Nie jestem teologiem, więc jeśli napiszę bzdury z punktu widzenia nauki KK, to proszę mnie poprawić. Wydaje mi się, że wymóg wiary przez chrześcijańskiego boga nie ma formy zakazu poznania empirycznego. Historia zapisana w Biblii daje wiele przykładów bezpośredniej interakcji człowieka z bogiem. Bóg mówił coś do Adama, Abrahama, Mojżesza i zdaje się wielu innych, posyłał aniołów i czynił różne znaki i cuda. Problem polega na tym, że współczesna nauka nie do końca traktuje biblię jako wiarygodne źródło historyczne, a świadectwa w niej zapisane nie są opisem eksperymentu. Co gorsza, od czasu ukształtowania się nowożytnej nauki nie wystąpiły tego typu zjawiska więc naukowcy po prostu nie mają materiału do badań. Św Tomasz (tym razem ten biblijny) powiedział, że nie uwierzy dopóki nie pomaca i proszę bardzo dostał taką szansę, więc wydaje mi się, że jest to trochę zbyt daleko idący wniosek, że wiara chrześcijańska wyklucza dowód naukowy. Dowód naukowy byłby potwierdzeniem i uzasadnieniem wiary.
Poza tym, nie zapominajmy o innym aspekcie. Nauka dysponuje wieloma dowodami przemawiającymi za ewolucją, eksperci sprzeczają się co do przebiegu tego procesu, a nie co do jego zasady. Mimo tego wielu ludzi nie uznaje ewolucjonizmu i już. Wynika to z tego, że aby wiedzieć, trzeba dysponować odpowiednią wiedzą i dowodami rzeczowymi, bez których i tak można tylko wierzyć relacji tych, którzy wiedzą. Jeżeli nie możesz czegoś udowodnić samodzielnie, to właściwie wierzysz że wiesz, a nie wiesz :P Ale to już dyskusja na temat psychologicznych aspektów poznania, której wolałbym za bardzo nie rozwijać.
Omnibusem nie jestem i na wszystkim się nie znam, ale choćby z chemii potrafię przytoczyć coś takiego, jak "zakaz Pauliego".
Ja akurat zakaz Pauliego znam z fizyki, ale to drobiazg. Bynajmniej nie wykluczam innych dziedzin, wręcz przeciwnie chciałem podać przykład, że owszem zdarza się, że współczesna nauka korzysta z metody dowodzenia nieistnienia, ale właściwie wyłącznie na zasadzie dowodu nie wprost tzn. żeby wykazać istnienie czegoś innego, lub żeby w ten sposób lepiej zdefiniować coś, co istnieje. Podałem przykłady jakie mi przyszły do głowy, nie upieram się, że jedyne.
Nie mam przekonania, czy można teorię wielkiego wybuchu traktować w kategoriach bytu, ale tak czy inaczej rzeczywiście zajście takiego wydarzenia w naszym fizycznym świecie nauka postuluje. No i ta teoria ma zdaje się właśnie jakieś bardzo konkretne dowody pośrednie m.in. mikrofalowe promienie tła, za których eksperymentalne odkrycie przyznano nawet swego czasu Nobla. Jak ktoś nie wierzy, to może sobie sam w domu zmierzyć :P Do tego dochodzą dowody na rozszerzanie się wszechświata, jakieś kwestie związane z rozkładem materii itp. Tak więc są dość konkretne dowody, a przynajmniej, jak to ładnie nazwałeś, silne przesłanki, bo teoria wielkiego wybuchu mimo wszystko ma chyba cały czas status hipotezy, ale nie mam pewności.
Rozpatrzmy taki byt, jak świat pozbawiony Boga. Czy nauka jednoznacznie rozstrzyga jego istnienie, czy zakłada nieistnienie?
Ty mi tu zasadzek nie zastawiaj, dobrze?
Chcąc sprawdzić prawdziwość zdań złożonych wypada sprawdzić prawdziwość poszczególnych fragmentów. Aby koniunkcja była prawdziwa obydwa człony muszą być prawdziwe.
Zdanie A: istnieje świat jeśli nie jesteśmy wyznawcami skrajnego subiektywizmu to przyjmijmy, że to jest prawdą
Zdanie B istnieje bóg tego nauka nie rozstrzyga, więc nie można przypisać ani wartości prawda, ani fałsz, w związku z powyższym nauka się tym nie zajmuje.
W efekcie z naukowego punktu widzenia nie ma sensu rozważanie na temat zdania (A i ~B) dopóki nie będzie znana wartość logiczna zdania B. Konkludując, nauka póki co wypowiada się wyłącznie na temat zdania A - świat jest, ma jakieś cechy, które można badać więc to właśnie robi.
Swoją drogą, zdanie 'nauka zakłada nieistnienie' nie od końca oddaje sens. Powiedzieć że coś JEST NISITNIEJĄCE, powoduje pewien językowy problem, związany z czasownikiem 'jest' i stąd rodzą się pseudo-paradoksy, ale de facto mają one wyłącznie podłoże jezykowe. Tymczasem nauka po prostu nie dowiodła istnienia/nieistnienia takiego bytu, więc nie uwzględnia go w swoich teoriach i tyle.