Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Dlaczego ludzie kupują samochody zabytkowe i jeszcze ładują w nie pieniądze?

59 418  
353   74  
Postanowiłem trochę poopowiadać Wam na temat mojej pasji – samochodów zabytkowych. A przy okazji uzyskać konto Superbojownika i dostęp do zdjęć z babeczkami. Na wstępie ważna uwaga. Postrzeganie tego tematu jest bardzo indywidualne. Zupełnie inaczej wygląda od strony mechanika-hobbysty, pasjonata-amatora, zamożnego kolekcjonera, zawodowego handlarza zabytkami…

Dlatego kilka słów o mnie. Lubię stare samochody, ale mechanikiem nie jestem. Umiem zrobić podstawowe rzeczy, ale nie mam zaplecza i umiejętności do grubszych napraw. Mam pewien „budżet hobbystyczny”, ale jest on dość ograniczony. Czyli chyba reprezentuję dość typowego właściciela oldtimera lub youngtimera. Aktualnie mam 3 dość budżetowe youngtimery. Dwa w stanie bardzo dobrym, jeden do remontu. Do tego planuję rozpoczęcie kolejnego, większego tematu.

Jeżeli chcielibyście rozpocząć przygodę ze starszymi autami – mam nadzieję, że mój artykuł nieco Wam pomoże w podjęciu decyzji. Jeżeli nie chcielibyście – może chociaż umili poranną kawę.

W takim razie…

#1. Od czego zacząć?

Jeżeli chcecie bliżej zainteresować się starszymi autami, zakładam, że chociaż trochę interesujecie się motoryzacją. Nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy ani lat doświadczenia, trzeba to po prostu lubić. Wbrew pozorom przygody nie powinniśmy zaczynać od kupienia auta. Rozpoznanie walką sprawdziło się na froncie wschodnim, tu nie jest najlepszym pomysłem. Możecie wpakować się w auto, które okaże się złomem i na dodatek nie do końca Wam pasującym. W efekcie wrzucicie sporo kasy, sprzedacie ze stratą i zniechęcicie się do tematu. Zacznijcie od poczytania o temacie, pooglądajcie filmy w necie, przejrzyjcie książki i albumy. Niejednemu pasja do youngimerów zaczęła się od posłuchania dźwięku Corvetty C3 na YouTubie. A przede wszystkim – pojeździjcie na zloty! Są organizowane w każdym większym mieście, w promieniu 100 km do domu na pewno macie kilka imprez w roku. Obejrzycie auta na żywo, pogadacie z ludźmi, poczujecie klimat, może też zobaczycie auto, w którym się zakochacie.


Otwarcie sezonu, Warszawa

W moim przypadku zaczęło się od albumów i kilku charakternych aut, które minęły mnie na ulicy. Ale to było kilkanaście lat temu, wtedy nie było Internetu.
Jeżeli czujecie, że youngtimery to jest to – czas na bardzo przyjemną część, czyli…

#2. Wybór modelu

Zacznijmy od tego, jaki styl auta i jaka epoka Wam pasuje? Sportowe auto z lat 50.? Muscle car z początku lat 70.? Limuzyna typu „afrykański dyktator, lata 60.”? Terenówka z II wojny światowej? Socjalistyczne toczydełko z '85 roku, takie jak miał dziadek? Każde ma swój styl, każde jest na swój sposób fajne.


Piękne MG


Klasyczny zestaw campingowy dla 4-osobowej rodziny, babci i psa


Mustang, najpiękniejszy z pięknych


Idi amin lubi to


I nie ma, że korki


Taką skodą w 1987 przejechaliśmy w 5 osób do Bułgarii


Cudowny camper

Auto powinno pasować Wam w 100%, inaczej żal będzie topić w nim kolejne godziny i dolary.
Skoro wiecie już jaki styl auta Wam pasuje – czas na poszukiwania ulubionej marki i modelu. Oczywiście zakładając, że już nie macie upatrzonego tego jedynego. Tu nastąpi pierwsze zderzenie z rzeczywistością, bo najpiękniejsze i najrzadsze auta osiągają kosmiczne ceny. Jednak bardziej budżetowe auta dają równie dużą frajdę! Poczytajcie o dostępności części i bolączkach danego modelu, pogadajcie z właścicielami. Zwykle to super ludzie, nadający na tych samych falach. Chętnie pomogą, doradzą, może nawet zaproszą na przejażdżkę. Kluby, zloty, spotkania przy kawie – bezcenne źródło wiedzy.
Moim pierwszym autem był Ford Capri III. Motywacja była typowa jak na 18-latka: taki prawie amerykański, z tylnym napędem, tani. Wstyd przyznać dzisiaj. Do tego świetna linia boczna, obłędnie długa maska z garbem i fajny dźwięk silnika V6. Z perspektywy czasu – bardzo dobry wybór. Auto dzisiaj już praktycznie niespotykane, bardzo wdzięczne i z fenomenalną społecznością właścicieli skupioną wokół strony capri.pl. Problemem jest coraz gorsza dostępność części, ale jeszcze jest to do przeskoczenia.


Capri mój

Drugim moim autem jest Fiat 500 z 1972 r. Auto kupione w stanie złym, do kompletnego remontu. Kupiony jako pierścionek zaręczynowy i robiony jako lekki custom wg wytycznych narzeczonej. Niesamowicie klimatyczne auto, dostępność części bardzo dobra, cenowo bardzo znośnie. Mechanicznie tak prosty, że do ogarnięcia nawet przeze mnie. Uwielbiamy to auto. Jeżeli miałbym koniecznie znaleźć minusy, to byłyby to słabe osiągi, moc rzędu 18-20 km. Rozmiar auta jest jedyny w swoim rodzaju – tylko tu, mając 1,75 m wzrostu, dosięgam do kierownicy i pedałów siedząc na tylnej kanapie. Jeżeli ktoś planuje wykorzystywać auto do otwarcia firmy przeprowadzkowej – nie polecam.


Pierścionek zaręczynowy

Trzecim autem jest Kredens, czyli poczciwy fiat 125p. Auto kupione z sentymentu, ten egzemplarz znam od dziecka. Czeka na swoją kolej, planuję uczyć się na nim i jak najwięcej rzeczy robić samemu. Plan jest taki, że syn dostanie to auto na 18 urodziny, czyli na ten projekt mam jeszcze 15 lat.


Najbrzydsze auto świata

Mamy już upatrzony model. Przeglądamy foldery, książki, zdobywamy coraz więcej wiedzy – mocno zaprocentuje to później. W międzyczasie napalamy się coraz bardziej, rodzina lubi nas jakby mniej. Teraz przemyślmy…

#3. Styl i podejście do remontu

Po pierwsze – styl. Zasadniczo mamy do wyboru trzy drogi: pełny oryginał, lekki custom / tuning z epoki oraz totalny custom.
Pełny oryginał jest najtrudniejszy do zrealizowania, czasochłonny i najbardziej kosztowny. Każda śrubka powinna być taka jak z fabryki, silnik w 100% zgodny z oryginałem (najlepiej ten sam). Takie podejście ogranicza nas pod kątem dopasowania auta pod siebie. Z drugiej strony, auta doprowadzone do pełnej oryginalności osiągają najwyższe ceny. Takie podejście jest też najbardziej szanowane wśród pasjonatów. Satysfakcja doprowadzenia auta do stanu jak z fabryki jest ogromna.

Druga droga, którą ja lubię najbardziej, jest lekkie dopasowanie auta pod siebie, jak najbardziej zachowując klimat epoki. Auto wygląda na zbliżone do oryginału, różni się np. niefabrycznym malowaniem, ciekawszymi kołami, drobnymi dodatkami. Zmiany powinny być odwracalne i trzymać styl oryginału. Ciekawsze koła w podobnym rozmiarze i delikatna dokładka pod zderzakiem – jak najbardziej tak. Płomienie na masce, 19-calowe felgi i ledowe podświetlenie podwozia – zdecydowanie nie. Zmiana silnika na większy – według mnie nie, ale niektórzy za „koszerne” uznają wstawienie większego motoru, pod warunkiem, że był on stosowany w danym modelu, a jego zamontowanie nie wymaga ingerencji w budę.

Opcja 3 to totalny custom. Bierzemy stare auto i realizujemy nasze najdziksze fantazje. 400-konny motor, poszerzenia, zmiana wnętrza i super audio, malowanie aerografem… Możliwości są nieskończone, ograniczone jedynie budżetem. Takie auto będzie jedyne w swoim rodzaju i w 100% w Waszym stylu, tracąc jednak sporo z klimatu youngtimera. No i jest bardzo duże ryzyko, że efekt końcowy będzie gorszy niż zamierzony, mocno zalatując agrotuningiem. Takie auto najtrudniej też sprzedać, zwykle udaje się odzyskać ułamek zainwestowanej kasy.


Oryginał


Modyfikacja detali


Albo grubo, albo wcale

Skoro mamy już swój styl, wybieramy podejście do remontu. Auta w stanie idealnym są do kupienia, kosztują kilka(naście) razy drożej niż baza do remontu. I, wbrew pozorom, wychodzą taniej. Remont jest sprawą bardzo kosztowną, o czym niżej. Kupowanie gotowca jest idealne, jeżeli chcemy od razu cieszyć się jazdą. Najbardziej opłaca się przy opcji „pełen oryginał”, zresztą idealnych perełek szkoda byłoby na przeróbki. Ja szukam aut raczej do remontu, ale w stanie przyzwoitym. Totalne złomy to studnia bez dna dla osoby niebędącej mechanikiem. Mi osobiście remont daje też frajdę, lubię patrzeć, jak stare przedmioty stopniowo robią się nowymi przedmiotami. Mogę też robić mój ulubiony lekki custom bez wyrzutów sumienia, że psuję jeden z ostatnich oryginałów.


Stan dobry


Stan średni


Stan, hmmm, umiarkowany

Mamy już plan. Teraz zaczyna się długie…

#4. Poszukiwanie auta

Złota zasada – spiesz się powoli. Sensownego youngtimera praktycznie nie da się kupić od ręki. Pierwszego Forda Capri kupiłem po 2 miesiącach szukania – był totalną wtopą. Drugiego szukałem ponad rok. Na Fiata 500 polowałem jakieś 6-7 miesięcy. Śledźcie ogłoszenia i fora miłośników danej marki. Pytajcie rodziny i znajomych, może coś słyszeli albo widzieli na Facebooku, tudzież za płotem u sąsiada. Ja w ten sposób miałem kilka ciekawych możliwości zakupu.

Bądźcie gotowi podjąć decyzję ekspresowo. Fiata 500 uważam za okazję. Był tańszy o jakieś 20% niż porównywalne ogłoszenia. Zarezerwowałem go kilka godzin po pojawieniu się ogłoszenia, po kolejnych kilku godzinach zgarnęła go wysłana przeze mnie laweta. Sprzedający powiedział, że od mojej rezerwacji miał 14 innych telefonów z ofertami.
Przy youngtimerze nie ma znaczenia rocznik i przebieg, liczy się stan. Dobrze utrzymany 40-latek może być lepszą inwestycją niż zajechany 25-latek, przez dużą część życia trzymany pod chmurą.

Mamy ofertę, czas na wielką chwilę, czyli…

#5. Zakup

W dużym skrócie: Jedziemy. Oglądamy. Kupujemy. W mniejszym skrócie: zakup youngtimera to materiał na osobny artykuł. Tu w dużym uproszczeniu. Najważniejsze dwie rzeczy to stan blacharki i stopień kompletności auta. Blacharka – bo jej remont jest najtrudniejszy, najbardziej kosztowny i najłatwiejszy do zepsucia (a poprawki blacharskie na późniejszym etapie to koszmar). Kompletność – bo szukanie brakujących znaczków, listewek czy lampek może być wyjątkowo upierdliwe, szczególnie przy rzadkich/starszych autach. Duże braki w kompletności mogą utrudnić remont, bo nie zawsze wiadomo co było jak montowane w danym miejscu, odtworzenie tego, szczególnie przy braku dokumentacji, jest bardzo czasochłonne. Mechanika i elektryka jest stosunkowo prosta. Tapicerka i lakierowanie też jest do ogarnięcia, jeżeli ma się ogarniętego fachowca. Dlatego ogłoszenia „auto w dobrym stanie, bo odpala, jeździ, hamuje, tylko blacharka do zrobienia” w praktyce oznacza „wydasz pięciocyfrową kwotę na blacharkę, a silnik i tak będziesz musiał zrobić”. Oceniając blacharkę trzeba się nieco pobrudzić i obejrzeć auto od spodu. Często ładnie wyglądający lakier przykrywa tonę rdzy. Przykład poniżej – moje Capri kilka lat temu, tuż przed remontem blacharki. Fotki robione w tym samym czasie. Z zewnątrz auto nadal wyglądało super, od spodu korozja była potężna.


Cukierek


Już nie taki cukierek


Kielichy na granicy wpadnięcia pod maskę

Jeżeli kupujecie youngtimera po raz pierwszy, najlepiej na oględziny zaproście kogoś z fanklubu danej marki, będzie znał wszystkie słabe punkty danego modelu. Po raz kolejny – społeczność jest bardzo pomocna, za wdzięcznościowego browarka można uzyskać bardzo dużo pomocy!
Nie bójcie się też zrezygnować, jeżeli auto okaże się słabe. Lepiej stracić dniówkę i kilka stów na lawetę, niż wpakować się w remont złoma, który pochłonie lata i grube tysiące.


Stan dobry, do drobnych poprawek

Jeżeli kupiliśmy perełkę w stanie idealnym, pozostaje nam cieszyć się jazdą. W innym przypadku, czeka nas…

#6. Remont

Tak jak przy zakupie, o remoncie youngtimera można napisać solidny artykuł. Można oddać auto do specjalistów i po jakimś czasie odebrać auto zrobione na gotowo. Jednak, jak to mawia mój mechanik: „panie, to nie są tanie rzeczy”. Radocha z przyłożenia ręki do remontu też jest ogromna. Zanim zaczniemy remont, proponuję pojeździć 1-2 sezony, poczuć frajdę i pokochać auto. Łatwiej będzie przejść przez momentami męczący remont.
Warto też zaopatrzyć się w książki serwisowe, podszkolić teoretycznie i zrobić plan remontu. Ja zwykle omijałem ten etap, zawsze później żałowałem.

Auto warto rozebrać samemu, dokumentując każdą odkręconą śrubkę. Przyda się przy składaniu. Przy rozbiórce pięćsetki zrobiłem jakichś 300-500 zdjęć, na etapie składania żałowałem, że tak mało. Każdą część opisujemy, pakujemy do worków i kartonów w jakimś logicznym układzie. Wrzucenie wszystkiego jak leci do kilku wielkich pudeł bardzo utrudni składanie, które będziemy robić za kilka(naście) miesięcy.

Następnie oddajemy auto do piaskowania, które ujawni większość bolączek blachy. Potem robimy wszystkie inne elementy: blacharkę, tapicerkę, mechanikę, elektrykę. O tych pracach nie będę pisał, bo sam ich nie robię. Ważne jest, żeby mieć sprawdzonego fachowca, który zna się na zabytkach. Praca przy renowacji sporo się różni od bieżącej naprawy współczesnego auta.

W międzyczasie kompletujemy braki i naprawiamy drobniejsze elementy: polerka metalowych detali, malowanie mocowań, doczyszczenie szyb, odświeżanie chromów itp. To spokojnie można zrobić samemu i mieć przy tym dużo frajdy!

Potem czeka nas najprzyjemniejsza faza, czyli składanie! Jeżeli naprawy były robione rzetelnie i mamy dobrą dokumentację zdjęciową, przypomina to budowanie z klocków Lego.


Stan wyjściowy


Remont


Efekt końcowy

Remont można ogarnąć w kilka miesięcy, ale może też trwać kilka lat, jeżeli możemy na niego przeznaczyć niewiele czasu i kasy.
Mamy wyremontowane auto, pozostaje najprzyjemniejsza część, czyli…

#7. Jazda, zloty, społeczności

Dobrze wyremontowane auto spokojnie może służyć do codziennego przemieszczania się w sezonie wiosna, lato, jesień. Niezawodnością spokojnie dorówna współczesnym samochodom. Znowu – pod warunkiem, że remont robiliśmy rzetelnie, bez prowizorek. Zimą problemem jest sól, która ekspresowo może wykończyć blachę.

Wielkim plusem tej zabawy są szeroko rozumiane zloty: spotkania, wystawy, rajdy na orientację, wyścigi. W skali kraju imprez są dziesiątki, każdy znajdzie coś dla siebie i w zasięgu jednodniowej wycieczki.


Dzień na torze


Rajd na orientację

#8. Koszty

Kwestia trudna do sprecyzowania, ciężko powiedzieć „youngtimer będzie kosztował X”. Zależy też od kilku czynników. Robimy auto tip-top, na lata, czy chcemy tylko utrzymać je w stanie jezdnym? Idziemy w oryginał czy customa? Wydaliśmy dużo na dobry egzemplarz czy kupiliśmy coś do totalnej odbudowy? Auto to Rolls-Royce czy Fiat 126p?

Youngimera w stanie jezdnym możemy kupić już za kilka tysięcy. Tymczasowe połatanie, uzupełnienie braków pewnie pochłonie drugie tyle. I na tym można zakończyć wydatki, co jakiś czas wydając parę stówek na bieżące naprawy. Porządny remont całości to kwoty pięciocyfrowe, z przodu są cyfry zdecydowanie większe od 1.
Żeby nie zostawić Was bez żadnej konkretnej cyferki, proponowałbym kalkulować tak, że porządne zrobienie youngtimera razem z zakupem auta kosztuje zbliżoną kwotę do kupna nowego auta z podobnego segmentu. Czyli koszt kupienia i zrobienia Fiata 500 z 1972 r. = koszt Fiata 500 dzisiaj wyprowadzanego z salonu.
Musicie też mieć garaż, 2-3 zimy pod chmurą mogą mocno nadszarpnąć kondycję auta. Sprawdzone z doświadczenia.


Ło panie, Niemiec pod kocem trzymał

W takim razie…

#9. Czy warto?

Finansowo – bywa różnie. Czasem jest to hobby deficytowe, szczególnie na początku. Brak doświadczenia może sporo kosztować. Dlatego pisałem, że warto zrobić sobie trochę podbudowy teoretycznej i korzystać z wiedzy bardziej doświadczonych kolegów.
Później jednak można wyjść na zero, a nawet traktować jako inwestycję. Od pewnego wieku auta zyskują na wartości, szczególnie dobrze upolowane egzemplarze ciekawych modeli. Czasami pojawia się moda na dane modele, która winduje cenę o dziesiątki procent. Patrz: Ford Gran Torino po filmie Clinta Eastwooda. Tą tendencję fajnie widać na modelach produkowanych od wielu lat. Najnowsze generacje są drogie, do pewnego momentu tanieją, potem znowu zaczynają drożeć. Przykład: Volkswagen Transporter (T3 droższy niż T4, T1 i T2 często droższe niż nówki).

Całkiem ciekawą opcją wydaje się kupienie „prawie youngtimera” w super opcji wyposażenia i w bardzo dobrym stanie. Takie auto chwilowo jest niedrogie, a w przyszłości powinno zyskiwać na wartości. BMW Z3? Audi TT pierwszej generacji?

Można próbować zarabiać na udostępnianiu aut do wesel, sesji zdjęciowych, filmów, organizować przejażdżki, itp. Sam tego nie ćwiczyłem, ale niedługo mam zamiar spróbować.
Jednak przede wszystkim jest to hobby, więc czysto finansowo nie da się tego analizować. Frajda z remontowania, posiadania i jazdy starym autem jest mega! Satysfakcja z posiadania niespotykanego samochodu jest niesamowita. Nie musisz zastanawiać się, które auto na parkingu przed hipermarketem jest twoje. Na stacji benzynowej często chcą z tobą pogadać inni pasjonaci. Kiedyś ponad pół godziny słuchałem historii na oko 60-, 70-letniego gościa, który opowiadał mi, jak w młodości na podobnego Forda Capri poderwał swoją przyszłą żonę. Jazda takim autem daje ciekawe wrażenie bycia częścią większej historii. Do mojego Capri mam wszystkie dokumenty od momentu zakupu; pierwszym właścicielem był pan Kruger… rocznik 1923!


Dumny właściciel, czyli ja

I na koniec - kolekcjonowanie wciąga! Ja zaczynałem od jednego auta łatanego na bieżąco z budżetu studenckiego, obecnie mam trzy i planuję czwarte. No i obiecałem sobie, że kiedyś porwę się na swój Everest – Dodge’a Challengera z 1970 r.


The One
7

Oglądany: 59418x | Komentarzy: 74 | Okejek: 353 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało