Cześć. Chciałem zapytać o sprawę, która nęka mnie już od bardzo długiego czasu, i prawie pogodziłem się już z tym, że samemu nie zdołam znaleźć odpowiedzi.
Każdy chyba przechodził taki okres w młodości (gimnazjum, liceum?), kiedy był straszliwie sfrustrowany czymś, o się dzieje w jego okolicy. Może to kwestia ówcześnie nielubianej partii politycznej, ideologii, stylu życia, osób, które mają nad nami władzę itp.
Tyle, że większość chyba szybko orientuje się, że to bardzo autodestrukcyjny i mało... Hmm... Rozwojowy sposób życia. Sam przez to przechodziłem i całe szczęście z tego wyszedłem.
Ku mojemu zdumieniu jednak trafiłem czy to w rzeczywistości wirtualnej, czy tej normalnej, osoby, dla których złość i frustracja na inne rzeczy jest jakby naturalną częścią siebie. I tu właśnie leży moja zagwozdka. Dlaczego ci ludzie tak robią? Niektórzy z nich są już w bardzo podeszłym wieku, więc trudno sobie wyobrazić, żeby tak im zostało i nigdy się z tego nie oczyścili. Jakie wydarzenia, sposoby rozumowania mogą do tego doprowadzić? Jak można takim osobom pomóc? Czasami kiedy spotkam kogoś takiego staram się, w miarę możliwości, wytłuszczyć najbardziej stresujące daną osobę tematy, właśnie po to, by zbadać mechanizmy rządzące tym zjawiskiem - ale jak dotychczas bez rezultatów.
Czy ktoś ma podobne doświadczenia?
Każdy chyba przechodził taki okres w młodości (gimnazjum, liceum?), kiedy był straszliwie sfrustrowany czymś, o się dzieje w jego okolicy. Może to kwestia ówcześnie nielubianej partii politycznej, ideologii, stylu życia, osób, które mają nad nami władzę itp.
Tyle, że większość chyba szybko orientuje się, że to bardzo autodestrukcyjny i mało... Hmm... Rozwojowy sposób życia. Sam przez to przechodziłem i całe szczęście z tego wyszedłem.
Ku mojemu zdumieniu jednak trafiłem czy to w rzeczywistości wirtualnej, czy tej normalnej, osoby, dla których złość i frustracja na inne rzeczy jest jakby naturalną częścią siebie. I tu właśnie leży moja zagwozdka. Dlaczego ci ludzie tak robią? Niektórzy z nich są już w bardzo podeszłym wieku, więc trudno sobie wyobrazić, żeby tak im zostało i nigdy się z tego nie oczyścili. Jakie wydarzenia, sposoby rozumowania mogą do tego doprowadzić? Jak można takim osobom pomóc? Czasami kiedy spotkam kogoś takiego staram się, w miarę możliwości, wytłuszczyć najbardziej stresujące daną osobę tematy, właśnie po to, by zbadać mechanizmy rządzące tym zjawiskiem - ale jak dotychczas bez rezultatów.
Czy ktoś ma podobne doświadczenia?