Witam!
Od jakiegoś czasu zastanawiam się, ile we mnie jest z kapitalisty, a ile z socjalisty. Z reguły zgadzam się z większością postulatów głoszonych przez wrogów socjalizmu, ale nie zgadzam się z ogólnym stwierdzeniem, że socjalizm to tylko zło. Ogólnie moim ideałem byłoby, gdyby socjal nie chronił ludzi przed ich niezaradnością, głupotą czy brakiem cwaniactwa, ale chronił ich przed pechem. Jestem też za tym, żeby w ramach socjalu ponoszono ryzyko finansowe przedsięwzięć, których potencjalne zyski są tego warte (na przykład badań laboratoryjnych mających na celu wynalezienie leku na raka). Ale system ma tę samą wadę, jaką ma komunizm (cokolwiek ktokolwiek sądzi o jego założeniach): jest dość trudny, jeśli nie niemożliwy do wprowadzenia w praktyce.
Od socjalizmu tak naprawdę się nie ucieknie. Wystarczy zastanowić się, co to jest na przykład policja czy wojsko w porównaniu z agencją ochrony? Wydaje mi się, że agencja ochrony jest z grubsza kapitalistyczną wersją tego, czego socjalistyczną wersją jest wojsko. Chyba, że do wojska idzie kto chce i na wojsko łoży kto chce.
Natomiast moje rozważania są następujące: czy kapitalizm i socjalizm nie mogą współistnieć? W końcu socjalizm to nie tylko dawanie wszystkim po równo, a kapitalizm to nie tylko ograniczanie podatków do minimum. Wydaje mi się, iż współistnieć mogą, czego dowodem jest Szwecja. Jest to kraj częściowo kapitalistyczny, a częściowo socjalistyczny.
Kapitalizm w Szwecji polega na pełnej swobodzie działalności gospodarczej. Założenie firmy nie wiąże się tam z papierkologią jak u nas, w większości przypadków nie wymaga żadnych zezwoleń, a ponadto jej prowadzenie jest z księgowo-prawnego punktu widzenia nadzwyczaj proste. Średnio inteligentny człowiek jest w stanie w ciągu tygodnia przyswoić sobie wszystkie umiejętności, a potem sam prowadzić księgowość własnej firmy i znajdować jeszcze wystarczająco czasu na zarządzanie samą firmą.
Socjalizm w Szwecji polega na wysokich podatkach i sporej ochronie społeczeństwa z tychże podatków. Weźmy na przykład wiecznie palącą w takich dyskusjach kwestię ciężarnych i prawa pracy. Zakazy dyskryminacji są tam ostrzejsze niż u nas i konsekwentniej egzekwowane. A mimo to pracodawcy nie szukają obejść. Dla pracodawcy zatrudnienie ciężarnej nie jest ciężarem, bo w odróżnieniu od Polski to państwo tam przejmie finansowe odium tej ciąży. Państwo - czyli oni wszyscy, również pracodawca, ale nie tylko on. Nie musi się bać zatrudniania ciężarnej, bo jeśli on jej nie zatrudni, to zrobi to ktoś inny, a jego to będzie kosztowało i tak tyle samo. Wszyscy się zrzucą na to, żeby zapewnić ciężarnej - a potem matce - utrzymanie i opiekę lekarską na niezbędny czas, żeby zwrócić pracodawcy koszty przyuczenia do zawodu, jeśli pracowała zbyt krótko przed zwolnieniem, a także żeby dofinansować przyfirmowe żłobki, przedszkola oraz pokoje, w których można spokojnie nakarmić dziecko.
A jakie tam są podatki? Średnio 40%. Dużo? Owszem. Ale ile wynoszą w Polsce? Bo tam 40% to dochodowy, który zawiera już wszystko. W Polsce pensja netto to około 65%-70% pensji brutto, czyli potrącenia są niewiele mniejsze. Dodatkowo któraś składka jest ponoszona w części przez pracodawcę, więc musi on parę "niewidocznych" procent dołożyć do pensji brutto. Wychodzi tak czy owak prawie 40%. Może więc podatek powinien wynosić tyle?
Otóż moim zdaniem - powinien. Może sobie wynosić i 60%. Ale pod warunkiem, że będzie wydatkowany tak, jak w Szwecji. Tamtejsi ludzie ze swoimi 60% zostawionymi w kieszeni mogą naprawdę wiele. Rodzina pięcioosobowa utrzyma się z jednej średniej pensji. Oprócz tego obywatel nie boi się zachorować, zajść w ciążę czy też zatrudnić młodą matkę.
Zbyt socjalistyczne państwo? Owszem, Szwecja jest uważana za najbardziej socjalistyczny kraj świata. I wiecie co? Chciałbym tam żyć, mieszkać i pracować. I płacić podatki. Bo czułbym, że ten socjal jest sensowny. Jak w Polsce sprzeciwiam się większości wydatków budżetowych, a w ogóle uważam się bardziej za kapitalistę, niż socjalistę, tak twierdzę, że w tym najbardziej socjalistycznym kraju świata gospodarczo rzecz biorąc znalazłbym to, czego szukam.
A przy okazji ciekawostka. Podczas dyskusji z przeciwnikami socjalizmu wielokrotnie zadawałem im pytanie: "Czy Twoim zdaniem państwo powinno pozwolić umrzeć z głodu obywatelowi, który nie jest w stanie zarobić na swoje utrzymanie?" Wiecie, że ani raz nie dostałem odpowiedzi "TAK" albo "NIE"? Mało tego: rzadko kiedy dostawałem jakąkolwiek odpowiedź. Większość odpowiadała na pytanie pytaniem, na przykład takim: "Czy uważasz, że państwo powinno Cię zmuszać do finansowania takiego człowieka?". Prosiłbym więc o odpowiedź TAK albo NIE (nie "TAK, ale..." ani "NIE, chyba że...", bo to jest pytanie szczegółowe i precyzyjnie sformułowane) na powyższe (pierwsze) pytanie każdego, kto zechce podjąć polemikę z nieganieniem socjalizmu jako takiego. Bo zanim podejmę rozmowę chcę wiedzieć, czy rozmawiam z człowiekiem, który w imię kapitalizmu jest skłonny umrzeć z głodu nie mając środków na zakup chleba, czy też z takim, który nie jest do tego skłonny.
Pozdrawiam,
Od jakiegoś czasu zastanawiam się, ile we mnie jest z kapitalisty, a ile z socjalisty. Z reguły zgadzam się z większością postulatów głoszonych przez wrogów socjalizmu, ale nie zgadzam się z ogólnym stwierdzeniem, że socjalizm to tylko zło. Ogólnie moim ideałem byłoby, gdyby socjal nie chronił ludzi przed ich niezaradnością, głupotą czy brakiem cwaniactwa, ale chronił ich przed pechem. Jestem też za tym, żeby w ramach socjalu ponoszono ryzyko finansowe przedsięwzięć, których potencjalne zyski są tego warte (na przykład badań laboratoryjnych mających na celu wynalezienie leku na raka). Ale system ma tę samą wadę, jaką ma komunizm (cokolwiek ktokolwiek sądzi o jego założeniach): jest dość trudny, jeśli nie niemożliwy do wprowadzenia w praktyce.
Od socjalizmu tak naprawdę się nie ucieknie. Wystarczy zastanowić się, co to jest na przykład policja czy wojsko w porównaniu z agencją ochrony? Wydaje mi się, że agencja ochrony jest z grubsza kapitalistyczną wersją tego, czego socjalistyczną wersją jest wojsko. Chyba, że do wojska idzie kto chce i na wojsko łoży kto chce.
Natomiast moje rozważania są następujące: czy kapitalizm i socjalizm nie mogą współistnieć? W końcu socjalizm to nie tylko dawanie wszystkim po równo, a kapitalizm to nie tylko ograniczanie podatków do minimum. Wydaje mi się, iż współistnieć mogą, czego dowodem jest Szwecja. Jest to kraj częściowo kapitalistyczny, a częściowo socjalistyczny.
Kapitalizm w Szwecji polega na pełnej swobodzie działalności gospodarczej. Założenie firmy nie wiąże się tam z papierkologią jak u nas, w większości przypadków nie wymaga żadnych zezwoleń, a ponadto jej prowadzenie jest z księgowo-prawnego punktu widzenia nadzwyczaj proste. Średnio inteligentny człowiek jest w stanie w ciągu tygodnia przyswoić sobie wszystkie umiejętności, a potem sam prowadzić księgowość własnej firmy i znajdować jeszcze wystarczająco czasu na zarządzanie samą firmą.
Socjalizm w Szwecji polega na wysokich podatkach i sporej ochronie społeczeństwa z tychże podatków. Weźmy na przykład wiecznie palącą w takich dyskusjach kwestię ciężarnych i prawa pracy. Zakazy dyskryminacji są tam ostrzejsze niż u nas i konsekwentniej egzekwowane. A mimo to pracodawcy nie szukają obejść. Dla pracodawcy zatrudnienie ciężarnej nie jest ciężarem, bo w odróżnieniu od Polski to państwo tam przejmie finansowe odium tej ciąży. Państwo - czyli oni wszyscy, również pracodawca, ale nie tylko on. Nie musi się bać zatrudniania ciężarnej, bo jeśli on jej nie zatrudni, to zrobi to ktoś inny, a jego to będzie kosztowało i tak tyle samo. Wszyscy się zrzucą na to, żeby zapewnić ciężarnej - a potem matce - utrzymanie i opiekę lekarską na niezbędny czas, żeby zwrócić pracodawcy koszty przyuczenia do zawodu, jeśli pracowała zbyt krótko przed zwolnieniem, a także żeby dofinansować przyfirmowe żłobki, przedszkola oraz pokoje, w których można spokojnie nakarmić dziecko.
A jakie tam są podatki? Średnio 40%. Dużo? Owszem. Ale ile wynoszą w Polsce? Bo tam 40% to dochodowy, który zawiera już wszystko. W Polsce pensja netto to około 65%-70% pensji brutto, czyli potrącenia są niewiele mniejsze. Dodatkowo któraś składka jest ponoszona w części przez pracodawcę, więc musi on parę "niewidocznych" procent dołożyć do pensji brutto. Wychodzi tak czy owak prawie 40%. Może więc podatek powinien wynosić tyle?
Otóż moim zdaniem - powinien. Może sobie wynosić i 60%. Ale pod warunkiem, że będzie wydatkowany tak, jak w Szwecji. Tamtejsi ludzie ze swoimi 60% zostawionymi w kieszeni mogą naprawdę wiele. Rodzina pięcioosobowa utrzyma się z jednej średniej pensji. Oprócz tego obywatel nie boi się zachorować, zajść w ciążę czy też zatrudnić młodą matkę.
Zbyt socjalistyczne państwo? Owszem, Szwecja jest uważana za najbardziej socjalistyczny kraj świata. I wiecie co? Chciałbym tam żyć, mieszkać i pracować. I płacić podatki. Bo czułbym, że ten socjal jest sensowny. Jak w Polsce sprzeciwiam się większości wydatków budżetowych, a w ogóle uważam się bardziej za kapitalistę, niż socjalistę, tak twierdzę, że w tym najbardziej socjalistycznym kraju świata gospodarczo rzecz biorąc znalazłbym to, czego szukam.
A przy okazji ciekawostka. Podczas dyskusji z przeciwnikami socjalizmu wielokrotnie zadawałem im pytanie: "Czy Twoim zdaniem państwo powinno pozwolić umrzeć z głodu obywatelowi, który nie jest w stanie zarobić na swoje utrzymanie?" Wiecie, że ani raz nie dostałem odpowiedzi "TAK" albo "NIE"? Mało tego: rzadko kiedy dostawałem jakąkolwiek odpowiedź. Większość odpowiadała na pytanie pytaniem, na przykład takim: "Czy uważasz, że państwo powinno Cię zmuszać do finansowania takiego człowieka?". Prosiłbym więc o odpowiedź TAK albo NIE (nie "TAK, ale..." ani "NIE, chyba że...", bo to jest pytanie szczegółowe i precyzyjnie sformułowane) na powyższe (pierwsze) pytanie każdego, kto zechce podjąć polemikę z nieganieniem socjalizmu jako takiego. Bo zanim podejmę rozmowę chcę wiedzieć, czy rozmawiam z człowiekiem, który w imię kapitalizmu jest skłonny umrzeć z głodu nie mając środków na zakup chleba, czy też z takim, który nie jest do tego skłonny.
Pozdrawiam,
--
Pietshaq na YouTube