Zakładanie, że nasze życie na ziemi kończy się tak jakby wyciągnięto wtyczkę z maszyny jest bardzo dołujące. Gdyby tak rzeczywiście było, człowiek byłby tego pewien, nie bałby się kary i rozliczenia za swoje postępki, świat byłby płonął a deprawacje sięgnęłyby zenitu.
No bo niby po co wtedy jakaś moralność, zasady, sumienie. To byłaby zwykłą stratą czasu i obłudą. Po co wyrzeczenia, ofiary, pomoc bliźniemu kiedy to gest w stosunku do maszyny. Po co wierność i uczciwość skoro tyle jest obok lepszych i młodszych modeli do jazdy.
Samopoczucie poprawia wiara w siłę sprawczą, jakiś niepojęty sens tego wszystkiego dookoła. Mimo, że nasza wiedza gwałtownie wzrosła nie widać niczego konkretnego. Świat okazał się jeszcze szerszy niż sądziliśmy. Cząstki są dalej podzielne i coraz trudniejsze do "złapania" , a otoczenie większe i posiadające więcej masy niż kiedykolwiek przypuszczaliśmy.
Niewyobrażalne odległości, potworne w swojej sile zjawiska, przy których nasze ziemskie życie wydaje się kruchsze od najcieńszej porcelany komplikuje jeszcze możliwe istnienie innych wymiarów gdzie wyobraźnia zaczyna szwankować. Świat jest pełen materii i ognia i jednocześnie pusty i zimny.
Wygląda na to, że jest efektem jakiegoś wypadku, wybuchu i skończy się kiedyś piekielnym zimnem i rozproszeniem tak dużym, ze dookoła zapanuje czerń. Gdzie się ukrywa Stwórca? Czy panuje jeszcze nad tą zabawką czy mu w rękach wybuchła rozszarpując na strzępy?
Jesteśmy ponoć stworzeni na jego podobieństwo i jeszcze nie odkryliśmy swoich możliwości. Ładnie to brzmi, zwłaszcza jak patrzysz w lustro i głaszczesz swoje ego. Na razie to nawet nie rozumiemy co i poco nosimy pod kopułą i co robią rozpuszczone w nas geny.
Jedni robią na tym kasę reprezentując Stwórcę na Ziemi, drudzy zalewają robaka albo ogłuszają się czym się da, prochami, muzyką, czymkolwiek.
Reszta najzwyczajniej o tym nie myśl, bo to sprawia ból i dyskomfort. Lepiej skupić się na żarciu, seksie i gromadzeniu dóbr czy zabawek.
A wy jak widzicie to wszystko dookoła. Macie jakieś rewelacje, które warte są nagłośnienia?
No bo niby po co wtedy jakaś moralność, zasady, sumienie. To byłaby zwykłą stratą czasu i obłudą. Po co wyrzeczenia, ofiary, pomoc bliźniemu kiedy to gest w stosunku do maszyny. Po co wierność i uczciwość skoro tyle jest obok lepszych i młodszych modeli do jazdy.
Samopoczucie poprawia wiara w siłę sprawczą, jakiś niepojęty sens tego wszystkiego dookoła. Mimo, że nasza wiedza gwałtownie wzrosła nie widać niczego konkretnego. Świat okazał się jeszcze szerszy niż sądziliśmy. Cząstki są dalej podzielne i coraz trudniejsze do "złapania" , a otoczenie większe i posiadające więcej masy niż kiedykolwiek przypuszczaliśmy.
Niewyobrażalne odległości, potworne w swojej sile zjawiska, przy których nasze ziemskie życie wydaje się kruchsze od najcieńszej porcelany komplikuje jeszcze możliwe istnienie innych wymiarów gdzie wyobraźnia zaczyna szwankować. Świat jest pełen materii i ognia i jednocześnie pusty i zimny.
Wygląda na to, że jest efektem jakiegoś wypadku, wybuchu i skończy się kiedyś piekielnym zimnem i rozproszeniem tak dużym, ze dookoła zapanuje czerń. Gdzie się ukrywa Stwórca? Czy panuje jeszcze nad tą zabawką czy mu w rękach wybuchła rozszarpując na strzępy?
Jesteśmy ponoć stworzeni na jego podobieństwo i jeszcze nie odkryliśmy swoich możliwości. Ładnie to brzmi, zwłaszcza jak patrzysz w lustro i głaszczesz swoje ego. Na razie to nawet nie rozumiemy co i poco nosimy pod kopułą i co robią rozpuszczone w nas geny.
Jedni robią na tym kasę reprezentując Stwórcę na Ziemi, drudzy zalewają robaka albo ogłuszają się czym się da, prochami, muzyką, czymkolwiek.
Reszta najzwyczajniej o tym nie myśl, bo to sprawia ból i dyskomfort. Lepiej skupić się na żarciu, seksie i gromadzeniu dóbr czy zabawek.
A wy jak widzicie to wszystko dookoła. Macie jakieś rewelacje, które warte są nagłośnienia?
--
"Poszerzaj swoje horyzonty- wyburz dom z naprzeciwka."