Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Przystojny kapitan z Tindera, babcia w cyrku i inne anonimowe opowieści

63 974  
200   48  
Dziś będzie m.in. o miłosnym wyznaniu, sąsiadce z dołu i dziwnych oświadczynach. Dowiecie się też, czym zajmował się pewnie znudzony organista i poznacie przystojnego kapitana z Tindera.


#1.

Któregoś razu zauważyłam na mieście plakaty pewnego cyrku. Miałam 6 lat i nigdy w cyrku nie byłam, więc poprosiłam rodziców, żeby mnie zabrali. Oboje jednak nie mieli czasu w ciągu dnia, zatem poprosili babcię, żeby się ze mną wybrała. Kochana babcia oczywiście się zgodziła. Trzeba wiedzieć, że moja babcia poza tym, że jest taką typową babcią, która nakarmiłaby cały świat, jest też osobą dosyć nerwową i postawną, atletyczną wręcz (w młodości trenowała m.in. zapasy i rzut oszczepem).

W końcu przyszedł dzień, w którym miałam zapoznać się ze światem cyrku. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, moim oczom ukazał się wielki kolorowy namiot, masa straganów, gdzie sprzedawali watę cukrową, hot dogi, wokół był tłum rozkrzyczanych dzieciaków, paru klaunów i innych pracowników cyrku, którzy zachęcali do kupna biletów i odwiedzenia pozostałych atrakcji. W końcu zajęłyśmy miejsca na widowni i zaczął się spektakl. Nie bawiły mnie ani żarty klaunów, ani marne popisy akrobatów, najgorsze jednak było to, jak traktowali zwierzęta, co rusz treser traktował batem kucyki albo tygrysy. Jako miłośnik zwierząt i dosyć wrażliwy dzieciak nie miałam ochoty tego dalej oglądać. Babcia odetchnęła, że w końcu mogłyśmy opuścić ten zgiełk.

Kierowałyśmy się już do wyjścia, kiedy podszedł do nas niski klaun. Natarczywie nakłaniał nas do odwiedzenia straganów. Babcia kulturalnie powiedziała "Nie, dziękuję" i szła ze mną dalej. Klaun jednak nie dał za wygraną. Złapał moją babcię za ramię i rzucił tekstem w stylu "co pani taka nabzdyczona, cyrk to świetna zabawa". Widziałam, że mojej babci już włączył się agresor. Wyszarpała się z uścisku i kazała mu się odczepić. Klaun puścił ramię, ale pozostawił na eleganckim płaszczu mojej babci spory ślad białej farby. I tutaj babcia nie wytrzymała krzyknęła "Co pan? Będzie pan płacił za pralnię!", facet tylko się zaczął śmiać, rzucił parę przekleństw w jej stronę, po czym wykrzyknął, że jest sztywna i w gorącej wodzie kąpana, wtedy też chlusnął w nią płynem z psikawki, którą miał w kieszeni. Babcia nie wytrzymała, złapała faceta za klapy marynarki i podniosła do góry, zaczęła nim potrząsać jak kukłą. Facet przerażony, ale nie dawał za wygraną, zaczął krzyczeć i ją wyzywać. Zaczęli się szarpać, a wokół nich zgromadził się tłum rozbawionych ludzi. Ktoś wezwał policję. Kiedy służby dotarły na miejsce, nie mogły pohamować śmiechu widząc, jak starsza elegancka pani zakłada dźwignię zapaśniczą facetowi przebranemu za klauna.

Mój tata był w niezłym szoku, kiedy zadzwonili do niego z policji, że jego mama czeka na niego na posterunku. Ani klaun, ani babcia nie wnieśli oskarżeń, za to oboje dostali mandat, zdaje się za zakłócanie porządku publicznego. Cyrku już nigdy nie odwiedziliśmy, a babcia ma do tej pory uraz do klaunów :)

#2.

Wczoraj w końcu wylądowałam w łóżku z kolegą, za którym uganiałam się od dłuższego czasu. Byliśmy na imprezie, kiedy nieoczekiwanie wyznał mi, że zakochał się we mnie i że nie chce być „tylko” moim przyjacielem. No i skończyło się tak, jak się skończyło.
Dziś rano, kiedy się obudziliśmy, spojrzał na mnie ze zdziwieniem i zapytał, co robię w jego łóżku. Okazuje się, że był tak pijany, że niczego nie pamiętał...

#3.

Mieszkamy sobie we trzy studentki w bloku. Ogólnie to trzy wyjątkowo spokojne studentki - mało imprezujemy, mało hałasujemy, więc żyjemy w dobrych stosunkach z sąsiadami, włączając tzw. osiedlowy monitoring. Pod nami mieszka urocza starsza pani, zawsze sobie w windzie z nami pogada, że pogoda ładna, że chodnik nam remontują pod blokiem i takie tam.
Kiedyś się zdarzyło, że jedna z nas miała urodziny, więc trochę towarzystwa się naszło na biforek, żeby przed ciszą nocą grzecznie ulotnić się na clubbing i nikomu życia nie zatruwać. Wszyscy już w dobrych nastrojach, a tu nagle dzwonek do drzwi. Otwieram, a tam właśnie ta sympatyczna starsza pani. Trochę mi się głupio zrobiło, że hałasujemy, co prawda 22 jeszcze nie było, ale jednak myślałam, że pani przyszła nas po prostu opieprzyć. Trochę się zdziwiłam, kiedy pani sąsiadka powiedziała, że wczoraj ciasto piekła i jej zostało, więc nam przyniosła, bo słyszy, że gości mamy, a i "sto lat" słyszała, więc przyszła życzenia złożyć :D

Taką postawę się ceni! Niestety nie chciała wejść na kielicha, bo powiedziała, że za stara jest i jeszcze się przekręci, ale za to życzyła udanej zabawy i zostawiła ciasto ze śliwkami :)

#4.

Mam bardzo ekscentrycznego chłopaka, który wszystko musi robić dość nieszablonowo. Może właśnie to mnie w nim pociąga.
Wczoraj mi się oświadczył. Podczas gdy większość moich koleżanek zostało zaskoczonych zaproszeniem do drogich restauracji, romantycznym wieczorem na plaży czy rodzinnymi ceremoniami, podczas to których chłopak, uklęknąwszy, prosi swoją wybrankę o rękę, to u nasz sprawa wyglądała nieco inaczej. Mój ukochany, gdzieś w przerwie między odcinkami serialu na Netfliksie, od niechcenia rzucił we mnie pierścionkiem, mówiąc „Masz. Noś to...”.

#5.

Opowiem wam sytuację, która przytrafiła się mojemu koledze - dwudziestoparoletniemu organiście, dajmy mu na imię Mariusz. Mariuszowi przytrafiło się już wiele zabawnych przygód, a oto jedna z nich.

Mariusz na stanowisku pracy, msza wieczorna. Chłopak już zmęczony i znudzony słuchanym kazaniem postanawia umilić sobie czas. Laptop, którym dysponował, podłączony był do projektora wyświetlającego teksty pieśni w kościele. Zawsze gdy chciał w nim "pobuszować", zmieniał ustawienia tak, by na projektorze widoczny był jedynie tekst, a nie jego działania na kompie.

Tym razem jednak Mariusz, znudzony i zmęczony, nie zmienił ustawień tak, jak powinien. Co działo się dalej? Mój niczego nieświadomy kolega jak gdyby nigdy nic odpalił sobie pasjansa... i tak jak się domyślacie, zgromadzeni wierni mogli podziwiać karciane zdolności młodego organisty na ekranie. Mariusz zaś zorientował się w sytuacji dopiero wtedy, kiedy po skończonej mszy parafianie mówili mu, że mógł inaczej przełożyć karty...

#6.

Na autostradzie są dwa typy kierowców, których szczerze nienawidzę. Jeden to kierowca TIR-a jadącego z zawrotną prędkością 90 km/h, któremu to przyszedł do głowy pomysł wyprzedzania innej ciężarówki, co to ma czelność jechać o 0,2 km/h wolniej. Drugim fajfusem, którym gardzę równie mocno, jest ziomeczek w sportowej furze napierdalający długimi w każdego, kto akurat znajduje się na lewym pasie. Dziś doszło do absolutnej kumulacji i mogłem obcować z zestawem "dwa w cenie jednego".

Ustawiwszy tempomacik na "reggae prędkość" 120 km/h, jechałem sobie spokojnie prawym pasem Autostrady Bursztynowej, kiedy na horyzoncie zamajaczył mi TIR. Szybki kic na lewo i cisnę, powoli zabierając się za planowany manewr. Obłędne tempo 160 km/h było niczym truchcik dla kierowcy Audi, które to z szybkością rosnącej inflacji zaczęło wyrastać w moim lusterku. No i widzę, jak typ naqrwia ksenonami, czy innym laserem, przekazując mi wiadomość w stylu "Jazda z drogi, łajzo! Żona mi rodzi!". Zazwyczaj w takich sytuacjach ściągam nogę z gazu i wyprzedzam ciężarówkę tempem wyluzowanego ślimaka, jednak tym razem musiałem zmienić taktykę. Oto bowiem wąsaty tirowiec postanowił obu nas wydymać i właśnie zaczął "ścigać się" z inną ciężarówką. Grzecznie więc wskoczyłem na prawy pas i przepuściłem wściekłego Kubicę przed siebie. Biedak musiał mocno hamować. No, bo ten przeklęty TIR... Wówczas to ja wróciłem na stronę lewą i zawisłem audicy na dupie, z sadystyczną wręcz rozkoszą napierdalając długimi. Kiedy ciężarówka skończyła manewr i wydawać by się mogło, że męki szybkiego i chyba już naprawdę wściekłego młodzieńca się zakończą, na jaw wyszło, że do wyprzedzenia są jeszcze dwa kolejne kolosy...

Cały skecz trwał dobrych parę minut, podczas których nawet na moment nie przerwałem mojego bombardowania. Miło było patrzeć, jak chłopina w Audi ciska się i rozsierdzony macha piąstką, wyzywając mnie świńskimi epitetami. Muszę to kiedyś powtórzyć!

#7.

Razem z moim przełożonym przeprowadzaliśmy rozmowę dotyczącą pracy. Nie można jej chyba nazwać kwalifikacyjną, bo pani, która została na nią zaproszona, byłaby dla nas wybawieniem i właściwie to próbowaliśmy ją podebrać innym. Chodziło bardziej o wynegocjowanie warunków. Przyszedł moment, kiedy zaczęła się rozmowa o pieniądzach. Pani zaproponowano pewną kwotę. Zapytała się, czemu proponują jej mniej niż zarabiał na początku jej znajomy zatrudniony u nas. Mój głupi przełożony odpowiedział, że to facet i że będzie się bardziej poświęcał pracy i że kobieta nie musi zarabiać tyle i coś o tym, że to faceci pracują w kopalniach. Pani wysłuchała tego ze spokojem. Pozbierała w milczeniu swoje dokumenty. Wstała i patrząc na niego powiedziała tylko "w takim razie co z ciebie za facet, że pracujesz za biurkiem, a nie w kopalni, i dlaczego dostajesz za to większe pieniądze niż magazynierzy, którzy muszą się nadźwigać?".

Pan głupi przełożony dostał po uszach, bo pani była nam potrzebna, a po jego wyskoku już za żadną kwotę nie zgodziła się, jak to powiedziała, "pracować dla takiej firmy, skoro może pracować dalej tam, gdzie ludzie się szanują".
Po roku przełożony już sam szukał sobie nowej pracy (nie była to jedyna lipa z jego strony).

#8.

Ciekawi mnie wątek oszustów tinderowych.
Sama niemal padłam ofiarą faceta, który podawał się za kogoś, kim nie jest, jak się potem okazało, posługiwał się zdjęciami ukradzionymi z Insta... Mówił, że jest kapitanem statku i obecnie w rejsie w Singapuru do UK. Miał zdjęcia w mundurze i był diabelnie przystojny. Dziwne było to, że po trzech dniach stwierdził, że on usuwa Tindera, gdyż mnie poznał i jestem tą jedyną.

Po tygodniu pisania na WhatsAppie powiedział, że mieli sztorm i popsuła im się turbina, przez co stracili kontakt z całym światem... i działa mu tylko WhatsApp na tym jego satelitarnym telefonie. Krok po kroku prosił mnie, abym zamówiła mu nową turbinę przez swojego maila, a następnie opłaciła fakturę, a on mi zwróci kasę...
Wcześniej dla uwiarygodnienia wszystkiego podał mi hasło i login do swojego konta bankowego, na którym faktycznie miał kupę siana. Jak się potem okazało, była to fejkowa strona zrobiona przez jakiegoś chyba licealistę na lekcji informatyki.
Oczywiście nic mu nie wysłałam i kazałam spadać na drzewo. Jednak ciekawość sprawiła, że zaczęłam szperać w necie i okazało się, że ten sam gość, używając tych samych zdjęć, próbował tak nabrać kogoś w Niemczech (jest tam firma, która się specjalizuje w sprawdzaniu osób poznanych na portalach randkowych, które wyłudziły kasę, więc jest to zjawisko dość powszechne, że ludzie w ten sposób sobie "zarabiają").
Tak więc mój kapitan okazał się ściemą. A taki był ładny...

PS Słyszałam od znajomej, że jej dwóch kolegów wysłało laskom pieniądze na bilety do Dubaju, bo akurat są pilotami i tam mieszkają, oczywiście kobietek w życiu nie zobaczyli.

W poprzednim odcinku m.in. wymiana z menelem i ludzie z czarnego busa

6

Oglądany: 63974x | Komentarzy: 48 | Okejek: 200 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało