Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Inteligentna jazda > Alkohol w życiu codziennym
squixy
squixy - Superbojownik · przed dinozaurami
Chciałbym rozpocząć dyskusję na temat alkoholu jako wyznacznika dobrej zabawy i nieodłącznego elementu imprez towarzyskich oraz obiektu zamiłowania ze strony prawie każdego.

Nie mam zamiaru się tutaj ani żalić, ani nikogo obrażać. Interesuje mnie jednak wasze podejście do takich niecodziennych spraw.

Dlaczego ludzie reagują z (co najmniej) wielkim zdziwieniem kiedy odpowiem "ja nie pije", nie rozumieją kiedy nie chce wyjść na piwo ale gdziekolwiek indziej aby nie siedzieć w barze tylko po prostu pogadać, pytają dlaczego nie lubię wychodzić do klubów.
A po prostu mnie to nie bawi.

Nie rozumiem tego gdy widzę radość ludzi przed każdym weekendem (teraz juwenaliami) i tekst "ale się narąbie", kiedy załatwią coś za flaszkę (a nie raz skorzystałem z tego)i gdy komuś pomogę i ktoś chce mi postawić piwo, bo dla niego to byłoby najlepszą nagrodą.

Ciekawi mnie czy spotkaliście się z przypadkami takich osób i co o nich sądzicie.

Cajanus
Cajanus - Superbojownik · przed dinozaurami
Hm, ciekawy temat.

Ja mam np tak, że alkohol spożywam, ale raczej piwo/wino, ewentualnie z mocniejszych alkoholi jakieś mniej typowe rzeczy. Czystej na przykład nie trawię, i stąd trochę wiem, jak się czujesz ;) Na imprezach musiałem się tyle razy tłumaczyć, że mi się odechciało i nie uczęszczam raczej na imprezy, chyba, że w zaufanym gronie.

Szczerze mówiąc po prostu lubię jego smak. Gdyby było bezalkoholowe whiskey/whisky, bardzo chętnie bym z niego korzystał. Personalnie nie lubię być pijany, ogranicza to percepcję i zdolność racjonalnego myślenia, co mi się nie podoba.

Wydaje mi się, że tak się po prostu u nas utarło, że trzeba pić np. w ramach inicjacji w jakiejś grupie (imprezy integracyjne w firmach etc.)
A gdy ktoś odmawia, zwykle jest podejrzany (w nowym środowisku). Przynajmniej ja tak to odbieram w stolicy często.
Może to mieć także jakiś związek z łatwiejszym pokonywaniem nieśmiałości.

NastyFantasy
NastyFantasy - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Lubię alkohol, ale nie muszę pić żeby się dobrze bawić. Zdarzają mi się trzeźwe imprezy i nie mam z tym problemów.
Wkurza mnie jak znajomi robią wytrzeszcz oczu i oskarżycielskim tonem mówią "No jak to? Z nami się nie napijesz?". A czy muszę? Nie zawsze mam ochotę, czasami jeżdżę na imprezy samochodem. I jest mi z tym dobrze.

Wkurzają mnie ludzie, którzy idą do knajpy się nachlać, a nie posiedzieć przy piwie i porozmawiać. Już nie wspomnę o tym, że znam takich, co to za 5 minut mają autobus, ale jeszcze zamawiają piwo i wypijają je duszkiem. Chore to.

Smutne jest to, że niektórzy potrzebują alkoholu (czasami w dużych ilościach) żeby się dobrze bawić.

Owszem alkohol jest dla ludzi, nie potępiam picia ( w rozsądnych ilościach), ale też od ilości % nie można uzależniać jakości zabawy. Dla mnie to takie gówniarskie myślenie.

--
Dostępna tylko na receptę.

wafciuu
Tak, sądzę, że około 80% młodych uważa piwko, czy też inny trunek za najlepsza rzecz na świecie. I NIBY NIE MA W TYM NIC ZŁEGO, ale jednak prowadzi to do braku tolerancji względem osób niepijących. ;x

Niestety tak jest, że dzisiejsze społeczeństwo bawi się tylko wtedy, gdy jest alkohol, a doprawdy jest to smutne. Fajnie jest sobie wypić by dopełnić imprezę, czy też, po prostu z czystej potrzeby zaspokojenia suszy w gardle, jednak picie, żeby się nachlać do nieprzytomności według mnie jest żałosne. Zjawisko takie rodzi się w umysłach 15latków, chętnych 'dorosłości' i rozwija się do takiego stopnia, że zabawa = chlanie.

Niestety tak już jest. Jednak jeśli obracasz się w godnym siebie towarzystwie, to 'nie piję', powinno być akceptowalne i niezaskakujące.

Castellano
Ja mam podobnie z fajkami... Ale do rzeczy:

Polska to raczej kraj w którym nie ogranicza się spożywania alkoholu... Praktycznie każde wyjście czy to posiedzieć do baru, czy to potańczyć na zabawę wiąże się ze spożywaniem wyskokowych trunków.

Spójrzmy na imprezy rodzinne, spotkania towarzyskie i kilka innych okolicznościowych zdarzeń... Zawsze na takich spotkaniach jest alkohol, to już jest zakorzenione w naszej polskiej świadomości, że trzeba na stół postawić flaszkę, no bo jak to tak inaczej bez alkoholu?

Kolejna sprawa, iż weszło nam w nawyk obdarowywanie alkoholem. Lekarz nas wyleczył, buch flaszeczka dla doktorka, kumpel coś pomógł, pach flaszeczka czy piwko dla kumpla, itp. itd.

Przez takie właśnie przyzwyczajenia osoba nie pijąca alkoholu jest postrzegana jak coś nienormalnego... Gdy każdy wokół pije a ty nie to coś jest nie tak... Żyjemy w stadzie i gdy ktoś się z tego stada wyłamuje to jest już inaczej postzregany...

Na początku pisałem, że u mnie jest tak z fajkami, wszyscy na około palą, nawet ci co kiedyś byli przeciwnikami palenia, teraz odpalają papierosa od papierosa, zostałem tylko ja i nigdy nie będę palił bo mnie to nie interesuje, tak jak pewnie Ciebie alkohol...

I oto właśnie chodzi, żeby w stadzie baranów być wilkiem... Ja osobiście jeśli chodzi o alkohol to niestety jestem tym przysłowiowym baranem...

Smallville
Skąd ja to znam... Osobiście lubię wypić jedno piwo jak wyskoczę gdzieś z kumplami , ale nie rozumiem tego picia na umór. Bez ograniczeń. Ni to fajne ni ciekawe... może dla psychologów.

Niektórych dziwi fakt, że nie lubię wychodzić do klubów ani uczestniczyć w tego typu rzeczach. Nie jest to dla mnie żadna frajda. Mnie to po prostu męczy. Tak to już jest, że jak się ma inne poglądy na różne sprawy to krzywo na ciebie patrzą.

--

robadlo
robadlo - Fotoreporter JM · przed dinozaurami
A ja propaguję picie alkoholu niezależnie od miejsca i okoliczności. Zalanie się do nieprzytomności jest swego rodzaju katharsis....(i nie, nie mam 15 lat oraz nie uważam, że zabawa=chlanie)

Sam wielokrotnie używam wspomnianego przez :nasty sformułowania. Może trudno to sobie wyobrazić, ale jest to oznaką okazania szacunku (bo nie pijam z tymi, których nie szanuję ). Rzecze jasna mówię to tylko do osób, które piją (i nie mają w planach prowadzić przez najbliższe 12 godzin).

Może mylnie interpretuję :squixy Twoje słowa dotyczące tego, że nie chcesz chodzić do barów i klubów, ale problem dostrzegam taki, że nie potrafisz porozumieć się z ludźmi, którzy piją, samemu pozostając trzeźwym. Sam mam znajomych, którzy nie piją i nie przeszkadza im to w tym, żeby iśc do knajpy, na koncert, do klubu...gdzie bądź z ludźmi, którzy piją i dobrze się czuć w ich towarzystwie.
Z jednym się muszę z Tobą jednak zgodzić. Też nie rozumiem radości ludzi przed weekendem "że się narąbią". Przecież są na to jeszcze dni powszednie.... ;)

--
...rano do pracy, gówno co dzień...

sunnivva
Ha! Ja też stosuję czasami metodę perswazyjną "Pij, nie pier*dol", ale tylko wtedy, kiedy wiem, że ktoś pije. Mam również niepijących znajomych i tylko czasem mi ich troszkę szkoda, że muszą na trzeźwo słuchać pijackich gadek. Ale to ich wybór.

Tak jak napisał :robadlo, trzeba umieć się bawić na róznych poziomach abstrakcji. Kiedy moja córcia była mała, nie piłam, bo ją karmiłam piersią. Ale nie zamknęłam się w domu - bywałam z ludźmi i między ludźmi. Teraz nasączam się dość często - bynajmniej nie dlatego, że nie potrafię się inaczej bawić - raczej dlatego, że lubię ten stan oszołomienia, kiedy wszystko jest dużo bardziej obok i mnie nie dotyczy

--
Jest dla mnie przewidziane specjalne miejsce w piekle. Tron

lysy2
potrafię się bawić na trzeźwo (zazwyczaj prowadzę) jak i po pijaku (zazwyczaj nie prowadzę )
moje obserwacje są następujące - na trzeźwo wiele dowcipów nie śmieszy ale poza tym można się bawić równie dobrze jak nie lepiej, bo zauważasz wiele sytuacji, które po alkoholu umykają oraz wielu ludzi w stanie wskazującym i robiących śmieszne rzeczy

a dlaczego pijemy/cieszymy się:
1. młodym to zwykle imponuje, że mogą się napić jak dorośli no i brakuje wyobraźni (to generalizowanie, więc nie wszystkich dotyczy, ale większość IMO jednak tak ma)
2. niektórzy odreagowują tym stres lub się rozluźniają świadomie
3. jeszcze inni pamiętają czasy, kiedy upijano społeczeństwo, by łatwiej było nim kontrolować i maja takie a nie inne nawyki i w takim duchu wychowują dzieci/wnuki, czyli młodych

w kulturze PL alkohol był pity nadmiarowo od średniowiecza i stąd też jest część zaszłości.
ponieważ jest to wszechobecne, to i mniejsze jest zrozumienie dla niepijących, zwłaszcza, że nie tak dawno było popularyzowane hasło: "kto nie pije ten donosi".
co by nie mówić uważam, że nasze społeczeństwo nie jest specjalnie tolerancyjne i jak każde stado nie lubi odmienności...

--
Jechać - nieważne dokąd. Ważne żeby bokiem...

beetlejuice
Nieraz widziałam to przerażenie w oczach innych, kiedy usłyszeli z moich ust: NIE PIJĘ. Jednakże mam to głęboko, ponieważ to jest tylko i wyłącznie moja sprawa czy chcę się urżnąć czy też nie (wybieram tą drugą opcję). Doszukując się przyczyny można bardzo szybko zahaczyć o wątek nudy. Ludzie wg mnie piją, bo się nudzą, nie mają innych opcji na wieczór lub też pomysłu. Niektórzy chcą się oderwać od 'szarej rzeczywistości', która nas otacza i uczynić ją piękniejszą, bardziej optymistyczną choćby na chwilę. Jeszcze inni widzą w alkoholu źródło weny twórczej (np. Morrison, który praktycznie chodził cały czas urżnięty).
Co ja widzę w alkoholu? Smak ;) Ubóstwiam smak piwa i dobrego wina Kociokwik w głowie jest tego następstwem, którego nie da się tak szybko unicestwić, no chyba, że będę się wystrzegać siedmiu grzechów głównych, a mianowicie jednego: umiar w jedzeniu i piciu. Jednakże... nie jestem osobą wierzącą ;)

PS. Nie, nie piję :P

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
To czy ktoś pije, czy nie, nie ma dla mnie znaczenia - jeśli siedzi z gośćmi, którzy już trochę wypili i obraża się, bo słyszy "z nami się nie napijesz", to chyba nie wie co znaczy związek przyczynowo skutkowy

Lubię piwo, bo bosko smakuje i lubię wesoły nastrój, po kielichu - jednak uwalenie się do nieprzytomności to porażka.

Co sądzę, o takich ludziach? A co sądzę, o gościu, który leży pod płotem z rozbitym nosem? Co sądzę, o gościu, który w łachmanach szepce "daj pan 5zł na fajki"? IMO ta sama kategoria.

PS.
lysy2: 4. ZIMNY-BOSKI-BROWAREK
Castellano: może ciekawsze pytanie: dlaczego ludzie palą?

--
No co się gapisz? Fajnej sygnaturki nie widziałeś?
Piszę poprawnie po polsku.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
fabick - bAnalny Samiec Beta · przed dinozaurami
I właśnie dlatego omijam szerokim łukiem wszelkiego rodzaju imprezy typu wesela czy inne, podobnie huczne.
Zwyczajnie przerażają mnie ludzie, którzy świadomie pozbawiają się kontroli nad swoim ciałem i umysłem.
Nigdy nie zdarzyło mi się spić do nieprzytomności i nigdy nie zdarzyło mi się zrobić po alkoholu czegoś, czego musiałbym się wstydzić. Może dlatego nie rozumiem potrzeby upodlenia się i zrobienia z siebie idioty w mniej lub bardziej publicznym miejscu.
Ale nie znaczy to, że nie zdarza mi się wypić lampki czy dwóch lampek dobrego wina. I to nie "okazjonalnie raz do roku".
Lampka wina i dobry film lub rozmowa ze znajomymi jest dla mnie jednym z dobrych sposobów na pozbycie się stresu po ciężkim dniu, ale nie jedynym i broń Boże nie najlepszym.

Nie wspominam już nawet o dość licznej grupie osobników, którzy zaczynają dzień od puszki Tatry w tramwaju, w drodze do pracy.
"śniadanie mistrzów" - psia mać.

--

macleod
macleod - Superbojownik · przed dinozaurami
Alkohol jest i jak każda używka jest dla ludzi. Ja natomiast nie lubię, a nawet wręcz nienawidzę ludzi, którzy swoją czerstwą gadką, próbują (w moim przypadku próbowali, o tym później) w jakikolwiek sposób uświadamiać pijących o szkodliwości picia, o zagrożeniach i o pierdołach typu, że bez też można się bawić. Oczywiście, że można, tylko dyskusja o tym przypomina rozprawę "czy śnieg jest zimny". A jak już za to uświadamianie bierze się osoba, która kiedyś sporo piła, a teraz nałożono jej do łba różne "prawdy" na spotkaniach AA, to wnerw swój liczę razy 2. Nie chcesz, to nie pij, ale nie gadaj głupot. Chcesz to chlej, ale nie przywalaj się do tych co nie chcą.
Jest jeszcze sprawa chlania. Tutaj należy wziąć jeszcze poprawkę na różną tolerancję na alkohol. Nie oszukujmy się, ale generalnie pije się po to, by poczuć tzw. "fazę" i jednej osobie wystarczy jedno piwo, ale drugiej 0,7l przez wieczór nie starczy. Nie patrzmy więc na innych ze swojej perspektywy, bo to że ja już mam w czubie, wcale nie musi oznaczać, że druga osoba też ma.
A na ryj też trzeba nieraz paść, tak samo jak i przynajmniej raz w życiu odwiedzić detoks na OZ. Ciekawe przeżycie, które może pokazać życie z drugiej strony. Niekoniecznie dobrej, ale na pewno ciekawej

P.S. Od dłuższego czasu nie piję, żółta kartka i kolejne ostateczne ostrzeżenie przekazane przez życie Teraz tylko czasami produkuję uszczęśliwiając innych i czasami degustuję, bo ryzyko też jest fajne i podniecające

--

O_o
O_o - Przeklęty drań, a czasem Kulka · przed dinozaurami
Ja na imprezach piję, czasem tylko piwo, czasem mocniejsze, rozmaite rzeczy. Ale jest to picie w rozsądnym tempie, wplecione w konwersację, parkiet itp. Słabili mnie zawsze ludzie, którzy po przekroczeniu progu knajpy niemal nie opuszczają rejonu baru, waląc kieliszek za kieliszkiem, jakby ich jedynym celem było jak najszybsze sponiewieranie się jak zwierzę.
Nigdy nie ogarnąłem jaki jest cel - czy chodzi o pokazanie, że się jest kul lub (w przypadku facetów) męski niczem Klint Istłód, bądź też początki głębszego (nomen omen) problemu z alkoholem?
(ostatnio pojechałem po młodym kolesiu w robocie, który w poniedziałek z zachwytem opowiadał, jak to się w weekend z kumplami najeb*ł )

Osobny temat, to lans na "dobrego łiskacza", kolejne, żenujące zagadnienie (nie będę go tu poruszał bo pewnie wsadzę kij w mrowisko )

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Alkohol w kulturze Europy Środkowowschodniej (głównie pod postacią piwa i wódki) stanowił element zabawy już od czasów prasłowiańskich, przed istnieniem państwowości na naszych ziemiach. Powiem więcej on powstał na naszych ziemiach (wódka). Człowiek pił zarówno jak mu było smutno, jak i bardzo wesoło. W tamtych czasach był jedynym dobrze dostępnym i stosunkowo mało toksycznym w pojedynczej dawce halucynogenem na naszych terenach (psylocyby, muchomory itp. często powodowały śmiertelne zatrucia i nie nadawały się jako rozweselacz). A człowiek jak wiemy jest jedną z nielicznych istot na Ziemi lubiącą odmienne stany świadomości i to w dodatku przez swoją inteligencję. Stąd jego zakorzenienie w naszej kulturze i powiedzenie, że się z kimś nie wypije świadczy niejako o braku szacunku do tej osoby. Z tego samego powodu obdarowuje się ludzi alkoholem w podziękowaniu za coś co dla nas zrobili.

Alkohol jest przyczyną i skutkiem znacznej części imprez. Niewątpliwie ułatwia stosunki międzyludzkie. Po wypiciu czujemy się bardziej wyluzowani, pozwalamy sobie na coś, czego na trzeźwo raczej byśmy nie zrobili, więcej rzeczy nas śmieszy, nie jeden sztywniak po spożyciu kilku głębszych staje się duszą towarzystwa. W związku z tym nie wierzę osobom, które mówią, że na trzeźwo potrafią się bawić tak samo jak na bani.

Osobiście piję na imprezach, i potrafię wypić dużo (głównie piwko, wódkę i whisky), jednak nigdy nie idę na zabawę tylko po to by się napruć bo to bez sensu. Na imprezę idę potańczyć, pogadać z kumplami, pośmiać się i przy okazji wypić. Alkohol jest raczej dodatkową, choć znaczną składową zabawy, a nie jej głównym wątkiem. Nigdy nie upijam się do nieprzytomność, bo wtedy wszystko traci sens- nie po to tam idę, żeby leżeć i rzygać!

Nie rozumiem osób, które bez powodu (samochód, odpowiedzialna praca następnego dnia, problemy zdrowotne (ciąża lub karmienie piersią, wyleczony lub obecnie leczony nałóg alkoholowy, choroby, leki, genetyczne zaburzenia metabolizmu alkoholu itp.)) lub w imię wiary czy własnych idei nie spożywają alkoholu. Toleruję jednak tych ludzi i mi nie przeszkadzają.
Nie znoszę tylko tych, którzy prowadzą chorą krucjatę przeciwko pijącym (nie mówię tu o upominaniu chorych osób dorosłych, które pić nie powinny, czy też dzieci, bo to jest konieczne), namolnie ostrzegając przed skutkami i robią to w sposób nieodpowiedni.

Morellowy
Mnie najbardziej bawi gdy na słowa: "mi nie nalewaj, ja nie piję" uczestnicy biesiady zaczynają snuć teorie z jakiegoż to powodu nie piję. I padają tego typu domysły:
- jesteś na odwyku?
- bierzesz antybiotyki (ewentualnie leki psychotropowe)?
- zaszyłeś się?
- prowadzisz dzisiaj?
Ok, to ostatnie jest w większości sytuacji prawdą, ale nawet gdybym przyszedł własnonożnie to i tak bym nie pił. Po prostu nie lubię stanu upojenia alkoholowego. Nie chodzi o to, że mnie mdli czy coś w tym stylu. Po prostu mój mózg na fazie chyba zaczyna tęsknić za normalnym stanem . Czyli zamiast wyluzować się i bawić ja po prostu czekam tylko jak wytrzeźwieję. Gdy już mój organizm przemieli na tyle ten alkohol, że wracam do rzeczywistości, wtedy dopiero mogę się bawić. Zamiast więc się tak męczyć wolałem w ogóle nie pić.
Rzeczywiście u nas osoba nie pijąca z własnego wyboru jest uważana za coś niezwykłego, przez niektórych czasem za coś wręcz nienormalnego. Zdarzają się też osoby, które usilnie, wręcz nachalnie próbują poznać od podszewki powody mojego niepicia. Dla takich mam zwykle jakiś głupi tekst typu: Jestem w 1/4 aborygenem i moja religia mi na to nie pozwala.
Picie alkoholu przez inne osoby mi nie przeszkadza. Szczerze mówiąc to niektórym wypicie kielicha (albo kilku) wychodzi nawet na dobre. Chodzi mi tu o takie osoby, które na co dzień są mrukami a po wypiciu pewnej ilości alko, nagle stają się duszą towarzystwa, można się z nimi pośmiać i pogadać praktycznie o wszystkim.
Poza tym zauważyłem, że osoby pijane są bardziej w stanie docenić moje absurdalne poczucie humoru.
Nie trawię może tylko osób, którym po wypiciu włącza się agresor i robią Street Fightera.
Moim zdaniem to czy ktoś pije czy nie to osobista sprawa. Nie zamierzam nikogo nawoływać do abstynencji, zresztą jaki miałbym w tym interes (oprócz opanowania świata oczywiście...).

--
Don't waste your time or time will waste you...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Alkohol - jeśli już się u mnie pojawia - to tylko w razie naprawdę wyjątkowych i naprawdę okazjonalnych imprez, typu osiemnastki, wesela, chrzty, ewentualnie sylwester.
Na co dzień nie piję, najzwyczajniej w świecie szkoda mi na to głowy. Skutek tego jest taki, że byłam pijana raptem dwa razy i jak do tej pory film mi się jeszcze nie urwał. ;) Do klubów też nie chodzę, głównie dlatego, że jest to dla mnie męczące, a i muzyka typu techno, nie należy do tego rodzaju, którego słucham na co dzień. Nie przeszkadza mi to, że ktoś pije na imprezie, czy tak bez okazji. To życie innych i niech robią z nim co chcą. Ale ja sama nie potrzebuję takiej fazy do szczęścia, a i duma kuzynki ze stwierdzenia "ja już w ciągu tego miesiąca zebrałam z siostrą kapsle z 40 wojaków!" nie robi na mnie wrażenia. Osobiście uważam, że dobrze można się bawić nawet bez alkoholu.
I to nieśmiertelne "ze mną się nie napijesz?". Argument nie do odparcia, pomijając fakt, że to pierwsze słowa skierowane do mnie, jakie kiedykolwiek padły z ust tej osoby. ;)
A najlepsza przestroga to dla mnie autobiograficzna opowieść kumpla, który to niczym w Kac Vegas, budzi się na podłodze, w swoim pokoju, kompletnie nic nie pamiętając, i jego nagłe zdziwienie, a następnie całe dochodzenie "WTF? Dlaczego mam kieszenie pełne kamieni?" Sprawa niewyjaśniona pozostała aż do dziś. ;)

--
[img]https://www.satanarise.com/pics/logos/sonataarctica.jpg[/img]

Koldarius
Koldarius - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Alko?
Naparzania drinków do nieprzytomności nie zrozumiem nigdy, natomiast wypicie sobie jakiejś tam skromnej ilości na rozluźnienie jak najbardziej akceptuje.
Nie jestem typem imprezowicza, jednak co jakiś czas zdarzy mi się zrobić wypad z jakiejś okazji. Zasada wtedy jest prosta- jeśli w towarzystwie są ludzie, których obecność nie wzbudza we mnie sympatii, wolę być trzeźwy. Jeśli jest to zaufane grono, mogę się "podchmielić".
Taka "taktyka" kończy się zazwyczaj tym, że nie piję, lub piję sam, co w sumie mi nie przeszkadza.
Strzelić sobie browara do meczu to dla mnie nic niezwykłego, człowiek wtedy zazwyczaj bardziej się angażuje w mecz i zawsze mu się wydaje, że był lepszy (szczególnie przydatne przy polskiej lidze podwórkowej). Kiedy gram na gitarce, alko rozluźnia mi palce i mięśnie w rękach, lepiej czuje rytm, jestem bardziej elastyczny.
Browar z racji bycia napojem na bazie chmielu nie raz pozwolił zasnąć szybciej, niż po połowie tych suplementów diety typu "benosen".
Także, jak pić to z umiarem i rozwagą i wtedy wszystko jest ok :P

--
Mierny ze mnie człowiek

Fafelofy
Fafelofy - Superbojownik · przed dinozaurami
O to może się wypowiem. Nie wiem czy napiszę logicznie czy nie, w każdym razie postaram się.
W moim życiu codziennym można powiedzieć jest sporo alkoholu. Czy jest to piwo, czy jest to wino (szczególnie, że ostatnio w Biedronce jest sporo dobrego wina) ale są takie tygodnie kiedy pijam nawet 5 razy/tyg. To zapewne czyni ze mnie alkoholika. Życie.
Przeszedłem przez etap liceum (tanie wina, pierwsza wódka, pierwsze imprezy do późna), studia (więcej taniego wina, więcej imprez, więcej blackoutów) teraz pracuję i alkohol nadal jest jakąś częścią mojego życia, czy to imprezy wszelakie czy to piwo do telewizora czy przy kompie itd.
Uważam mimo tego całego alkoholu który spożywam, iż nie jest on żadnym wyznacznikiem dobrej zabawy, co więcej, nierzadko zdarza się, że jest przyczyną zakończenia imprezy a bo się pobili, popili etc. Pić należy z umiarem i potrafić powiedzieć "dość".
Pozdro.

--
Despair! The age of mortals is ending. Time drains away and the stars fade from the skies one by one. The bitter spawn of night crawls from darkness to posses the world for eternity to come. Fools! Take refuge in faith or flee into the depths of madness, for no other hidding place remains. The Realm of Chaos is begun.

RageOfBear
Ja znowu odwrotnie niż mój przedmówca - zarzuciłem alkohol zupełnie. Z prostej przyczyny: nie wiem, czy to prawda, czy brednie jakich w psychologii wiele, lecz mój ojciec jest alkoholikiem, zatem i ja mogę mieć takie skłonności. Kwestia wyboru, wolę nie ryzykować. Mimo to nadal chodzę na imprezy. I nikt nie jest w stanie mi powiedzieć, że "nie da się odmówić". Da się, i o dziwo ludzie zwykle akceptują moją decyzję.
Wracając do tematu - mam wielu znajomych, dla których wódka była wyznacznikiem zabawy. Jedni są dziećmi z biednych domów, a drudzy to dzieci lekarzy, prawników lub profesorów. I wszystkich łączy wspólny alkoholizm. Wódka to nie kwestia dobrej zabawy lub jej braku tylko wygody i wyboru. Bo fakt faktem - po alkoholu łatwiej jest się wyluzować, człowiek jest pewniejszy siebie. Tylko, że równie dobrze można to zrobić i bez wódki. Kwestia wyboru.

--
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur."

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
no_body - Superbojownik · przed dinozaurami
Hmmm... Ja lubię piwo, czasem napiję się wina/likieru/nalewki.
Czystej nie piję, wszystkiego mocniejszego jak 30 oczek unikam- mam głowę za słabą. Poza tym, jako kliniczny depresant nie powinienem- więc też często odmawiam. Mi alkohol ułatwiał zabawę, ale tylko wtedy gdy "bawiłem" się w niezbyt lubianym, przez mię, towarzystwie- łatwiej wtedy robić/mówić/słuchać rzeczy których na trzeźwo bym nie dał rady. Zdarzyło mi się parę razy zachlać pałę- zawsze miałem wtedy koszmarne wyrzuty sumienia i dłuższy czas nie dotykałem alko.
Gdy spotykam się z ludźmi z którymi naprawdę dobrze się dogaduję, nie mam ochoty się ogłuszać- na ogół;].
A co do alkoholizmu- tak, występuje rodzinnie. Istnieją geny których posiadanie ułatwia popadnięcie w nałóg- i nie chodzi tu tylko o metabolizm etanolu, ale również pewne aspekty związane z ogólnym funkcjonowaniem uk. nerwowego.

--
ugabugabuga!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
arek088 - Superbojownik · przed dinozaurami
Moim zdaniem alkohol pozwala szybciej przełamać lody i rozkręcić imprezę. O wiele lepiej reagujesz na muzykę, jesteś bardziej rozmowny i posiada inne cechy, które wcześniej zostały wymienione. Jeżeli mam pić to muszę mieć jakiś cel np. idę na imprezę -> chce potańczyć - i łatwiej mi to przychodzi po drinku, jest grill jest piwko -> towarzystwo staje się rozmowniejsze...
To co mi się nie podoba w piciu:
- idziemy na flaszkę?
-ok, ale co będziemy robić?
- pić

No właśnie... alkohol ma być dodatkiem ułatwiającym zabawę, a nie całą zabawą;) Jeżeli tak do tego podejdziemy to spoko. Są oczywiście negatywne skutki picia, ale "pijąc z głową" można ich uniknąć, a jak ktoś chce się napier****ć to lepiej niech koziego mleka się napije, co najwyżej sraczki dostanie

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Witajcie jestem ekspertem od niepicia alkoholu, od urodzenia nie wypiłem ani jednego piwa, mój dorobek alkoholowy to kieliszek szampana na sylwestra i moje 18 urodziny. Uważam że potrafię się świetnie bawić bez alkoholu i co ważniejsze - znacznie lepiej niż osoby pod wpływem.

--

macleod
macleod - Superbojownik · przed dinozaurami
Uważam że potrafię się świetnie bawić bez alkoholu i co ważniejsze - znacznie lepiej niż osoby pod wpływem. [sic!] Nie oceniaj pijących, bo skąd wiesz jak bawią się osoby po wpływem? Gwarantuję tobie, że uważają, iż bawią się lepiej od ciebie. Nazywanie siebie ekspertem, nawet od niepicia, to już lekka bufonada z twojej strony, no chyba, że masz jakieś papiery na to

--

supervegeta
Nie licząc tego symbolicznego szapana na sylwestra, pierwszy raz piłem alkohol... Hm... Z dwa miesiące po osiemnastych urodzinach. Do tego czasu przeżyłem sporo imprez bez picia i imo nie ma absolutnie żadnego problemu, by będąc trzeźwym, dobrze się bawić. Owszem, jest inaczej. Mając coś-tam we krwi mniej przejmujemy się tym, co się wokół nas dzieje, wszystko z reguły odbiera się pozytywniej. Z kolei na trzeźwo można po prostu (że się tak wyrażę) wyrównać się do towarzystwa, a i czerpać radochę np. z patrzenia na ludzi podchmielonych - zauważa się dużo rzeczy, które inaczej by umknęły.

Generalnie nie piję dużo, choć zależy to też od sytuacji.

Obecnie siedzę w Londynie i lubię sobie w sobotę czy niedzielę strzelić buteleczkę czy dwie cydru - w końcu pon-pią zapieprzam 11.5h dziennie, plus 8 w sobotę, więc trochę trzeba się rozluźnić.

Piwa nie cierpię z racji na smak. Wódka jest w okej, choć też nie każda podchodzi. Na imprezach raczej drinki, z tejże racji. Będąc w znajomym gronie, można sobie na trochę pozwolić - ale właśnie, trochę. Jestem osobą mocno samokrytyczną i dla mnie "daj spokój, byłeś pijany" nie załatwia sprawy. To znaczy, komu innemu może bym wybaczył właśnie na tej zasadzie, ale sobie już niezbyt. Dlatego też prędzej czy później, zawsze włącza mnie się tryb samokontroli - w zależności czy prędzej, czy później, albo na zasadzie "no, spokojnie, myśl co robisz, nic nie odwal", albo "tępa szmato, znowu jesteś pijany". Jak wspominali przedmówcy, alkohol odbiera możliwość osądu i sprawnego myślenia - co dla mnie jest dość ważne, bo w pewien sposób poczuwam się do odpowiedzalności za siebie, innych i otoczenie. A bycie wstawionym raczej nie byłoby zbyt wskazane w momencie, gdyby stało się coś poważnego.

Jak wspomniałem na wstępie, alkohol długo potępiałem. Obecnie... Hm. Tak, wszystko jest dla ludzi. Trzeba wiedzieć, gdzie przestać - jeden ma wyczucie, drugi stawia sobie granicę, trzeci nie pije w ogóle. No i jeszcze czwarty, który pije na rekord. Picie jest okej, dopóki wszystko jest spokojnie, bez burd i poniewierania się.

przemoo83
Ja mam trochę inne (a może nie do końca inne) podejście do alkoholu. Nie rajcuje mnie jego smak, no może za wyjątkiem wytrawnego wina albo zimnego browara w upalny dzień. Nie do końca też podoba mi się stan upojenia. Za to niesamowicie kręci mnie cała otoczka, klimat i urok alkoholu w niektórych sytuacjach. Butelka wytrawnego wina wieczorem z dziewczyną, ciekawy drink na imprezie, whisky z lodem w samotny wieczór przy muzyce, wspomniany wcześniej zimny browar z kumplami na ławce w parku. Nawet wino z kartonu na pierwszym roku studiów wspominam z sentymentem. Są takie sytuacje kiedy z alkoholem nam po prostu do twarzy Jego działanie na organizm to dla mnie sprawa drugorzędna bo umiem się kontrolować. Niemniej jednak to prawda, że ma wpływ na to o czym wspomniała :beetlejuice. Po alkoholu jestem bardziej twórczy, dobrze mi się pisze muzykę. A to, że jak jestem nawalony to nie potrafię jej zagrać to już inna sprawa

Mozzie
Mozzie - Dżdżowniczka z papryczką · przed dinozaurami
Ja w tym temacie mam akurat trochę do powiedzenia. Z jednej strony jestem ja - lubię się napić, nie lubię się upijać. Lubię wypić w towarzystwie, ale mogę się bez tego obejść. Nie widzę żadnego problemu w wypiciu lampki wytrawnego wina podczas wieczornej pracy kreatywnej w pracowni.. Lubię alkohol, ale nie lubię picia "czegokolwiek co ma procenty - byle tylko zaszumialo w pustym lbie..". Nie lubie zbyt mocnej karuzeli w glowie, nie znosze miec kaca, tak wiec staram sie do niego nie dopuszczac. Jesli z kolei zdarza mi sie z rozpedu na imprezie wypic za duzo, to mam w glowie "autopilota", ktory w polowie wychylanego trunku powie mi "STOP! Ani kropli wiecej!"... na szczescie zawsze go slucham, choćby ktos mnie ciągnął i nalegał - nie wypiję już więcej... ale też rozumiem autora tematu. Mam w najbliższej rodzinie niepijącego brata, który nie pije bo... po prostu BO NIE. Nie lubi i nie chce... i bardzo sie wscieka jak ktoś rzuca argumentem "no ze mną się nie napijesz?". Nie pije, nie odczuwa takiej potrzeby, nie cierpi nachalnych pijanych.. chociaz ze mnie sie smieje ze jak jestem po kilku lampkach wina to sie zabawnie gadatliwa robie.. no ale coz Mój były facet również był niepijący, on również z czystego wyboru - nie, bo nie. I tez nie przeszkadzalo mu jak miałam szampański humorek, chociaż przy nim starałam się jednak nie przesadzać.
W rodzince mam niestety jeszcze jedno ekstremum, mianowicie moją babcię. Babcia pije, ale jest ofiarą propagandy antyalkoholowej. Dla niej z kolei moje cowieczorne picie lampki wina jest oznaką totalnej patologii, która napewno wkrótce doprowadzi mnie do zgubnych skutków.. w sumie to co chwile kłóci się o to z mamą (która pije alkohol tak samo jak ja), mówiąc, że musi mnie już teraz i natychmiast wysłać na odwyk, bo ja się kwalifikuję na spotkania AA.

--
Węgierski test trzeźwości: powiedz "megszentségteleníthetetlenségeskedéseitekért". Jeśli ci się uda, to możesz pić dalej...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Zukman - Superbojownik · przed dinozaurami
W związku z początkiem wakacji zauważyłem coś, co dotychczas mi umykało: wielu ludzi pije dla zalania pustki w życiu. Przez cały rok szkolny (i akademicki) głośne imprezy w okolicy zdarzały się sporadycznie, teraz niemal codziennie. Na miasto wyległy grupki nawalonych wczesnym popołudniem młodych siedzących na co drugiej ławce. Dopóki mieli urzędowo zajętą 1/3 doby nie mieli czasu nudzić się i w sumie, pomimo ogólnego narzekania na szkolnictwo, dobrze im to robiło. Podobnie działają osoby już pracujące, gdy nadchodzi weekend i te złowieszcze 54 godziny wolnego czasu. Jak zapiją w piątek wieczorem, to budzą się w sobotę po południu na ciężkim kacu. Po przespaniu, albo przetrwaniu przed telewizorem, efektu "po" zostaje już tylko niedziela i znowu w poniedziałek nie ma czasu zastanawiać się nad życiem. Co za ulga.
Do niedawna sam często się upijałem do nieprzytomności, w zasadzie bez zastanowienia. Bo wszyscy piją, bo jak ktoś nie pije, to pewnie coś ukrywa albo ma złe zamiary wobec pijących, bo tak wypada, bo trzeba coś oblać. Wreszcie skalkulowałem, że tak naprawdę alkohol jest sensowny tylko do pewnego momentu. Potem zaczynają się kace-giganty, moralniaki, utrata kontroli, sprzątanie dywanów no i oczywiście ogromne dziury w pamięci. Zachowując pewien umiar bardzo lubię się napić, człowiek rozluźnia się, przyjemniej się rozmawia, a do rana wątroba zdąża z grubsza uporać się z dodatkowym narzutem.
Myślę że osoby które nigdy nie piły są trochę upośledzone społecznie. Alkohol mamy tak głęboko zakorzeniony w kulturze, że człowiek który nigdy nie miał przygód z nim związanych jest trochę jak człowiek który nigdy nie widział żadnego filmu. To smutne, ale tak jest. Można się tylko cieszyć, że nie mamy tradycji heroinowej.

albertucci
Lubię alkohol pod każdą postacią byleby mi smakował . W tej chwili właśnie popijam sobie piwko mocne - akurat w tym wypadku nie interesują mnie procenty. Sam smak mocnego piwa jest dla mnie może nie lepszy ale ciekawszy, szerszy, posiadający więcej kolorów. Poza tym whisky ale raczej amerykańska i czasem wódka.

Teraz jestem już duży (przynajmniej troszkę) i mogę co nieco sobie powspominać jeśli chodzi o spożywanie. Co ważniejsze - mogę z tego powyciągać masę ciekawych wniosków, które na pewno mają sporo wspólnego z tematem postu

Będąc parę dobrych lat temu dużo spożywałem - myślałem, że dlatego bo tak chcę ale ludzki umysł to sprytna bestia i często działa jakby na przekór użytkownikowi. Szczegóły ominę bo to historia stara jak świat. Wnioski do jakich doszedłem są proste. Pijesz bo fajnie jest mieć fazę. Jak masz fazę łatwiej nawiązujesz kontakty, lepiej się bawisz. Im lepiej się bawisz tym łatwiej zapominasz, a nowi znajomi to nowe historie i inne życia, którymi możesz się interesować zamiast swojego. A każdy w pewnym okresie swojego życia posiada coś o czym wolałby nie myśleć albo zapomnieć.

Fajnie jest nauczyć się radzić sobie z tym o czymś kiedyś chciało się zapomnieć i troszkę wydorośleć. Sprawia to, że przestajesz być częścią wiecznej fazy alkoholowej, nieskończonych kaców. Fajnie jest napić się z dobrymi znajomymi i mieć zianiową fazę, napić się ze swoją dziewczyną i spędzić fajny wieczór z procentem w głowie, wypić piwko po cięzkim dniu pracy i poreflektować nad tym dlaczego zmienili etykietę. Natomiast niefajnie jest najebać się i bez wyrzutów sumienia najebać się znowu, a potem najebac się znowu i potem powtórzyć to samo i nie zastanowić się ani troszkę nad tym co dalej i dlaczego. A tak robi wielu. Bardzo wielu.

Druga sprawa jeśli chodzi o alkohol w życiu codziennym wielu ludzi to rzecz, która powoli dociera do mnie od jakiegoś czasu i nie jest czymś fajnym. Ma to sporo wspólnego ze stanem świadomości (a raczej jej braku) ludzi (jako ogół), których obserwuję od dłuższego czasu w różnych warunkach. Zukman sporo napisał na ten temat i ja myślę tak samo z tym wyjątkiem, że moje pogłądy są dosyć drastyczne i nie wiem czy nadają się do tego aby się nimi chwalić na publicznym forum

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Zukman - Superbojownik · przed dinozaurami
:Albertucci
Patrząc na ludzi cynicznie można dojść do wniosku, że brak świadomości jest dla większości CELEM. Natura wytworzyła w nas mechanizmy nagradzające za oszczędzania energii. Myślenie jest męczące, wysiłek fizyczny budzi niechęć a leżenie przed telewizorem generuje bezpośrednio przyjemność, więc nieróbstwo jest powszechne. Świadomość to nieustanne myślenie, czyli praca, więc wyzbycie się jej jest najszybszym sposobem osiągnięcia szczęścia. Inna sprawa, że taki stan jest płytki, a zainwestowanie energii w polepszanie swojego bytu daje znacznie lepsze efekty, ale dostrzeżenie tego wymaga pomyślenia a potem zabrania się do roboty, co dla wielu jest już nieosiągalne. Jeżeli jesteś w stanie unieść się ponad rozmemłany plebs, to gratuluję Tobie, Twojej inteligencji, rodzicom za wychowanie, przyjaciołom za wsparcie i prawdopodobnie jeszcze innym czynnikom, których najwidoczniej zabrakło tej górze tłuszczu przed telewizorem. A czy aby na pewno wszyscy musimy mieć ambicje samodoskonalenia, zakładania szczęśliwych rodzin, zarabiania niczym Bill Gates, altruizmu i tym podobnych? Niektórym wystarczy ta odrobina szczęścia wynikająca z upicia się, przejrzenia kolorowych zdjęć w Fakcie i popatrzenia na cycki pogodynki. Ludzie za taki stan niebytu są w stanie zapłacić nawet wolnością, czego wyrazem są kraje totalitarne dające w zamian za samowolę możliwość absolutnej bezmyślności.
Do czego zmierzam: czy stan powszechnej nieświadomości jest zły? Plebs jest nieobecny i szczęśliwy, a Ty masz nad nim przewagę i prawdopodobnie jesteś nawet szczęśliwszy. Trzeba wykorzystać nieunikniony stan.
Forum > Inteligentna jazda > Alkohol w życiu codziennym
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj