silnika owszem, ma wpływ. Pamiętaj zatem o oleju.

Płyn hamulcowy. Zbadaj zawartość wody w owym płynie, bowiem ten płyn jest higroskopijny i wchłania wilgoć z powietrza. Podczas hamowania pod wpływem temperatury woda zamienia się w parę wodną. I nieściśliwy płyn hamulcowy robi się jak najbardziej ściśliwy. Przez co koła nie hamują, bo zapowietrzony układ hamulcowy nie działa. A jak na dodatek woda sobie postanowi zamarznąć w przewodach, a Ty musisz hamować... no to wiadomo. Płyn hamulcowy warto wymienić co 3 lata.

Hamulce. Warto ocenić ich stan, a także udać się na stację diagnostyczną, by sprawdzić skuteczność hamowania pojazdu oraz różnicę w sile hamowania. I co tu dużo mówić stan samych klocków i tarcz. Zwłaszcza, jak jakiś przedsiębiorczy poprzedni właściciel urwał przewód prowadzący do kontrolki zużycia klocków, bo mu owa kontrolka migała. A co do kontrolek, to jak pali Ci się kontrolka ABS, to warto usterkę usunąć. Z reguły wiąże się to z wymianą czujnika lub wieńca koronkowego z którego czujnik ABS sczytuje sobie sygnały. W obu przypadkach nie jest to droga impreza, a może ocalić nam tyłek i często życie także. No ale jak to – tyle lat ludzie jeździli bez ABS i żyli. Owszem, żyli. Z tym że układ hamulcowy bez ABS ma w sobie jedną małą, acz istotną rzecz. Nazywa się to korektor siły hamowania. Co to za ustrojstwo? Ano to takie cuś, co powoduje, że podczas hamowania tylna oś, która jest odciążona, hamuje z mniejszą siłą, a zdecydowana większość siły hamowania kierowana jest na koła przednie. Dzięki temu tylne koła nie wpadają w poślizg podczas, gdy przednie hamują z połową możliwej do osiągnięcia siłą hamowania. Dzięki temu dziadostwu jako pierwsze podczas mocnego hamowania blokują się koła przednie albo wszystkie naraz. W autach z ABS rolę takiego korektora przejmuje elektronika i działa dla każdego koła z osobna – w przypadku hamowania podczas poślizgu jednego z kół wymusza na tym kole hamowanie pulsacyjne (na tym w dużym skrócie polega praca ABS). Gdy system nie działa, to zbyt duża siła hamowania idzie na tył, bo system nie rozdziela siły hamowania, tylko każdemu kołu daje po równo. Widziałeś filmy z w miarę nowymi (czyli mniej więcej dwudziestoletnimi) autami z zablokowanymi kołami tylnymi sunącymi ku przeznaczeniu w postaci rowu, znaku drogowego, słupa lub innego samochodu? No to właśnie wiesz czemu miał tylne koła zablokowane i nie hamował. I tu mamy jaskrawy przykład na to, że dawanie wszystkim po równo jest bardzo złe. Ogólnie nadmierne rozdawnictwo jest złe i prowadzi do katastrofy, ale to temat na inny artykuł. Nie zaniedbujmy więc tego jakże ważnego systemu. Nie warto. Pamiętaj - życia nie kupisz, a za wszystko inne zapłacisz kartą... lub telefonem jak masz taki kaprys.

Termostat. To taki mały wariat, który reguluje temperaturę w silniku. A jak nie działa, to regulacji temperatury nie ma. W każdym silniku mamy dwa obiegi płynu chłodniczego. Krótki z pominięciem chłodnicy i długi. I termostat przełącza oba obiegi w zależności od potrzeb. Zimą na przykład kieruje tylko część płynu na chłodnicę, bo nie ma potrzeby, by kierować tam całość płynu chłodniczego. Gdy termostat uszkodzi się w pozycji otwartej (a bardzo często się tak zdarza, bo jest to trudniejsze do zdiagnozowania), mamy do czynienia z permanentnie niedogrzanym silnikiem. A silniki nie lubią być niedogrzane. Palą wtedy więcej paliwa, by się ogrzać. Czemu są niedogrzane? Bo całość płynu chłodzącego idzie na tak zwany duży obieg, czyli przez chłodnicę. A w zimę taki stan rzeczy okazuje się być zanadto wydajny, jeśli idzie o schładzanie. W przypadku zacięcia się termostatu w pozycji zamkniętej, reagujemy niemal natychmiast. Gdy mamy w samochodzie wskaźnik temperatury, widzimy jak wędruje na czerwone pole. Gdy nie mamy – para unosząca się spod pokrywy silnika skutecznie powstrzymuje nas od dalszej jazdy. Przy okazji zadbajmy też o płyn chłodniczy. Zbadajmy jego temperaturę zamarzania. Niejeden po takim zabiegu był zszokowany, gdy okazało się, że jego płyn chłodniczy to bardziej kolorowa woda niż płyn.

DPF (filtr cząstek stałych). Gdy jeździsz samochodem z silnikiem diesla i on nagle zaczął dużo palić, a masz w układzie wydechowym DPF, to radzę się mu przyjrzeć. Bo to może oznaczać, że samochód w sposób ciągły będzie chciał wypalić DPF. A jak jest on zapchany, to wypalić się nie zechce. A w jaki sposób wypala się DPF? Ano poprzez zwiększoną temperaturę w wydechu. A jak ją osiągnąć? Zwiększając dawkę paliwa. I sterownik zwiększa dawkę, robi to w sposób ciągły (wiem, powtarzam się), samochód zaczyna dużo palić, a właściciel jedzie na sprawdzenie wtrysków, czy nie leją. Na stole pomiary wtrysków wychodzą idealne, więc właściciel zakłada, że tak ma być, a okazuje się, że wcale nie. Dzieje się źle. Bo niespalone paliwo zagarniane jest do misy olejowej. Zapytajcie mechaników, ile oleju potrafią zlać z silnika z zapchanym DPF. Rekordziści zlewali po 12 litrów zamiast na przykład 5. A w tak rozrzedzonym oleju silnik pracować nie lubi. Za to lubi się zacierać. A to już są znacznie większe koszty niż te nadmiarowo wydane na paliwo. Zatem zadbaj o ten jakże istotny element układu wydechowego.

Światła. Pojedź na stację diagnostyczną i je porządnie ustaw. Kosz niewielki, koło 20 zł, a w długie zimowe noce inni kierowcy Ci podziękują. Żarówki i palniki xenon wymieniaj parami. Bluzgasz wtedy tylko raz na jakiś czas, a nie tydzień po tygodniu jak przepalają ci się kolejne żarówki lub palniki xenon. A poza tym gdy wymienisz tylko jeden palnik xenon, wtedy zauważysz ciekawy efekt różnokolorowych świateł. W przypadku, gdy masz klosze w złym stanie technicznym, a nie masz pieniędzy na nowe lampy (nie każdy może mieć), zregeneruj światła. Bo te klosze to nic innego jak utleniona wierzchnia warstwa plastiku, z którego zrobiony jest klosz. Za kilka złotych kupisz parę arkuszy papieru wodnego i za około 50 zł coś, co się nazywa magicznym czajniczkiem. Za około 80 zł uzyskasz naprawdę bardzo dobry efekt na mocno zdegradowanych kloszach. A jak chcesz to zrobić trwale, to dodatkowo naklej na klosze lamp folię PPF. Tutoriale do regeneracji z magicznym czajniczkiem w ilościach hurtowych znajdziesz na youtube. A na przykład tutaj co prawda nie z czajniczkiem, ale polecam obejrzeć, bo jest wesoło. Zużyte odbłyśniki można regenerować, z tym że to robota dla profesjonalistów. Jak masz soczewki sprawdź czy można je wyjąć tyłem przez lampę. Jak można, to mikrofibra, ipa i do boju. Przezroczysta soczewka to szczęśliwa soczewka. Ale przede wszystkim zadbaj o klosze.

To chyba na tyle, jeśli idzie o stan techniczny auta i o rzeczy proste do naprawienia. To teraz przejdźmy do punktu drugiego. A jest nim:

#2. Zmiana przyzwyczajeń


Po pierwsze – nie ma sensu rozgrzewać samochodu przed jazdą. No i przepisy tego zabraniają, ale przecież Polacy przepisy generalnie mają gdzieś. Więc 10 minutek sobie pochodzi, silnik się zagrzeje, szyba odparuje i w drogę. Przez 10 minutek za dużo nie spali. A potem kolejne 10 minutek wieczorem. I tak 20 minutek każdego dnia. I sobie policzyłem – na "ssaniu" (podwyższonych obrotach) samochód spala 1,2 l/h. Potem mniej, ale i tak więcej niż rozgrzany, bo się dogrzewa. 0,8 l/h. I tak kalkulowałem i wyszło mi, że na takie bezsensowne dogrzewanie płaci się około 500 zł na zimę. Tak, 500 zł idzie bezsensownie w powietrze. Czas zmienić przyzwyczajenia. Czyli skrobaczka w dłoń, skrobiemy szyby, uruchamiamy auto na 30 sekund (góra minutę) i w drogę. Przez pierwsze 200 - 300 metrów delikatnie, by olej sobie dotarł w różne zakamarki silnika, potem można jechać normalnie. Przy okazji dając nawiew na szybę. Pod obciążeniem silnik rozgrzewa się szybciej. Nowoczesne auta śmigają na olejach 0W20 lub 0W16, który raczej przypomina tłustą wodę, niż olej, ale dzięki temu nawet przy - 40 stopniach Celsjusza zachowuje swe parametry smarne. Znaczy się nie zwiększa swej lepkości, czyli mówiąc po naszemu nie gęstnieje i w dalszym ciągu zachowuje się jak olej, a nie jak sztuczny miód. O tym czy grzać czy nie grzać oglądamy tutaj. Na problem z wilgocią w aucie polecam ryż w skarpecie. Ewentualnie żwirek dla kota. Także w skarpecie. Tylko wymieniamy co tydzień. Potrafi zdziałać cuda. Serio.

Po drugie – coś, co ja nazywam pasową sraczką. To naprawdę w mieście nie ma sensu. Ja staram się trzymać jednego pasa i jechać jak wszyscy. Płynnie przyspieszać i hamować przewidywalnie. Bo zauważyłem, że taki skoczek pasowy traci paliwo na ciągłe przyspieszanie i potem wytraca prędkość na bezsensowne hamowanie. Bo ten inny pas jedzie 1 km/h szybciej. A w mieście ruch ma to do siebie, że raz szybciej jedzie jeden pas, raz drugi. I z takim skoczkiem najczęściej spotykam się pod kolejnymi światłami i znów jest obok mnie. I taki traci paliwo na nerwową jazdę. Ponieważ mam dwa samochody, pozwoliłem sobie zrobić mały eksperyment. Kółko po mieście – 15 km drogi. Pierwszym była hybryda z silnikiem 2.0 – jechałem nią dynamicznie, zmieniając pasy, przyspieszając gwałtownie. Po jeździe sprawdziłem na komputerze dane z podróży – wyszło 7,5 l/100 km. Potem jechałem tę samą trasę płynnie i przewidywalnie. No i spalanie mi spadło do 4,8 l/100 km. Bardziej spektakularny był drugi samochód. To uturbione 2.0 bez żadnych wspomagaczy elektrycznych. Takie auto w starym stylu. Silnik turbobenzyna i tyle. Jadąc dynamicznie (a da się tym dynamicznie jechać, bo to kompakt i 245 KM ma), samochód spalił 16,9 l/100 km. Potem w tym samym trybie (comfort) pojechałem przewidywalnie. Wykorzystałem tryb żeglowania, nie przyspieszałem z butem w podłodze, tylko dynamicznie, acz z umiarem. Jechałem tak, by innym krzywdy nie robić. I co? I wyszło 8,8 l/100 km. W obu przypadkach w drugim aucie wyłączony był system start/stop. W hybrydzie nie, bo zasada działania hybrydy, to jeden wielki start/stop. Z tym, ze w hybrydzie to nie wkurza, bo jest niezauważalne, gdyż zawsze silnik elektryczny działa. I okazało się, że płynna jazda popłaca. Zmieńmy myślenie, to nie boli. Naprawdę. No i mniej się stresujesz i dłużej żyjesz. Polecam. I pamiętajmy, ekojazda nie polega na obchodzeniu się z gazem jak z piórkiem i przyspieszaniem do 50 km/h w czasie 20 sekund. O nie. Do 50 km/h rozpędzamy się dynamicznie i utrzymujemy jak najdłużej tę stałą prędkość, przewidując sytuację na drodze. Najwięcej paliwa tracisz na bezsensownym przyspieszaniu i ciągłym hamowaniu. Podobną zasadę stosujmy na trasie, a podczas tankowania będzie bolało tak samo, z tą różnicą, że będzie bolało rzadziej.

#3. Zmiany i przeróbki

Typowy japoński pierdolnik pod maską. Ale niezawodnie działa

LPG. Tak, mówię serio. Gdy masz silnik benzynowy z pośrednim wtryskiem, rozważ założenie instalacji LPG. To naprawdę nie wstyd i obciach, ale realne oszczędności. Może i tego autogazu spali trochę więcej niż benzyny, ale za to gaz jest ponad połowę tańszy od benzyny. I w ogólnym rozrachunku auto palące w mieście 12 l/100 km kosztowo wychodzi jak spalające 6 l/100 km. A to już są wymierne oszczędności. W sieci są kalkulatory pokazujące po ilu kilometrach instalacja się zwróci. I tu generalnie jest zasada – im więcej samochód pali, tym szybszy zwrot inwestycji. Ja polecam takie rozwiązanie, bo tezę, że gaz szkodzi silnikowi można między bajki włożyć. Jedyne co silnikowi szkodzi, to zaniedbania właściciela. Bo często jest tak, że jak już ktoś założy autogaz, to zachowuje się, jakby silnika nie miał, bo ten nagle staje się bezobsługowy.

Zmiana samochodu. No tak, to chyba najprostsze rozwiązanie. Zrób sobie rachunek sumienia. Ale taki porządny. Jak wykorzystywałeś samochód w ciągu ostatniego roku? Gdy okaże się, że praktycznie cały czas w mieście i podczas jazdy wokół komina, a posiadasz auto segmentu E z ponad 3-litrowym silnikiem, wożąc w nim jedynie siebie i powietrze albo co najwyżej drugą osobę, to... głupio robisz. W mieście taka landara jest zbędna. Raz, że zaparkować to ciężko, a dwa, że pali, ile widzi (chyba, że ma LPG). Do miasta kupujemy auta segmentu A lub B. Ewentualnie C. Choć kompakty już tak się rozrosły, że z powodzeniem mogą robić za auta rodzinne. Serio. Mam rodzinę (klasyka 2+2) i jadąc na wakacje autem kompaktowym w nadwoziu kombi pakując rzeczy na 16 dni pobytu mieliśmy... luz w bagażniku. A przypominam, że musieliśmy tam jeszcze zmieścić wózek inwalidzki. No i ja kocham kompakty, uważam je za środek idealny, a miałem różne auta segmentów A-E i dodatkowo z segmentu S (więcej o segmentach znajdziesz klikając tutaj). Małe samochody w mieście są sprytne, zaparkować je łatwo (a te nowe często parkują same) i wcisną się w niewielkie miejsce o dostępności którego może jedynie pomarzyć kierowca dużego auta. No i w stosunku do ich wymiarów mają przestrzeń wykorzystaną do maksimum. W dużych autach jakoś ta przestrzeń znika, a niektóre samochody segmentu E są zwyczajnie ciasne w środku. Do tego dochodzą tańsze serwisy, o wiele tańsze naprawy, niższe ubezpieczenia. I okazuje się, że jesteś około 1000 zł miesięcznie do przodu na takiej zamianie. Więc jak jedziesz na wakacje, to taniej cię wyjdzie wypożyczenie dużego samochodu z wypożyczalni, niż bezsensowne utrzymywanie go przez cały rok.

Jeżeli nadal masz obiekcje (i pieniądze), zakup drugie auto. Takie do miasta. I jeździj nim zgodnie z przeznaczeniem. Ja tak zrobiłem. Samochód segmentu E zrobił przez rok 1000 km, a miejskie auto zrobiło 13 000 km w tym samym czasie. Więc sprzedałem duży samochód, zrobił się zbędny. Ale wiem. Powiesz – to prestiż i wygoda. A ja powiem – zamiast 25 l/100 km w mieście samochód mi pali 5 l/100 km. Więc po co mam trzymać ten duży, paliwożerny samochód? Bo co, kompakt to wstyd? Otóż nie – wstyd to kraść i z gołej baby spaść. Reszta to chłodna kalkulacja. I ona jest bezlitosna. No ale kompakt nie będzie miał prestiżowego znaczka na masce... Trudno, ciężkie czasy i pieniądze trzeba liczyć.

Więc usiądź i zrób rachunek sumienia. I mówię od razu – do miasta tylko i wyłącznie silniki benzynowe. Nowoczesne diesle nie bardzo się do miasta na krótkie dystanse nadają. DPF po krótkich dystansach w mieście dość szybko stwierdzi, że się przestaje bawić i się zapcha (a o skutkach pisałem powyżej). Wszystko przez to, że procedura wypalania musi trochę potrwać. Na trasie odbywa się to niezauważalnie. W mieście nieraz nie ma na to czasu i albo przerywamy procedurę gasząc samochód, albo samochód nie osiągnie warunków koniecznych do przeprowadzenia procedury wypalania. I filtr zatyka się na poważnie. A potem elektronika zmusza samochód do ciągłego wypalania DPF. Kwestię dłuższego rozgrzewania silnika w odniesieniu do ogrzania kabiny pomijam, bo obecnie auta w zdecydowanej większości rozgrzewają kabinę za pomocą grzałki elektrycznej. Dlatego ten argument jest już nieistotny.

Diesel ma rację bytu (choć coraz mniejszą przy obecnych cenach diesla) jedynie na trasie. A powiem szczerze, że i tu silniki benzynowe zrobiły spory postęp i dla segmentów popularnych A-D różnice w spalaniu są praktycznie niezauważalne. A różnice w cenie tankowania i owszem. Tak więc miasto – auto miejskie. Jak dojeżdżasz do pracy 100 km dziennie często wożąc rodzinę – tu większy samochód nawet z dieslem pod maską zaczyna mieć sens. Choć zaleta diesla, czyli duży moment obrotowy obecnie już nie jest zaletą tylko diesla. Turbobenzyny też trochę tego momentu mają.

Dlatego zrób rachunek sumienia, zobacz, jak i do czego wykorzystujesz samochód i kup samochód odpowiedni. Nie kupujesz samochodu dla sąsiadów czy kolegów, tylko dla siebie. Ty najlepiej wiesz, do czego auto wykorzystujesz, a opinię innych miej głęboko tam, gdzie słońce nie dochodzi. A gdy dysponujesz większą gotówką – rozważ zakup auta hybrydowego, a jak masz miejsce parkingowe z gniazdkiem i podlicznikiem, zastanów się nad PHEV. Takie auto sobie ładujesz przez noc, a potem w dzień śmigasz na prądzie. I to naprawdę tanio. A jak prądu zabraknie masz jeszcze silnik spalinowy. Posiadacze domów jednorodzinnych i fotowoltaiki mogą rozważyć auto na prąd. Gdy wykorzystują je głównie do jazdy po mieście, to samochód idealny. Przy dobrze dobranej fotowoltaice takim samochodem śmiga się za darmo. Ale i one mają swoje wady, o czym napiszę osobny artykuł.

I to chyba będzie koniec tych wypocinek, mam nadzieję, że komuś pomogłem, kogoś ukierunkowałem, ktoś dzięki mnie zaoszczędzi parę złotych... I żeby była jasność - nikogo do niczego nie zmuszam. Po prostu staram się chyba w miarę sensownie doradzać mając już jakieś doświadczenie w motoryzacji. Pokazuję możliwości, a czy z nich skorzystasz - to już Twoja prywatna sprawa. Źródeł nie podaję, bo się żadnymi nie podpierałem, a jedyne trzy źródła o rozgrzewaniu silnika, regeneracji lamp i o segmentach samochodowych są podlinkowane w tekście.
7

Oglądany: 40535x | Komentarzy: 108 | Okejek: 274 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało