Naszła mnie dziś taka refleksja, którą chciałbym się podzielić ze światem. Zadać kilka pytań i być może uzyskać kilka sensownych odpowiedzi. Zacznijmy jednak od początku.
Znam się trochę na kobietach, zapewne nie jestem typem kolesia, który poderwie i zaciągnie do łóżka każdą dziewczynę, ale też daleko mi do wiecznego prawiczka co w kobietach widzi boginie, których jest niegodzien. Ot zwykły facet, który zna się na ludziach i chce trochę głębiej pojąć co im w głowach siedzi.
Miałem do czynienia z różnymi dziewczynami i potrafię zrozumieć intencje większości z nich. Nie chcę tu generalizować, każdy człowiek jest przecież inny, ale ostatecznie wszyscy jesteśmy ludźmi. Rozumiem więc dziewczyny które na dyskotekach szukają w facecie tylko sponsora, kasa to dla nich przejaw siły i sukcesu mężczyzny a siła u mężczyzny (w różny sposób przejawiana) jest dla każdej kobiety istotna jako fundament związku i gwarant bezpieczeństwa. Rozumiem, że nie wszyscy ludzie mają takie potrzeby jak ja i niektórym kobietom za tematy rozmów wystarczą praca, dzieci, plotki o przyjaciołach i rodzinie, kosmetyki i seriale. Mam kilka takich przyjaciółek, wiem że przynajmniej jednej się podobam, ale wiem też żeby nie wchodzić w te relacje bo kończą się one nieznośną monotonią i rutyną. Są ludzie, którym to wystarczy, mi nie. Wszystko uczciwie i bez żalu. Są też dziewczyny z kompleksami. Często świetne i inteligentne osoby, które albo natura obdarzyła nieco mniejszą urodą albo rzuciła w nieprzyjazne i zawistne środowisko, które równa w duł. Lubię ten typ, bo takie dziewczyny są wdzięczne za każdy okazany im dobry gest, doceniają starania i nie są łatwe, są dość nieufne bo życie przyzwyczaiło je do kopniaków. Trzeba się więc postarać. Ponadto nikt inny nie będzie tak wdzięczny i pełen miłości za to, że wyprowadzisz ją z błędu jakim jest jej przekonanie o byciu brzydką, głupią czy bezwartościową. Naprawdę faceci, nie rancie tych dziewczyn bo nie znajdziecie bardziej kochających i czułych istot na świecie a często pod tym woalem z nieśmiałości kryje się też osoba o bardzo dzikich fantazjach erotycznych.
Nie zawsze, ale jednak.
Tyle w kwestii tego dość długiego wstępu.
Co mnie dręczy i nie daje spokoju to jeszcze jeden typ kobiety, którego zupełnie nie rozumiem. Są piękne, nawet jeżeli natura nie dała im wyjątkowej urody to swoją postawą, ubiorem, makijażem potrafią zrobić się na bóstwo. Są inteligentne, ambitne w szkole, w pracy, posiadają szereg pasji. Świetne towarzyszki rozmów, bo nie ograniczają swoich zainteresowań, nawet jak się na czymś nie znają to i tak chętnie posłuchają żeby się dowiedzieć. Poznałem też kilka takich kobiet, ambitne, inteligentne, piękne i pewne siebie. W teoretyzowanej rozmowie o związkach, też wydawać by się mogło, że mają poukładane w głowach i stanowią idealny materiał na równorzędnego partnera w związku. Wydawać by się mogło, że chodzący ideał, ale mają jedną wspólną wadę. Gust do facetów. Totalnie tego nie rozumiem. Jak przyjrzeć się bliżej ich życiu osobistemu to na jaw wychodzi, że choć mają wszelkie zadatki do samodzielności to dalej lecą na kasę. Tyle, że kiedy zwykłej materialistce wystarczy kasiasty dresik w BMW to ten typ musi mieć milionera, artystę który odniósł sukces lub kogoś takiego. Dopóki jeszcze się z nią tylko przyjaźnić to kwestia przysług jest zachowana we względnej równowadze i uprzejmości, ale jeżeli okazać zainteresowanie to ona zaczyna sprawdzać czy czasem nie jesteś jeleniem. Testuje ile może z faceta wyciągnąć w zamian nie dając nic, albo bardzo mało, tyle ile potrzeba aby podtrzymać zainteresowanie i nie mówimy tu o nawet o seksie, fizycznie będzie się działo zero. Jak zechce jej się seksu to prędzej przedmiotowo wykorzysta przypadkowego faceta na poznanego na imprezie, byleby wpadał w jej typ urody.
Spotkałem już cztery takie kobiety w swoim życiu. Były wspaniałe dopóki w grę wchodziła tylko przyjaźń, człowiek miał nadzieje, ze oto wreszcie, trafił na kogoś normalnego, bez dziwnych kompleksów a przede wszystkim kogoś inteligentnego. Za każdym razem przeszedłem tą drogę przez mękę nieco inaczej. Za drugim razem dziewczyna byłą przynajmniej na tyle uprzejma, że sporo mi wytłumaczyła na temat relacji damsko męskich, co uczyniło mnie dziś mężczyzną jakim jestem. Niemniej to nie w moje progi wali w poszukiwaniu miłości po każdym rozwodzie a i tak bym się na to już nie nabrał. Jestem zorientowany w ich dalszych losach na tyle na ile pozwala wspólny krąg znajomych. Wiem, że jedna z nich rozwodzi się i wychodzi za bogatszego krytykując przy tym poprzednią żoną nowego męża która o ironio stosuje dokładnie tą samą taktykę. Inna ma to coś do facetów którzy ją potem biją, albo zdradzają. Zresztą u wszystkich schemat jest zawsze ten sam, albo stałego faceta nie ma, albo jest on zostawiany po jakiejś porażce życiowej bo okazał się nieudacznikiem w jej oczach, albo on ją bije, zdradza, okłamuje w jakiś inny sposób. To nie są modelki, to nie są aktorki, to nie są biznes woman. To zwykłe dziewczyny które poznałem w zwykłych miejscach jak korytarz na uczelni, autobus czy kawiarnia.
I wali mi to, że dostałem od nich koszta, kiedyś bolało, dziś umiem znaleźć swoje szczęście wśród tych nieśmiałych dziewczyn. Nie rozumiem jednak jak to się dzieje, że najinteligentniejsze i najbardziej pewne siebie kobiety jakie spotykam zawsze mają taki problem ze zbudowaniem normalnego związku?
Ktoś z to rozumie? Ktoś miał do czynienia z tym typem? Ktoś wie o co im chodzi?
Znam się trochę na kobietach, zapewne nie jestem typem kolesia, który poderwie i zaciągnie do łóżka każdą dziewczynę, ale też daleko mi do wiecznego prawiczka co w kobietach widzi boginie, których jest niegodzien. Ot zwykły facet, który zna się na ludziach i chce trochę głębiej pojąć co im w głowach siedzi.
Miałem do czynienia z różnymi dziewczynami i potrafię zrozumieć intencje większości z nich. Nie chcę tu generalizować, każdy człowiek jest przecież inny, ale ostatecznie wszyscy jesteśmy ludźmi. Rozumiem więc dziewczyny które na dyskotekach szukają w facecie tylko sponsora, kasa to dla nich przejaw siły i sukcesu mężczyzny a siła u mężczyzny (w różny sposób przejawiana) jest dla każdej kobiety istotna jako fundament związku i gwarant bezpieczeństwa. Rozumiem, że nie wszyscy ludzie mają takie potrzeby jak ja i niektórym kobietom za tematy rozmów wystarczą praca, dzieci, plotki o przyjaciołach i rodzinie, kosmetyki i seriale. Mam kilka takich przyjaciółek, wiem że przynajmniej jednej się podobam, ale wiem też żeby nie wchodzić w te relacje bo kończą się one nieznośną monotonią i rutyną. Są ludzie, którym to wystarczy, mi nie. Wszystko uczciwie i bez żalu. Są też dziewczyny z kompleksami. Często świetne i inteligentne osoby, które albo natura obdarzyła nieco mniejszą urodą albo rzuciła w nieprzyjazne i zawistne środowisko, które równa w duł. Lubię ten typ, bo takie dziewczyny są wdzięczne za każdy okazany im dobry gest, doceniają starania i nie są łatwe, są dość nieufne bo życie przyzwyczaiło je do kopniaków. Trzeba się więc postarać. Ponadto nikt inny nie będzie tak wdzięczny i pełen miłości za to, że wyprowadzisz ją z błędu jakim jest jej przekonanie o byciu brzydką, głupią czy bezwartościową. Naprawdę faceci, nie rancie tych dziewczyn bo nie znajdziecie bardziej kochających i czułych istot na świecie a często pod tym woalem z nieśmiałości kryje się też osoba o bardzo dzikich fantazjach erotycznych.

Tyle w kwestii tego dość długiego wstępu.
Co mnie dręczy i nie daje spokoju to jeszcze jeden typ kobiety, którego zupełnie nie rozumiem. Są piękne, nawet jeżeli natura nie dała im wyjątkowej urody to swoją postawą, ubiorem, makijażem potrafią zrobić się na bóstwo. Są inteligentne, ambitne w szkole, w pracy, posiadają szereg pasji. Świetne towarzyszki rozmów, bo nie ograniczają swoich zainteresowań, nawet jak się na czymś nie znają to i tak chętnie posłuchają żeby się dowiedzieć. Poznałem też kilka takich kobiet, ambitne, inteligentne, piękne i pewne siebie. W teoretyzowanej rozmowie o związkach, też wydawać by się mogło, że mają poukładane w głowach i stanowią idealny materiał na równorzędnego partnera w związku. Wydawać by się mogło, że chodzący ideał, ale mają jedną wspólną wadę. Gust do facetów. Totalnie tego nie rozumiem. Jak przyjrzeć się bliżej ich życiu osobistemu to na jaw wychodzi, że choć mają wszelkie zadatki do samodzielności to dalej lecą na kasę. Tyle, że kiedy zwykłej materialistce wystarczy kasiasty dresik w BMW to ten typ musi mieć milionera, artystę który odniósł sukces lub kogoś takiego. Dopóki jeszcze się z nią tylko przyjaźnić to kwestia przysług jest zachowana we względnej równowadze i uprzejmości, ale jeżeli okazać zainteresowanie to ona zaczyna sprawdzać czy czasem nie jesteś jeleniem. Testuje ile może z faceta wyciągnąć w zamian nie dając nic, albo bardzo mało, tyle ile potrzeba aby podtrzymać zainteresowanie i nie mówimy tu o nawet o seksie, fizycznie będzie się działo zero. Jak zechce jej się seksu to prędzej przedmiotowo wykorzysta przypadkowego faceta na poznanego na imprezie, byleby wpadał w jej typ urody.
Spotkałem już cztery takie kobiety w swoim życiu. Były wspaniałe dopóki w grę wchodziła tylko przyjaźń, człowiek miał nadzieje, ze oto wreszcie, trafił na kogoś normalnego, bez dziwnych kompleksów a przede wszystkim kogoś inteligentnego. Za każdym razem przeszedłem tą drogę przez mękę nieco inaczej. Za drugim razem dziewczyna byłą przynajmniej na tyle uprzejma, że sporo mi wytłumaczyła na temat relacji damsko męskich, co uczyniło mnie dziś mężczyzną jakim jestem. Niemniej to nie w moje progi wali w poszukiwaniu miłości po każdym rozwodzie a i tak bym się na to już nie nabrał. Jestem zorientowany w ich dalszych losach na tyle na ile pozwala wspólny krąg znajomych. Wiem, że jedna z nich rozwodzi się i wychodzi za bogatszego krytykując przy tym poprzednią żoną nowego męża która o ironio stosuje dokładnie tą samą taktykę. Inna ma to coś do facetów którzy ją potem biją, albo zdradzają. Zresztą u wszystkich schemat jest zawsze ten sam, albo stałego faceta nie ma, albo jest on zostawiany po jakiejś porażce życiowej bo okazał się nieudacznikiem w jej oczach, albo on ją bije, zdradza, okłamuje w jakiś inny sposób. To nie są modelki, to nie są aktorki, to nie są biznes woman. To zwykłe dziewczyny które poznałem w zwykłych miejscach jak korytarz na uczelni, autobus czy kawiarnia.
I wali mi to, że dostałem od nich koszta, kiedyś bolało, dziś umiem znaleźć swoje szczęście wśród tych nieśmiałych dziewczyn. Nie rozumiem jednak jak to się dzieje, że najinteligentniejsze i najbardziej pewne siebie kobiety jakie spotykam zawsze mają taki problem ze zbudowaniem normalnego związku?
Ktoś z to rozumie? Ktoś miał do czynienia z tym typem? Ktoś wie o co im chodzi?
--
Komputery pozwalają ci popełnić więcej błędów niż jakikolwiek wynalazek w historii. Z wyjątkiem pistoletów i tequili.