W czwartek wieczorem oglądałem komedię życia...
Otóż piłkarze jakże zacnego klubu Amica Wronki pojechali gdzieś do Francji, by z miejscowym zespołem bój toczyć srogi o honor polskiej piłki.
Pełen nadziei zasiadłem za pudełkiem (żona w tym czasie układała sobie diamenciki na PC i jak się potem okazało w grze tej emocje były o niebo większe) i oglądam co się dzieje.
Mecz się rozpoczyna od razu oni atakują, my faulujemy (no przecież honoru trzeba bronić), ale oni jakoś dziwnie strzelają i bramkarz myślał, że zawodnik strzeli w lewo
i się całą swą psychiką na tę lewą stronę przygotował, a tu niespodzianka i piłka poszła w prawo. Bramkarz jął był się ratować jakimś dziwnym układem tanecznym, nie na wiele się to zdało, bo piłka do tańca nie dała się zaprosić i już zakręciła się w siatce.
Myślę sobie: Nic to, otrząsną się chłopaki i pójdą do ataku. No i se poszli, tyle, że zapominając o obronie, bo znów się jakiś Francuz kopnął mocno, czym przestraszył naszego i tak wystraszonego już bramkarza i piłka znów była w siatce. No ładnie, myślę sobie. 5 minut meczu i 2:0.
No, ale chłopaki się nie załamali i ruszyli chyżo do ataku. Nawet tak zakręcili zdziwionymi Francuzami, że ci zaczęli strzelać... Na własną bramkę. Niestety bramka miała słupki i na nich się skończyło to ich strzelanie. Potem strzelali tam, gdzie trzeba. Po jakimś rzucie rożnym nasi zrobili klasyczny młynek pt. "Gdzie jest piłka" no i było 2:1. Nie jest źle, chłopaki zawalczą.
No i zawalczyli, ale tamci. Znów akcja i brama. Gdzie był w tym czasie bramkarz tego nie wiem. Może właśnie rozmawiał z żoną / narzeczoną / dziewczyną przez komórkę i dyskutował jaką biżuterię jej przywiezie? Kilka dosłownie minut później znów biali przeprowadzają akcję, tym razem bramkarz prezentuje nam jak wykonuje się poprawnie tzw. Pajacyka z przejściem do tzw. Jaskółki. Jednak ta ekwilibrystyka nie rozśmieszyła ich i piłka ląduje w siatce a bramkarz zostaje odwołany (nie był za dobrze rozgrzany chyba i te ćwiczenia mu nie służyły...).
Wchodzi bramkarz rezerwowy, który za punkt honoru przyjmuje sobie łapać wszystko, niezależnie od tego, czy w polu karnym, czy nie. Za to nie dostaje czerwoną kartkę i na tym się limit bramkarzy u trenerów kończy (bo podstawowy bramkarz leczy kontuzję w Polsce).
Tak więc wchodzi pomocnik do bramki. Koledzy myśleli, że on gra pewnie na polu, bo parę minut później jakąś dziwną lukę zostawili i ciach! Było 5:1. No, myślę sobie to tera się pogrom szykuje. Ale, nie, o dziwo. Pomocnik w roli bramkarza broni nieźle (częściej co prawda kiwa napastników nogami niźli rękami, ale wychodzi mu to całkiem dobrze.
Francuzi widać są zaskoczeni takim obrotem sprawy, bo się widać pierwszy raz z takim czymś spotkali, (pewnie pomyśleli, że ten co bliżej bramki ten łapie piłkę), grunt, że z tego szoku nie strzelili nam żadnej siaty więcej. A może pomyśleli, że tak miało być i że to ma być ukryty talent bramkarski? Nic to kończymy w 10 z pomocnikiem w roli bramkarza, przegrywamy 5:1, ale wychodzimy z honorem, bo...
SĘDZIA BYŁ PRZECIWKO NAM!!!
Autor Charakterek
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą