Czy żyje się łatwiej, mogąc każde zdarzenie obrócić w żart? Przekonajmy się.
#1. Temat tabu Dave’a Chapelle'a
W 1998 roku amerykański komik – doskonale zresztą znany ze swoich występów stand-upowych – zdecydował się przejść na islam. Ileż wspaniałych żartów można by na ten temat napisać… ale akurat tej okazji Chapelle postanowił nie wykorzystywać. Stwierdził, że nie opowiada zazwyczaj o swojej religii publicznie, ponieważ nie chce, by jego osoba i jego wady kojarzone były z tą wspaniałą rzeczą. A wierzy, że islam może być piękny, jeśli podejdzie się do niego we właściwy sposób. Bardzo przezornie jak na kogoś, kto nigdy nie obawiał się kontrowersji.
21 września 1970 roku Bill Murray obchodził dwudzieste urodziny, wybierając się akurat w podróż samolotem. Cały rozradowany zabrał się do żartowania ze współpasażerami, którzy… nie podzielali jego entuzjazmu. Któryś kolejny dowcip o tym, że ma w bagażu bombę spowodował, że służby – jeszcze wówczas swobodnie podchodzące do kontrolowania latających – zdecydowały się sprawdzić bagaż Murraya. Nie znalazły w nim bomby. Tylko… 4,5 kilograma marihuany, którą komik zamierzał upłynnić na czarnym rynku. Został aresztowany i skazany, jednak obyło się na wyroku w zawieszeniu.
Jednym z komików występujących regularnie w prowadzonym przez Drew Careya improwizowanym show „Whose Line is it Anyway” był Ryan Stiles, urodzony w Seattle komik. W odróżnieniu od pozostałych uczestników programu, po zakończeniu Whose Line? nie wykorzystał szansy, by zatrudnić się do prowadzenia teleturniejów, a poświęcił się zbieraniu funduszy na pomoc dzieciom z ciężkimi poparzeniami. Zebrał między innymi pół miliona dolarów na Burned Children Recovery, pomagając fundacji przetrwać trudny okres po 2008 roku.
Dobiegający, co samo w sobie jest całkiem trafnym określeniem, sześćdziesiątki Eddie Izzard nie wygląda na kogoś, kto nawet po bułki chodziłby pieszo, nie wspominając o bieganiu maratonów. A jednak okazuje się mistrzem tego ostatniego – i wszystko w dobrych intencjach, zbierając pieniądze dla Sport Relief. W 2016 roku Izzard pokonał… 27 maratonów. W 27 dni. W Południowej Afryce! I nie był to jego pierwszy wyczyn na tę skalę. W 2009 roku pokonał 43 maratony w 51 dni – i był to zasadniczo jego debiut w biegach długodystansowych.
Co można zyskać, nazywając się tak samo jak znana – bardzo znana – osoba? Głównie całe morze nieporozumień i konieczność ich odkręcania. Z tym właśnie mierzył się Tony Hawks, brytyjski komik i pisarz, który tak bardzo dość miał mylenia go z amerykańskim skaterem Tonym Hawkiem, że w końcu… postanowił wykorzystać to na swoją korzyść. A przynajmniej w pomysłowy sposób odreagować. Wydał książkę zatytułowaną „Od A do Z jazdy na deskorolce”, w której to… nie ma zupełnie nic o jeździe na deskorolce.
Wikipedia donosi, że brytyjski komik Tommy Cooper „znany był z (…) tego, że podczas jego występów zawsze działy się nietypowe i nieplanowane rzeczy”. W rzeczy samej – można by krzyknąć. A najbardziej nietypową i nieplanowaną z nich była… śmierć Coopera podczas występu na żywo w telewizji. Atak serca nie mógł wybrać sobie lepszego momentu. W każdym razie publiczność do końca przekonana była, że to element przedstawienia. Śmiała się i dopingowała Coopera, podczas gdy on przenosił się na tamten świat. W iście komediowym stylu, trzeba przyznać.
Samolotu nie będzie? Nic nie szkodzi. W XXI wieku mamy przecież Ubera. Wybierając się na występ w programie Jimmy’ego Fallona, komik i aktor Joel McHale nie mógł przewidzieć, że lot z Rochester do Nowego Jorku zostanie odwołany. Nie mając czasu do stracenia, wybrał jazdę samochodem. Kierowca Ubera wiózł go ponad 560 kilometrów, a cała wyprawa zajęła dobre sześć godzin. McHale za sam przejazd zapłacił 700 dolarów, ale dołożył jeszcze 200 dolarów napiwku i dorzucił dodatkowe „parę groszy” na paliwo na drogę powrotną do Rochester.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą